Większy udział mieszkańców w tworzeniu swojego otoczenia to budowanie zrewolucjonizowanych technologicznie i szczęśliwych społeczności – oceniają badacze Akademii Leona Koźmińskiego, którzy w Krakowie i Warszawie realizowali badania o wartościach publicznych projektów typu „smart”.
Za miesiąc w Polsce odbędą się wybory samorządowe. Badacze z Akademii Leona Koźmińskiego postanowili powiedzieć „sprawdzam” inteligentnym miastom. Powszechnie przyjmuje się, że smart city to koncepcja miasta, które wykorzystuje innowacyjne rozwiązania technologiczne, takie jak stacje rowerów miejskich, elektryczne autobusy czy tablice monitorujące zanieczyszczenie powietrza, w celu poprawy jakości życia mieszkańców. Czy inicjatywy, które są kreowane przez miasta, realnie wpisują się w oczekiwania ich mieszkańców?
Naukowcy wzięli pod lupę Kraków i Warszawę, dwa polskie miasta znajdujące się na liście „Smart City Index 2023”. Sfotografowano różne technologiczne rozwiązania, np. budkę w Krakowie, w której można składać dokumenty urzędowe bez konieczności wizyty w samym urzędzie; hulajnogi elektryczne, ładowarki do samochodów elektrycznych, wykonano też zdjęcia budynków, jak warszawskie Centrum Nauki Kopernik. Materiały te, także miejskie aplikacje na telefon, posłużyły w trakcie robienia wywiadów do zadania pytań mieszkańcom oraz twórcom „smart” projektów, co sądzą o wprowadzanych innowacjach i czy są dla nich użyteczne oraz jakie wartości publiczne dzięki nim uzyskujemy.
Zdaniem autorów badania, pomysłodawcami projektów typu „smart” są zazwyczaj prywatne firmy, które proponują różnego rodzaju rozwiązania, często bez poszanowania rzeczywistych potrzeb obywateli.
Jeśli miasto zdecyduje się na konkretną inwestycję, to powinno zadbać o społeczny aspekt projektu, skonsultować go z mieszkańcami. Rozwiązania typu „smart” nie mogą być jedynie uwodzicielską narracją, która ładnie wybrzmiewa w spotach wyborczych. Powinny być przede wszystkim działaniami, które faktycznie poprawiają poziom życia mieszkańców – przekonuje prof. Dorota Dobija z ALK, współautorka badania, które zrealizowano w Krakowie i Warszawie, dwóch polskich miastach znajdujących się na liście „Smart City Index 2023”.
Badanie przeprowadzone pomiędzy przedstawicielami mieszkańców i managerami, którzy zarządzają inicjatywami typu „smart” , potwierdziło, że wartość publiczna postrzegana przez twórców miast, nie zawsze jest zgodna z oczekiwaniami mieszkańców. Naukowcy zauważyli również rozbieżności między tym, jak ludzie wyobrażają sobie funkcjonowanie projektów inteligentnych miast, a tym, jak naprawdę działają i czy faktycznie są one inteligentne. Zdaniem badaczy, koncepcja oparta na współpracy promuje integracyjny i partycypacyjny proces podejmowania decyzji, co może prowadzić do bardziej efektywnych i sensownych rezultatów.
Taka współpraca może być wykorzystana np. do rozwoju zrównoważonych systemów transportowych, wspierania przedsiębiorczości społecznej, podejmowania decyzji o rozwoju zielonych przestrzeni miejskich czy poprawy dostępu do podstawowych usług, jak opieka zdrowotna czy edukacja. Ludziom zależy na odpoczynku i bezpieczeństwie – twierdzi prof. Dobija.
W jej ocenie mądre zarządzanie miastem powinno koncentrować się na człowieku i jego potrzebach, ponieważ to mieszkańcy są głównymi odbiorcami wprowadzanych udogodnień.
W takim mieście różni interesariusze: mieszkańcy, przedsiębiorcy, organizacje społeczeństwa obywatelskiego, aktywiści oraz urzędnicy współpracują, aby stawić czoła wyzwaniom. Wspólne zarządzanie zakłada partnerstwo i zaufanie pomiędzy różnymi aktorami – wskazuje ekspertka ALK.
I dodaje, że koncepcja zarządzania miastem oparta na współpracy jest dobrze rozwinięta w krajach skandynawskich, natomiast w Polsce miasta dopiero zbierają pierwsze tego typu doświadczenia. Przykładem jest choćby budżet obywatelski, poprzez który mieszkańcy mogą zadecydować, jakie projekty chcieliby realizować.
Dzięki takim inicjatywom, jak stacja ładowania samochodów elektrycznych, atrakcyjność miasta wzrasta. Niestety, takie pojazdy, wykluczają większość mieszkańców ze względów finansowych, bo to towar ekskluzywny. Zamożne społeczeństwo to takie, w którym bogata osoba jeździ metrem, a nie takie, w którym biedna osoba ma samochód – komentuje prof. Dobija.
Oprócz niej w skład zespołu badawczego weszli: prof. Giuseppe Grossi, Zuzanna Staniszewska oraz Dominika Kaczmarek-Ciesielska. Wyniki zostaną opublikowane niebawem w czasopiśmie „Accounting, Auditing & Accountability Journal”.
MK