Co czwarty Polak przyznaje, że od marca rzadziej przechodził infekcje górnych dróg oddechowych niż jeszcze rok temu. Tylko 8% respondentów twierdzi, że chorowało częściej. Środki mające zapobiegać COVID-19 chronią nas też przed innymi wirusami – wynika z badań Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego oraz ARC Rynek i Opinia.
Badanie zostało zrealizowane w dniach 18–23 września 2020 r. przez ARC Rynek i Opinia metodą CATI (N=1207), na reprezentatywnej próbie pod względem płci, wieku, wykształcenia, wielkości miejscowości zamieszkania oraz województwa. Tylko 7% badanych od marca miało infekcję związaną z ogólnym osłabieniem, bólem gardła i wysoką gorączką, zaś 18% ze stanem podgorączkowym. Mniej niż połowa z nich skonsultowała dolegliwości z lekarzem. Trzy czwarte badanych przyznaje, że nie przechodziło tych infekcji ciężej niż w latach ubiegłych. Co czwarty Polak (27%) twierdzi, że choruje teraz rzadziej niż rok temu.
– Te dane są zgodne z tym, co obserwują badacze w innych krajach – że maseczki oraz dystans społeczny przyczynił się do powstrzymania innych zakażeń sezonowych. Zaskakujący jest tylko stosunkowo niski odsetek osób deklarujących skuteczność tego środka. Należy to wiązać prawdopodobnie z faktem, iż te środki zapobiegawcze wdrożono w Polsce już pod koniec sezonu grypowego, toteż nie zaistniały okoliczności, w których można by to było bezsprzecznie wykazać. W miesiącach jesiennych, kiedy ruszają infekcje sezonowe, wprawdzie widzimy nieznacznie zwiększoną liczbę chorych z objawami z dróg oddechowych, jednakże jest ich zdecydowanie mniej niż w latach ubiegłych. Niestety, nie mamy szansy sprawdzić, ilu z nich zakażonych jest wirusem SARS-Cov2, gdyż system testowania i izolacji w Polsce jest od wielu miesięcy niewydolny i wszystko wskazuje na to, że osób zakażonych jest wielokrotnie więcej niż to, co podają rządowe statystyki – komentuje dr hab. med. Wojciech Feleszko.
Z kolei dr hab. Ernest Kuchar dodaje, że to nie jest tak, że COVID-19 „wypiera” inne choroby, a poczynione obserwacje dają się łatwo wyjaśnić wspólnymi drogami przenoszenia wirusów odpowiedzialnych za zakażenia dróg oddechowych – zachowania, które utrudniają transmisję nowego koronawirusa hamują jednocześnie rozprzestrzenianie się pozostałych wirusów.
– Praca zdalna, teleporady lekarskie, dystansowanie się, unikanie chorych, samoizolacja osób z objawami zakażenia układu oddechowego ograniczają możliwości infekcji. Chorych z COVID-19 wciąż nie ma wielu – zdecydowanie dominują w szpitalach i na oddziałach intensywnego nadzoru medycznego, gdyż zakażenia wywołane przez nowego koronawirusa przebiegają średnio znacznie ciężej niż przez inne wirusy oddechowe, w tym grypę – przyznaje specjalista chorób zakaźnych z WUM.
Zdaniem lek. Ziemowita Strzelczyka metody ograniczania rozprzestrzeniania się koronawirusa SARS-CoV2 wpływają jednocześnie na zahamowanie szerzenia się innych chorób infekcyjnych w populacji. W jego ocenie przemawiają za tym dane naukowe, wyniki przeprowadzonego badania ankietowego i doświadczenia własne wielu lekarzy.
– W okresie wprowadzenia pierwszego „lockdownu”, kiedy zdecydowanie zredukowano kontakty międzyludzkie i zamknięto szkoły, drastycznie spadła, w porównaniu z analogicznym okresem poprzedniego troku, ilość hospitalizowanych dzieci w dużym pediatrycznym szpitalu klinicznym, w którym mam przyjemność pracować. Przestrzeganie zasad promowanego przez Ministerstwo Zdrowia akronimu DDM (Dystans, Dezynfekcja, Maseczka) z pewnością przyczyni się również do ograniczenia liczby zachorowań na grypę sezonową, co będziemy mogli zobaczyć w publikowanych corocznie raportach Państwowej Inspekcji Sanitarnej – komentuje Strzelczyk.
źródło: WUM