Co sprawia, że przebywając wśród radosnych ludzi, których lubimy, również tryskamy humorem, a w obecności smutnego, zrzędliwego kolegi z pracy wpadamy w zły nastrój? Proces zarażania emocjami zbadali psychologowie z Uniwersytetu Łódzkiego.
Od czego zależy stopień „przechwytywania” emocji drugiej osoby? Na ile na proces zarażania emocjami wpływa nasz stosunek do nadawcy emocji i do jego kompetencji? Jak ten mechanizm mogą wykorzystywać ludzie zarządzający w codziennej pracy emocjami innych? Odpowiedzi na te pytania szukał zespół naukowców z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Łódzkiego. Badacze, pracujący pod kierunkiem dr hab. Moniki Wróbel, prof. UŁ, jako pierwsi uwzględnili jednoczesny wpływ na przekazywanie emocji dwóch podstawowych czynników percepcji społecznej: wspólnotowości i sprawczości.
O wspólnotowości mówimy wtedy, gdy nadawca emocji jest osobą ciepłą, pogodną, darzoną sympatią przez odbiorcę. O sprawczości natomiast, gdy wykazuje wiedzę, umiejętności i zdolności stanowiące o jego wysokich kompetencjach w oczach odbiorcy – tłumaczy prof. Monika Wróbel. – W naszych eksperymentach manipulowaliśmy tymi cechami, czyli przekonywaliśmy badanych, że nadawcy różnią się poziomem tych cech.
Naukowcy założyli, że wyższy poziom sprawczości wzmocni wpływ wspólnotowości na zarażanie emocjonalne odbiorcy i tzw. mimikrę emocjonalną, czyli proces odzwierciedlania emocji drugiej osoby za pomocą własnych mięśni mimicznych (często uważany za kluczowy mechanizm zarażenia emocjonalnego). Przyjęli przy tym, że wspólnotowość pokaże badanym, że nadawca jest osobą o przyjaznych, dobrych intencjach, natomiast sprawczość wzmocni ten efekt, sugerując, że nadawca jest wystarczająco kompetentny, by działać zgodnie z tymi intencjami. Łącznie przeprowadzono trzy eksperymenty na grupach liczących 60-70 osób.
Manipulowaliśmy natężeniem sprawczych i wspólnotowych cech nadawców, a następnie wystawialiśmy uczestników na demonstrowane przez nich emocje radości, smutku i złości. Spodziewaliśmy się, że w przypadku radości i smutku emocje badanych będą odpowiadać tym wyrażanym przez nadawców. Postawiliśmy hipotezę, że te zgodne reakcje będą wzmacniane przez wysoką, a osłabiane przez niską wspólnotowość. Wreszcie, zakładaliśmy, że wysoka sprawczość zintensyfikuje wpływ wspólnotowości na reakcje uczestników na radość i smutek, podczas gdy niska osłabi ten wpływ. Nie sformułowaliśmy natomiast żadnych konkretnych hipotez dotyczących reakcji związanych ze złością – opisują badacze z Instytutu Psychologii UŁ.
Jak zmierzyć zarażanie emocjami
Dzięki współpracy z Centrum Badań nad Biologicznymi Podstawami Funkcjonowania Społecznego Uniwersytetu SWPS, w eksperymentach wykorzystano dwie metody obserwacji i pomiaru reakcji u osób zarażanych emocjami. Pierwsza wykorzystywała metodę FACS (Facial Action Coding System), czyli poklatkową analizę ruchu mięśni twarzy badanej osoby na nagranym podczas eksperymentu filmie. Druga, bardziej precyzyjna, to badanie elektromiograficzne (EMG) wykrywające za pomocą przypiętych elektrod najmniejszych nawet napięć mięśni twarzy. Badacze umieścili elektrody w okolicy mięśni unoszących kąciki ust (decydujących w mimice o uśmiechu) i mięśni marszczących brwi (np. zaangażowanych w ekspresję złości i smutku). EMG wykorzystano tylko w ostatnim, trzecim, eksperymencie.
Mimikra emocjonalna to proces wywołujący często bardzo subtelne napięcia mięśni. Jego rejestrowanie i pomiar wymaga więc precyzyjnych narzędzi. Nasze eksperymenty pokazały, że emocjami zarażamy się bardzo selektywnie, ponieważ badani byli bardziej skłonni przejmować i naśladować emocje wtedy, gdy nadawcy byli jednocześnie wspólnotowi i sprawczy. Połączenie wspólnotowości z niską sprawczością osłabiało natomiast zarażanie emocjami. To pokazuje, że choć przejmowanie i naśladowanie cudzych emocji, to procesy, których sobie nie uświadamiamy, w rzeczywistości podlegają one bardzo wysublimowanej, zautomatyzowanej kontroli – przyznaje prof. Wróbel.
Smutek zaraża bezwarunkowo
Wyniki badań łódzkich naukowców potwierdziły hipotezę, że wspólnotowość i sprawczość oddziałują łącznie zarówno na proces zarażania emocjami, jak i mimikrę emocjonalną, przy czym okazało się, że oba procesy są modulowane nie tylko przez cechy nadawców, ale także przez społeczne znaczenie wyrażanych emocji. Siła i kierunek oddziaływania dwóch cech społecznych były bowiem zgodne z przewidywaniami łódzkich psychologów tylko wtedy, gdy nadawcy wyrażali radość. Kiedy nadawcy wyrażali smutek, wpływ sprawczości lub wspólnotowości na zarażanie uczestników emocjami ustawał. W przypadku gniewu wyniki badań okazały się niejednoznaczne.
Ekspresja smutku jest afiliacyjnym komunikatem społecznym, a zatem spodziewaliśmy się, że zarażanie nim (podobne do zarażania radością) będzie wspierane przez połączenie wysokiej wspólnotowości i wysokiej sprawczości. Okazało się, że to tak nie działa. Jednym z możliwych wyjaśnień jest to, że reakcje na smutek odzwierciedlają emocjonalne aspekty empatii. W związku z tym odbiorcy mogli żywić współczucie wobec smutnych nadawców, niezależnie od tego, czy ci mieli cechy afiliacyjne, czy nie. Podobne efekty stwierdzono w przypadku reakcji emocjonalnych na łzy – tłumaczy psycholog z UŁ.
Politycy, lekarze i… Wołodymyr Zełenski
Istota i zasady działania procesu zarażania emocjonalnego to wiedza, którą powinni posiąść m.in. politycy, liderzy, nauczyciele, lekarze na co dzień „pracujący emocjami”. Jeśli mają być skuteczni, warto by wiedzieli, że wysoka sprawczość, a zatem wysokie kompetencje nasilają efekty wspólnotowości, dzięki czemu ułatwiają przekazywanie własnych emocji innym. W efekcie, pomagają zarządzać tymi emocjami u odbiorców, czyli wyborców, pracowników, członków zespołów, uczniów, pacjentów.
Doskonałą egzemplifikacją wsparcia wysokiego potencjału wspólnotowości przez sprawczość jest osoba prezydenta Ukrainy. Kiedy wybierano go na urząd, był znany z telewizji, lubiany, dobrze się kojarzył – wysoki poziom wspólnotowości sprawił, że wyborcy mu zaufali i został prezydentem. W warunkach ekstremalnych – po agresji rosyjskiej – wykazał się dodatkowo wysoką sprawczością, czyli poziomem kompetencji lidera z poświęceniem prowadzącego swój naród do skutecznej walki przeciw Rosjanom. Suma tych dwóch głównych cech społecznych, zwanych w psychologii „Wielką Dwójką”, wpłynęła na to, jak skutecznie Wołodymyr Zełeński „zarządza” emocjami swoich rodaków, i sprawiła, że w oczach wielu wyrósł przywódcę światowego formatu – podsumowuje prof. Monika Wróbel.
Wyniki badań opublikowano w bazie treści naukowych SpringerLink.
źródło: UŁ