Dylemat wagonika to jeden z najbardziej znanych eksperymentów myślowych na świecie. Sprowadza się do pytania o to, czy można poświęcić życie kilku osób dla uratowania jednej. A jeśli na torach, obok człowieka, leży zwierzę? Kogo częściej uratują dorośli, a kogo dzieci?
Eksperyment został opracowany przez Philippę Foot w latach sześćdziesiątych XX wieku. Wagonik kolejki wyrwał się spod kontroli i pędzi po torach, a na jego drodze znajduje się pięciu ludzi przywiązanych do torów. Obserwator może jednak przestawić zwrotnicę i skierować wagonik na drugi tor, do którego przywiązany jest jeden człowiek. Co jeśli zmodyfikujemy podstawową wersję tego dylematu moralnego i na torach ułożymy zwierzę i człowieka? Kogo częściej uratują dorośli, a kogo dzieci?
Pierwsi na to pytanie postanowili odpowiedzieć amerykańscy naukowcy w artykule opublikowanym w Psychological Science. Replikacji ich badań dokonała dr Mariola Paruzel-Czachura z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, która jest współautorką artykułu w Personality and Social Psychology Bulletin.
Jej pomysł, aby odtworzyć badanie, pojawił się po jednym ze Śląskich Festiwali Nauki KATOWICE, kiedy dla urozmaicenia swojego stoiska wzięła klocki LEGO synów, aby tłumaczyć dzieciom, o co chodzi w tzw. dylemacie wagonika. Na stoisku festiwalowym znajdowały się klocki-pieski i już wtedy studentka psychologii, która pomagała przy stoisku, zauważyła, że dzieci ratują psa zamiast człowieka.
Amerykanie podczas eksperymentu korzystali z grafik przedstawiających ludzi, psy i świnki – używając tabletu, badani podejmowali decyzję, kogo uratować. Okazało się, że dzieci częściej niż dorośli ratują zwierzęta. To w pewnym stopniu rewolucja, ponieważ przeczy teorii, według której ludzie rodzą się do preferencji swojego gatunku.
Amerykańscy naukowcy udowodnili, że preferencja gatunkowa u dzieci jest słabsza niż u dorosłych. Nawoływali także do nowych badań. Stwierdziłam, że dobrze byłoby sprawdzić, czy polskie dzieci decydują tak samo – tłumaczy dr Mariola Paruzel-Czachura.
Psycholożka miała zastrzeżenia do procedury badawczej opracowanej przez Amerykanów, a konkretnie co do zastosowania prostych, czarno-białych ikon przedstawiających postaci. Wątpliwość budziło to, czy małe dzieci skojarzą taką postać z człowiekiem. Skontaktowała się z autorami i podzieliła się swoim pomysłem. Tak powstały wspólne badania z nową procedurą i sprawdzające hipotezę w innej kulturze.
Klocki LEGO
Psycholożka z Uniwersytetu Śląskiego wraz z zespołem przebadała 412 osób, w tym 212 dzieci do 9 roku życia i 178 dorosłych. W eksperymencie użyto klocków LEGO, z których układano różne scenki. Dzieci były badane w przedszkolach i szkołach, dorośli natomiast wypełniali ankiety online.
Dzieci muszą mieć graficzną reprezentację czegoś, ponieważ łatwiej im się w ten sposób podejmuje decyzje – wyjaśnia.
Same przygotowania do badania trwały ponad rok. Najbardziej czasochłonne okazały się wybór klocków i stworzenie odpowiedniej procedury badawczej.
Komuś, kto nie jest naukowcem, może się wydawać, że po prostu kupiliśmy klocki i zrobiliśmy badania – stwierdza badaczka. – Tymczasem zanim cokolwiek zrobiliśmy, spędziliśmy wiele czasu, zastanawiając się, które zwierzę wybrać. Gdy już podjęliśmy decyzję, analizowaliśmy poszczególne figurki, np. czy ludzie się uśmiechają, czy nie. W przypadku psa przeanalizowaliśmy 50 modeli. Szympansy natomiast były zamawiane z Hongkongu i ich sprowadzenie zajęło parę miesięcy.
Nowością w stosunku do replikowanych badań, oprócz użycia klocków LEGO, było również przetestowanie dwóch opcji preferencji. Dzieci i dorośli nie tylko decydowali, kogo uratować, lecz również komu dać przekąskę: człowiekowi, pieskowi czy szympansowi.
Nie wierzyłam, że wynik się powtórzy – przyznaje naukowczyni. – Mimo założenia, że replikujemy badanie i sprawdzamy, czy wyjdzie dokładnie to samo, to osobiście miałam poczucie, iż polskie dzieci nie będą ratować zwierząt. Tymczasem już na etapie badań widziałam, że się myliłam.
Antropomorfizacja zwierząt
Zarówno polskie, jak i amerykańskie dzieci częściej niż dorośli wybierały, aby to zwierzęta przeżyły. Dlaczego tak się dzieje? Tego naukowcy jeszcze nie wiedzą. Jedną z hipotez jest tzw. antropomorfizacja.
Aktualnie testujemy taką hipotezę, że w krajach WEIRD (ang. Western, Educated, Industrialized, Rich i Democratic – kraje zachodnie, wykształcone, uprzemysłowione, zamożne, demokratyczne) dzieci mają często do czynienia ze zwierzętami, które są antropomorfizowane. Oglądają np. Psi patrol, Pingwiny z Madagaskaru i inne bajki – wyjaśnia psycholożka.
Co ciekawe, dzieci bardziej preferowały psy niż szympansy – częściej je ratowały i dawały im przekąski. Może mieć to związek właśnie ze wspomnianą antropomorfizacją i powszechnym kontaktem z psami.
Należy pamiętać, że nasza hipoteza była odwrotna. Zgodnie z teorią powinniśmy preferować gatunki ludzkie i zbliżone do ludzi. Zakładaliśmy, że jeśli dzieci będą wybierać zwierzęta, to będą to te, które są wyżej w hierarchii gatunków zwierząt. Nie potwierdziło się to jednak, więc antropomorfizacja ma sens – przyznaje dr Paruzel-Czchura.
Badaczka sprawdziła również, czy na decyzję podejmowaną przez dzieci i dorosłych ma wpływ posiadanie zwierzęcia oraz wizyta w zoo. Okazuje się, że jest to bez znaczenia. Podobnie jak na wyniki nie wpływała płeć osób badanych. Dorośli byli jednak częściej niezdecydowani niż dzieci.
Moim zdaniem dzieci widzą świat prościej i dzięki temu łatwiej podejmują decyzje. Albo w lewo, albo w prawo. Dorośli natomiast zastanawiają się i szukają drugiego dna – stwierdza.
Kryzys w psychologii
Jakiś czas temu w psychologii ogłoszono kryzys replikacyjny. Dr Paruzel-Czachura uważa, że to najlepsza rzecz, jaka mogła nas spotkać. W przeszłości prowadzono badania na małej próbie osób lub specyficznej grupie i na podstawie ich wyników wyciągano wnioski o wszystkich ludziach na świecie. Przykładem jest eksperyment Alberta Bandury’ego z lalką Bobo, którego celem było udowodnienie, że dzieci oglądające agresję stają się agresywne. W badaniu tym brały udział dzieci wykładowców Uniwersytetu Stanforda.
Każdy rozsądny człowiek, gdyby przysiadł z boku i pomyślał, stwierdziłby od razu, że to absurd, aby wnioskować o wszystkich ludziach na podstawie jednego badania na specyficznej grupie osób – przekonuje.
Postuluje też konieczność równoczesnego prowadzenia tych samych badań w wielu krajach. Rozwój statystyki i metodologii pozwolił także zrozumieć, że należy badać dużo większe próby osób niż dotychczas, aby nie wypaczyć wyników. Wcześniejsze badania opierały się np. na 50–100 osobach, teraz natomiast potrzebne są tysiące. To, ile osób powinno się zbadać, należy wyliczyć w odpowiednich programach.
Obecnie psychologia jest na takim poziomie, że bez programowania nie zrobi się odpowiednich badań i analiz – zauważa dr Mariola Paruzel-Czachura.