Po obu wojnach światowych w Bałtyku zatopiono szacunkowo pół miliona ton amunicji chemicznej i konwencjonalnej. Czy grozi nam katastrofa ekologiczna? Badają to eksperci w ramach międzynarodowego projektu DAIMON, który właśnie wchodzi w kolejną fazę. Koordynatorem działań jest Instytut Oceanologii PAN.
DAIMON to inicjatywa współtworzona przez czołowych badaczy z Polski, Niemiec, Norwegii, Szwecji, Finlandii, Litwy i Rosji. Do tej pory ekspertom udało się określić z dużą dozą dokładności lokalizację zatopionej w Bałtyku i cieśninie Skagerrak broni. Wypracowali też metody i narzędzia do szacowania niebezpieczeństwa, jakie dla ludzi i środowiska niesie korodująca amunicja. We wrześniu badacze z wiodących ośrodków naukowych regionu Morza Bałtyckiego przyjechali do Sopotu, aby zainaugurować kolejną odsłonę projektu. Gospodarzem spotkania był Instytut Oceanologii PAN.
– Z badań wynika, że pociski artyleryjskie, których jest najwięcej, skorodują za około 20–30 lat. Więc jeśli nic złego nie stanie się wcześniej, to wtedy będzie dość niepokojąco – wyjaśnia prof. Jacek Bełdowski z Instytutu Oceanologii PAN, kierownik projektu.
Projekt DAIMON wkracza w kolejną fazę, a jej głównym elementem jest sztuczna inteligencja. Specjalne oprogramowanie pomoże w podejmowaniu konkretnych decyzji, np. o wyłączeniu danego rejonu z inwestycji czy rybołówstwa z uwagi na podwyższone ryzyko. Eksperci dopracują aplikację i przeszkolą pracowników zainteresowanych instytucji. Ważna jest też kwestia pozyskiwania danych.
– Planujemy we wrześniu 2020 roku zrobić dwa krótkie rejsy na naszym statku Oceania w rejonie Zatoki i Głębi Gdańskiej. Pokażemy, jak badać zatopioną amunicję, jak załadować dane do programu i jak interpretować wyniki – opowiada prof. Bełdowski.
Nie da się wyciągnąć wszystkiego z dna Bałtyku. Zdaniem ekspertów niebezpieczna jest część amunicji i na tych zidentyfikowanych zagrożeniach trzeba się skupić.
– Broń można wydobyć poprzez umieszczenie jej – już pod wodą – w szczelnych pojemnikach, przeniesienie tych pojemników na statek, a następnie zniszczenie w odpowiednich instalacjach – tłumaczy prof. Jacek Bełdowski.
Takie instalacje znajdują się na lądzie: jedna w Niemczech i jedna w Belgii, ale można je również zmontować na statku.
W Morzu Bałtyckim spoczywa szacunkowo pół miliona ton amunicji konwencjonalnej oraz chemicznej, zatopionej po pierwszej i drugiej wojnie światowej, głównie na podwodnych wysypiskach w Głębi Gdańskiej, Bornholmskiej i Gotlandzkiej. Największym ryzykiem zetknięcia się z bronią, a tym samym uwolnienia toksycznych substancji do środowiska, obarczone są dziś instalacje na dnie morza oraz sieci trawlerów.
źródło: Instytut Oceanologii PAN