Aktualności
Badania
13 Grudnia
Fot. Marta Kolanowska
Opublikowano: 2022-12-13

Nowy storczyk na cześć Ukrainy

Odkryty przez biolożkę z Uniwersytetu Łódzkiego oraz grupę orchidologów w Kolumbii nowy gatunek storczyka będzie nosił nazwę „sokół”. W ten symboliczny sposób, nawiązując do znanej pieśni „Hej, sokoły”, naukowcy postanowili zadedykować kwiat walczącej o wolność Ukrainie.

Dr hab. Marta Kolanowska z Katedry Geobotaniki i Ekologii Roślin Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Łódzkiego na nowy gatunek storczyka natrafiła prawie dwa lata temu w dolinie Sibundoy w południowej Kolumbii. Napisała artykuł dokumentujący to odkrycie, ale ani ona, ani jego współautorzy – m.in. Dariusz Szlachetko (Uniwersytet Gdański) – nie mieli pomysłu na nazwę kwiatu.

Po ataku Rosji naturalna okazała się chęć okazania wsparcia Ukraińcom. Jako naukowcy nie mamy zdolności bojowych, postanowiliśmy więc zadedykować nowy gatunek storczyka walczącej Ukrainie – wyjaśnia Kolanowska.

Początkowo nazwę storczyka chcieli wziąć od imienia ukraińskiego prezydenta, lecz nie uzyskali akceptacji od redakcji kilku czasopism naukowych, w których miał być opublikowany artykuł. Ostatecznie zdecydowali się więc na nazwę, która w sposób symboliczny odnosi się do przyjaźni polsko-ukraińskiej. I tak powstał „falcon”, czyli „sokół”. To nawiązanie do popularnej w obu krajach pieśni „Hej, sokoły”.

Teuscheria falcon znaleźliśmy w dolinie Sibundoy, gdzie planujemy stworzyć prywatny rezerwat przyrody i przy współpracy z Uniwersytetem Łódzkim postawić tam stację badawczą. Wszystkie wnioski trafiły już do odpowiednich urzędów, mamy też zgromadzone środki na wykupienie ziemi, więc jest nadzieja, że ten gatunek w naturze będzie mogło zobaczyć więcej osób. Dolina Sibundoy to bardzo bogaty w storczyki region – zaznacza Kolanowska, która odkryła już ponad 380 nieznanych wcześniej nauce gatunków.

Storczykowy raj

Kolumbia w ogóle uchodzi za prawdziwy storczykowy raj. Przyrodniczo to zresztą wyjątkowe miejsce. Na tym terenie znajduje się blisko 10% wszystkich gatunków roślin, jakie kiedykolwiek opisano. Sprzyja temu duża różnorodność siedlisk – las amazoński, dolina Orinoko, trzy łańcuchy Andów, osobne masywy Sierra Nevada de Santa Marta – odizolowanych od siebie m.in. głębokimi dolinami. W odrębnych ekosystemach zaistniały warunki do ewolucji nowych gatunków, w tym również storczyków. Szacuje się, że ich liczba przekracza 27 tysięcy, a według niektórych badaczy nawet jeszcze więcej. Niby dużo, a jednak wciąż niewiele wiadomo o ich związkach z zapylaczami, o reakcjach symbiotycznych z grzybami, o tym, jakie drzewa wybierają do zasiedlenia czy o terapeutycznych właściwościach przeciwnowotworowych. Naukowcy mają zatem pole do popisu.

Rośliny zawsze wydawały mi się nudne do pracy naukowej, za bardziej atrakcyjne do badań uważałam zwierzęta. Jeszcze na studiach, podczas zajęć florystycznych w terenie, gdy prowadzący pokazywali różnorodność na trawnikach, przydrożach, zmieniłam zdanie. A gdy się dowiedziałam co nieco o storczykach, to zawładnęły mną całkowicie – wspomina badaczka z Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Łódzkiego.

Za sobą ma już ponad dwadzieścia ekspedycji. Czuje się tam już prawie jak w domu, z niektórymi społecznościami bardzo się zżyła, ale badania terenowe nadal obarczone są dużym ryzykiem. I to niekoniecznie z winy człowieka. Plany ustala tam bowiem natura. Pracę trzeba zacząć bardzo wcześnie rano. W tym gęstym, ciemnym lesie każdy snop naturalnego światła jest na wagę złota. Podstawowym narzędziem jej pracy jest… maczeta. Preferuje krótką, lekką, dobrze leżącą w ręce. Czasem, gdy już po dwóch, trzech miesiącach wraca w to samo miejsce, całą robotę z przecieraniem szlaku należy wykonać od nowa. A storczyki te właśnie rejony szczególnie sobie upodobały. Jest ich tam najwięcej, co wcale nie znaczy, że łatwo na nie natrafić. Klasyfikuje się je jako rośliny rzadkie, a więc o bardzo wąskim zasięgu, ograniczonych regionach występowania, niektóre można znaleźć tylko w jednej lokalizacji. Wszystko dlatego, że do dłuższego trwania populacji konieczna jest obecność i specyficznego grzyba, bez którego nasiona storczyka nie zaczną kiełkować, i owada zapylającego. Nieczęste występowanie naraz obu tych elementów skutkuje ograniczoną liczbą stanowisk. To z kolei sprawia, że aby do nich dotrzeć, trzeba się – i to dosłownie – nieźle napocić.

Kalosze, które obok maczety stanowią niezbędny element „uzbrojenia”, przechowuje u lokalnych przyjaciół. W eksplorowanym przez nią departamencie na południu kraju nie ma żadnej uczelni, nikt nie zajmuje się tą tematyką na poziomie akademickim. Tak istotne są więc kontakty z miejscowymi, którzy mogą zapewnić ciągłość badań. Choć zdarzają się również kilkudniowe wyprawy, to stara się ich raczej unikać. W tamtych warunkach to wyjątkowo trudne i logistycznie, i fizycznie. Tropiki już nieraz weryfikowały chęci towarzyszących jej osób. Nie każdy organizm potrafi zaadaptować się do wysokości, na jakich trzeba pracować, a więc mniej więcej 2,5 tys. m n.p.m. A jeszcze trzeba dojść tam przez las. Z tego względu jakiś zbędny ekwipunek nie jest wskazany. Zawsze zabiera jednak słoiczki z alkoholem czy inną cieczą konserwującą. Materiał roślinny po zerwaniu nie utrzymuje się długo, więc jeśli tylko istnieje taka możliwość, byliny dokumentuje na miejscu, a kwiaty konserwuje.

Ważna warżka

Ani kolor kwiatów, ani liście nie są dla niej kluczowe przy opisywaniu nowych gatunków. Szczególną uwagę zwraca na tzw. warżkę. U większości storczyków to jeden płatek kwiatu, który wygląda zupełnie inaczej niż pozostałe. Służy on za powabnię do zwabiania zapylaczy. Muchówki, kolibry czy pszczoły Euglossini – to one najczęściej występują w tej roli. Same storczyki nie ułatwiają im zadania. A to wykształcają na warżce struktury, które do złudzenia przypominają pyłek; inne mają kwiaty wyglądające przy powiewie wiatru niczym stado owadów, co mocno irytuje trzmiele, które uderzając w nie, zbierają pyłkowiny; wreszcie są i wspomniani na początku oszuści, korzystający z pseudokopulacji. Strategii jest mnóstwo, ale najważniejsze, by zostać zapylonym, nie dając nic w zamian.

Do opisania nowego gatunku potrzebny jest dobrze zakonserwowany, kompletny kwiat. Należy nadać roślinie nazwę, zawsze dwuczłonową, krótko przedstawić różnicę dzielącą nowy gatunek od reszty i scharakteryzować wygląd rośliny. Jeśli posiadamy dane genetyczne, to również są publikowane, ale zasady prowadzenia badań molekularnych w większości krajów tropikalnych są bardzo surowe, trudno dostać pozwolenie na ich przeprowadzenie – wyjaśnia.

Wspomina, że kiedy kilka lat temu ukazał się artykuł podsumowujący wkład Europy w badania tropikalne, polscy naukowcy nie byli nawet uwzględnieni w statystykach. Już nawet Czesi radzą sobie dużo lepiej od nas. Nic zatem dziwnego, że przy tak niepewnym finansowaniu młodzi do pracy nad tropikalnymi storczykami się nie garną. Sama miała doktoranta, który ostatecznie wybrał karierę poza uczelnią. Być może formą zachęty będzie stacja badawcza, którą zamierza założyć w dolinie Sibundoy. Ma powstać na terenie stworzonego tam rezerwatu przyrody, obejmującego 30 ha lasu. Przedsięwzięcie z jednej strony miałoby zapobiec masowej wycince, z drugiej stanowiłoby dla miejscowej ludności okazję do zarobku. Łódzka biolog tłumaczy, że w Ekwadorze czy w Kostaryce, gdzie duża część przyrody znajduje się w prywatnych rękach, takie rezerwaty przyczyniły się do rozwoju ekoturystyki. Wiele osób gotowych jest zapłacić, byle tylko znaleźć się blisko natury i wejść do pierwotnego, niezmienionego przez człowieka lasu. Dla naukowców to z kolei znakomity poligon doświadczalny. Z racji interdyscyplinarnego charakteru stacji każdy, czy to botanik, entomolog, ornitolog, chiropterolog, czy dendrolog, prowadząc swoje badania, dołożyłby cegiełkę do wiedzy o działaniu całego ekosystemu. W pojedynkę nie da się przecież zaobserwować relacji między organizmami. W przypadku tropików to o tyle istotne, że są wciąż słabo pod tym względem rozpoznane.

Pomysłowi przyklasnęła nie tylko polska ambasada w Kolumbii, ale również władze uczelni, na której Kolanowska pracuje. Doceniając zainteresowanie z ich strony rozwojem polskich badań tropikalnych, postanowiła jeden z odkrytych przez siebie storczyków nazwać Heteranthocidium universitas-lodziensis.

Mariusz Karwowski, PAP

Dyskusja (0 komentarzy)