Co się dzieje w mózgu, kiedy słyszymy zdanie typu „Schodzić po schodach w górę”? Czym jest hipoteza symulacji i deiktyczna sprzeczność? Badaniem tych kwestii zajmuje się dr Witold Marzęda z Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.
Jednym z zainteresowań naukowca z Uniwersytetu Śląskiego jest semantyka kognitywna, która łączy w sobie elementy językoznawstwa, filozofii i psychologii. Jej główną tezą jest stwierdzenie, że gramatyki języków naturalnych odzwierciedlają procesy poznawcze (m.in. związane z uwagą, pamięcią czy sposobem postrzegania świata).
Zwykle semantykę kognitywną wiąże się z tzw. hipotezą ucieleśnienia czy z poznaniem ucieleśnionym. W badaniach szczególnie interesuje mnie hipoteza symulacji ucieleśnionej – tłumaczy dr Marzęda.
Teoria ta głosi, że rozumienie i powstawanie języka opiera się na tych strukturach mózgu, które są odpowiedzialne za faktyczne wykonanie akcji. Gdy mówimy o jakiejś czynności, to mimo że jej nie wykonujemy, w naszym układzie nerwowym pojawiają się wzorce odpowiadające aktywnościom odpowiedzialnym za tę czynność.
Na przykład, jeśli mówimy z zamkniętymi oczami o patrzeniu, to kora wzrokowa i tak się aktywuje. Podobnie kiedy wspominamy o łapaniu, w naszym mózgu uruchamia się kora motoryczna związana z dłonią – wyjaśnia naukowiec.
W swoich badaniach chce sprawdzić, czy zdania deiktycznie sprzeczne, które są poprawne gramatycznie, ale nie tworzą spójnej sceny i są niezrozumiałe (np. „Schodzić po schodach w górę”), wywołują inne wartości EEG niż anakoluty, które mimo naruszania reguł gramatycznych mogą zostać zrozumiane (np. „Moje chcieć dać twoje prezent”). Wyniki badań mogą potwierdzić lub zaprzeczyć hipotezie symulacji ucieleśnionej.
Pojęcie deiktycznej sprzeczności ukułem sam. O ile mi wiadomo, nie występuje ono nigdzie w literaturze – przyznaje. – Sprzeczność w logice to sytuacja, w której mamy koniunkcję zdana z jego negacją. Natomiast tutaj sprzeczność jest brana w trochę w luźniejszym sensie.
Deiksa jest częścią języka służącą wskazywaniu; dzieli się ją na osobową, czasową, przestrzenną i społeczną. To przede wszystkim zaimki, np. „tu”, „teraz”, „jutro”, „ja”, „ty”, „pani”.
Są to te elementy języka, których zrozumienie wymaga bycia w danej sytuacji – mówi dr W. Marzęda. – Słowo „ja” jest używane przez każdego z nas, ale dopiero w momencie wypowiadania wiemy, do kogo się ono odnosi. Deiktyczne sprzeczności to takie wyrażenia, które blokują rozumienie. Prostym przykładem jest zaburzenie związku zgody rzeczownika i czasownika. Powiemy „ludzie idą”, ale nie „ludzie idę” – wyjaśnia badacz.
Naukowca z UŚ najbardziej interesują wyrażenia, w których wektory ucieleśnione symulacyjne są zaburzone. Przykładami są takie zdania, jak: „Schodzę po schodach w górę” oraz „Stoję na łące i ręce wiszą mi wysoko w górę”. Trudno wyobrazić sobie te sytuacje.
Jeśli hipoteza symulacji, o której wspominałem, jest prawdziwa, to nie powinniśmy móc rozumieć tych zdań – zauważa.
W badaniach będzie wykorzystywał elektroencefalografię (EEG). Nie jest tak precyzyjna jak funkcjonalne obrazowanie metodą rezonansu magnetycznego (fMRI) – za pomocą EEG nie można dokładnie zbadać, która część mózgu się aktywuje, tylko określić mniej więcej, gdzie pojawia się jakaś aktywność. Technikę EEG stosuje się w medycynie (za jej pomocą lokalizowane są m.in. ogniska padaczkowe) i w kognitywistyce. Najczęstszą metodą stosowania EEG jest tzw. metoda ERP (event-related potentials), czyli potencjały wywołane.
ERP polega na tym, że badanym prezentuje się jakiś bodziec, np. wzrokowy, słuchowy, dotykowy, a następnie patrzymy, w jaki sposób reaguje na niego mózg. Uczestnikom testów zakładamy czepek z przymocowanymi elektrodami, które są w stanie rejestrować aktywność piramidalnych komórek nerwowych materii szarej w korze mózgowej. Dzięki temu możemy obserwować, jak ta aktywność elektryczna kształtuje się pod wpływem pewnych bodźców, z dokładnością do milisekund – tłumaczy dr Marzęda. – Sygnał EEG z mózgu jest zupełnie inny w momencie, kiedy osoba badana siedzi rozluźniona, z zamkniętymi oczami, a inny kiedy coś ogląda albo czegoś słucha. Na wykresie prezentującym sygnał EEG pojawiają się tzw. załamki – dodaje.
Na wykresie EEG chce zobaczyć, na czym polega różnica w rozumieniu zwykłych zdań (poprawnych), anakolutów (syntaktycznie niepoprawnych) oraz zdań deiktycznie sprzecznych. Jego zdaniem na wykresie powinna pojawić się jakaś ciekawa załamka.
Amerykańskie badania pokazują słynną załamkę N400. Występuje ona w momencie, w którym zdanie traci sens albo nie rozwija się w sposób, jakiego oczekiwaliśmy – mówi i podaje klasyczny przykład: „Pizza była zbyt gorąca, żeby krzyczeć”. Na wykresie przy słowie „krzyczeć” pojawia się wówczas załamka N400.
Projektowanie badań związanych z deiktycznymi sprzecznościami nie jest łatwe. Dr W. Marzęda przyznaje, że zdania często są dość długie – zwykle potrzeba od jednej do dwóch sekund, żeby je wypowiedzieć. EEG natomiast działa na bardzo szybkich bodźcach. To powoduje, że materiał językowy trzeba odpowiednio dostosować.
Anakoluty i sprzeczności deiktyczne to jest coś, czym chciałbym się zajmować w swoich badaniach. W dalszej perspektywie zamierzam się przyjrzeć filozoficznej hipotezie, która głosi, że wiedza o tym, kiedy jest teraz, wcześniej, gdzie jest góra, dół, kto jest kim w moim stadzie, czyli zdolność orientacji w czasie, przestrzeni i przestrzeni społecznej, jest tym, co potocznie nazywa się świadomością. Jeśli badanie EEG się powiedzie i pokaże, że deiksa jest dość kluczowym elementem języka, to chciałbym dowieść, że rozumienie czy posiadanie kompetencji deiktycznych jest właściwie tym samym, co potocznie nazywamy świadomością – zapowiada dr W. Marzęda.
Niedawno na Uniwersytecie Śląskim powstało laboratorium kognitywistyczne, które ułatwia prowadzenie zaawansowanych badań. Znajduje się w nim także m.in. aparatura EEG.
Olimpia Orządała, źródło: UŚ