Naukowcy z Instytutu Ochrony Przyrody PAN w Krakowie opisali, jak małże manipulują rybami, by wysłać swoje młode w świat. Wyniki badań przeprowadzonych przez międzynarodowy zespół ukazały się na łamach prestiżowego amerykańskiego czasopisma „Ecology”.
W maju i czerwcu, chodząc po brzegu naturalnych rzek karpackich, można zaobserwować dziwne zjawisko: spod brzegu tryskają strumienie wody. Wąska strużka wody, jak ze strzykawki, leci zwartym strumieniem w stronę środka rzeki, sięgając mniej więcej na odległość jednego metra. Zjawisko to nie występuje wszędzie, ale tam, gdzie gliniasty lub mulisty brzeg sąsiaduje ze spokojną wodą. Uważny obserwator zobaczy wynurzonego do połowy ciała dużego małża słodkowodnego, który co chwilę napina się, podnosząc się trochę wyżej, i wtedy z jego syfonu wylotowego tryska pod dużym ciśnieniem strużka wody. W jakim celu to robi?
Hipotezy były różne, jednak zjawisko to ostatecznie wyjaśnił międzynarodowy zespół w ekspedycji zorganizowanej przez naukowców z Instytutu Ochrony Przyrody PAN w Krakowie. Brali w niej udział także badacze z Wielkiej Brytanii i Portugalii. Terenem ich pracy była karpacka rzeka Biała Tarnowska, gdzie występuje ciągle bardzo liczna populacja skójek.
Samica skójki składa kilkadziesiąt tysięcy jaj do specjalnych worków powstałych z przekształconych skrzeli. Opiekuje się nimi, chroniąc je w swojej muszli w dobrze natlenionych warunkach, gdzie po kilku tygodniach rozwoju z jaja wykluwa się larwa (tzw. glochidium), przypominająca wyglądem małża, jednak jej wielkość nie przekracza ułamka milimetra. Cechą charakterystyczną każdej larwy są ogromne zębiska na zewnętrznym skraju muszli i długa, lepka nitka, która wysuwa się z muszli po uwolnieniu larwy do wody. Dawni naukowcy uważali te organizmy za pasożyty skrzeli, jednak późniejsze badania wykazały, że larwa po wydostaniu się ze skrzeli do wody, przyczepia się lepką nitką do wszystkiego czego nitka dotknie. Larwa cały czas drapieżnie kłapie muszlą z zębami, a gdy znajdujące się w środku włoski czuciowe zostaną podrażnione, zamyka się, wbijając zęby na stałe. Jak się okazało, larwa o wielkości ułamka milimetra nie może przeobrazić się w dorosłego, siedmiocentymetrowego małża, jeżeli nie przejdzie przez okres pasożytowania na dorosłej rybie i to tylko z odpowiedniego gatunku. W przypadku większości z 16 znanych w Europie gatunków tej grupy, tzw. najad, dorosłe samice uwalniają młode do wody, gdzie te rozsnuwają swoje nici, dość przypadkowo łapiąc w nie ryby. Prawdopodobieństwo zarażenia ryby jest więc nieprawdopodobnie niskie, w zasadzie zerowe, jeżeli z kilkudziesięciu tysięcy larw uwolnionych przez samicę w ciągu sezonu przeobrazi się kilka, to już jest to sukces.
Badacze wykazali, że skójka nęci ryby podobnie jak wędkarze łowiący na muchę. W dniu, gdy larwy osiągną dojrzałość, samica wspina się na brzeg i wkopuje się w niego nad linią wody tak, aby jej dolny syfon był zanurzony w wodzie, a górny wystawał ponad powierzchnię. Co jakiś czas samica zamykając muszlę i syfony wytwarza w środku ciśnienie, które wypłukuje larwy ze skrzeli i wyrzuca je na zewnątrz muszli, porwane strumieniem wody tryskającym przez ponownie otwarty górny syfon. Każda strużka wody zawiera pakiet larw skójki, sczepionych ze sobą lepkimi, długimi nićmi. Gdy pada on na powierzchnię wody, nęci okoliczne ryby, które natychmiast płyną w to miejsce w nadziei znalezienia wysokokalorycznego owada. Wpływają w stojącą wodę „zaminowaną” lepkimi nićmi, a gdy próbują zjeść zlepek larw, te wczepiają się zębami w ich skórę, nabłonek wyścielający jamę gębową lub skrzela. Tam larwy przeobrażają się w ciągu ok. dwóch tygodni w następne stadium miniaturowego, ale samodzielnego małżyka (tzw. pediweliger), który śmiesznie poruszając się przy pomocy wysuwanej nogi, zagrzebuje się w mule, gdzie znowu po kilku tygodniach rozpoczyna filtrowanie i samodzielne życie małża.
Zarażanie ryb ma jeszcze jeden dodatkowy aspekt – najady są zwierzętami osiadłymi, żyją natomiast w wodach płynących, zatem każda larwa uwolniona przez skójki zostałaby spłukana w dół rzeki. Skójki te żyją głównie w rzekach szybko płynących, gdzie ich zgrupowania są bezustannie niszczone w czasie powodzi, jednocześnie powódź zawsze tworzy zupełnie nowe miejsca, które trudno osiadłemu małżowi zasiedlić. Zatem jedyną metodą swobodnej kolonizacji środowiska rzecznego jest „sprytne” wykorzystanie ryby w charakterze „taksówki”, niedobrowolnie obsadzonej małżowymi larwami. Ryba może przenieść larwy wiele kilometrów, po drodze własnym ciałem osłaniając je i dokarmiając, bowiem larwa obrasta komórkami nabłonkowymi gospodarza i spija to, co znajdzie się w środku cysty wytworzonej przez rybę.
Niestety, ten fascynujący gatunek występujący w naszych wodach jest silnie zagrożony zanieczyszczeniami i pracami hydrotechnicznymi. Nie bez znaczenia jest to, że zanikają też jego ryby żywicielskie. Skójka jest chroniona prawem polskim i Dyrektywą UE, jest również wpisana na Czerwoną Listę IUCN, jednak cała grupa należy do najsilniej zanikających gatunków na świecie. Obecnie tworzone są ośrodki sztucznego namnażania małży słodkowodnych, w celu odtworzenia ich populacji. W Polsce taki ośrodek hodowli małży jest prowadzony w woj. świętokrzyskim przez Instytut Ochrony Przyrody PAN we współpracy z Zarządem Świętokrzyskich i Nadnidziańskich Parków Krajobrazowych.
Wyniki badań ukazały się na łamach prestiżowego amerykańskiego czasopisma Ecology.
źródło: IOP PAN