Jurij Gagarin żywił się podczas swojej wyprawy kosmicznej ziemniaczanym purèe z mięsem, a także sosem czekoladowym, wyciskając owe specjały z opakowania podobnego do tubek zawierających obecnie pastę do zębów. Załoga amerykańskiej misji „Merkury” (1961-63) konsumowała z kolei niesmaczną i kruszącą się żywność kostkowaną przygotowywaną w procesie suszenia przy użyciu tradycyjnych metod. Uczestników misji „Gemini” (1965-66) karmiono już kostkami powleczonymi dodatkowo żelatyną, która co prawda zapobiegała kruszeniu, ale niestety nie wpływała w żaden sposób na polepszenie doznań smakowych. Na potrzeby misji „Apollo” (1968-75) opracowano natomiast technologię uwadniania żywności, co umożliwiło przekształcanie suszu w pełnowartościowy posiłek powstający poprzez zalanie tak spreparowanego pokarmu wodą. Współcześni śmiałkowie wyruszający na krótkoterminowy podbój kosmosu wybierać mogą z bogatego menu liofilizowanego jedzenia, delektując się warzywami, owocami, sałatkami, koktajlami z krewetek czy spaghetti. Problem pojawia się jednak w przypadku długotrwałych misji, dlatego NASA pracuje cały czas nad stworzeniem optymalnego pożywienia, które będzie jednocześnie wartościowe, lekkostrawne, apetyczne, łatwe i szybkie w rozpakowaniu oraz przygotowaniu, a nade wszystko niepozostawiające okruszków stanowiących niebezpieczeństwo dla załogi i urządzeń pokładowych.
W Katedrze Inżynierii Żywności i Organizacji Produkcji Wydziału Nauk o Żywności Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie naukowcy także pracują nad doskonaleniem żywności liofilizowanej, stanowiącej przyszłość nie tylko dla astronautów. Znajdujące się w posiadaniu stołecznych eksploratorów liofilizatory laboratoryjne, czyli specjalne maszyny – suszarki działające pod obniżonym ciśnieniem z kontrolowanym dopływem ciepła, służą m.in. dr inż. Agnieszce Ciurzyńskiej kierującej grantem finansowanym przez Narodowe Centrum Nauki „Innowacyjny produkt truskawkowy o wykreowanej strukturze”. Powstający na bazie hydrokoloidów, czyli zagęstników roślinnych, wyrób początkowo jest mrożony, potem umieszczany na półce, a następnie rozpoczyna się jego delikatne podgrzewanie inicjujące proces sublimacji lodu – wyjaśnia badaczka. Odpowiednie ciśnienie przyczynia się do wyparowania lodu, a nie jego roztopienia, co w rezultacie pozwala wyprodukować zliofilizowany materiał najwyższej jakości, który traci wyłącznie wodę, nie pozbywając się przy okazji witamin, makro– i mikroelementów, barwników czy cukrów, precyzuje Ciurzyńska.
Liofilizowane produkty, z uwagi na ich zalety, coraz częściej pojawiają się w specjalistycznych sklepach z asortymentem przeznaczonym dla sportowców czy podróżników, których przekonuje łatwość przygotowania oraz wysokie walory smakowe i estetyczne. Największą przeszkodę w masowym wdrożeniu produkcji liofilizatów są, jak na razie, wysokie koszty ich produkcji. Proces wytwarzania trwa bowiem od 24 do 72 godzin, w tym czasie liofilizator musi być włączony i podłączony do źródła zasilania, a to w znaczny sposób przyczynia się do generowania wydatków przeznaczonych na niezbędną energię. Pojawiają się jednak szanse na rozwiązanie problemu poprzez zastosowanie alternatywnych wobec prądu systemów energetycznych.
az
(źródło: sggw.pl)