Zabieg angioplastyki wieńcowej powoduje u prawie co trzeciego chorego groźne powikłania pointerwencyjne. Jak zmniejszyć ten odsetek? Badania w tym zakresie prowadzą naukowcy z Politechniki Wrocławskiej.
Co roku w Polsce przeprowadza się 110 tys. zabiegów angioplastyki wieńcowej związanej z implantacją stentu. Takie mikrorusztowanie wykorzystuje się w medycynie już od dwóch dekad. Stosuje się je, gdy dynamicznie postępująca miażdżyca powoduje zwężanie lub całkowite zamknięcie światła tętnicy. Każdy taki zabieg to koszt od 12 do 16 tys. zł, co daje w sumie około 1,5 mld zł w rocznym budżecie NFZ. To droga procedura, która u co trzeciego pacjenta generuje kolejne koszty i mocno wpływa na komfort życia z uwagi na groźne powikłania pointerwencyjne. Dlatego naukowcy z Politechniki Wrocławskiej pracują nad stentem, który będzie nie tylko zapobiegał restenozie, czyli ponownemu zwężaniu naczyń krwionośnych, ale także przyspieszy proces gojenia i wyhamuje procesy zapalne.
Laikowi trudno wyobrazić sobie, że choroba atakująca naczynia krwionośne to nie tylko przyrost blaszki miażdżycowej, ale również dynamiczne zaostrzenie stanu zapalnego – tłumaczy prof. Marta Kopaczyńska z Katedry Inżynierii Biomedycznej na Wydziale Podstawowych Problemów Techniki PWr, która prowadzi badania wspólnie z prof. Tomaszem Rolederem z Wydziału Medycznego.
W trakcie zabiegu stent osadzany jest na balonie i wprowadzany do tętnicy. Tam balon zostaje rozprężony, aby osadzić stent w zwężonym miejscu. Tworzy się przy tym ciśnienie sięgające nawet 20 atmosfer, co powoduje zranienie wewnętrznej ściany tętnicy. I chociaż pacjent teoretycznie mógłby wstać i iść do domu, to w jego organizmie zaczyna toczyć się mikrowalka. W miejscu implantacji gromadzą się makrofagi, zwane również komórkami żernymi (bo trawią to, co wchłaniają). Jednak to, co w większości działa na naszą korzyść i pozwala skuteczniej pozbyć się drobnoustrojów, w przypadku chorób wieńcowych potrafi wywołać prawdziwy armagedon.
Makrofagi przyczyniają się w tym wypadku do powstania procesów patologicznych, przebudowujących wewnętrzną ścianę naczynia. Stają się bardziej agresywne, a nam chodzi o osiągnięcie odwrotnego efektu, czyli wyciszenie ich – tłumaczy chemiczka.
Co okazało się kluczem? Pokrycie powierzchni stentu cząsteczkami naturalnie syntezowanymi przez organizm. Jakimi? To na razie tajemnica związana z zabezpieczeniem patentowym rozwiązania. Zdolność powłoki do zmiany „agresywnych” makrofagów w „spokojne” wspiera proces gojenia i regeneracji tkanek, ogranicza również produkcję cząsteczek zapalnych (cytokin), co poprawia rokowania pacjentów w chorobie naczyniowej.
Przeprogramowujemy procesy naczyniowe w taki sposób, aby zmniejszyć rozwój restenozy. Oprócz tego powłoka stentu ma również zapobiegać wykrzepianiu, czyli powstawaniu zakrzepów w miejscu zabiegu – wyjaśnia prof. Kopaczyńska.
Ponieważ stent jest elementem obcym w organizmie ludzkim, konieczne są szeroko zakrojone badania, przechodzące od badań w nanoskali pod mikroskopem sił atomowych i holotomografii, badań in vitro, aż do badań in vivo i badań klinicznych.
W ramach projektu EPICSTENT (grant europejski Marie Curie, dofinansowany kwotą 665 tys. euro) powstało zgłoszenie patentowe dotyczące zastosowania fragmentów przeciwciał przeciwko komórkom progenitorowym śródbłonka jako powłoki aktywnej na stentach wieńcowych.