Na pozór pytanie wydaje się absurdalne – jak i kto może twierdzić, że język angielski nie jest w Polsce językiem kongresowym? Na to pytanie w sposób tak nieoczywisty odpowiadam ja. To jednak nie przejaw schizofrenii, lecz uważnej, jak sądzę, i krytycznej lektury przepisów prawa polskiego. O co dokładnie chodzi?
Przed kilkoma dniami opublikowałem w BLOGOSFERZE korepetycje z tego jak nie redagować czasopism naukowych. Napisałem w nich m.in. “konia z rzędem temu kto pokaże mi [obowiązujący] dokument urzędowy Ministra Nauki wskazujący na to, które języki są, które zaś nie są kongresowymi”. Nie tylko to moje stwierdzenie wywołało żywą reakcję kilku osób na FB. Jedna z nich uświadomiła mi jednak szczególnie skalę problemu wobec którego stajemy. Przesłała mi bowiem zasady i definicje oceny parametrycznej jednostek naukowych i badawczo-rozwojowych przygotowanych w 1998 r. przez Komitet Badań Naukowych. W dokumencie tym czytamy, że językami kongresowymi były angielski, francuski, niemiecki, hiszpański i rosyjski z uwagi na ich międzynarodowy zasięg, zaś język polski zaliczono do grupy języków niekongresowych, ze względu na jego wyłącznie krajowy zasięg. Wytyczne takie przyjęto dla przeprowadzenia parametryzacji jednostek za lata 1995-1997. W tamtym czasie i w latach kolejnych pojęcie “języków kongresowych” na czele z j. angielskim święciło trumfy do tego stopnia, że zapomnieliśmy o subtelnej, ale istotnej jak sądzę, różnicy między kolokwialnym i wyłącznie zwyczajowym nazywaniem języka Szekspira i Bacona “językiem kongresowym”, a formalno-prawnym ustanowieniu go takim, jak również skutkach które z tego płyną. M.in. to właśnie leży u podstaw twierdzenia redakcji jednego z polskich czasopism o którym pisałem na blogu przed kilkoma dniami, że tekstów w j. ukraińskim publikować nie będzie, gdyż “nie jest to język kongresowy”. Wiele uczelni polskich wymienia języki kongresowe w wewnętrznych normatywach. Serwis Polskiej Bibliografii Naukowej wciąż informuje, że za “języki kongresowe uznawane są: język rosyjski, hiszpański, włoski, niemiecki, angielski, francuski”. Te same jako wskazane języki kongresowe w rozporządzeniu w sprawie kryteriów i trybu przyznawania kategorii naukowej z 2012 r. wymienił nawet w WARSZTACIE BADACZA słynny już bloger dr hab. Emanuel Kulczycki. Czy twierdzenia takie mają jednak dostateczne podstawy?
Wbrew temu co napisał E. Kulczycki w rozporządzeniu Ministra Nauki z dnia 13 lipca 2012 r. w sprawie kryteriów i trybu przyznawania kategorii naukowej jednostkom naukowym (Dz.U. 2012 poz. 877) brak jest jakiejkolwiek wzmianki o językach kongresowych. Mowa jest w nim za to wyraźnie o czterech kategoriach języków: językach podstawowych dla danej dyscypliny, grupie języków (angielskim, niemieckim, francuskim, hiszpańskim, włoskich lub rosyjskim) dla których nie używa się już jednak terminu języków kongresowych, o językach innych niż wymieniona grupa, o ile nie są one językami podstawowymi dla danej dyscypliny (to sformułowano domyślnie), wreszcie o języku polskim, gdy nie jest on używany jako język podstawowy w dyscyplinie. Co ważne jednak publikacja w pierwszej z tych kategorii (za wyjątkiem artykułów w czasopismach z listy MNiSW, które mają swoją odrębnie wyznaczoną punktację), czyli języku podstawowym dla dyscypliny punktowany był dokładnie tak samo jak analogiczna publikacja (artykuł, monografia naukowa, rozdział w monografii) w j. angielskim. Zatem jeśli np. j. suahili jest podstawowym dla danej dyscypliny, artykuł naukowy opublikowany w nim poza listą MNiSW warty jest tyle samo co artykuł naukowy opublikowany poza listą MNiSW i w tej samej dyscyplinie w j. angielskim. Trudno zatem uznać, aby rozporządzenie w jakiś szczególny sposób preferowało j. angielski. Trudno się zatem dziwić, że nie nazwano go (a obok niego także kilku innych języków) “językiem kongresowym”.
Z czasem tekst rozporządzenia został zmieniony, zaś nowy ogłoszono 2 grudnia 2015 r. (Dz.U. 2015 poz. 2015). Opracowano je na potrzebę parametryzacji jednostek naukowych za lata 2013-2016. Zdaniem prof. Kulczyckiego z rozporządzenia tego znikł podział na języki podstawowe dyscyplin, języki kongresowe i język polski (co było później powtarzane na stronach internetowych niektórych uczelni), choć w rzeczywistości kategoria języków kongresowych znikła formalnie już w 2012 r. Tak czy owak rozporządzenie z 2015 r. jeszcze bardziej zmniejszyło znaczenie języka publikacji w procesie oceny osiągnięć naukowych jednostki (czyli jej pracowników), choć nie całkowicie. Kryterium językowe znikło całkowicie przy ocenie monografii naukowych i ich rozdziałów. W przypadku artykułów opublikowanych w czasopismach zagranicznych nie notowanych na liście MNiSW język publikacji także stracił znaczenie, o ile nie był on językiem polskim. A zatem jeśli publikujemy artykuł w czasopiśmie zagranicznym nie punktowanym na liście Ministra w j. suahili jest on tak samo punktowany jak artykuł opublikowany w tym samym czasopiśmie w j. angielskim, bez względu czy którykolwiek z nich jest językiem podstawowym danej dyscypliny (wszak pojęcie j. podstawowego, przewidziane jeszcze przepisami z 2012 r., zostało zniesione trzy lata później). Preferencja Ministra dla języka angielskiego (jak również niemieckiego, francuskiego, włoskiego, hiszpańskiego i rosyjskiego), który jednak formalnie stracił status języka kongresowego, zachowany został jedynie w procesie ewaluacji czasopism naukowych, ale tylko w II jej etapie w przypadku części B wykazu MNiSW (zał. 4 ust. 6 pkt 8 lit. b). Rozporządzenie jest jednak dość nieprecyzyjne, a nawet sprzeczne w tym zakresie, gdyż w części dotyczącej informacji wymaganych w ankiecie ewaluacyjnej, jak również “informacji uwzględnianych przy ocenie czasopisma” Ministerstwo wskazało na artykuły opublikowane w “językach innych niż polski” (zał. 4 ust. 8 pkt. 13 i 20). W grupie tej mieszczą się zatem nie tylko języki uwzględniane w II etapie oceny czasopism w części B wykazu, ale wszystkie języki obce. Co ciekawe jednak, nie znajduje to odzwierciedlenia w opisie szczegółowych kryteriów oceny czasopism zarówno na I, jak i na II etapie oceny czasopism w części B wykazu (zał. 4 ust. 6 pkt 8 lit. a i b). Mimo tej wyraźnej niekonsekwencji, kryterium “języków innych niż polski” znalazło swoje odzwierciedlenie w kształcie ankiety ewaluacyjnej czasopism dostępnej w Polskiej Bibliografii Naukowej, umożliwiając tym samym wnioskodawcom wybór języka artykułów z szerokiej listy języków, a nie ograniczając się wyłącznie np. do j. angielskiego.
Przewidziane na potrzeby parametryzacji jednostek za lata 2013-2016 rozporządzenie z 2015 r. zastąpione zostało zaledwie kilka tygodni temu nowym, opublikowanym 27 grudnia 2016 r. (Dz.U. 2016 poz. 2154). W odniesieniu do monografii naukowych, rozdziałów w nich oraz artykułów publikowanych w czasopismach zagranicznych spoza listy MNiSW nowe rozporządzenie powtarza postanowienia z 2015 r. W odniesieniu do ewaluacji czasopism naukowych wiele się nie zmieniło. Niemniej Ministerstwo nie uniknęło powielenia nieprecyzyjnych informacji znanych już z rozporządzenia z 2015 r., jak również innych błędów typowo legislacyjnych (w zał. 3 cz. II numer ust. 3 powtórzony jest przy dwóch przepisach z rzędu – poprawiając to drugiemu z nich należałoby nadać oznaczenie “3a”). W efekcie, choć rozporządzenie z 2016 r. w jego zał. 3 cz. II ust. 3 pkt 12 oraz pkt 19 lit. f wskazuje “języki inne niż polski” jako uwzględniane w procesie ewaluacji czasopism z części B wykazu, o tyle nie znajduje to żadnego odzwierciedlenia w szczegółowych kryteriach oceny podanych w ust. 8 oraz 9 pkt 8, gdzie mowa jest jedynie o przyjęciu w II etapie oceny kryterium języków angielskiego i kilku innych, niegdyś posiadających status kongresowych. Gdzie zatem w ewaluacji czasopism uwzględnia się artykuły opublikowane w „językach innych niż polski”?
Skoro wiemy już to co wiemy, należy postawić pytanie z czego właściwie wynika ewolucja formalnego stanowiska j. angielskiego (i kilku innych języków) w nauce polskiej? Precyzyjniej – skąd wynika jego postępująca formalna degradacja, zwłaszcza w odniesieniu do kryteriów oceny osiągnięć naukowych jednostki, a zatem i jej pracowników?
Zjawisko to jest swojego rodzaju paradoksem w świecie w którym indeks cytowań wynika w większej mierze z tego co ukazuje się na tzw. liście filadelfijskiej, która zdominowana jest przez j. angielski. Zdaniem językoznawców w latach po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej (2004) nastąpiła istotna zmiana polskiej polityki językowej związanej z jednej strony ze wzrostem znaczenia j. angielskiego w przestrzeni unijnej, z drugiej zaś spadkiem znaczenia w Europie takich języków jak francuski, niemiecki czy rosyjski (G. Lisek, Polityka językowa Polski i jej sąsiadów na przykładzie Republiki Czeskiej i Republiki Słowackiej, [w:] Język, komunikacja, informacja, red. I. Koutny i P. Nowak, t. 6, 2011, s. 82). Nie tłumaczy to jednak degradacji formalnej j. angielskiego w polskiej nauce. Zdaniem Piotra Łuczyński poddanie się pełnej dominacji j. angielskiego w nauce skutkować może stagnacją w rozwoju j. polskiego. Wydaje się, że przełom w tym zakresie nastąpił w latach 2010-2012. O ile bowiem jeszcze w 2010 r. monografie naukowe publikowane w językach innych aniżeli angielski, były dwukrotnie niżej punktowane przez Ministra Nauki aniżeli monografie redagowane w języku angielskim (J. Brzeziński, Kontrowersje wokół oceny jednostek naukowych z obszaru nauk społecznych, „Kultura i Edukacja”, nr 2(81), s. 183), o tyle termin “języków kongresowych” obejmujący języki angielski, francuski, niemiecki i rosyjski ma już w dzisiejszych czasach znaczenie wyłącznie historyczne, przy czym Łuczyński pisał to już w 2011 r. (P. Łuczyński, Słowa wyzbyte swych znaczeń. Czy warto angielskie terminy naukowe tłumaczyć na język polski?, “Nauka”, nr 2/2011, s. 131, 134). Wynikiem tego były wspomniane przepisy rozporządzenia ministerialnego z 2012 r. D. Antonowicz i J. Brzeziński przypominają, że formalna dominacja j. angielskiego w nauce była od dawna poddawana szerokiej krytyce, zwłaszcza środowiska humanistów (z czym osobiście się solidaryzuję). Stwierdzili, iż błędem było utrzymywanie “języka podstawowego w danej dyscyplinie”, który jak wiemy ostatecznie zniknął z przepisów w 2015 r. (D. Antonowicz, J. Brzeziński, Doświadczenie parametryczne jednostek naukowych z obszaru nauk humanistycznych i społecznych 2013 – z myślą o parametryzacji 2017, “Nauka”, nr 4/2013, s. 79). Zarówno ówczesna decyzja Ministra, jak i konstatacja Antonowicza i Brzezińskiego wydaje się jak najbardziej słuszna. Rozporządzenie “parametryzacyjne” z 2012 r. posługiwało się bowiem pojęciem języka podstawowego konkretnie w odniesieniu do “danej dyscypliny”, co oznaczało, że chodziło tu o języki podstawowe w dyscyplinach wymienionych w rozporządzeniu Ministra Nauki z 8 sierpnia 2011 r. w sprawie obszarów wiedzy, dziedzin nauki i sztuki oraz dyscyplin naukowych i artystycznych (Dz.U.2011 poz. 1065). Żadne z rozporządzeń Ministra Nauki nie precyzowało jednak jakie dokładnie języki są podstawowymi w poszczególnych dyscyplinach, podczas gdy ustalenie tego właśnie sprawiało największe kłopoty. Spójrzmy choćby na moją rodzimą dyscyplinę – historię. Dla historyków parlamentaryzmu brytyjskiego, którzy w moim środowisku wcale nie dominują, językiem takim będzie oczywiście j. angielski, gdy tymczasem dla badaczy Rusi Kijowskiej będą to już języki rosyjski i ukraiński. Podobne przykłady przytoczyli Antonowicz i Brzeziński – dla polonisty j. podstawowym będzie j. polski, dla pedagoga j. angielski. Trudno się zatem dziwić rezygnacji z “języków podstawowych w dyscyplinach”, a co za tym idzie dalszej formalnej degradacji j. angielskiego w polskiej nauce. Natomiast zupełnie błędnie Antonowicz i Brzeziński sformułowali pytanie – dlaczego jakiekolwiek artykuł czy rozdział w pracy zbiorowej publikowany w jakimś “egzotycznym języku” (bo jest to język podstawowy) ma być tak samo wysoko oceniany jak praca publikowana w językach kongresowych, i na dodatek, w prestiżowym wydawnictwie. Oto bowiem za publikacje w “języku egzotycznym” w 2012 r. przyznawano dokładnie tyle samo punktów ile za publikacje w j. angielskim, o ile nie był on językiem podstawowym dla dyscypliny. Pytający za bardzo zatem zdegradowali j. angielski, a nadto na ich pytanie można udzielić dość logicznej odpowiedzi. Ja uczynię to jednak nie teraz, lecz z pewnych powodów dopiero w konkluzjach niniejszego tekstu. Tymczasem przytoczę trafniejszą opinię Witolda Sygockiego i Ewy Korzeniewskiej, że od 2015 r. monografie bez względu na ich język punktowane były tak samo, zaś wszystkie publikacje w czasopismach zagranicznych spoza listy MNiSW uznawane były za napisane w języku innym niż polski, choć to ostatnie nie jest do końca prawdą (zob. W. Sygocki, E. Korzeniewska, Rok do parametryzacji 2017 – ocena działalności publikacyjnej – informacje, wskazówki, “Przegląd Elektrotechniczny”, R. 92, z. 12/2016, s. 343).
Tak czy owak wszystko to świadczy jednoznacznie o formalnym obniżeniu znaczenia j. angielskiego w nauce polskiej i przywiązania większej wagi do faktycznego języka publikacji, zwłaszcza zaś w odniesieniu do oceny osiągnięć naukowych jednostki, czyli także jej pracowników, a precyzyjniej w odniesieniu do artykułów naukowych opublikowanych w czasopismach spoza list MNiSW oraz monografii naukowych i rozdziałów w nich. Pewna preferencja j. angielskiego (i kilku innych języków) zachowana została wyłącznie w ocenie czasopism naukowych, głównie jednak na ich II etapie i tylko w odniesieniu do części B wykazu Ministra. Trudno to jednak nazwać dominacją angielszczyzny.
Po tym wszystkim co przeczytaliśmy nadszedł czas na konkluzje ostateczne, a właściwie na udzielenie odpowiedzi na pytanie postawione poprzednio przez Antonowicza i Brzezińskiego, jak również postawienie nowego pytania, na które jednak odpowiedzieć winni prawnicy. Oto bowiem 31 marca 2017 r. NCN ogłosił wyniki w I etapie oceny merytorycznym w niektórych swoich konkursach (SONATA, OPUS). Wniosek jednego z moich znajomych został odrzucony, gdyż jak stwierdził ekspert, wnioskodawca za mało publikował w „języku angielskim – języku kongresowym”. Przypomniało mi to przypadek innego mojego znajomego, który ponad rok temu „przepadł” w konkursie POLONEZ z powodu na to, iż nie publikował w „języku angielskim”. Gdy ja starałem się o grant, choć go ostatecznie uzyskałem, jeden z moich recenzentów stwierdził, iż naukowiec mający być opiekunem mojego stażu podoktorskiego ma dorobek o zasięgu wyłącznie „lokalnym”, gdyż nie publikuje w j. angielskim. We wszystkich tych przypadkach nie miało znaczenia najwyraźniej, że w tematach mających być przedmiotem badań j. angielski nie odgrywa żadnej roli – nikt lub prawie nikt w nich nie publikuje, a ci którzy publikują nie są najczęściej zapraszani na międzynarodowe konferencje, zaś ich publikacje spotykają się często z miażdżąca krytyką w czasopismach naukowych. Językami de facto dominującymi w badaniach nad średniowieczną Rusią oraz Litwą są bowiem języki rosyjski, ukraiński, polski i litewski, przy czym wszyscy wymienieni legitymowali się obszernym dorobkiem w języku rosyjskim. Nie chodzi tu zatem tylko o to, jakich recenzentów dla wniosków grantowych się wybiera, ale o coś znacznie ważniejszego. Skoro bowiem obecnie w odniesieniu do artykułów naukowych spoza wykazu MNiSW oraz monografii i rozdziałów w nich, j. angielski został de iure zrównany ze wszystkimi innymi, zaś nawet poprzednio j. rosyjski mógł być uznany za „podstawowy” dla dyscyplin wnioskodawców, a jeszcze wcześniej wprost nazywano go na równi z j. angielskim „językiem kongresowym”, (co jest ważne o tyle, że dorobek tych wnioskodawców powstawał jeszcze w okresie, gdy formalnie obowiązywały „języki kongresowe” i „podstawowy w dyscyplinie”), to czy fakt, iż recenzent na piśmie stwierdza, iż jednym z powodów odrzucenia wniosku o grant jest brak publikacji w j. angielskim może dziś stanowić dla tych wnioskodawców powód dla odwoływania się od decyzji dyrektora NCN i wskazywania na błąd formalny popełniony w ocenie wniosku? Pominę tu drobniejszy fakt, iż jeden z recenzentów wprost napisał o braku dorobku wnioskodawcy z ostatnich lat zredagowanym w „języku kongresowym”, choć ten formalnie nie obowiązuje już od tych kilku lat…