Strona główna

Archiwum z roku 2001

Spis treści numeru 12/2001

Sieroszewscy
Poprzedni Następny

Rody uczone (58)

Jeśli chce się w życiu coś zrobić, to trzeba patrzeć naprzód i robić swoje.
Jednak oparcie w tradycji pomaga.

Magdalena Bajer

Wacław Sieroszewski

Nad rodem Sieroszewskich dominuje postać Wacława – pisarza, badacza, polityka – nie przytłaczając wszakże potomków, lecz zobowiązując wielorako, będąc zarazem wzorem i drogowskazem pomagającym zobowiązanie wypełniać. Tak widzi swego dziadka prof. Andrzej Sieroszewski z Uniwersytetu Warszawskiego, tłumacz dzieł literatury węgierskiej, spadkobierca dwu spośród wielu rodzajów służby społeczeństwu i kulturze.

Z DWORU DO MIASTA

Byli Sieroszewscy kiedyś „potężnym rodem szlacheckim” o zawołaniu śreniawa. Jan, szambelan dworu, walczył w powstaniu kościuszkowskim, a jego syn Kajetan był szwoleżerem, bił się pod Somosierrą, uczestniczył w moskiewskiej kampanii Napoleona, a po powstaniu listopadowym, którego był uczestnikiem, osiadł na Mazowszu. Jeden z trzech jego synów, Leopold, właściciel sporego majątku pod Radzyminem, ożeniony z wykształconą i oczytaną Walerią Ciemniewską, miał pięć córek i syna Wacława, urodzonego w 1858 r. Powstanie styczniowe odmieniło gruntownie los rodziny, której ojciec Leopold oraz dwaj jego bracia walczyli w powstaniu. Rodzinny majątek przyszłego pisarza został sprzedany na licytacji, ojciec osadzony w X Pawilonie Cytadeli wyjechał później do Galicji, by nigdy nie wrócić, matka niebawem zmarła.
Dwie z jego sióstr, Paulina i Anna, trafiły pod opiekę przyjaciółki domu, właścicielki znanej w Warszawie pensji Jadwigi Sikorskiej. Ukończywszy tę szkołę Paulina odbyła studia w zakresie nauk społecznych w Anglii. Anna, nie mając jeszcze lat 20, znalazła się na emigracji w Szwajcarii, gdzie związała się na krótko z Ludwikiem Waryńskim.

Ich syn Tadeusz Waryński, po studiach i doktoracie z chemii w Genewie, pracował naukowo, po czym wyjechał do Afryki, żeby tam poszukiwać złóż miedzi, platyny i innych cennych pierwiastków. Do Polski wrócił na wojnę bolszewicką 1920 r. Walczył jako ochotnik, następnie pełnił różne funkcje w administracji Drugiej Rzeczypospolitej. W 1930 został posłem na Sejm z listy BBWR.

Pod koniec XIX w. Sieroszewscy byli już rodziną inteligencką z typowymi dla tego pierwszego pokolenia, które przyszło z dworu do Warszawy, zainteresowaniami i skłonnościami. Jak wspomina Paulina, aresztowana w tym samym, co jej brat Wacław r. 1878 i zesłana do Kurska, po powrocie znalazła się w kręgu Uniwersytetu Latającego i wraz ze Stefanią Sempołowską zakładała „szkoły początkowe”. Bliska takim ludziom, jak Edward Abramowski, Adam Szymański, działała na rzecz poprawiania świata wedle idei lewicowych, z nadzieją pokładaną w osiągnięciach naukowych doby pozytywizmu. Przez pewien czas była redaktorem naczelnym „Prawdy”, wydawanej przez Aleksandra świętochowskiego.

Z WARSZAWY DO JAKUCJI

Wujowie, którym przypadło sprawować opiekę nad osieroconym Wacławem Sieroszewskim, zapisali go do gimnazjum, skąd jednak został wydalony za mówienie po polsku. Pracując w warsztatach kolei warszawsko-wiedeńskiej zaczął chodzić do Technicznej Szkoły Kolejowej Ludwika Wojno, zastępującej, pod carskim zaborem, politechnikę. I tej nie mógł spokojnie ukończyć, gdyż za konspiracyjną działalność patriotyczną został osadzony w X Pawilonie, jak nie tak dawno jego ojciec. Po niecałym roku skazano go na 8 lat twierdzy za udział w buncie więźniów, którą to karę zmieniono na przymusowe osiedlenie na kresach Syberii. Znalazł się w Wierchojańsku i tam związał z młodą Jakutką nazywaną przezeń Annuszką. Córkę Marię rychło przyszło mu samotnie wychowywać po śmierci matki. Na początku lat 80., na zesłaniu, zaczął pisać gęsim piórem i własnej roboty atramentem. Za sprawą talentu wątki autobiograficzne stawały się motywami literackimi pierwszych opowiadań. Utwory te przewiózł, zaszyte w kożuchu, jeden z zesłańców wracających po odbytym wyroku do Warszawy. Ukazały się w „Głosie” pod pseudonimem.

Na Syberii Wacław Sieroszewski imał się różnych zarobkowych zajęć: był ślusarzem, kowalem, jubilerem, rolnikiem, drwalem. Po kilkunastu latach zdobył status mieszczanina Irkucka, co pozwoliło zająć się opracowaniem zebranych obserwacji i zapisków. W r. 1896 wydał w Petersburgu, po rosyjsku, fundamentalną pracę etnograficzną o Jakutach – cztery lata później ukazała się w Warszawie – Dwanaście lat w kraju Jakutów. Prof. Andrzej ma współczesne świadectwa mówiące o tym, iż Jakuci uważają jego dziadka za tego, który pierwszy pokazał ich światu. W Petersburgu w 1895 Wacław Sieroszewski poznał się z Józefem Piłsudskim, co można uważać za początek ich późniejszej przyjaźni i bliskiej współpracy.

„GWIAZDA WSCHODZI”

Tak powitała wracającego do Polski Sieroszewskiego, na łamach „Tygodnika Ilustrowanego”, Eliza Orzeszkowa. W 1895 r. w warszawskim kościele Wizytek, odbył się jego ślub ze Stefanią Mianowską, spokrewnioną z rektorem Szkoły Głównej, patronem Kasy, która zasłużyła się ogromnie nauce polskiej w dobie rozbiorów i w II Rzeczypospolitej.

Wkrótce potem znalazł się znów w X Pawilonie za udział w nielegalnej manifestacji pod odsłanianym pomnikiem Mickiewicza. Został wykupiony, ale jako, wciąż, obywatelowi Irkucka groziło mu odesłanie tam. Skorzystał z propozycji rosyjskich przyjaciół i udał się na Daleki Wschód z ekspedycją naukową, w której uczestniczył także Bronisław Piłsudski. Razem badali lud Ajnów, dzisiaj już wymarły.

Wróciwszy w 1905 znów trafił do X Pawilonu, po krótkim uwięzieniu osiadł z żoną i trzema już synami w Zakopanem, utrzymując tam bliskie kontakty z Piłsudskimi, Żeromskimi, Walerym Sławkiem. Babcia prof. Andrzeja Sieroszewskiego była „dromaderką”, tj. kolporterką nielegalnej prasy i wydawnictw, za co po I wojnie otrzymała Medal Niepodległości.

W roku 1910 Sieroszewscy zamieszkali w Paryżu, gdzie Wacław działał w kręgach emigracji, będąc przez jakiś czas prezesem Towarzystwa Artystów Polskich. W ich domu bywali: Władysław Mickiewicz, Maria Skłodowska-Curie, Władysław Gumplowicz. Wtedy to nawiązała się przyjaźń z dużo młodszym Bolesławem Długoszowskim-Wieniawą. W „paryskich latach” Wacław Sieroszewski wstąpił do Związku Strzeleckiego, jego żona ukończyła zaś Wydział Literatury Francuskiej w Sorbonie, co pozwoliło jej, od momentu powrotu do Polski aż do emerytury w 1937, uczyć języka francuskiego w gimnazjum Reja w Warszawie. To gimnazjum ukończyli wszyscy trzej synowie Wacława, w tym ojciec prof. Andrzeja, działający w harcerstwie, a w latach 80. XX w. zdawała tam maturę córka, spoglądając na zdobiący ścianę portret prababki.

W NIEPODLEGŁEJ

56-letni Wacław Sieroszewski wstąpił do Pierwszej Brygady Legionów jako prosty żołnierz i przez rok walczył na froncie, po czym Komendant skierował go do „roboty” politycznej w Polskiej Organizacji Wojskowej, Centralnym Komitecie Narodowym, Stronnictwie Niezawisłości Narodowej, którego był przez jakiś czas prezesem. W listopadzie 1918 r., jeszcze przed przyjazdem Piłsudskiego z Magdeburga, był ministrem propagandy w kilkudniowym Tymczasowym Rządzie Ludowym Republiki Polskiej Ignacego Daszyńskiego.

– W jurtach jakuckich śnił dziadek o Polsce niepodległej za Kołem Podbiegunowym. Kiedy się narodziła z niewoli, całą energię, wszystkie moce umysłu i ducha, oddał budowaniu zrębów państwa. Wnuk podczas naszego spotkania mówił o niektórych tylko spośród rozlicznych jego funkcji. Dwukrotnie był Wacław Sieroszewski prezesem Związku Zawodowego Literatów Polskich, a od 1933 r. do wybuchu II wojny prezesował Polskiej Akademii Literatury, powołanej do życia dla wyznaczania miar doskonałości, wyróżniania miary przekraczających, wspierania młodych odznaczających się talentem. W drugiej połowie lat 30. został senatorem. Sirko, tak zwano w kręgach elity kulturalnej sędziwego już pisarza, cieszył się niekwestionowanym, także wśród gorących sporów, autorytetem.

W czynnej służbie literaturze ojczystej (działał w PEN Clubie) zaskoczył go wrzesień 1939 r. Nie skorzystał z propozycji wyjazdu ze stolicy w bezpieczne miejsce, przemawiał przez radio do mieszkańców Warszawy rysując czekające ich trudy, ale i krzepiąc nadzieją wytrwania. Andrzej Sieroszewski zapamiętał dziadka z pierwszych miesięcy wojennych, patrzącego na miasto z balkonu siedziby PAL. W kwietniu 1945 r. on właśnie, 12-letni wtedy chłopiec, wiózł na biednym wozie, zaprzężonym w jednego konia trumnę dziadka z kościoła na cmentarz w Piasecznie.

Synowie wielkiego pisarza, zasłużonego badacza i aktywnego polityka rośli w domu, gdzie poczucie obywatelskich powinności oraz ambicja, żeby je najlepiej spełniać, były codzienną oczywistością.

Najstarszy z nich, Władysław, skończył prawo. W II Rzeczypospolitej był prokuratorem Sądu Najwyższego. Podczas wojny przewodniczył Specjalnemu Sądowi Obszaru Warszawskiego AK, a w czasie powstania był szefem Służby Sprawiedliwości.

Ojciec późniejszego prof. Andrzeja studiował rolnictwo w SGGW po powrocie z wojny bolszewickiej. Był później dyrektorem Warszawskiej Izby Rolniczej. Żołnierz AK, znalazł się na Pawiaku, gdzie trzymano go 100 dni (nieostatnie to więzienie w rodzie Sieroszewskich i w jego własnym życiu). Po wojnie nowe władze aresztowały go dwukrotnie, w 1945 i 1949. Najmłodszy z trzech braci, Kazimierz, po ciężkich przejściach wojennych zmarł przedwcześnie na gruźlicę.

„MIĘDZY DAWNYMI A NOWYMI LATY”

– Czuję się dziedzicem tradycji, podobnie jak inni wnukowie Wacława, a czuliśmy to jeszcze mocniej za czasów Polski Ludowej i staraliśmy się zachowywać tak, żeby wstydu nazwisku nie przynieść. Andrzej Sieroszewski znalazł się na hungarystyce z powodu „burz dziejowych”, nie dostawszy się dwukrotnie na Wydział Prawa jako syn niedawno zwolnionego z więzienia „wroga ludu”. Filologię węgierską właśnie tworzono i młody człowiek idąc tam nie wiedział zapewne, że zostanie ponad 40 lat. Praca doktorska była w nurcie tradycji rodzinnej, bo o Maurycym Beniowskim, o którym powieść napisał dziadek Wacław. W pracy ze studentami, a i jako tłumacz, profesor służy temu, żeby przysłowiowa przyjaźń Polaków i Węgrów, nie mająca aż tak mocnych uzasadnień historycznych jak zwykle sądzimy, gruntowała się i umacniała poprzez lepszą wzajemną znajomość dorobku i wkładu w kulturę europejską.

W całej tradycji rodu twórczość, praca naukowa są nierozerwalnie splecione ze służbą publiczną, wręcz z działalnością polityczną, nasilającą się lub słabnącą, ale nie zanikającą nigdy dotąd. Pytałam potomka, jak widzi przyszłość owego splotu? Godzimy się, naturalnie, że będzie to zależało od sytuacji w Ojczyźnie i na szerszej arenie. Profesor powiada: – Byłoby niedobrze, gdyby wszelkie instytucje publiczne i państwowe miały być z zasady uboższe o ludzi ducha, o twórców. Nie powinno jednak być zaciągu do nich z tytułu tego, że oto mamy elitę intelektualną, która powinna przewodzić. Muszą to być wybory indywidualne. Pytałam dalej, czy w wychowaniu powinniśmy kłaść nacisk na gotowość do służby państwu i społeczeństwu? Prof. Sieroszewski: – Tradycję, o której mówimy i ten etos odnajduję u mojej córki, która jest konserwatorem dzieł sztuki. W swoim odpowiedzialnym traktowaniu obowiązków, w swojej rzeczywistości, jest późną wnuczką tamtego świata, świata naszych przodków. Naturalne było dla obojga wstąpienie w 1980 r. do „Solidarności”, jak dla młodszych kuzynów działalność w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów czy uczniowskich formach oporu wobec władzy i oficjalnej propagandy.

Pytałam jeszcze, czy teraz, kiedy podział na to, co własne i zamknięte w domu rodzinnym oraz to, co na zewnątrz domu – pozorne i fałszywe, przestał być jednoznaczny i wpływać na reguły postępowania, da się utrzymać podstawowe rysy etosu, w istocie inteligenckiego? Usłyszałam: – Moim zdaniem, niezależnie od warunków, od koniunktur, w gruncie rzeczy najważniejszy jest odpowiedzialny stosunek do obowiązków, do życia, uczciwa praca. Kształtuje to pewien nieuchwytny duch, nastrój w rodzinie, to coś, co jakoś przekazujemy z pokolenia na pokolenie.
 

Tekst powstał na podstawie audycji Rody uczone, nadanej w programie Bis Polskiego Radia SA w marcu 2000 r.

Komentarze