Szacuje się, że po obu wojnach światowych na dnie Bałtyku zalega około pół miliona ton amunicji chemicznej i konwencjonalnej. Czy grozi nam katastrofa ekologiczna? Badają to eksperci w ramach międzynarodowego projektu DAIMON. To inicjatywa współtworzona przez czołowych badaczy z Polski, Niemiec, Norwegii, Szwecji, Finlandii, Litwy i Rosji. Koordynatorem działań jest Instytut Oceanologii PAN.
Do tej pory ekspertom udało się określić z dużą dozą dokładności lokalizację zatopionej w Bałtyku i cieśninie Skagerrak broni. Wypracowali też metody i narzędzia do szacowania niebezpieczeństwa, jakie dla ludzi i środowiska niesie korodująca amunicja.
– Z badań wynika, że pociski artyleryjskie, których jest najwięcej, skorodują za około 20-30 lat. Więc jeśli nic złego nie stanie się wcześniej, to wtedy będzie dość niepokojąco – wyjaśnia prof. Jacek Bełdowski z Instytutu Oceanologii PAN, kierownik projektu.
We wrześniu 2019 r. rozpoczął się kolejny etap projektu, w którym głównym elementem jest sztuczna inteligencja. Specjalne oprogramowanie pomoże w podejmowaniu konkretnych decyzji, np. o wyłączeniu danego rejonu z inwestycji czy rybołówstwa z uwagi na podwyższone ryzyko. Eksperci dopracują aplikację i przeszkolą pracowników zainteresowanych instytucji.
Ważna jest też kwestia pozyskiwania danych. – Planujemy we wrześniu 2020 r. zrobić dwa krótkie rejsy na naszym statku „Oceania” w rejonie Zatoki i Głębi Gdańskiej. Pokażemy, jak badać zatopioną amunicję, jak załadować dane do programu i jak interpretować wyniki – opowiada prof. Jacek Bełdowski.
Ponieważ niemożliwe jest wyciągniecie wszystkiego z dna morza, naukowcy chcą się skupić na najbardziej niebezpiecznej części amunicji. Pod wodą umieszcza się ją w specjalnych pojemnikach, a następnie niszczy w przygotowanych do tego instalacjach na lądzie. Na razie są dwie w Belgii i Niemczech, ale można je także montować na statkach.
W Morzu Bałtyckim najwięcej amunicji spoczywa na podwodnych wysypiskach w Głębi Gdańskiej, Bornholmskiej i Gotlandzkiej.
JK
(Źródło: IO PAN)