W połowie grudnia światło dzienne ujrzał przygotowany przez ministerialny zespół projekt „Polityki Naukowej Państwa”. Dokument trafił do konsultacji środowiskowych. Publikujemy materiał nadesłany do naszej redakcji, w którym autor postuluje dwie zmiany, mogące – w jego opinii – przyczynić się do podniesienia poziomu krajowej nauki.
Niedawno Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego opublikowało bardzo ważny dokument pt. „Polityka Naukowa Państwa”. Znajduje się w nim wiele słusznych postulatów, których spełnienie może prowadzić do polepszenia działalności naukowej, tak na uczelniach, jak i w instytutach PAN czy instytutach branżowych. Nie miejsce tu na odniesienie się do całości tego dokumentu, ale warto zwrócić uwagę na jeden z poruszanych tam aspektów, a mianowicie na karierę naukową młodych pracowników zatrudnionych w jednostkach naukowych.
W projekcie można przeczytać:
celem rządu (…) jest wsparcie badaczy dążących do tzw. doskonałości naukowej – tworzenie warunków, w których można realizować śmiałe projekty badawcze, wybijające się ponad przeciętność.
Kto i jak ma spełniać ten postulat? Wsparcie może dotyczyć przełożonych badacza, którzy będą akceptować, a następnie pomagać merytorycznie w realizacji zaproponowanego projektu. Tutaj można mieć wątpliwości czy
dzisiejsze struktury jednostek naukowych umożliwiają takie wsparcie. Struktury są zbiurokratyzowane, niewydolne i bardzo bezwładne, zwłaszcza dla śmiałych projektów. Praktyka pokazuje także, że pomysłodawca długo rozważa, jak przedstawić swój pomysł, aby uznano go za dostatecznie dojrzały i godny realizacji. Oprócz pomocy merytorycznej
oczekuje wsparcia finansowego. Te środki są potrzebne na wymaganą aparaturę, na pomieszczenia, na narzędzia i materiały, na sfinansowanie publikacji, konferencji i ewentualnej współpracy z innymi ośrodkami. Tu też można oczekiwać roli przełożonych, choć najczęstsza spodziewana odpowiedź brzmi: „wystąp o grant!”. A droga do
grantu jest długa i uciążliwa, zwłaszcza dla młodych badaczy, zaś rezultaty wątpliwe – tylko niewielki procent złożonych wniosków jest pozytywnie rozpatrzonych.
W przyznawaniu grantów może także coś ulegnie zmianie, gdyż dokument przewiduje, że „system grantowy powinien wspierać rozwój młodych badaczy o dużych ambicjach, z jeszcze niewielkim dorobkiem, lecz obiecującym na przyszłość, np. poprzez umożliwianie zakładania pierwszego zespołu naukowego”. Zakładanie zespołu naukowego nie jest najważniejszą trudnością dla pomysłodawcy, bo w wielu ośrodkach badacze zajmujący się podobną tematyką tworzą często nawet nieformalne grupy. Natomiast każde badania wymagają środków finansowych, a ich prawdziwy rozwój wymaga kontaktu ze światowymi badaniami. Doświadczenia znanych ośrodków naukowych wskazują, że rozwój własnych badań nie może przebiegać w oderwaniu od osiągnięć światowych (szczególnie dotyczy to nauk technicznych). Ich znajomość, a także kontakty z badaczami zajmującymi się podobną tematyką są warunkiem koniecznym prawidłowego rozwoju naukowego. Nawiązanie kontaktów, które pozwolą naukowcowi na włączenie się do światowego środowiska zajmującego się danym zagadnieniem, może odbywać się kilkoma drogami. Są to między innymi:
Publikacje są głównym wynikiem prac naukowych i zajmujący się daną dziedziną naukowcy wiedzą, które czasopisma mają wysoką rangę. Niestety, czasopisma wykorzystują sposoby (biurokratyczne) finansowania badań i ustalają wysokie stawki za publikacje artykułów. Powstał biznes naukowy, którego skutki bardzo źle znoszą polskie czasopisma. Warto napomknąć, że – zgodnie z aktualną ustawą – punkty za publikacje (a za nimi idą pieniądze) przyznawane są jedynie wybranym pracownikom, choć w omawianym dokumencie można znaleźć, że realizatorami badań mają być „naukowcy, dydaktycy i studenci – pracownicy naukowi, nauczyciele akademiccy, doktoranci prowadzący działalność naukową i kształcenie, a także studenci, którzy w ramach programów studiów są włączani do prowadzenia badań”. Według obowiązującej ustawy jest bardzo trudno sfinansować publikacje osiągnięć badawczych np. studentów. Problemem instytucji naukowych jest poszukiwanie środków na pokrycie kosztów publikacji wyników badań. W instytucjach naukowych permanentnie brakuje środków na finansowanie
uczestnictwa w konferencjach, seminariach czy wizyt w innych ośrodkach naukowych.
Konferencje o zasięgu czy to europejskim czy światowym stanowią najlepszy sposób na włączanie się do wspólnoty międzynarodowej. Referaty zgłaszane na konferencje są recenzowane przed ich przyjęciem, co ma wielką wartość dla przyszłych wystąpień. Także dyskusje po wygłoszeniu referatu bardzo pomagają w dalszej pracy naukowca. Udział w konferencjach jest drogi, ale jest to najlepszy sposób dalszego rozwoju naukowego. Za jednym z najpilniejszych problemów do rozwiązania przez decydentów powinno być wprowadzenie zwyczaju obowiązkowego (obowiązek powinien spoczywać na instytucjach przyznających granty) pokrywania kosztów uczestnictwa w konferencji każdemu naukowcowi, którego referat zostanie przyjęty na międzynarodową konferencję. Podczas konferencji nawiązuje się kontakty, poznaje się ludzi zajmujących się tą samą dziedziną i słucha się ich referatów, które prawie zawsze inspirują do wyznaczenia sobie kierunku dalszych badań.
Jeszcze trudniejszą sprawą jest nawiązywanie współpracy międzynarodowej. Krajowe ośrodki naukowe, nawiązując współpracę ze znaczącymi ośrodkami zagranicznymi, znajdują się zwykle w gorszej sytuacji, gdyż zwykle nie dysponują środkami, które byłyby adekwatne do kosztów badań współczesnych problemów technicznych. Próby nawiązania współpracy instytucjonalnej często kończą się „drenażem mózgów”, tj. naukowiec przydatny zagranicznej instytucji zostaje zaproszony do niej na warunkach (nie tylko finansowych) nieporównywalnie lepszych od dotychczasowych. Indywidualne kontakty danego naukowca często także kończą się jego wyjazdem do pracy za granicą. Wielu polskich naukowców, którzy pracują w ośrodkach zagranicznych, zostało tam po wyjazdach na stypendia, delegacje czy odwiedzając własnych znajomych. Dziś to jest jeszcze łatwiejsze, bowiem rodzą się warunki
nawiązywania kontaktów poprzez media społecznościowe.
Przesłanki te skłaniają to postulatu, który można spełnić bez żadnych nowych regulacji prawnych. Należy zobowiązać instytucje przyznające granty, aby pokrywały koszty uczestnictwa w międzynarodowych konferencjach każdemu naukowcowi, który nie uczestniczy w żadnym grancie, a którego referat został pozytywnie zrecenzowany i przyjęty na daną konferencję. Podobne zobowiązanie powinno dotyczyć pokrycia kosztów każdego artykułu naukowego przyjętego po recenzjach do danego czasopisma. Ponieważ tylko część naukowców uczestniczy w grantach (przyznawanych jest ich zbyt mało), powstają prace bez przyznanych środków na ich prowadzenie, a więc także bez środków na publikowanie ich wyników. Szczególnie dotyczy to młodych badaczy, doktorantów, studentów (a ogólnie także pracowników spoza grupy N, jak np. pracownicy dydaktyczni czy techniczni), którzy nie zostali włączeni do zespołów wykonujących granty. Często zdarza się tak, że tematyka ich badań nie jest akceptowana przez ich przełożonych, którzy są wyżej w hierarchii naukowej. Współpraca z przełożonymi jest często utrudniona także z innej przyczyny.
Wśród polskich naukowców od dawna przewija się temat, który w skrócie można określić pytaniem: czy w karierze naukowej potrzebna jest habilitacja? Jedni uważają, że proces habilitowania jest niepotrzebny, a nawet utrudnia pracę naukową. Inni twierdzą, że jeśli ktoś mówi, że „pierwszym warunkiem uzdrowienia nauki w Polsce jest zniesienie habilitacji i tytułu profesora, wiem, że mam do czynienia z hochsztaplerem albo nieudacznikiem” (cytat z Biuletynu Informacyjnego Krajowej Sekcji Nauki NSZZ „Solidarność” z 2004 r.). W takim radykalnym sporze racje stoją po obu stronach. Zwolennicy zniesienia habilitacji twierdzą, że utrzymywanie jej dotąd nie podniosło poziomu nauki, a przeciwnicy wskazują na wieloletnią tradycję, od której odejście może pogorszyć stan nauki i szkolnictwa wyższego. Tak głębokiego sporu nie da się łatwo rozstrzygnąć, więc rzeczywiście lepiej nie naruszać radykalnie obecnego stanu i ewentualne zmiany przeprowadzać ewolucyjnie (co zresztą się dzieje). Natomiast może warto poszukać jakiegoś złotego środka, jako próby tymczasowego rozwiązania tego problemu.
Obserwując zagraniczne kariery polskich naukowców, z tytułem doktora i bez habilitacji, widać jak łatwo osiągają coraz wyższe stanowiska uniwersyteckie. Promują nowych doktorów, zdobywają granty, publikują wyniki swoich
badań w najlepszych czasopismach i są zapraszani na znaczące konferencje. Przekornie napiszę, że są bardzo samodzielni i dlatego można postawić drugi postulat: odejście od określania naukowca z habilitacją jako
„samodzielnego pracownika naukowego”, gdyż sugeruje ono, że naukowiec z doktoratem bez habilitacji jest niesamodzielny, a tak nie jest. W omawianym dokumencie można znaleźć poniższy tekst:
Priorytetem rządu powinno być dążenie do tego, aby młodzi pracownicy uzyskiwali samodzielność naukową w znacznie młodszym wieku oraz eliminowanie nadmiernie zhierarchizowanych relacji panujących w środowisku akademickim. Tytuł i stopnie naukowe powinny odzwierciedlać rzeczywiste osiągnięcia naukowe badaczy, niezależnie od ich wieku i miejsca zatrudnienia. Proces ich przyznawania powinien być możliwie odbiurokratyzowany i transparentny i nie powinien naukowcom odbierać czasu przeznaczonego na badania. Wręcz przeciwnie, osiągnięcie stopnia czy tytułu naukowego powinno być wynikiem pracy naukowej, a nie odrębnego procesu tworzenia obszernej dokumentacji formalnej. O samodzielności naukowej powinny decydować faktyczne osiągnięcia osób, niezależnie od tego, na jakim
szczeblu formalnego systemu awansu naukowego się one znajdują. W parze z samodzielnością naukową powinny iść: wyższa płaca, prestiż i przywileje. Wymóg posiadania habilitacji nie może być warunkiem zatrudnienia w podmiotach sektora albo jego przedłużenia.
Wielu młodych naukowców, którzy po zrobieniu doktoratu w kraju wyjechali za granicę (najczęściej do USA) zostało tam profesorami (w znaczeniu miejscowym). Prawie wszyscy zatrudnili się na uniwersytetach (tylko niektórzy wybrali pracę w przemyśle) mimo braku habilitacji. Mają czasem wybitne osiągnięcia naukowe, są znani w kręgach swojej dyscypliny naukowej i często utrzymują łączność z krajem. Mają także własne osiągnięcia dydaktyczne, jak np. cenione podręczniki i promotorstwo doktoratów. Tu także warto zacytować omawiany dokument:
osiągnięcie stopnia czy tytułu naukowego powinno być wynikiem pracy naukowej, a nie odrębnego procesu tworzenia obszernej dokumentacji formalnej. O samodzielności naukowej powinny decydować faktyczne osiągnięcia osób, niezależnie od tego, na jakim szczeblu formalnego systemu awansu naukowego się one znajdują.
Przedstawione wyżej dwa postulaty nie wymagają żadnych nowych reform, a mogą przyczynić się do podniesienia poziomu krajowej nauki poprzez zbliżenie się do badań światowych (postulat pierwszy) i znaczące zwiększenie liczby „samodzielnych” badaczy (postulat drugi). Realizacja tych postulatów może spowodować pozytywne zmiany
dzisiejszego stanu krajowej nauki. Ponieważ nie nadąża ona za trendami i osiągnięciami nauki światowej, szczególnie w naukach technicznych, to być może stworzy warunki do szybszego zbliżenia się do pożądanego poziomu.
dr inż. Andrzej Skorupski, em. prac. Politechniki Warszawskiej