Aktualności
Sprawy nauki
24 Kwietnia
Źródło: www.pixabay.com
Opublikowano: 2023-04-24

Czego potrzeba uczelniom technicznym?

Przerost biurokracji, sposób finansowania działalności naukowej, niedostateczne relacje z potoczeniem zewnętrznym… Na główne czynniki hamujące rozwój uczelni technicznych zwraca uwagę autor tekstu nadesłanego do naszej redakcji. Materiał publikujemy poniżej.  

Jako już wieloletni emerytowany pracownik jednej z wielu uczelni technicznych przypatruję się pracy moich młodszych kolegów, którzy są dziś w najlepszym wieku dla prowadzenia prac naukowych. Widzę często ich bezradność wobec napotykanych ograniczeń i zgadzam się z nimi, że spada poziom naukowy i dydaktyczny. W rozmowach dochodzimy do wniosków, że przyczyny tego stanu rzeczy są bardzo złożone.

Pierwszym zaobserwowanym zjawiskiem jest ustawiczny i lawinowy wzrost biurokracji. Liczba generowanych papierów (w dobie komputerów i informatyzacji?), podpisów i rozporządzeń przygniata dziś przeciętnego pracownika naukowego. W tym wirze dokumentów, sprawozdań i podań coraz większą rolę odgrywają urzędnicy, wymuszając na naukowcach dostosowywanie się do ich wymagań. Pominę w tym miejscu prywatne wyższe uczelnie, które działają w trochę innych warunkach. Większość publicznych podlega Ministerstwu Edukacji i Nauki, choć pozostałe, nadzorowane np. przez Ministerstwo Obrony Narodowej czy Ministerstwo Zdrowia, spotykają się z
podobnymi problemami.

Ministerstwo Edukacji i Nauki swój wysiłek kieruje na „sprawiedliwy” rozdział pieniędzy pomiędzy swoje uczelnie (i inne instytucje naukowe). Aby tego dokonać wprowadza bardzo rozbudowaną sprawozdawczość. Urzędnicy chcą wiedzieć wszystko o każdym pracowniku: ile i jakie zajęcia ze studentami prowadził, w jakich dyscyplinach naukowych realizuje badania, gdzie podjął dodatkową pracę itd. Chcą wiedzieć wszystko także o jednostkach naukowych (najczęściej o wydziałach na uczelniach): ile publikacji powstało, jakich publikacji (za ile punktów, które sami przyznali poszczególnym wydawnictwom!!!), ile i jakie technologie opracowano i wdrożono, w ilu i jakich konferencjach naukowych uczestniczono itd.

Aby podołać tym zadaniom i wypaść jak najlepiej, naukowcy wypełniają przeróżne ankiety. Oczywiście chodzi o to, aby dostać jak najwięcej pieniędzy (otrzymać wyższą kategorię naukową). Do osiągnięcia tego celu trzeba umieć sprawozdawać mądrze i zgodnie z intencjami układających ankiety. Najlepiej zatrudnić nowych urzędników (którzy nie zawsze są przygotowani do pomocy w osiągnięciu celu), postawić im zadania, zapoznać z narzędziami
(najczęściej komputerowymi) ułatwiającymi pracę i przekazywać zalecenia. Nie zwalnia to kadry kierowniczej jednostek od sprawdzania, poprawiania i zatwierdzania wyników tych prac.

Przyglądnijmy się liczebności kadry kierowniczej pracującej w uczelniach publicznych. Struktury kierowania tymi podmiotami pozostają niezmienne od przeszło półwiecza i w moim przekonaniu stanowią istotny czynnik hamujący rozwój nauki. Na szczycie uczelni jest rektor z kilkoma zastępcami, poniżej są wydziały, którymi
rządzi dziekan z kilkoma zastępcami, na wydziałach – instytuty, którymi z kolei rządzą dyrektorzy z kilkoma zastępcami. Pominę tu niższe szczeble zarządzania, jak katedry, zakłady czy zespoły. Załóżmy, że uczelnia składa się z 10 wydziałów, a na każdym z nich jest 5 instytutów. Załóżmy ponadto, dla uproszczenia, że rektor i dziekani mają po czterech zastępców, a dyrektorzy instytutów tylko trzech. Sumując liczbę kadrowych profesorów otrzyma się, że w rektoracie jest pięciu naukowców, na wydziałach pięćdziesięciu i w instytutach dwustu. W takiej uczelni 255 naukowców jest zajętych zarządzaniem. Zwykle powyższe stanowiska są wybieralne, a to oznacza, że na te stanowiska są powoływani wybitni pracownicy nauki. W ten sposób uczelnia traci ponad 120 naukowców (zakładam, że funkcje kierownicze zajmują jedynie połowę czasu pracy). Niewątpliwie jest to rzadka rozrzutność.

Ogromnie dużo prac administracyjnych warto zdjąć z ich kompetencji i przekazać je menedżerom. Przecież ci naukowcy nie mają przygotowania do zarządzania ogromnymi instytucjami. Dobrzy menedżerowie mogliby
optymalizować obieg dokumentów, zużycie energii, oceniać remonty, nie wspominając o finansach czy prowadzeniu inwestycji. Wtedy może uda się zlikwidować ocenianie naukowców za osiągnięcia organizacyjne. Póki co ten dzisiejszy dziwoląg funkcjonuje. Jakie osiągnięcia organizacyjne uczelniane mieli nobliści czy wielcy wynalazcy?

Drugim czynnikiem, którego także nie można nazwać inspirującym, jest sposób finansowania działalności naukowej. Powołano kiedyś dwie instytucje, których zadaniem jest wspieranie działań naukowych: Narodowe Centrum Nauki (NCN) i Narodowe Centrum Badań i Rozwoju (NCBR). Dwa lata temu NCN dysponował kwotą 1,5 miliarda zł, a NCBR kwotą 5 miliardów zł. Co wtedy sfinansował NCBR? Łożył pieniądze na dwa programy: Inteligentny Rozwój i Wiedza, Edukacja, Rozwój. Oba w dużej mierze były skierowane do instytucji, a nie do poszczególnych uczonych. Kiedyś chciałem zapoznać się z aktualnymi działaniami NCBR (jakie są projekty wnioskowane, jakie uzyskują finansowanie i jakie są wyniki tych projektów), więc zwróciłem się z pytaniem, gdzie można znaleźć zgłoszone i zatwierdzone projekty. Ku mojemu zdziwieniu otrzymałem następującą odpowiedź: „Niestety, nie mamy takiej wyszukiwarki na stronie”. Czy ta działalność NCBR jest niejawna? Uważam, że wszyscy uczeni powinni móc zapoznać się ze zgłaszanymi projektami, z zatwierdzonymi projektami do finansowania i z wynikami tych ostatnich. Ta wiedza jest niezbędna naukowcom dla kształtowania własnych kierunków badań i poznania ośrodków, w których prowadzone są pokrewne prace. Znajomość tej wiedzy mogłaby być bardzo inspirująca, szczególnie dla młodych naukowców.

Kolejnym czynnikiem hamującym rozwój nauki są niewystarczające relacje uczelni technicznych ze światem zewnętrznym. Mam tu na myśli nie tylko zagraniczne ośrodki naukowe, ale także krajowe instytucje przemysłowe czy samorządowe. Dlaczego samorządy nie partycypują w finansowaniu uczelni znajdujących się na swoim terenie?
Mogłyby za to oczekiwać wsparcia w niektórych przedsięwzięciach przez nich prowadzonych. Natomiast zysk uczelni byłby dwojaki: uczelnia znałaby dalekosiężne cele regionu, a po drugie zanikłby monopol urzędników ministerstwa na finansowanie uczelni. Związek ze światem zewnętrznym uczelni powinien być także rozwijany przez środowiska gospodarcze. Minimalne zainteresowanie przemysłu współpracą z politechnikami odsuwa naukowców od realnych problemów innowatorskich. Każda fabryka stawiająca sobie dalekosiężne cele powinna rozpocząć współpracę z naukowcami, którzy zajmą się przygotowaniami narzędzi, procesów i technik do osiągnięcia tych celów. Mogą to być prace dublujące prace prowadzone w danym zakładzie przemysłowym. Ta dwutorowość może przynieść wiele korzyści i być wykorzystana do dalszego rozwoju. Przykładem tego może być dzisiejszy problem energetyki. Obserwując dyskusje medialne o przyszłości energetyki, można zauważyć, że brakuje wypowiedzi specjalistów. A ile zleceń tej tematyki przyszło na uczelnie ze strony decydentów? Naukowcy prowadzący prace zlecone przez przemysł mogliby kompetentnie wypowiadać się nad możliwościami rozwiązań.

Z kolei niedostateczne kontakty naukowe z ośrodkami zagranicznymi powodują oddalanie się kierunków badań naszych naukowców od trendów światowych. Skutki tego mają różnorodne reperkusje. Podkreślę tu jeden aspekt. Dotyczy on zawężania możliwości stworzenia warunków rozwoju dla najlepszych studentów i młodych pracowników naukowych. Tracą oni okazję do poznania światowych autorytetów w swojej dziedzinie, laboratoriów, które pracują nad nowymi technologiami i prezentacji swoich osiągnięć. Może tu trzeba szukać jednej z przyczyn równania w dół poziomu nauki? Gdyby wybitni studenci mieli możliwość uczestniczyć w konferencjach światowych, to ich sukcesy
oddziaływałyby także na tych, którzy nie mają takich osiągnięć, ale może marzą o nich i łatwiej byłoby im znaleźć drogę do takich osiągnięć.

Jeśli przyjąć za słuszne powyższe uwagi, warto zauważyć, że poprawa pierwszego opisanego zjawiska (biurokracja) nie wymaga pieniędzy, drugiego (finansowanie nauki) wymaga racjonalizacji wydatków, a pieniądze przeznaczone na trzecie zjawisko mogą znacznie poprawić stan nauki w kraju.

dr inż. Andrzej Skorupski, em. prac. Politechniki Warszawskiej

Dyskusja (0 komentarzy)