W odpowiedzi na dyskusje wokół zasadności habilitacji w polskiej akademii oraz na propozycje jej zniesienia, Rada Młodych Naukowców uruchomiła ankietę, której wyniki mogą się okazać istotną podstawą do dalszych dyskusji.
Przypomnijmy, miesiąc temu grupa naukowców wystosowała list otwarty do ministra nauki Dariusza Wieczorka. Wskazują w nim konieczność zmian w habilitacji. W środowisku akademickim dyskusja na ten temat trwa od lat. Z jednej strony są zwolennicy utrzymania habilitacji, którzy podkreślają znaczenie formalnego potwierdzenia kompetencji badaczy dla jakości nauki. Oponenci wskazują z kolei na jej wpływ na wzmocnienie hierarchiczności relacji w akademii, ograniczenie samodzielności młodych badaczy i obniżenie produktywności badawczej naukowców poprzez wymuszenie na nich działań zbędnych z punktu widzenia ich rozwoju naukowego.
Autorzy listu przywołują wyniki analizy karier 2,7 mln naukowców z 45 krajów. Okazało się, że rozwój badaczy w krajach z habilitacją (mierzony liczbą i cytowalnością ich prac) jest w znaczącym stopniu słabszy niż w krajach bez habilitacji. Ten efekt, jak dodają naukowcy, którzy przeprowadzili analizę, wynika ze słabszej dynamiki rozwoju karier naukowych kobiet.
Sugerujemy, aby w Polsce zastosować rozwiązanie wzorowane na systemach z najwyższym poziomem badań naukowych, gdzie to jednostki naukowe w zależności od uprawianej dziedziny same definiują na czym polega samodzielność naukowa i w otwartym konkursie zatrudniają właściwych badaczy i liderów grup badawczych, spośród osób posiadających stopień doktora. Takie rozwiązanie nie tylko zniesie formalne ograniczenia rozwoju naukowego, z jakimi muszą się w Polsce mierzyć młodzi badacze i badaczki oraz ułatwi awans w interdyscyplinarnych dziedzinach badań, ale też zwiększy autonomiczność uczelni i zniweluje barierę, jaką napotykają zagraniczni uczeni nieposiadający habilitacji, a aplikujący o pracę w Polsce – kończą sygnatariusze listu do szefa MNiSW.
W odpowiedzi na te dyskusje Rada Młodych Naukowców zainicjowała ankietę przeznaczoną dla pracowników naukowych oraz doktorantów. Pyta w niej o to, czy habilitacja powinna zostać zniesiona oraz jak procedura habilitacyjna wpłynęła na dalszy rozwój tych, którzy mają ją już za sobą. Osoby przed habilitacją mogą z kolei odpowiedzieć na pytanie, czy i dlaczego zamierzają się o nią starać. Kwestionariusz zawiera także pytanie: Czy uważasz że proces habilitacyjny jest działaniem projakościowym dla polskiej nauki?
Ankietę Rady Młodych Naukowców można wypełniać pod linkiem: https://forms.gle/uQHcqe2dsj4tXoFw5
MK
Habilitacja de facto jest zniesiona bo nie jest obowiązkowa. Więc o co tyle hałasu? Jeśli ktoś się nie czuje intelektualnie na siłach, niech nie robi. W czym problem?
O słodko naiwni myślący, że habilitacja ma paść "dla dobra nauki".
Tacy mądrzy, z wielkimi dorobkami, i wierzący w tą bajkę dla dzieci.
Habilitacja padnie bo każdy ma być profesorem. A każda szkółka niedzielna w każdym sołectwie uniwersytetem. Wszystko ma być zupełnie subiektywne. Habilitacja w naszym bantustanie to ostatni zwornik przed całkowitym spauperyzowaniem nauki i jej zupełną zamianą w narzędzie polityczne dla partii populistycznych tj właściwie wszystkich będących teraz w naszym parlamencie.
Osobiście myślę, że powinno się znieść nawet doktorat. Wtedy ludzie wreszcie mogliby się skupić na badaniach naukowych, a nie na odfajkowywaniu kolejnych stopni. Nawet magister albo licencjat może kierować badaniami naukowymi, jeśli jednostka sama uzna, że do tego się nadaje.
Serio? To może bez ukończonych studiów też? Po prostu niech rządzi subiektywnie odczuwany geniusz i zdolności? Znieśmy wszelką hierarchię bo tłamsi tysiące polskich potencjalnych noblistów:) fajny postulat, taki nie za mądry.
To przeczytam w końcu alternatywę dla habilitacji? Bo dyskusja miałka jak nasze polskie środowisko naukowe...
Się zobaczy 😉 Ważne żeby znieść. To przecież największy problem polskiej nauki.
Dajcie spokój, już obecnie habilitację łatwiej jest dostać temu, kto ma znajomości. Kto znajomości nie ma, nie ma ograniczone finansowanie swoich badań, więc i możliwości habilitacji. Nie jest trudno zdobyć habilitację, ale traktuje się ją jak narzędzie do awansu, wyższych zarobków i kontroli budżetu z subwencji.
A czy wszystkim, którzy bronią habilitacji jako ostatniego bastionu przed znajomkami, bzdura.
Kierownikiem katedry może być niesamodzielny pracownik naukowy, a rektorem uczelni profesor uczelniany. Wystarczy zmienić uchwały.
Oczywiście, że habilitacja powinna zostać. Do tej pory nikt nie wskazał alternatywy i nie wyjaśnił w jaki to cudowny sposób brak habilitacji ma poprawić jakość polskiej nauki.
Alternatywa jest! Otwarte (tj. nie ustawione) konkursy na stanowiska uczelniane z udziałem zewnętrznych ekspertów z danej dyscypliny, także zagranicznych, merytorycznie oceniających dorobek kandydatów w tejże dyscyplinie.
I co się z tym wiąże kadencyjność kierowników zakładów, czy katedr, co zapewni konkurencyjność w nauce, a przez to rozwój organizacji i jakości nauki.
Przedni dowcip milordzie. Są takie uczelnie/wydziały gdzie konkursy na stanowiska uczelnianie kończą się niepowodzeniem ze względu na brak chętnych, a kierowników zakładów czy katedr wybiera się na zasadzie łapanki. Ciekawe jak w takiej sytuacji wdrażać powyższe pomysły, hm?
Odpowiedzi mogą być dwie. Albo są to bardzo małe wydziały, ja piszę o dużych, tzw.eksluzywnych, albo - tu napiszę przekornie, zresztą w duchu mojej wcześniejszej wypowiedzi- po prostu tych najlepszych wycięli i został ...szary dym".
To żart, ale tak się będzie działo, gdy dotychczasowa uznaniowa polityka awansów będzie kontynuowana , a mlodzi wybiorą Oxford!
Opcja 3 - praca na uczelni jest po prostu nieopłacalna, bo biznes płaci kilka razy więcej. Młodzi się nie garną, gastarbaiterow z trzeciego świata nie da się zatrudnić do prowadzenia zajęć po polsku. Ci którzy są mają jakieś fuchy (i w związku z tym na świecznik się nie garną) albo nie chcą się użerać w pracy administracyjnej.
Odpowiedzi mogą być dwie. Albo są to bardzo małe wydziały, ja piszę o dużych, tzw.eksluzywnych, albo - tu napiszę przekornie, zresztą w duchu mojej wcześniejszej wypowiedzi- po prostu tych najlepszych wycięli i został ...szary dym".
To żart, ale tak się będzie działo, gdy dotychczasowa uznaniowa polityka awansów będzie kontynuowana , a mlodzi wybiorą Oxford!
Aaaa... To teraz rozumiem. Robimy habilitację żeby zostać kierownikami katedr. No tak. To przecież kluczowe dla rozwoju polskiej nauki.
Zaraz, zaraz. Od momentu zniesienia obligatoryjnosci habilitacji, jej posiadanie, nie może być wymogiem w konkursie na etat na uczelni. Co ma zatem habilitacja do otwartych konkursów? Osoby bez habilitacji też mogą aplikować. Ocenie podlega dorobek.
Co do zagranicznych ekspertów. Zatrudnia Rektor na wniosek Dziekana, dyrektora Instytutu. I to oni będą podejmować decyzje, bo są pracodawcami. Opinie ekspertów mogą co najwyżej pełnić rolę pomocniczą.
Cześć dyskutantów pisze żeby znieść habilitację i profesora tytularnego
Jak znieść to w jaki sposób zabezpieczyć naukę w naszym piekiełku układowym i kolesiostwa a raczej często rodzinnych uczelni lub wydziałów przed miernością nad miernościami jaką widać w większości uczelni prywatnych, w których nie liczy się nauka a tylko czy dany pracownik da redę poprowadzić jako tako zajęcia, gdyż nie ma już minimów kadrowych więc wystarczą magistrowie do realizacji dydaktyki.
Habilitacja, profesura tzw. belwederska to ostatnie bezpieczniki, które jako tako działają.
Odnośnie profesora uczelni to sam czasami nie wiem jak się zwracać do koleżanek i kolegów w przypadku gdy pracują na 2 uczelniach i mają na obu stanowisko profesora - może profesor multi :).
Habilitacja już dawno powinna zostać zlikwidowana (podobnie jak profesura belwederska). Porównanie polskiej nauki z wynikami badaczy z krajów, w których habilitacji nie ma jasno pokazuje, że nie ma ona żadnego pozytywnego wpływu na jakość badań. Ma natomiast duży wpływ na utrwalenie systemu feudalnego, który polskiej nauce szkodzi. Ma też wpływ na ograniczenie badań nad obszarami, które z różnych względów pod habilitację nie pasują. Znam to dobrze że swojej dyscypliny.
A porównanie z niemiecką nauką, gdzie jest habilitacja? Bierzemy sąsiadów w cuglach? Nie sądzę ;) Puste gadanie...
A nie jest czasem tak, że miejsce polskiej nauki w świecie to kwestia nakładów na badania i szkolnictwo wyższe? Habilitacja lub jej brak nie ma tu żadnego znaczenia.
Ano właśnie...
Ano właśnie...
W punkt! Powyższy komentarz jest syntetyczną i obiektywną oceną znaczenia habilitacji dla polskiej nauki.
Poza tym, że w żaden sposób nie przyczynia się do jej rozwoju, to ogranicza postęp, ograniczając konkurencję w nauce.
Bo nie jest prawdą ,że wystarczy spiąć najlepsze publikacje, opatrzyć je myślą przewodnią, wskazać hipotezy, przedstawić wnioski, by uruchomić procedurę habilitacyjną.
Nie, konieczne jest namaszczenie, czyli zgoda habilitowanych, czy nie stanowisz przypadkiem zagrożenia dla status quo.
I nie jest ważne dobro uczelni, rozwój nauki i temu podobne wzniosłe hasła, liczy się jedynie interes grupy trzymającej władzę tj. habilitowanych. Czyli podział na tych, co rządzą i tych co na nich pracują.
Dobitnie o tego typu patologiach, które wynikają z istnienia habilitacji, świadczy miejsce polskiej nauki w świecie, a także choćby przegląd wielu tekstów na Forum Akademickim.
Należy to zmienić!!
Nie. Jeśli jest co spinać, to naprawdę wystarczy to zrobić.
Jednak nie wystarczy!
Habilitacja w naszym systemie nauki jest traktowana jako instrument polityki kadrowej, narzędzie selekcji.
Jak to działa w "białych rękawiczkach", że nie da się spiąć ?
Oto znany scenariusz, gdzie rolę grają motywy czysto personalne i psychologiczne, a nie merytoryczne!
Kierownicy jednostek, władcy, uznaniowo namaszczają do habilitacji, preferując wybranego kandydata, zwalniając z obowiązków dydaktycznych itp . natomiast już odnoszących sukcesy konkurentów obarczają nadmiernymi obowiązkami dydaktycznym (np. roczne pensum 400 godzin, 5 różnych wykładów, sylabusy, seminaria 800 studentów do obsługi dydaktycznej i tak przez kilka najważniejszych dla kariery i wystąpienie o habilitację lat).
I ta "nie namaszczona ofiara losu" już wie jaką rolę "góra" jej wyznaczyła. "Skrzydła podcięte", ale nawet gdy się tym nie przejmować, to już się zwyczajnie nie da!
Dziwią mnie obrońcy dotychczasowego systemu awansowego , kiedy już zewsząd słychać jak jest źle z pozycją polskiej nauki. Przecież jej miejsce jest także konsekwencją tego systemu, gdzie są tytuły, a nie ma osiągnięć .
Bo nie ma prawdziwej merytorycznej konkurencji wśród naukowców, jest zabetonowany, zamknięty w ramach uczelni układ.
Jak widać w polskiej nauce są różne światy. W mojej jednostce wszyscy mlodzi są zachecani do robienia habilitacji. Wspiera się ich na wszelkie sposoby. Trzeba tylko mieć z czym startować.
Jeśli na uczelni "nie ma prawdziwej merytorycznej konkurencji wśród naukowców i jest zabetonowany, zamknięty w ramach uczelni układ", to bardzo szybko dorobi się ona kategorii B albo C i nawet minister Czarnek nie pomoże. Karol Darwin wielkim uczonym był.
Ja to wszystko znam.
Ja to wszystko znam.
Tak. Jak ktoś ma wyniki naukowr to spina prace, pisze krotki autoreferat i gotowe.
Jak ktos nie ma wyników to donaga się jej zniesienia.
Trzeba natomiast ograniczyć profesury uniwersyteckie.
Tłumy pseudo profedorów i już nie wiadomo kto tym profesorem jest.
Takie też jest moje zdanie co do habilitacji. Forma monografii czy krótkie omówienie własnych prac jeśli ktoś autentycznie pracuje naukowo to żaden problem. Likwidacja habilitacji to likwidacja nauki w Polsce bo doktoraty mają często b. słaby poziom. Za to Profesura powinna być stanowiskiem na uczelni jak w USA po co administracja państwa (a więc polityka ) ma decydować o awansie naukowym. Krótko Profesura belwederska do likwidacji.
Ja myślałam, ze np. zamiast punktozy kolejny po habilitacji próg. To jednak wynika z tego, ze habilitacje są obecnie strasznie słabe.
Tenior w USA to są duże wymagania, wyższe niż habilitacja.
A jeśli ma masę wyników, ale po doktoracie pracował tylko na naukowym to musi na sile szukać i kombinować co wpisać w rubrykę dydaktyka, bo przecież nikt nie puści habilitacji z pustą rubryką. A jednocześnie przechodzą habilitacje w stylu Hirsch 4 i to akurat nie z 4 publikacjami wybitnymi cytowanymi setki razy.
Obecnie habilitacja out, ale nie dlatego, że sama w sobie nie na sensu, tylko przez to jak całe środowisko naukowe wygląda. Dla młodych najczęściej jedyną motywacją jest uzyskanie większej sprawczości w kwestii pracy naukowej i wejście do gremium decyzyjnego. Żeby np. nie było sytuacji gdzie nie ma co liczyć na jakiekolwiek wsparcie finansowe (mowa o poziomie wsparcia w stylu zakup jakichś materiałów do badań lub jeden wyjazd na konferencje, czyli kilka tysięcy w skali roku), jeśli się samemu nie dostanie projektu, podczas gdy inni na tym samym poziomie wydają ogólnozakładowe czy katedralne środki bez limitu. Żeby np. nie być w sytuacji, że przychodzi się na uczelnię (ta samą, na której robiło się doktorat, który ta uczelnia sama promowała) z projektem i własnym finansowaniem (uczelnia dostaje z tego pośrednie, dorobek i sprzęt po projekcie), a tu okazuje się, że na takiej radzie są głosy na nie, do których nikt się nie przyzna, i co więcej, o które nikt nie ma odwagi w całej radzie zapytać publicznie prosząc o argumenty.
Habilitacja obecnie po prostu jest nie świadectwem jakiegoś wyższego poziomu naukowego tylko jakimś magicznym przełącznikiem, gdzie nagle ktoś się liczy że zdaniem danej osoby. Dlatego jest ona do zlikwidowania nie że względu na samą jej istotę i zamiar, tylko mentalność.
Tak dużo racji.
Sami do tego doprowadziliśmy, to znaczy nasze środowisko.
Nauka to wolność a w tym wolność myślenia.
A ponieważ tego nie ma no to polska klapa.
Udawanie, że robi się naukę.
O naiwności. Habilitacja stanowi, czy to się komuś podoba czy nie, przepustkę do wspomnianego gremium decyzyjnego. Bez habilitacji gremia decyzyjne zostaną gładko obstawione znajomymi królika, których do tej pory powstrzymywał tylko... brak umiejętności wypracowania dorobku na habilitację.
Teraz tylko znajomi królika decydują :-(
Absolutnie się z tym zgadzam. To szczególnie widać w wąskich dyscyplinach. Krol ustawil miernym habilitacjeni moze dowodzić po ostatni dzień żywota.
Brawo!!! Uwaga celna precyzyjnie w punkt. Będzie jeszcze większa patologia niż ta która jest po zniesieniu minimum kadrowego. Władza, układy i kasa będą załatwiać wszystko.
Piszesz długo, ale bez znajomości tematu. Zajrzyj w obecne przepisy, zobaczysz, że nic poza osiągnięciami naukowymi nie podlega ocenie.. recenzent, który pisze o dydaktyce, działalności organizacyjnej itd też nie zna prawa i taka recenzja przez RDN powinna być zwrócona do poprawy.
"A jeśli ma masę wyników, ale po doktoracie pracował tylko na naukowym to musi na sile szukać i kombinować co wpisać w rubrykę dydaktyka, bo przecież nikt nie puści habilitacji z pustą rubryką."
Sugeruję zapoznać się z przepisami oraz istnieniem takich instytucji jak PAN i Sieć Badawcza Łukaszewicz a pisać dopiero potem.
No jak to kto jest profesorem, albo kwaha, alko kaczora, albo dudy lub innych polityków na górze. Może lepiej niech niezależne kolegium naukowe z największym dorobkiem naukowym decyduje o tytule profesora. Bo profesura jak doktorat honoris causa, kilkanaście za politykę mimo tylko jednej ksiąźki. Proszę poczytać o tym w DEBATA.OLSZTYN. jest w internecie.