Aktualności
Sprawy nauki
20 Maja
Fot. Klaudia Jaworska
Opublikowano: 2024-05-20

Czy rzeczywiście „Polska nikogo nie interesuje”?

Nikt nie wie o Polsce tyle, co Polacy. Dzielenie się tą wiedzą z międzynarodowymi czytelnikami wymaga jednak znajomości światowej literatury i najnowszych standardów w stosowaniu metod badawczych – pisze Michał Gulczyński, doktorant na kierunku polityka publiczna i administracja na Uniwersytecie Bocconiego w Mediolanie.

Dyskusja o tym, czy trzeba publikować po angielsku i w międzynarodowych czasopismach wraca w prawie każdej rozmowie o przyszłości polskiej nauki. O porzuceniu list czasopism ze względu na specyfikę nauk humanistycznych, społecznych i o kulturze pisali sygnatariusze „Deklaracji łódzkiej”. Prof. Paweł Skrzydlewski twierdził na łamach Forum Akademickiego: „A teraz nie ma gdzie pisać o badaniach nt. aktualnych problemów Polaków (…) Jakie zagraniczne czasopismo jest tym zainteresowane? Co ich obchodzą problemy socjologiczne mieszkańców osiedli w Polsce?”. Temu podejściu sprzeciwiło się z kolei Prezydium Polskiej Akademii Nauk w stanowisku przyjętym pod koniec ubiegłego roku.

Brak zainteresowania Polską ze strony zagranicznych czasopism zdaje się głównym argumentem za odróżnianiem strategii publikacyjnych i ewaluacji nauk społecznych od nauk ścisłych. I rzeczywiście, poprzeczka dla artykułów o USA czy Wielkiej Brytanii w American Sociological Review czy British Journal of Political Science jest pewnie zawieszona niżej niż dla artykułów o innych pojedynczych krajach. To zrozumiałe – zazwyczaj kraj w nazwie czasopisma oznacza miejsce wydawania i związek z lokalnym towarzystwem naukowym lub uczelnią. My mamy tego pecha, że to właśnie te czasopisma dają największą widoczność i prestiż.

Ale za każdym razem, gdy słyszę, że „Polska nikogo nie interesuje”, przypominam sobie cały szereg artykułów o Polsce opublikowanych w najbardziej prestiżowych czasopismach. Skupię się tutaj na przykładach z najwyższej półki nauk społecznych z kilku ostatnich lat. Mało która dyscyplina przykłada taką wagę do publikacji w określonych czasopismach – tak zwanych „TOP5” – jak ekonomia. W jednym z nich, American Economic Review, międzynarodowy zespół opublikował niedawno artykuł na temat wpływu powojennych przesiedleń na polskie Ziemie Zachodnie na dzisiejszy poziom wykształcenia na tych terenach (Becker et al. 2020).

Ten sam „quasi-eksperyment” – powojenne przesiedlenia Polaków – wykorzystuje Volha Charnysh z MIT (ze współautorami) w artykułach opublikowanych w „topowych” politologicznych czasopismach: American Political Science Review i British Journal of Political Science. W Comparative Political Studies pisała z kolei o wpływie historycznej obecności Żydów na wyniki referendum akcesyjnego do Unii Europejskiej, a w drugim artykule w APSR – o wpływie obozu w Treblince na współczesne wyniki wyborów. Wiem, że przygotowuje już kolejne artykuły o polskiej najnowszej polityce, które najpewniej znajdą godne miejsce. Inny międzynarodowy zespół autorów opublikował w American Journal of Political Science analizę wpływu zmiany kursu franka do złotówki na zachowania wyborcze (Ahlquist et al. 2020).

Czy to znaczy, że o Polsce można publikować, ale tylko pracując na najlepszych zagranicznych uczelniach? Oczywiście nie! W Comparative Political Studies o Uberze w Polsce pisali niedawno Joanna Mazur z Uniwersytetu Warszawskiego i Marcin Serafin z Polskiej Akademii Nauk. W European Sociological Review o Polsce publikowała Anna Kiersztyn z UW, a w Population and Development Review – Krzysztof Makarski, Joanna Tyrowicz i Magda Malec ze Szkoły Głównej Handlowej i instytutu badawczego GRAPE. Jeśli sięgniemy po badania porównawcze obejmujące Polskę – przykładów jest już bez liku. Pierwszy z brzegu, w British Journal of Political Science o Polsce i trzynastu innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej pisali Natalia Letki, Maciej Górecki i Adam Gendźwiłł z UW.

Jaki jest zatem klucz do sukcesu? Może to być wyjątkowy przypadek do badań, na przykład „eksperyment naturalny”, jakich u nas nie brakuje. Niestety, często wynikają z naszej tragicznej historii – obozy koncentracyjne, przesiedlenia, pogromy… Ale jest też wiele mniej dramatycznych – obecnie powstają artykuły wykorzystujące reformy systemów wyborczych, dekomunizację nazw ulic, zacięte wybory wójtów, a nawet zasięg geograficzny TVN.

Międzynarodowe czasopisma chętnie publikują też artykuły oparte na wyjątkowych danych – na przykład dużego i oryginalnego zbioru pandemicznych pamiętników (Łukianow i in. 2021 w European Societies) czy panelowego sondażu POLPAN (Tomescu-Dubrow et al. 2021 w European Sociological Review) albo z oryginalnym wkładem teoretycznym (Mazur i Serafin 2022).

W niedawnej dyskusji w serwisie X czytałem, że zmuszanie do publikowania o Polsce poza Polską nie ma sensu, bo mamy swój „specyficzny kontekst”, „nie można ekstrapolować”, a prawidła zachowań społecznych „to nie są prawa natury”. Tymczasem to właśnie cechy wspólne i odmienne są ciekawe. Jeśli w jednym kraju kwoty płci albo Kindergeld/500+ działają, a w innym nie; jeśli w jednym kraju „lewicowa” partia zmniejsza wydatki socjalne, a „prawicowa” popiera małżeństwa jednopłciowe, zaś w innym odwrotnie – potrzebujemy porównań, żeby zrozumieć polski „specyficzny kontekst”. Nikt nie wie o Polsce tyle, co Polacy. Dzielenie się tą wiedzą z międzynarodowymi czytelnikami wymaga jednak znajomości światowej literatury i najnowszych standardów w stosowaniu metod badawczych.

Skoro można publikować o Polsce w międzynarodowych czasopismach, to być może specyfika polskich nauk społecznych wcale nie wynika ze specyfiki kraju, tylko z praktyk badawczych? Przejrzałem ostatnie numery kilku zagranicznych i czterech wiodących polskich czasopism politologicznych (Studiów Politycznych, Studiów Politologicznych, Przeglądu Politologicznego i Athenaeum) – na 49 artykułów tylko 4 wykorzystywały metody ilościowe. Tymczasem w American Political Science Review – 29 z 36, w British Journal of Political Science – 13 z 17. Nawet w czasopismach krajowych publikujących głównie na temat polityki własnego kraju – np. w Czech Journal of Political Science, Revista Española de Ciencia Política czy Revue française de science politique – znalazłem co najmniej tyle badań ilościowych, co jakościowych. Tomasz Warczok i Tomasz Zarycki (2016) pokazali ponadto, że polscy politologowie rzadko korzystają z aktualnej światowej literatury.

Nie każdy międzynarodowy artykuł musi trafić do „topowego” czasopisma, żeby został zauważony. Są też regionalne czasopisma o dobrych standardach, w których regularnie można przeczytać polskie teksty – takie jak East European Politics. Artykuły o Polsce pojawiają się też dość często w międzynarodowych czasopismach tematycznych, np. w Politics & Gender albo Local Government. W zagranicznych czasopismach warto publikować nie tylko dla pustego prestiżu. Takie publikacje pozwalają wpływać na światową naukę, ale także lepiej zrozumieć Polskę.

Michał Gulczyński

Artykuł powstał w ramach współpracy ze Stowarzyszeniem Naukowym Collegium Invisible. Inna wersja tekstu
została wcześniej opublikowana na blogu Akademickie Pisanie.

Dyskusja (6 komentarzy)
  • ~Andrzej Jajszczyk 20.05.2024 13:54

    A tu moje, nieco anegdotyczne, "case study":
    W najnowszej książce jednego z czołowych brytyjskich historyków Christophera Clarka z Cambridge University pt. „Revolutionary Spring. Fighting for a New World 1848 – 1849” znajduje się obszerny rozdział na temat rzezi galicyjskiej. Autor, w sekcji „Acknowledgements”, napisał m.in.: „Gosia Wloszycka and Andrzej Jajszczyk guided me through the Polish sources on the Galician events of 1846 …” (historyczka Gosia Wloszycka pracuje w Cambridge University).
    Miałem ogromną przyjemność zbierać materiały do rozdziału o tragicznych wydarzeniach w Galicji w archiwach i bibliotekach (nieocenione okazały się tu szczególnie wspomnienia bezpośrednich uczestników wydarzeń i członków ich rodzin), a także wielokrotnie dyskutować z autorem na ten temat.
    To że inżynier telekomunikacji, którym jestem, zajmował się przeszukiwaniem polskich źródeł i ich opracowywaniem dla historyka z Wielkiej Brytanii zadaje kłam twierdzeniom tej, niestety niemałej, części polskich historyków, że wydarzenia na polskich ziemiach nie są interesujące dla osób spoza naszego kraju, dlatego też prace naukowe i inne opracowania na ten temat należy publikować wyłącznie w języku polskim, a nie w międzynarodowym języku nauki, którym jest obecnie język angielski.

    • ~Marcin Przewloka 20.05.2024 14:30

      @Andrzej Jajszczyk

      Byc moze juz wkrotce AI ulatwi bezposrednie i natychmiastowe tlumaczenie z dowolnego jezyka na dowolny, ale jeszcze tam nie jestesmy. Naprawde, bardzo wazne jest publikowanie po angielsku. We wszystkich dziedzinach wiedzy

  • ~Marcin Przewloka 20.05.2024 12:22

    TYLKO i wylacznie takie podejscie, jakie prezentuje autor artykulu powyzej powinno byc akceptowane jako naukowe.
    Nauka polega na umozliwieniu dotarcia do wynikow badan kazdego naukowca na naszej planecie. I obecnie jest to mozliwe tylko wtedy, kiedy publikujemy po angielsku.
    Nawet najbardziej lokalne i specyficzne badania nalezy formulowac i opisywac po angielsku. Wyjatkiem moze byc zaglebianie sie w niuanse jezyka polskiego, tak bardzo specyficzne, ze nie mozna ich zrozumiec bez bardzo dobrej znajomosci polskiego. Wszystkie inne badania na kazdy i dowolny temat nalezy publikowac po angielsku.

    Niech nawet bedzie to niszowe, wydawane w Polsce czasopismo, ale niech to czasopismo ma przynajmniej polowe czlonkow editorial board z zagranicznych osrodkow naukowych, i niech publikuje wszystko po angielsku. Nawet takie podejscie jest znacznie lepsze, niz publikowanie po polsku.

    I bardzo dobrze, ze Autor poruszyl znaczenie jakosci w publikowaniu.
    Nie produkcja wielkiej objetosci trocin po polsku, a dobrej jakosci prace po angielsku. Jakosc, nie ilosc.

    • ~Profesor PAN 20.05.2024 16:30

      "Nawet najbardziej lokalne i specyficzne badania nalezy formulowac i opisywac po angielsku. Wyjatkiem moze byc zaglebianie sie w niuanse jezyka polskiego, tak bardzo specyficzne, ze nie mozna ich zrozumiec bez bardzo dobrej znajomosci polskiego."

      Nie! Jeden z wybitniejszych slawistów w historii Aleksander Brückner o polskiej literaturze i polskim języku pisał głównie po niemiecku, był zresztą profesorem uniwersytetu w Berlinie. Przełom XIX i XX to czas zamieszania po łacinie a przed angielskim, było wtedy więcej języków kongresowych, m.in. niemiecki. Dziś został tylko angielski i dziękujmy za to Bogu i historii, to bardzo wygodny język.

      PS. Klasyczna praca Satyendra Nath Bosego została przetłumaczona z angielskiego na niemiecki przez niejakiego Alberta Einsteina i opublikowana w roku 1924. Jeszcze do lat 80-tych podrygiwał język francuski w niektórych dziedzinach. Te koszmarne czasy na szczęście przeminęły. Nie ma prac naukowych w innym języku niż angielski.

      • ~Zdzislaw M. Szulc 20.05.2024 18:29

        Inny konkretny przyklad do wgladu : " „Studia z Filologii Polskiej i Słowiańskiej” publikują autorskie teksty, prezentujące nowe badania z zakresu tematycznego periodyku. Obowiązującymi językami publikacji są wszystkie języki słowiańskie oraz języki kongresowe (angielski, niemiecki, francuski). < https://journals.ispan.edu.pl/index.php/sfps/ >...!

      • ~Marcin Przewloka 20.05.2024 16:52

        @Profesor PAN

        Byc moze tak jest, jak Pan pisze.
        Tutaj nie bede sie spieral, bo to nie moja domena wiedzy.

        Jezyk angielski, ten, ktory sie stosuje w publikacjach naukowych, rzeczywiscie jest w miare prosty. Tak wiec poniekad mamy szczescie.