Emocje związane z MDPI można uzasadnić upośledzeniową rolą publikacji we współczesnej nauce (…) MDPI to swoista jazda na gapę dla słabiej finansowanych krajów i jednostek – pisze w najnowszym FA prof. Jarosław Polański z Uniwersytetu Śląskiego.
Nasze zachowania kontrolują emocje i racje. Emocje to gwałtowne stany psychiki o kluczowym znaczeniu dla przetrwania gatunku. Za emocje odpowiada część umysłu determinowana ewolucyjnie, która w dużej mierze pozostaje poza świadomą kontrolą. Staramy się tonować zachowania emocjonalne racjonalnością, ale i tutaj współczesna nauka wykryła wiele samo-manipulacji. Nasz umysł woli manipulować faktami, czyli racjonalizować obraz świata, by minimalizować dysonanse poznawcze. Innymi słowy, raczej dopasowuje obraz świata do naszych przekonań niż waży faktyczne racje. Słodka cytryna lub kwaśne winogrono to zidentyfikowane przez psychologię przykłady obronnych mechanizmów racjonalizujących. Na przykład spóźniamy się na samolot, tracimy kosztowny bilet. Emocja, a za nią racja, mówi: to tragedia. Racjonalizacja podpowiada: wcale nie muszę tam jechać, musiałbym jeszcze sporo wydać na hotel (kwaśne winogrono).
Bez wątpienia dyskusja wokół MDPI budzi emocje. Krytycy podkreślają, że oficyna spełnia definicję wydawnictwa drapieżnego (Szczepaniak, „Forum Akademickie”, 11/2022). Publikowanie tam pochłania środki publiczne. Recenzje są zbyt szybkie i przez to pobieżne. Publikacje często kiepskie, źle zredagowane. Jednocześnie MDPI ma też zalety. Czasopismom tego wydawcy udało się uzyskać wysokie wartości parametrów naukometrycznych, które pomimo zastrzeżeń, pozostają podstawowym miernikiem jakości naszej pracy (Polański, „Forum Akademickie”, 9/2022). Publikacja MDPI nie jest też tak kosztowna, jak mogłoby się wydawać przy pobieżnej analizie. Przeanalizujmy argumenty podnoszone w dyskusji o MDPI, korzystając z metody naukowej, która polega na stawianiu hipotez i ich falsyfikacji.
Moja pierwsza hipoteza brzmi: MDPI jest wydawnictwem drapieżnym. Niestety, nie da się jej rozstrzygnąć w kategoriach naukowych – nie można jej sfalsyfikować. Podobnie jak nie można zweryfikować hipotezy „metan jest piękną cząsteczką”. W dyskusji o MDPI pojawia się szereg pochodnych tej hipotezy, np. staramy się tak zracjonalizować drapieżność, by pasowała do MDPI.
Dylematy MDPI ilustrują, moim zdaniem, konkurencję na rynku czasopism, gdzie obserwujemy inflację publikacji. Dużej podaży nie towarzyszy wzrost popytu na publikacje w topowych czasopismach (FA 9/2022). Współczesna nauka to ważny biznes. Przypomina w dużej mierze sport. Dziś nauka jest fabryką publikacji. Kolekcjonujemy je jak medale sportowe. Profity z dobrej kolekcji to finansowanie grantów rozdzielanych według rankingów publikacji oraz finanse na nowe publikacje. Publikowanie stwarza olbrzymie problemy. Trwa długo. Wymaga znacznych nakładów. Musimy prowadzić badania naukowe, mimo tych trudności. Im lepszy zespół, sprawniejsza organizacja nauki, wyższe finanse, tym łatwiej radzimy sobie w kolekcjonowaniu trofeów publikacyjnych, pomimo trudności rosnących wraz z rosnącą renomą czasopisma, w którym publikujemy. W doborze naturalnym tłumaczy to hipoteza upośledzenia. Medale publikacyjne to nasza reklama reprodukcyjnego potencjału memów naukowych. Publikowanie powinno być wobec tego kosztowne i trudne. Nacisk doboru naturalnego działa na przykład w kierunku przyrostu rozmiaru rogów jelenia. W skrajnym wypadku znane są sytuacje, gdy rozmiar rogów utrudniać może poruszanie się między drzewami. To bardzo komplikuje życie jelenia, ale samice preferują duży rozmiar rogów. I o to właśnie chodzi. Silne geny przetrwają mimo tych trudności. Mężczyźni lubią szybką jazdę na motocyklach. To tutaj prezentują jakość swoich genów. Szybka jazda jest niebezpieczna i często kończy się tragicznie. I o to właśnie chodzi.
Prezentacja reprodukcyjnego potencjału memów naukowych jest bardzo wymagająca. Po pierwsze finanse. Trudno spodziewać się wygranej Legii Warszawa z londyńską Chelsea (FA 9/2022). Liczba publikacji w „Nature” oraz miejsce w uniwersytetów w rankingach ARWU koreluje z nakładami finansowymi i budżetami (Bogocz, Bak, Polanski, No free lunches in Nature, „Scientometrics”, 2014, 101, 547–568). Kontynuując sportowe analogie, Adam Proń pisze w „Przeglądzie”: „Prędzej Legia wygra Ligę Mistrzów niż pracujący w kraju polski naukowiec dostanie Nobla z chemii, fizyki czy medycyny”. Analizując nominacje noblowskie, znajduje niewiele polskich („Przegląd” 10/2022).
Z reguły same pieniądze nie wystarczą, by zdobyć nagrodę Nobla czy nawet opublikować pracę w „Nature”. Potrzeba wielu lat, by zdobyć uznaną pozycję. A to wymaga m.in. rozpoznawalności i znajomości branżowych. To tak zwany networking (usieciowienie). Finanse i usieciowienie budują naszą renomę. Szybka jazda na motocyklu to też nie wszystko. Rynek reprodukcyjny znacznie wyżej ceni Harleya niż jego podróbkę. Harley prezentuje naszą wysoką pozycję w sieci społecznej. To nasza renoma. Podróbka to jazda na gapę, mimikra. Renoma wymaga stałego dopływu zasobów i usieciowienia. Na przykład kiedy nie stać nas na nowy model Harleya, nasza renoma znacznie cierpi.
Stawiam wobec tego hipotezę drugą, że pozycja MDPI wynika z niskiej wartości upośledzania. MDPI nie wymaga aż tak wysokich nakładów finansowych, jakich wymaga współczesna nauka na poziomie „Nature” czy Nagrody Nobla. Koszty open access są ułamkiem koniecznych nakładów na badania, które spełniałyby wszystkie kryteria topowych czasopism o IF podobnych do MDPI. Publikowanie w MDPI jest prostsze. Koszty open access nie są wysokie, jeżeli porównamy je z kosztami prenumeraty klasycznych czasopism (Skrendo, „Forum Akademickie”, 11/2022), nie mówiąc o kosztach open access w tradycyjnych czasopismach, które są o wiele wyższe niż MDPI. Koszty klasycznych czasopism jeszcze bardziej rosną, jeżeli wliczymy bazy danych, swoisty spis treści do tradycyjnych czasopism. MDPI to jak jazda na motocyklu, lecz nie Harleyu. Jak zatem wyjaśnić wysokie IF MDPI?
Stawiam hipotezę trzecią: czasem mimikra się opłaca. MDPI realizuje popyt na publikacje autorów, krajów i uczelni o niższej renomie. Wysokie IF dowodzi, że artykuły takie pełnią ważną rolę w nauce. Na renomę składają się finanse i usieciowienie. Publikacje MDPI w mniejszym stopniu uwzględniają renomę. Zastanówmy się, skąd tak wysokie parametry IF czasopism MDPI. Na przykład IF „International Journal of Molecular Sciences” wynosi ponad 6. Przeciwnicy tłumaczą to manipulacjami, dużą liczbą wydawnictw tematycznych. Wydaje się jednak, że nie da się osiągnąć tak wysokiego współczynnika wpływu jedynie w wyniku manipulacji. MDPI ma wiele samocytowań. „Nature” Springera jest jednak w rankingu samocytowań również bardzo wysoko. Pierwsze miejsce w rankingu samocytowań Scimago zajmują USA. Klasyczne czasopisma też stosują wiele manipulacji, by podnieść IF. Przykładem są wieloautorskie prace, udostępnianie artykułów z datami ustawionymi do przodu itp. IF ulega, używając języka sieci, optymalizacji podobnie jak pozycjonowanie stron internetowych. IF jest przecież podstawowym miernikiem jakości czasopism (kwartale, percentyle itp.). Pełna weryfikacja tej hipotezy wymagałaby szczegółowych analiz. Pewne argumenty nasuwają się jednak automatycznie. Bywa, że nie do końca perfekcyjnie napisane publikacje zawierają ważne i ciekawe idee i informacje. Na przykład stwierdzono przekłamania w publikowanych fundamentalnych badaniach Newtona. Znany jest efekt przejmowania wyników mniej znanych autorów spoza kręgu anglosaskiego przez literaturę anglojęzyczną (M. Shermer, Rynkowy umysł, CIS, 2009). Często niskie finanse nie pozwalają na dopracowanie publikacji do standardów topowych czasopism. Takie publikacje ukazać się jednak mogą w MDPI i mimo swoistego bojkotu są cytowane, o czym świadczy wysoki IF tych czasopism; czasami, bo nieprawdą jest, że MDPI drukuje wszystko. Wysoki IF MDPI zapewnia stałą podaż nowych, stosunkowo atrakcyjnych publikacji, ponieważ uczelnie i agencje rozdzielające granty domagają się publikacji z wysokim IF. Znaczenie takich publikacji zdaje się także dostrzegać „Nature”, zwiększając popyt na mniej renomowane publikacje poprzez tworzenie wielu odmian, np. „Nature Biotechnology” czy „Nature Synthesis”. Redaktorami w tych czasopismach są bardzo młodzi naukowcy, z reguły Brytyjczycy. Dlaczego? Najpewniej młody wiek obniża znaczenie usieciowienia. Taka polityka stara się wyciągnąć z rynku bardziej atrakcyjne publikacje, zmniejszając znaczenie renomy autorów.
Podsumowując, starałem się udowodnić, że emocje związane z MDPI można uzasadnić upośledzeniową rolą publikacji we współczesnej nauce. Koncepcja upośledzenia w doborze naturalnym to hipoteza. Podobnie przedstawione tu analizy są hipotezami. MDPI to swoista jazda na gapę dla słabiej finansowanych krajów i jednostek. Rankingi i podporządkowanie głęboko tkwią w naszej ewolucyjnej świadomości, wyznaczając porządek dziobania. Oznacza to, że dla efektu motocyklowego powinniśmy użyć Harleya. Jazda na gapę wzburza. Nie lubimy darmowych obiadów. Wiele procedur w nauce – kategoryzacja, uczelnie badawcze, sposób rozdziału grantów – ma za zadanie wzmacnianie tego porządku. Mamy dużo, mamy mieć więcej, mamy mało, mamy mieć mniej. MDPI, naruszając te reguły, uderza w jedną z podstawowych reguł emocjonalnych determinowanych ewolucją. Prowadząc do dysonansu poznawczego, wzbudza emocje.
Jarosław Polański
Ciekawy ten bełkot - taki jednostronny, taki małowartościowy.