Aktualności
Sprawy nauki
30 Stycznia
Źródło: Freepik
Opublikowano: 2024-01-30

Eksperci od transferu wiedzy: konieczna zmiana systemu ewaluacji

Obowiązujący w Polsce system ewaluacji jakości działalności naukowej działa źle. W swoim obecnym kształcie prowadzi do wykształcenia i utrwalania patologii na wielu płaszczyznach. Jednym z rezultatów jest skuteczne, długofalowe blokowanie rozwoju innowacyjności w tym obszarze, w którym swój udział powinni mieć badacze zatrudnieni przez instytucje naukowe.

System ewaluacji wymaga zmiany. Nie naprawy, nie ulepszania – lecz zmiany. Nie chcemy pisać o wszystkich patologiach, które toczą dziś środowisko akademickie. Zresztą samo mówienie o tym, „jak jest” i utyskiwanie nad stanem rzeczy nie przyniesie wielkiego pożytku. Jako Porozumienie Akademickich Centrów Transferu Technologii (PACTT) oraz Porozumienie Spółek Celowych (PSC) uczelni czujemy się jednak uprawnieni do zabrania głosu w ważnej dyskusji o tym, jak nauka w Polsce mogłaby się rozwijać z korzyścią dla środowiska naukowego, gospodarki i całego naszego społeczeństwa. Dyskusja ta jest uzasadniona, tym bardziej że właśnie zmienił się rząd, co niesie pewne nadzieje na zmiany oraz działania naprawcze.

PACTT zrzesza obecnie 87 centrów transferu technologii działających w uczelniach i instytutach badawczych. PSC to 34 spółki celowe, które co do zasady odpowiadają m.in. za wspieranie komercjalizacji badań naukowych oraz pomaganie naukowcom w zakładaniu akademickich start-upów (spółek spin-off). Nie ma zatem w Polsce instytucji działających na styku nauki i biznesu, którym byłoby bliżej niż nam do problematyki transferu technologii z uczelni do społeczeństwa oraz do współpracy akademickiego środowiska naukowego z otoczeniem.

Nauka a jej wpływ na społeczeństwo

Jak wiemy, w obecnie obowiązującym systemie ewaluacji jednym z trzech kryteriów oceny jest wpływ działalności naukowej na funkcjonowanie społeczeństwa i gospodarki.

W samym założeniu to oczywiście bardzo dobrze, że ocena działalności naukowej uwzględnia element wpływu nauki na społeczeństwo. Nie negując potrzeby prowadzenia badań podstawowych, które stanowią jedno z ważnych źródeł innowacji, ocena jakości prac badawczych powinna poddawać analizie to, w jaki sposób wysiłki naukowców przekładają się na dobrostan społeczny i jak przyczyniają się do rozwoju gospodarki lub choćby budowania siły państwa opartej na innowacyjności, rozwoju technologii czy poprawie innych czynników dających przewagę konkurencyjną nad innymi krajami.

Dzisiejszy system ewaluacji niby to bada, jednak w praktyce działa tak, że blokuje rozwój innowacyjności i powoduje, że miażdżącej większości naukowców bliżej jest do badań podstawowych i generowania punktowanych publikacji, niż do realizacji prac o charakterze aplikacyjnym. W każdym razie, pomijając ewentualne usługi zlecone instytucjom badawczym przez biznes, na ponad 120 tys. naszych naukowców jedynie garstka „wychodzi na zewnątrz”, próbując współpracować ze swoim otoczeniem.

Pod względem liczby badaczy Polska zajmuje 5. miejsce w UE, natomiast pod względem innowacyjności jesteśmy w ogonie – na 24. miejscu (!) w UE, reprezentując grupę maruderów, skądinąd dość pobłażliwie nazwaną „Emerging Innovators”. Jakkolwiek by nie podkreślać, że w niektórych kryteriach oceny w jakimś stopniu udało się nadrobić lukę dzielącą nas od średniej unijnej, nie zmienia to faktu, że ciągle dołujemy i w europejskim rankingu bezskutecznie próbujemy wskoczyć choćby kilka oczek wyżej. Jest nawet gorzej, bo w pewnych kryteriach nasza ocena na tle UE pogorszyła się (przede wszystkim uwiera pogłębiająca się przepaść w zgłoszeniach wynalazków do międzynarodowej ochrony PCT). Pudrowanie rzeczywistości zatem niewiele da. I jeśli nie zrobimy nic, w ogonie Europy pozostaniemy na dłużej. A przypomnijmy tylko, że w światowym rozwoju innowacji Europie ucieka Ameryka Północna i Korea Południowa…

Ewaluacja jakości badań naukowych – co działa źle?

O tym, co działa źle w systemie ewaluacji można napisać książkę. Tu przytaczamy dosłownie kilka przykładów, które pokazują, że polski badacz nie ma żadnego interesu w tym, by starać się wykorzystać swój potencjał do bycia innowacyjnym.

  • Ocena za przyznane patenty

Odnosi się do faktycznie przyznanych patentów, a nie do komercjalizacji czy faktycznego wpływu odkrycia naukowego na społeczeństwo i gospodarkę. W obszarze ochrony własności intelektualnej proces przyznawania patentów zajmuje kilka lat. Dla badaczy to zbyt odległa perspektywa oczekiwania na punkty premiujące wysiłek. Częstokroć tak ustalona ocena jest o tyle niesprawiedliwa, że opracowane technologie mogą być skomercjalizowane tuż po złożeniu zgłoszenia do ochrony patentowej. W praktyce oznacza to, że wynalazek, który już wywiera wpływ społeczny, nie jest premiowany. To nieracjonalne. Premiowanie wyłącznie za przyznane patenty jest pozbawione sensu. Dlaczego? Ponieważ specyfika procesu ochrony jest taka, że zgłoszenia można generować w myśl zasady „idziemy na ilość” czy „sztuka dla sztuki”. Skoro patenty można składać byle jak, to nic dziwnego, że przyjęty system motywacyjny sprzyja rozwojowi patologii, w której celem jest pozyskanie wskaźnika ilościowego, a sama innowacja czy wartość dla otoczenia instytucji naukowej się nie liczy. Tak powstają patenty mierne, oparte na byle jakich zastrzeżeniach, które – gdyby tylko ktoś z otoczenia gospodarczego chciał – bardzo łatwo obejść.

Skąd w Polsce bierze się tak niski odsetek zgłoszeń do ochrony międzynarodowej w procedurze EPO na tle ogólnej liczby zgłoszeń? Stąd właśnie, że ogólnie rzecz ujmując zgłoszenia polskie są jakościowo słabe. W tym sensie, że łatwo je „obejść”, a także w tym, że nie są konkurencyjne na arenie międzynarodowej. Podkreślmy jednak – nasze wynalazki nie są słabe dlatego, że kadra naukowa jest słaba. Wynalazki są słabe, bądź ich nie ma, ponieważ przyjęty system ewaluacji demotywuje badaczy do przyjęcia postaw rodzących innowacyjność. Innym powodem są wysokie koszty utrzymania międzynarodowej ochrony patentowej. Instytucje naukowe nie mają na to dość środków, a naukowcy naprawdę rzadko planują tego rodzaju koszty na etapie projektowania badań. W konsekwencji gdy już wypracujemy wartościowe technologie, często dochodzi do tego, że instytucje naukowe rezygnują z ochrony własności intelektualnej poza Polską.

  • Prawdziwa innowacyjność się nie liczy

Okres pandemii i wojny w Ukrainie dobitnie pokazał, że liczne grupy naukowców potrafią nie tylko aktywnie włączać się w przeróżne działania pomocowe, ale sami wypracowują nowe, potrzebne rozwiązania. To jest prawdziwa innowacyjność – czyli taka, która rodzi się z rzeczywistych potrzeb społecznych i gospodarczych. Niestety, obecny system nie premiuje ani zaangażowania, ani wypracowanych rozwiązań, nawet jeśli wykazują one oddziaływanie społeczne i niosą realną wartość. Nawet jeśli ich źródłem jest kreatywność i wiedza badaczy. System premiuje jedynie te innowacje, które poprzedziły publikacje naukowe. To się nie mieści w głowie, ale tak jest. 

W systemie oceny nie jest zatem ważny realny wpływ na otoczenie, rzeczywista postawa badaczy czy wykazane zaangażowanie i poświęcenie. System tego nie weryfikuje i nie punktuje. A zatem również w żaden sposób – jako narzędzie – nie motywuje do przyjmowania postaw mających decydujący wpływ na rozwój innowacyjności w kraju. Skoro system nie premiuje zaangażowania, kreatywności i innowacyjności w stanie wojny czy zagrożenia, w jaki sposób ma promować te wartości w czasie równowagi i pokoju?

  • Fetyszyzowanie publikacji naukowych

O punktacji i byłej „liście czasopism naukowych ministra Czarnka” powiedziano już wiele. Skoro system działa tak, że w ewaluacji na piedestale stawiane są punkty za publikacje, raczej zdecydowana większość naukowców nie będzie miała ochoty angażować się w „zmienianie świata” poprzez wywieranie wpływu swoją pracą badawczą na otoczenie. Szkoda zachodu. Nie bez przyczyny nader często spotyka się opinie wyrażane przez stosunkowo jeszcze młodych i rzutkich profesorów, którzy twierdzą, że biznes, który „przychodzi do nich i czegoś chce”, w istocie przeszkadza im w ich karierze naukowej.

Idąc dalej: za publikację w czasopiśmie z największą liczbą punktów można otrzymać ich 200. Odnosząc to do punktów przyznawanych za komercjalizację, jedna taka publikacja w czasopiśmie naukowym jest równoważna sprzedaży wypracowanej własności intelektualnej za kwotę 2 mln zł (1 punkt przyznawany jest za każde 10 tys. zł przychodu). Zestawmy te dane ze sobą i zadajmy pytanie, co bardziej się opłaca? Pracować nad rozwiązaniem, które być może zostanie sprzedane za 2 mln zł, czy może nad publikacją do najwyżej punktowanych czasopism?

  • Każda sprzedaż się liczy. Nawet ta, która nie powinna

Skoro ewaluacja ma badać wpływ pracy badawczej na otoczenie, dlaczego bywa tak, że w ocenie jakości działalności naukowej uwzględniane są przychody ze sprzedaży takich usług, jak wynajem powierzchni biurowej czy infrastruktury badawczej? Niestety, obecny system to zlicza. Czy jest to adekwatne i sprawiedliwe? Odpowiedź należy do Państwa.

Mądra ewaluacja pilnie potrzebna

Potrzebujemy zmian systemowych i to pilnie. Zachęcamy, gorąco apelujemy, prosimy i oczekujemy od nowego ministra nauki, by pochylił się nad przyjętymi rozwiązaniami w zakresie ewaluacji jakości działalności naukowej w Polsce. Obecny system powoduje, że choć dysponujemy potężnym potencjałem badawczym, nie wykorzystujemy go. Nie rozwijamy się w dostatecznym stopniu, przez co ustępujemy krajom, które wcześniej przyjęły lepsze rozwiązania. Potrzebujemy takich, które pobudzą środowisko badaczy do wypracowywania innowacji i jednocześnie będą animowały współpracę z otoczeniem instytucji badawczych. System powinien też inspirować do współpracy interdyscyplinarnej w środowisku naukowym. Potrzeba, aby na poziomie rozwiązań ogólnokrajowych w ścieżkę rozwoju kariery naukowca wpisać współpracę z otoczeniem. Konieczne jest przyjęcie miarodajnych wskaźników, które będą dawały obraz o faktycznym, a nie iluzorycznym wpływie pracy naukowej na społeczeństwo.

Na stole nie ma prostych recept, podobnie jak nie ma jednoznacznych, idealnych wzorców wśród państw lepiej rozwiniętych od Polski. Potrzebna jest natomiast debata i udział grup eksperckich nad wypracowaniem nowego systemu, który z jednej strony będzie sprawiedliwy i dostosowany do dostępnego potencjału badawczego, a z drugiej – pozwoli wykształcić modele motywowania instytucji badawczych i środowiska naukowców do wywierania korzystnego wpływu społecznego i gospodarczego. To także apel do samych uczelni – w nich samych rzadko kiedy widzimy, by wewnętrzne regulaminy oceny pracowników naukowych pokazywały, że rzeczywisty wpływ na otoczenie jest ważny i doceniany.

Rada Koordynacyjna PACTT

  • dr hab. inż. Adam BARTNICKI – dyrektor Centrum Transferu Technologii, Wojskowa Akademia Techniczna im. Jarosława Dąbrowskiego
  • Anna GRZEGORCZYK – dyrektor Centrum Transferu Wiedzy i Technologii, Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie
  • dr inż. Gabriela KONOPKA-CUPIAŁ – dyrektor Centrum Transferu Technologii CITTRU, Uniwersytet Jagielloński
  • Paweł PŁATEK – wiceprezes Fundacja PACTT / Centrum Transferu Technologii i Wiedzy, Uniwersytet Warszawski
  • dr Zbigniew SZAMEL – dyrektor Centrum Innowacji i Przedsiębiorczości, Politechnika Łódzka
  • dr Katarzyna WALIGÓRA-BOREK – p.o. dyrektora Centrum Transferu Technologii, Gdański Uniwersytet Medyczny

PSC

  • dr inż. Jakub JASICZAK – przewodniczący PSC / prezes Zarządu Spółka Celowa Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu Sp. z o.o.
Dyskusja (52 komentarzy)
  • ~Michal 04.02.2024 15:40

    Przeniosłem się do korporacji. Do uczelni zwyczajowo zgłasza się firma która szuka "sponsora" i łatwych państwowych pieniędzy. W dużej firmie jak potrzeba wykonać badania deleguje się inżynierów i pracują regularnie nad problemem. Dla nich nie jest to forma dorobienia z doskoku do słabej pensji po przeprowadzeniu dydaktyki, załatwienia papierologii administracyjnej. W kwestii patentów życzę optymizmu i dużo zdrowia przy egzekwowaniu prawa patentowego np. w Chinach. Jak ktoś nie ma doświadczenia przemysłowego, to opowiada takie bzdury że zęby bolą. Oczywiście są ludzie prości którzy wierzą w szklane domy o których im ekspert stworzony jednym kliknięciem opowiada. Za 5 lat nie będzie komu uczyć nie mówiąc o badaniach które wykraczają poza wypełnianiem słupków w excelu.

    • ~Maciek 04.02.2024 20:55

      Panie Michale,

      Pełna zgoda w kwestii, iż za 5 lat nie będzie komu uczyć, nie mówiąc o badaniach. Przecież w ub. 2023 r. zarobki badaczek i badaczy np. w Polskiej Akademii Nauk 40 % spośród 4,4 tys. osób tam zatrudnionych otrzymało pensje poniżej płacy minimalnej. To jest rzeczywisty obrazek polskiego państwa dla którego nauka na przestrzeni 34 lat demokracji parlamentarnej była piątym kołem u wozu. Aż czasami wstyd się przyznać z jakiego kraju człowiek pochodzi. Niestety. Dlatego opowiadania o innowacjach, patentach, wdrożeniach w przypadku Polski, nie mają jakiegokolwiek sensu. Jedyne, co możemy jeszcze zaoferować światu, to gotowe dłonie do ciężkiej pracy na rzecz innych nacji, które doskonale rozumieją otaczający ich świat.

  • ~Paweł Płatek 03.02.2024 10:14

    Koincydencja czasowa postu Urząd Patentowy Rzeczypospolitej Polskiej z naszą dyskusją (przypadek?)

    "Wynalazcy zmieniają świat. Robili to już od czasów prehistorycznych i z pewnością nie zabraknie ich w przyszłości… którą po prostu tworzą. Aby powstał wynalazek potrzebna jest nie tylko pasja twórcza, ale także gruntowna wiedza z dziedziny, której dany wynalazek dotyczy. (...) Za współczesnymi wynalazkami najczęściej stoją całe zespoły wynalazców, co widzimy chociażby w dokumentach patentowych, gdzie jest spora liczba współautorów danego rozwiązania.
    (...)
    Wspomnieliśmy o patentach, bowiem z pracą wynalazcy nieodłącznie wiążą się patenty. Umożliwiają mu one wprowadzanie innowacji na rynek, a także czerpanie z nich korzyści finansowych; często są także rekompensatą za wysokie, poniesione koszty badawcze. W Polsce – niestety – istnieje tylko garstka wynalazców, którzy są wysoce aktywni patentowo."

    I dlatego jeśli polska nauka ma zmieniać świat musimy wesprzeć w ewaluacji innowatorów.


    https://www.linkedin.com/posts/uprp_wynalazcy-zmieniaj%C4%85-%C5%9Bwiat-robili-to-ju%C5%BC-activity-7159168790407086081-EYw7?utm_source=share&utm_medium=member_desktop

  • ~Robert Przekop 01.02.2024 16:59

    Czytając artykuł i dyskusję przypomniał mi się rozdział w monografii KRASP który popełniłem. Zachęcam do lektury całej publikacji.
    https://krasp.org.pl/dokumenty/dokument,trendy-modele-i-perspektywy-rozwoju-szkolnictwa-wy%C5%BBszego-w-polsce-2021-2025-z-projekcj%C4%84-do-roku-2030,640

    tutaj mały cytat z podsumowania
    "Większe otwarcie uczelni na potrzeby otoczenia gospodarczego to nie tylko budowanie własnego
    przekazu i narracji o własnych działaniach i osiągnięciach. Istotnym problemem jest słuchanie potrzeb
    i problemów partnerów z otoczenia społeczno-gospodarczego oraz ich zrozumienie. Kolejnym krokiem
    jest budowanie programu działalności edukacyjnej i badawczej na tej podstawie. Oderwanie działań
    własnych od kierunków rozwoju i przemian otoczenia będzie skutkowało zmniejszeniem oddziaływania
    na to środowisko. Dlatego należy zwrócić uwagę także na odwrotny transfer wiedzy z otoczenia
    społeczno-gospodarczego do sfery nauki.
    Brak jest wyraźnego systemu zachęty dla pracowników do podejmowania nie zawsze łatwych
    wyzwań współpracy z otoczeniem. Nie chodzi tu znowu tylko o zachętę finansową, ale zrównoważenie
    i wprowadzenie do systemu oceny punktowej osiągnięć związanych z tą współpracą tak, aby nagrodzić
    trud i czas zaangażowania naukowców w tych działaniach. Realną i efektywną współpracę z podmiotami
    gospodarczymi buduje się nieraz przez wiele lat, a ocena pracownika, ścieżka awansów zawodowych,
    wymaga efektów w znacznie krótszych okresach. Dlatego też znacząca większość naukowców wybiera
    bezpieczniejszą strategię działania, polegającą na zadbaniu o własne wyniki i osiągnięcia, co skutkuje
    efektem nazywanym „atomizacją nauki” . W kontekście najbliższej przyszłości należy więc zapewnić
    wsparcie oraz działania osłaniające i wspierające te jednostki, które wykazują największą aktywność na
    polu współpracy z otoczeniem społeczno-gospodarczym. Wokół takich jednostek należy próbować
    budować duże zespoły, w których w naturalny sposób obok badań aplikacyjnych będą prowadzone
    wysokiej jakości badania podstawowe. Być może właściwą zmianą byłoby kierowanie części środków na
    współpracę przez otoczenie społeczne i gospodarcze w sposób zbliżony do tzw. bonów Polskiej Agencji
    Rozwoju Przedsiębiorczości, gdzie to przedsiębiorstwo decydowało o skierowaniu finansowania
    (ze środków publicznych) do uczelni na realizację wspólnej inicjatywy. Na zakończenie należy odnotować,
    że bez otwartej, szczerej dyskusji, komunikowania problemów, nie będzie skutecznej ścieżki rozwoju
    współpracy z otoczeniem społeczno-gospodarczym. O ile środowisko przedsiębiorców zdobywa się
    w otwartej dyskusji na krytykę zjawisk hamujących tę współpracę, o tyle w środowiskach naukowych
    często pokutuje podejście „chowania problemów do zamrażarki” dla przyszłych pokoleń. W związku
    z tym należy apelować o otwarcie się na jasną i często bolesną diagnozę problemów, z jakimi mierzą się
    naukowcy zabiegający o współpracę z otoczeniem społeczno-gospodarczym.

    • ~Paweł Płatek 01.02.2024 20:27

      Nic dodać nic ująć .

  • ~Robert Lew 01.02.2024 13:08

    > Idąc dalej: za publikację w czasopiśmie z największą liczbą punktów można otrzymać ich 200. Odnosząc to do punktów przyznawanych za komercjalizację, jedna taka publikacja w czasopiśmie naukowym jest równoważna sprzedaży wypracowanej własności intelektualnej za kwotę 2 mln zł (1 punkt przyznawany jest za każde 10 tys. zł przychodu). Zestawmy te dane ze sobą i zadajmy pytanie, co bardziej się opłaca? Pracować nad rozwiązaniem, które być może zostanie sprzedane za 2 mln zł, czy może nad publikacją do najwyżej punktowanych czasopism?

    To jest czysta demagogia, publikacje i przychody z komercjalizacji są w innych kryteriach i w zupełnie innych skalach. Powyższe porównanie jest pozbawione sensu.
    Inaczej: gdyby skala punktów za publikacje była ułamkowa z maksymalną wartością 1, nadal nic by to nie zmieniło, bo wynik w kryterium jest wynikiem porównania z tym, co mają inne "podmiotodyscypliny".

    • ~Robert Przekop 01.02.2024 19:43

      Szanowny Panie, jeśli jest tak jak Pan pisze to może dajmy jeden punkt za złotówkę z komercjalizacji? Panu to przecież różnicy nie robi a bedzie więcej punktów które kogoś innego ucieszą. Zgodzimy się?

  • ~Paweł Płatek 01.02.2024 12:51

    Warto w całej gorącej dyskusji na temat ewaluacji mieć tło i przytoczyć skalę poziomów gotowości technologicznej TRL aby się w niej odnaleźć. Na tej stronie jest ona czytelnie zobrazowana. https://siecotwartychinnowacji.pl/baza-wiedzy/poziomy-gotowosci-technologicznej-trl-czyli-od-idei-do-realizacji/

    TRL 1 to badania podstawowe, 2-4 badania technologiczne, 5-8 demonstracje produktu i 9 komercjalizacja. Musimy zdawać sobie sprawę, że badania naukowe prowadzone w murach uczelni w wielu przypadkach udaje się doprowadzić do TRL 4 czyli weryfikacji laboratoryjnej technologii, czasem do 5 - testów w środowisku symulującym rzeczywiste warunki. Później bez udziału firm, a w kolejnym etapie już tylko samych firm, nie będzie żadnego wdrożenia. Wspomnę, że TRL 8 to demonstracja ostatecznej formy technologii, a 9 technologia gotowa do wdrożenia.

    Narzekamy na brak środków na badania naukowe, ale paradoksalnie większe możliwości i większe kwoty pojawiają się wówczas, gdy podejmie się decyzję o rozwoju kariery naukowej na ścieżce komercjalizacji i np. założy spółkę typu spin-off z udziałami spółki celowej uczelni. Zapewne część z nas doświadczyła rezultatów takiej decyzji. Szczepionkę na COVID firma Pfizer opracowała wraz z firmą BionTech, która rozpoczynała działalność jako tego typu spółka założona przez naukowców z Uniwersytetu w Meinz.

    Dla przykładu, wczoraj byłem na przełomowym w skali kraju wydarzeniu. Politechnika Warszawska utworzyła pierwszy w Polsce fundusz venture capital założony przez uczelnię publiczną przy współudziale doświadczonego zespołu ekspertów. Celem funduszu jest inwestowanie w spółki z sektora deep-tech tworzone przez zespoły wywodzące się z PW.. a także innych polskich uczelni. Plany są bardzo ambitne. Trzymam kciuki.

    Podsumowując, jeśli nie będziemy zachęcać zespołów do projektowania swoich badań naukowych z myślą o ich spopularyzowaniu na drodze komercjalizacji niezmiennie będziemy przy dnie w rankingach innowacyjności jako kraj.



    • ~sqro 02.02.2024 17:00

      >niezmiennie będziemy przy dnie w rankingach innowacyjności jako kraj.

      A to przepraszam, pozycja w rankingu jest celem? Bo jeśli tak, to ja już wolę Impact Factor - wyjdzie taniej.

  • ~xyz 01.02.2024 11:18

    - Wdrożenia robi się dla pieniędzy. Skoro chcemy nakłonić naukowców do wdrożeń to musi być więcej marchewek. Siłą rzeczy punktem startowym dla naukowca chcącego coś wdrożyć musi być końcowa wizja jego samego z kieszenami wypchanymi pieniędzmi, i najlepiej na swoim (a nie przesuwanie jakichś słupków w ewaluacjach, które niewiele znaczą koniec końców).

    - Nie do końca rozumiem mieszanie w ewaluacji oceny za naukę i wdrożenia. Obecnie są to jak się zdaje inne "koszyki", w których się oddzielnie ciuła punkty. Jeśli jakiś instytut zarabia duże pieniądze na wdrożeniach to znaczy to, że już jest gratyfikowany przez rynek. Autorzy artukułu chcą, żeby jeszcze więcej pieniędzy trafiło do takiej jednostki w drodze ewaluacji (czyli z podatków), co jest raczej środkiem nagrody a nie zachęty do nowości. Nie jestem pewien, czy to wywoła efekt aktywizujący osoby chcące dopiero coś wdrażać. Jakiś instutut może mieć duże zyski z wdrożeń sprzed wielu lat niczego aktualnie nie wdrażając.

    - Patenty są środkiem do celu, jakim jest docelowe zarobienie pieniędzy (coś ma być użyteczne przecież koniec końców). Powinno się uniknąć zmian w ewaluacji prowadzących do kombinowania i np. wysypu patentów dla patentów bo punkty.

    - Do nauki idą ludzie zainteresowani nauką, na chwilę obecną (zwłaszcza w nośnych dziedzinach) przesunięcie środka ciężkości na rzeczy pozanaukowe (kij w ewaluacji) bez zwiększenia środków wg mnie spowoduje odpływ ludzi do przemysłu, gdzie pensje są o wiele większe a wdrożenia naturalne. Na zachodzie to przecież duże firmy są odpowiedzialne za lwią część patentów.

    - Pewnie jest tak, że za 80% polskiej nauki odpowiada z 20% naukowców, których się powinno zostawić w spokoju i wspierać (ale co zrobić z resztą towarzystwa?). Dobre publikowanie wymaga pełnego zaangażowania, wdrożenia to też ciężka praca na ponad jeden etat, jeszcze jak trzeba zakładać firmę. Raczej ciężko, żeby ta sama osoba była oceniana za obie te rzeczy w ewaluacji. Zarzut autorów o to, że rzutcy młodzi profesorowie uważają kontakty z biznesem za godzące w karierę naukową uważam za dziwny. Konkurowanie z zachodnimi naukowcami z polskiego poziomu wymaga ogromu pracy, którego osoby zajmujące się transferem technologii mogą po prostu nie widzieć. Pierwszy z brzegu dr hab. Bartnicki ma jakieś prace w mdpi Materials i słabszych czasopismach, więc jest raczej beneficjentem obecnego systemu (dużo punktów za rzeczy w słabych czasopismach wg miar zachodnich) na który marudzi w artykule. Jeśli ma dużo patentów i wdrożeń to trzeba to pochwalić, no ale być może trzeba wrócić do dyskusji kim w sumie na uczelni ma być dydaktyk, wykładowca, profesor itd. i czego się od nich wymaga.


  • ~El Wu 01.02.2024 00:25

    Tylu dyrektorów, można było dodać więcej treści. Wording.
    Ale do kategorii: wartościowe potwierdzenie.
    Szkoda, że bez nawet propozycji kierunku.
    No, nie jest dobrze.

    • ~Paweł Płatek 01.02.2024 11:25

      Po diagnozie mają paść propozycje. To zostawiliśmy na kolejny artykuł.

  • ~Daniel 31.01.2024 19:16

    Zupelnie nie zgadzam z tezami tego artykułu. Misją uczonych pracujacych na uniwersytetach i instytutach PAN są badania podstawowe i tylko one powinny być oceniane. Trzeba zauwazyc ze konkurencja w nauce jest miedzynarodowa i nasz system nie może za bardzo różnić się od tych które obowiązują w USA, Niemczech i Japonii. W obrębie syntezy organicznej, w tych krajach, najlepszą sytuację finansową mają szefowie zespołów publikujący w czasopismach z Nature Index, ktorzy sporadycznie coś patentują i nie mają żadnych wdrożeń. Jeśli mamy z nimi konkurować, musimy być tak samo oceniani...
    Jedyny logiczny scenariusz to taki, w której wypromowani w procesie realizacji badań podstawowych doktorzy są zatrudniani w firmach, które tworzą i optymalizują produkty, które mają wpływ na społeczeństwo. Smaczku dodaje fakt, że wiele polskich firm nie odróżnia współpracy z firmą od pracy na rzecz firmy. Moim zdaniem przeniesienie "cieżaru ewaluacji" w proponowanym kierunku zniszczy w nauce polskiej to co jest w niej dobre i zainicjuję odpływ najzdolniejszych za granicę.

    • ~Robert Przekop 01.02.2024 19:56

      Proszę poszukać trochę o związkach topowych zachodnich naukowców z wielkimi koncernami, oraz ich dzialalnosciach biznesowych. Bardzo wielu topowych naukowców z zakresu badań podstawowych jest sponsorowanych (ich badania) przez duże koncerny.

      Proszę sprawdzic czym zajmują i dla kogo pracują naukowcy z tej listy : https://research.com/scientists-rankings/engineering-and-technology

      Jeśli potrzebuje Pan konkretniejszego przykładu, z polskimi korzeniami to zacytuję : \"Poza tymi imponującymi osiągnięciami naukowymi prof. Matyjaszewski założył konsorcja zrzeszające największe firmy chemiczne z całego świata. Ich celem jest komercjalizacja wyników badań uzyskanych w Jego zespole. Na przełomie ostatnich lat współpracował z ponad 60 międzynarodowymi firmami z Europy, Japonii, Korei, Południowej Afryki oraz Ameryki Północnej. Efekt tej współpracy to 68 amerykańskich oraz 155 międzynarodowych patentów. Ponadto udzielono 17 licencji, na bazie których proces ATRP jest obecnie stosowany w produkcji polimerów w firmach w Japonii, USA i Europie.\"

    • ~Jakub Jasiczak, Porozumienie Spółek Celowych 31.01.2024 21:31

      1. Najzdolniejsi już są za granicą.
      2. Ostatnie 8 lat zabiło w nauce wiele z tego dobrego, także przez naszą (środowiska) bierność.
      3. Mamy 100 tys. badaczy. "Czyste" badania podstawowe, bez odnoszenia się do potrzeb otoczenia i szukania aplikacyjności, mają uzasadnienie tylko w części dyscyplin.
      4. Podaż wartościowych dla rynku wyników badań z Polskich uczelni jest słaba. W dużej części to wina nieefektywnego systemu, który woli zabić badacza procedurami niż wydobyć z niego max potencjału.
      Przepraszam za bezpośredniość przekazu, ale to kolejny zero-jedynkowy wpis o tym, że badania podstawowe są święte a każdy dyskutujący o impakcie społecznym jest bluźniercą i nieukiem...

      • ~Marcin Przewloka 31.01.2024 23:19

        1. Nawet jesli zalozymy, ze to prawda, ze "najzdolniejsi już są za granicą", to nie dzieje sie to z powodu kiepskiego systemu komercializacji badan.
        2. Ostatnie 8 lat w nauce poslkiej nie roznilo sie bardzo od poprzednich wielu lat kompletnego braku zainteresowania nauka polska wsrod politykow i szerzej w spoleczenstwie.
        3. To nie jest prawda. Badania podstawowe maja uzasadnienie w kazdej dziedzinie nauki.
        4. Wartosc dramatycznej wiekszosci badan prowadzonych na polskich uczelniach jest slaba, o czym mowia wszystkie statystyki porownawcze, jakie sa obecnie dostepne. Czyli ta "slabosc" to nie jest wylacznie cecha badan aplikacyjnych.

        Dobra nauka podstawowa moze dzialac swietnie bez komercjalizacji. Natomiast nie bedzie zadnych badan aplikacyjnych, jesli nie ma dobrej nauki podstawowej. Oczywiscie, w realnym swiecie nie ma powodu, zeby nie komercjalizowac wynikow dobrych badan, i sa one komercjalizowane.

        • ~Jakub Jasiczak, Porozumienie Spółek Celowych 01.02.2024 08:33

          Z niczym co Pan napisał się nie zgadzam więc tylko obserwacja: my proponujemy docenianie podejmowania przez badaczy trudu współpracy z otoczeniem, ale nikomu nie mówimy co ma robić; badacze z nauk podstawowych mają z kolei tendencje narzucania swojej wizji nauki wszystkim. Proszę prowadzić (w UK?) dobre badania podstawowe, ale proszę też dać innym rozwiązywać w nauce bardziej prozaiczne problemy społeczne i gospodarcze (i nie, dzisiaj warunki temu nie sprzyjają, o czym jest nasz tekst).

          • ~Marcin Przewloka 01.02.2024 09:18

            Czyzbym w jakikolwiek sposob zabranial Panu "rozwiązywać w nauce bardziej prozaicznych problemow społecznych i gospodarczych"? Mam nadzieje, ze fakt, iz ktos ma inne zdanie lub inna wizje jakichs zjawisk nie powoduje traumy czy poczucia odrzucenia. Najzwyczajniej w swiecie, ludzie maja inne zdanie i inne poglady na rozne sprawy. Dyskusja o tych roznicach to normalna sprawa, szczegolnie w swiecie nauki.

  • ~Maciek 31.01.2024 05:42

    Najpierw trzeba zdefiniować polską gospodarkę, czyli w oparciu o jakie dziedziny wiedzy i życia mamy oprzeć nasz rozwój, i skąd winniśmy pozyskać nań fundusze. Tego nie uczyniono po 1989 r. Ponadto istnieje potrzeba budowy krajowego innowacyjnego przemysłu od podstaw, który mógłby wdrażać do seryjnej produkcji polskie patenty i wynalazki, a potem w postaci gotowych produktów wypuszczać je na rynki globu. Obecne krajowe małe i średnie przedsiębiorstwa nie mają kapitału inwestycyjnego na taki cel. Jedynie oddziały międzynarodowych korporacji i firm zagranicznych nad Wisłą są gotowe finansowo na takie inicjatywy, co też robią. Polska zajmowała i zajmuje odległe miejsca w rankingach innowacyjności, i nie przewiduje tutaj w najbliższych latach jakiejkolwiek poprawy. Dobrze rokujące polskie patenty i wynalazki na zaawansowanych etapach komercjalizacji będą kupowały międzynarodowe korporacje i firmy zagraniczne, bo tylko one są gotowe pod każdym względem je wdrożyć, i nadać im użyteczność. Przespaliśmy czas zdefiniowania gospodarki i budowy krajowego innowacyjnego przemysłu, więc nie ma o czym rozmawiać. Trafne komentarze przedstawili tutaj pan Marcin Przewłoka i pan prof. Jan Cieśliński, a za co jestem im wdzięczny.

    • ~RK 01.02.2024 08:15

      Zgadzam się w 100%. Szukałem polskich firm do realizacji moich pomysłów. Nikt nie był zainteresowany. Fakt, w mojej dziedzinie polscy wytwórcy to margines. Tymczasem Czesi zrobili to co ja chciałem w oparciu o rodzimy kapitał. Tymczasem pisze tak naprawde nikomu niepotrzebne publikacje bo z to jestem rozliczany.

      • ~Maciek 01.02.2024 21:21

        Przykład Republiki Czeskiej jest ciekawy w kontekście innowacyjności i wynalazczości. Jeszcze w ramach Czechosłowacji zarówno w okresie międzywojnia, jak i realnego socjalizmu mieli pewne sukcesy na tym polu. Czechosłowacja była krajem w pełni uprzemysłowionym obok Niemieckiej Republiki Demokratycznej i ZSRR spośród państw dawnego RWPG. Po 1989 r. Czesi nie zniszczyli w przeciwieństwie do Nas przemysłów wysokich technologii od mikroelektroniki profesjonalnej do produkcji półprzewodników włącznie. W międzyczasie powstawały w Czechach spółki, platformy współpracy pomiędzy ich przemysłem, biznesem średnim a naukowcami. Czechy pod względem innowacyjności opartej o patenty, wynalazki i wdrożenia stoją lepiej niż Polska, a nawet Włochy na ile dobrze pamiętam. Jeżeli chodzi o instytucje naukowe, to Polska Akademia Nauk jest silniejszą instytucją niż Akademia Nauk Republiki Czeskiej, choć krajowe uczelnie wyższe są porównywalne z ich czeskimi odpowiednikami poza Uniwersytetem Karola w Pradze. Ogólnie kibicuje Czechom i mam tam wielu przyjaciół, głównie na Morawach.

    • ~Jakub Jasiczak, Porozumienie Spółek Celowych 31.01.2024 06:58

      Dopytam - czyli wysoko ocenia Pan jakość podaży z polskiej nauki, czy też za słabą podaż wini Pan brak strategicznej wizji polskiej gospodarki? P.S. Z samą opinią nt. gospodarki się zgadzam (może poza skłonnością do inwestowania przez zagraniczne korpo w polski B+R, gdyż to część mojej pracy), plus nie widzę big picture w sposobie przyznawania wielomilionowych dotacji przez PARP (inwestujemy w mydło i powidło).

      • ~Maciek 31.01.2024 08:33

        Panie Jakubie,

        Bez zdefiniowania gospodarki, i bez krajowego innowacyjnego przemysłu nie będzie postępu cywilizacyjnego Polski. Przypominam, że od 2008 r. konkurencyjność polskiej gospodarki stoi w miejscu, co wiąże się m. in. z niskimi nakładami na sektor wiedzy 31 mld zł./8 mld USD, a tym samym brakiem innowacyjności. Pod tym względem też stoimy w miejscu od 2004 r. Przynajmniej wedle unijnych rankingów innowacyjności. Natomiast międzynarodowe korporacje kupują to, co wedle nich ma przyszłość. Centra badawczo-rozwojowe mają poza granicami Polski.

  • ~kk 30.01.2024 20:20

    Ciekawe w tym wszystkim jest to, że nie widzę propozycji takich, które by wiązały badacza z laboratorium na 40 godzin w tygodniu, no 20 godzin, bo jeszcze jest dydaktyka.
    Każdy na uczelni ma około 1 000 godzin pracy naukowej rocznie.
    Jak ktoś pisze artykuł w zespole 7 osobowym za 100 pkt lub wyżej to oznacza to około 7 000 godzin.
    Czy to jest efektywne ?
    Przeliczmy wedle wysokości pensji.
    Czy nie jest to marnotrawienie publicznych środków finansowych?

    Z życia wzięte:
    - mają czas na działalność polityczną
    - mają czas na pracę w więcej niż w jednym miejscu pracy
    - wypowiedzi publiczne osób z tytułami naukowymi budzą wątpliwości co do jakości procesu nadawania tytułów naukowych

    • ~Marcin Przewloka 30.01.2024 21:14

      Przepraszam najmocniej, ale poniewaz moga te komentarze czytac osoby niebedace naukowcami, czyli nieznajace szczegolow warsztatu, czuje, ze powinienem sie tutaj odniesc to tych liczb: sa one calkowicie wyssane z palca, te 7 tys. godzin spedzone nad pisaniem artykulu to jakies nieporozumienie. I to juz nawet niezaleznie od tego, jak dokladnie zdefiniujemy "pisanie artykulu naukowego".

      • ~kk 30.01.2024 21:29

        Dokładnie tak wychodzi bo tak to się przekłada na wymogi w ocenach okresowych pracowników na uczelniach. 7 osób na uczelni każda jakieś 1 800 godzin rocznie, przy 50% udziału pracy naukowej.
        Fakt, że czas na pisanie artykułu począwszy od pomysłu i badań i zakończone artykułem może trwać krócej, ale co z resztą czasu takich naukowców za pracę, którą płacone mają z budżetu państwa.

        • ~Kaf 31.01.2024 22:21

          Ilość punktów za artykuł dzieli się na autorów, zatem każdy z nich ma 1/7 z tych 100 pkt. (chyba, że mieli zdefiniowany inny udział procentowy). Żeby mieć 100 pkt/rok w takim zespole powinni napisać 7 takich artykułów.... Poza tym proszę uwzględnić udział w różnych pracach statutowych, przygotowanie wniosków grantowych, wdrażanie nowych metod badawczych, recenzje artykułów itd. Generalnie, dodając dydaktykę, w tym tworzenie nowych przedmiotow, również w jęz.ang., brakuje dobyi dni w tygodniu-za te samą pensję...

          • ~kk 01.02.2024 09:19

            Nie jest tak, gdy współautorami są osoby z zagranicy

        • ~Marcin Przewloka 30.01.2024 21:40

          Moze czegos nie rozumiem w tych wyliczeniach, ale czy sadzi Pan/Pani, ze jedynym zajeciem naukowca jest pisanie artykulow naukowych?
          Co do samego wyliczania czasu koniecznego do przygotowania artykulu naukowego, jesli juz musialbym koniecznie podac jakas estymacje, to w mojej branzy bedzie to znacznie blizej 100-200 godzin, niz 7000 godzin.

          • ~kk 30.01.2024 23:13

            https://miesiecznik.forumakademickie.pl/czasopisma/fa-3-2021/pulapki-ewaluacji/

          • ~kk 30.01.2024 22:13

            To może to coś nasunie na myśl.
            Artykuł za 100 pkt pisze zespół 3 osobowy i podobny artykuł za 100 pkt pisze zespół 7 osobowy.
            W pierwszym przypadku mają 300 pkt w drugim przypadku mają 700 pkt za mniej więcej ten sam czas pracy.

  • ~Aformer 30.01.2024 18:09

    Dodam od siebie, że jak usłyszałem od rzecznika patentowego na uczelni, że procesowanie mojego wniosku patentowego zajmie 2 lata to dałem sobie spokój i opublikowałem wyniki prac w ogólnodostępnym journalu.

    Inna kwestia dotyczy finansowania badań wdrożeniowych - nie ma no "łatwo dostępnych" pieniędzy. NCN odrzucił moje dwa wnioski przez to że miały zastosowanie praktyczne, natomiast uzyskanie pieniędzy z NCBIR graniczyło z cudem. Inna kwestia że trzeba było najpierw przeprowadzić choć częściowe badania podstawowez ale jak już wspomniałem, NCN wnioski badawczo-aplilacyjne odrzuca z urzędu :)

    • ~Marcin Przewloka 30.01.2024 18:24

      To, ze brakuje pieniedzy na badania idace w kierunku komercjalizacji, to nie oznacza, ze trzeba tych pieniedzy szukac w puli, ktora ma isc na badania fundamentalne, podstawowe. Moim zdaniem prace wdrozeniowe powinny byc finansowane przez przemysl, a jesli juz maja byc przeznaczone z funduszy budzetowych, to z innego ministerstwa. Nie powinno sie finansowac komercjalizacji mowiac, ze to jest "nauka", bo to nauka nie jest.

      • ~Jakub Jasiczak, Porozumienie Spółek Celowych 30.01.2024 18:42

        A czy coś Panu przeszkadza, razi, coś by Pan zmienił w sposobie, w jaki inwestujemy w Polsce środki publiczne w "badania podstawowe"? Czy to fundamentalne prawo, o którym nie należy dyskutować? Pytam bez przekąsu. Po prostu brakuje mi czasem refleksji u naukowców "dlaczego zasługuje na te pieniądze".

        • ~Marcin Przewloka 30.01.2024 19:59

          Tak, oczywiscie, jest pare rzeczy, moim zdaniem bardzo waznych, ktore nalezaloby zmienic w procesie wspierania badan naukowych w Polsce. To dluzszy temat, wpisy na tym forum nie wystarcza, zeby to dobrze przedstawic. Chetnie to przedyskutuje, jesli pojawilaby sie okazja.
          Natomiast pytanie "dlaczego zasługuje na te pieniądze" powinno spotkac sie z nastepujaca odpowiedzia: "poniewaz identyfikowalem luke w wiedzy na dany temat i moja propozycja na to, jak ta luke zapelnic, jest dobra, realna do przeprowadzenia, mam w tym kierunku odpowiednia wiedze i narzedzia (albo potrafie je zdobyc), i wyniki moich badan pozwola na lepsze zrozumienie mechanizmow i procesow, jakie dziala wokol nas". Natomiast ocena, czy te warunki rzeczywiscie zostaly spelnione, powinni zajac sie recenzenci naukowi.

          • ~Marcin Przewloka 01.02.2024 21:01

            Panie Robercie, dotknal Pan kluczowego zagadnienia, w ktorym znajduje najbardziej istotna roznice w rozumieniu "do czego sluzy nauka". Pisze Pan "Dzisiaj tym mecenasem jest Państwo, a w zasadzie społeczeństwo które domaga się odpowiedzi - po co plpłacimy na te tego badacza i jego badania" - jest tutaj waznych kilka spraw: (1) nie mozna przecenic wagi wiedzy w naszej kulturze. Jestesmy Homo sapiens, chcemy wiedziec, dlaczego trawa jest zielona, niebo niebieskie, i skad wieje wiatr. Jak rowniez, skad sie wzielo zycie i czy w kosmosie jestesmy sami. (2) WSZYSTKIE praktyczne zastosowania nauki wywodza sie pierwotnie z odkryc w naukach podstawowych. Nie istnieja "innowacje", ktore nie mialyby swoich korzeni w wynikach badan podstawowych. (3) I juz blizej przykladow z ziarnami piasku i kamieni w rzece: dlaczego nie? Byc moze ktos w swoim grancie, zaproponowal niezwykle nowatorska metode liczenia ziaren piasku na pustyni, metode, ktora mozna zastosowac gdzie indziej w nauce, i to za lat 20 ocali ludzkosc od zaglady (jakiejs), podobnie jak badania podstawowe nad mRNA prowadzone od lat 50 pozwolily na opracowanie szczepionki opartej na mRNA lat temu 5.

            I o tym wszystkim wlasnie nalezy opowiedziec spoleczenstwu, zeby wiedzialo, jak dokladnie dziala nauka, skad sie biora odkrycia naukowe, jak one wplywaja na postep cywilizacji. Zeby spoleczesntwo wiedzialo i rozumialo, ze na przyklad badania nad tym, dlaczego niektore meduzy swieca pod woda mogly bezposrednio doprowadzic do odkrycia bialka GFP (Nobel 2008), bez ktorego to bialka nie mozna wyobrazic sobie postepu w medycynie, jaki sie dokonal w ciagu ostatnich 30 lat. I to wytlumaczenie to jest zadanie edukacji szkolnej, ale najpeirw musza to zrozumiec osoby, ktore na przyklad czytaja artykuly na "Forum Akademickim".

          • ~Robert Przekop 01.02.2024 20:04

            Czy sama luka w badaniach jest ich uzasadnieniem? Porównuje to często do przykładu pomysłów : policzmy wszystkie ziarnka piasku na Saharze, zobaczmy co kryje się pod wszystkimi kamieniami w potoku itd. Dzisiejszy rozwój ludzkości daje nieogranicza liczbę pytań na którą możemy szukać odpowiedzi. Jednak poza ciekawościa i nowością powinien kryć się cel tych badań, cel wyższy niż samo poznanie. Setki lat temu osoby będące naukowcami musiały mieć swojego mecenasa, który finansowal ich pracę, robił to często z chciwości np. szukając kamienia filozoficznego lub przez zwykłą ciekawośc. Dzisiaj tym mecenasem jest Państwo, a w zasadzie społeczeństwo które domaga się odpowiedzi - po co plpłacimy na te tego badacza i jego badania. W tej dyskusji próbujemu własnie znaleźć odpowiedź na te pytanie.

  • ~Grzegorz Żywica 30.01.2024 16:24

    Nie zgadzam się z tą krytyką środowiska naukowego. Obarczanie od lat niedofinansowanej nauki brakiem innowacyjności kraju jest bardzo krzywdzące. Wg autora "ocena jakości prac badawczych powinna poddawać analizie to, w jaki sposób wysiłki naukowców przekładają się na dobrostan społeczny i jak przyczyniają się do rozwoju gospodarki lub choćby budowania siły państwa opartej na innowacyjności, rozwoju technologii czy poprawie innych czynników dających przewagę konkurencyjną nad innymi krajami". Z tego zdania wynika, że naukowcy powinni wymyślać, badać, wdrażać, stawiać fabryki i produkować. To jakieś nieporozumienie.

    • ~Jakub Jasiczak, Porozumienie Spółek Celowych 30.01.2024 18:29

      Panie Grzegorzu,
      naukowcy powinni wymyślać i badać oraz być nagradzani (i wspierani) za ambitne, międzyuczelniane projekty oraz za adresowanie ważnych wyzwań społecznych i gospodarczych. Od wdrażania jesteśmy my (centra transferu i spółki celowe), a od stawiania fabryk i produkcji biznes. Zachęcam do współpracy nad dobrymi rozwiązaniami dla nauki. Nie ma sensu w dyskusji aż tak zniekształcać przrsłania tekstu.
      Pozdrawiam

      • ~MM 31.01.2024 14:41

        Tylko za międzyuczelniane? Czyli jedna dobra uczelnia nie jest w stanie realizować ambitnego projektu?

        • ~Paweł Płatek 01.02.2024 11:35

          Jest :)

  • ~Jan Cieśliński 30.01.2024 15:55

    Tezy artykułu, co do zasady, są w pewnym stopniu słuszne. Natomiast argumentacja jest błędna. W obecnej ewaluacji komercjalizacja i patenty są bowiem obecne bardzo mocno, może nawet za mocno (gdy mówimy o uniwersytetach), i to we wszystkich trzech kryteriach! Owszem, na ogół (jak to u nas) szczegóły są niedopracowane lub wręcz źle skonstruowane, ale Autorzy tekstu chyba nie znają zbyt dobrze obecnych zasad ewaluacji działalności naukowej, zatem ich krytyka jest na ogół po prostu nietrafiona (a szkoda, bo jest tu co krytykować):

    1. Rola patentów polskich w Kryterium I jest ogromna (aż za duża, bo zgadzam się z niską oceną ich rangi), rola patentów europejskich - zaskakująco mała (niewiele więcej niż polskie), a o amerykańskich zupełnie "zapomniano".

    2. W Kryterium II 2 mln z komercjalizacji waży tyle, co 10 mln z grantów, czyli naprawdę bardzo dużo. To jest znacznie większa waga niż waga jednej publikacji za 200 pkt. To są bowiem inne koszyki, tych punktów nie ma sensu porównywać bezpośrednio! Nie wiem nic o tym, aby wynajem pomieszczeń czy aparatury można było zaliczać do przychodów w Kryterium II. Jeśli tak, to sprawa jest skandaliczna.

    3. Kryterium III to właśnie "wpływ" na społeczeństwo, czy gospodarkę. Tu jest spore pole do popisu, aby jakoś ustalić obiektywne kryteria, których (moim zdaniem) teraz zupełnie brak.

    Generalnie, w kwestii szeroko rozumianej komercjalizacji czy transferu technologii widać konieczność znacznie większego zróżnicowania oceny różnych typów uczelni. Na przykład uczelnie techniczne powinny być rozliczane znacznie bardziej za wytwarzanie i transfer technologii, niż za publikacje.

    • ~Jakub Jasiczak, Porozumienie Spółek Celowych 30.01.2024 18:34

      Co prawda błędnie argumentujemy i nie znamy zasad ewaluacji ;-), ale chciałem tylko dodać, że patent jest kosztem i jedynie drogą do celu (wdrożenia wyników) a nie celem samym w sobie. Proszę przy okazji zajrzeć do uczelnianych regulaminów oceny pracowniczej - w dalszym ciągu cenimy w Polsce złote medale na targach innowacyjności za sesje posterowe...

      • ~Jan Cieśliński 31.01.2024 09:58

        Patent jest środkiem do celu - owszem. Jeszcze poważniejszy (i nieuświadamiany) błąd tego typu: granty traktuje się jako cel, a nie jako środek do celu, a pozyskane w ten sposób środki budżetowe są traktowane na równi (w tym samym koszyku) z przychodami z komercjalizacji.

        Reasumując: jest wiele miejsc w obecnych zasadach ewaluacji, gdzie bez problemu można wstawić jakieś mierniki innowacyjności (gdyby takowe były obmyślone). Jest też Kryterium III, bez mierników. oceniają eksperci (punktów: dużo, to nawet 20% oceny), moim zdaniem oceny były tam dość przypadkowe.

        • ~Jakub Jasiczak, Porozumienie Spółek Celowych 31.01.2024 17:06

          Kryterium III jest super ważne, ale absurdalność obecnego podejścia pokażę na przykładzie: marzec 2020 wybucha w PL pandemia, wszyscy chcą pomagać szpitalom, panuje groźny chaos; moi naukowcy wpadają na pomysł systemu do koordynacji oddolnej pomocy; spółka uczelniana buduje 30 os. zespół naukowców, programistów i społeczników; kontaktując się z centralą Salesforce w US dostajemy licencję o wartości 1 mln USD/mc za darmo; w 2 tygodnie stawiamy system do którego pozyskujemy i szkolimy 700 szpitali i DPS oraz 360 lokalnych koordynatorów zbiórek; system działa, pisze o nas sam Salesforce. I teraz suspens: nie możemy wykazać tego w pełni mierzalnego projektu (skala, zasięg itd.) w Kryterium III bo... początkiem wszystkiego NIE BYŁA publikacja naukowa. P.S. Naukowcy rozwijali ekosystem każdy w obszarze własnych kompetencji naukowych, ale to dla ewaluacji bez znaczenia.

          • ~Jan Cieśliński 31.01.2024 21:23

            Sprawa nie jest aż tak oczywista. Uczelnia ma trzy misje do spełnienia: naukową, dydaktyczną i ta trzecia misja, społeczna. Ewaluacja działalności naukowej nie musi mieć wiele wspólnego z pozostałymi dwiema misjami. Jeśli chodzi o dydaktykę, to jest to raczej rozdzielone. Natomiast trzecia misja wpływa na kategorię naukową. Nie jestem pewien, czy to jest takie dobre. Proszę zauważyć, że w pewnym stopniu degraduje to misję społeczną. Ja sobie mogę wyobrazić uczelnię naukowo przeciętną, która ma wspaniały i pożyteczny wpływ społeczno-gospodarczy. I na odwrót, może być uczelnia prowadząca badania najwyższej klasy, ale nie potrafiąca tego przełożyć na jakieś zastosowania.

            Zatem: zamiast usiłowań dopisywania do ewaluacji działalności naukowej lepszych punktów "za innowacyjność" wolałbym ocenę (w tym finansowanie) uczelni w zależności od wszystkich trzech misji. Nie wszyscy muszą się skupiać na misji naukowej (choć taki "mamy klimat", że ta misja dominuje wszystko), zwłaszcza uczelnie techniczne czy medyczne, bo one naprawdę powinny być "bliżej ludzi" (ucząc najnowszych czy najlepszych technologii i metod, niekoniecznie przecież własnych, czy ściśle współpracując z otoczeniem). W pewnym stopniu ma to już miejsce: uczelnie te są znacznie lepiej finansowane niż uniwersytety, ale (niestety) główną motywacją ich rozwoju i wzrostu finansowania jest i u nich misja naukowa i "kategorie", a zatem publikacje, publikacje,...

  • ~Marcin Przewloka 30.01.2024 13:50

    Skoro badania naukowe maja podlegac ewaluacji, to moze nalezy przypomniec, co to jest nauka.
    Wedlug anglojezycznej Wikipedii:
    Science is a rigorous, systematic endeavor that builds and organizes knowledge in the form of testable explanations and predictions about the world.
    To jest NAJWAZNIEJSZE zadanie naukowcow - poglebiac nasza wiedze o swiecie; jak dziala wszystko to, co nas otacza.

    Ewaluacji nauki ma miejsce w roznych krajach. W Wielkiej Brytanii jest system REF. Oto, co jest oceniane (% wartosci oceny podany dla nastepnej edycji, czyli REF 2029):
    jakość wyników (np. publikacji) - 50%,
    ich wpływ poza środowiskiem akademickim - 25%,
    środowisko wspierające badania - 25%

    Wydaje mi sie, ze autorzy artykulu powyzej maja na mysli czesc oceny, ktory akurat w przypadku Wielkiej Brytanii stanowic bedzie 25% wartosci. I z cala pewnoscia nalezy ta czesc, jak kazda inna, zrobic nalezycie, rzetelnie, w sposob, ktory ocenia cos, co mozna nazwaz rozwojem (progress), postepem; powinna to byc jaka miara sukcesu.
    Ta czesc oceny absolutnie nie powinna jednak wplywac na pozostale czesci ewaluacji, lub ich zastepowac.

    Jeszcze dodam jedna obserwacje. Otoz komercjalizacja i translacja wynikow naukowych w kierunku innowacji idzie dobrze (lub ma szanse isc dobrze) tylko w tych krajach, w ktorych badania podstawowe sa na bardzo wysokim poziomie. Nie istnieje kraj, w ktorym poziom innowacji jest wysoki, a badania podstawowe sa kiepskie. To dobrze pokazuje, jaki powinien byc kierunek inwestycji w rozwoj nauki.

    • ~Jakub Jasiczak, Porozumienie Spółek Celowych 30.01.2024 15:04

      Panie Marcinie,
      dziękuję za ten głos. Zwrócę jedynie uwagę, że nie zrównujemy 200 pkt "w Nature" z przychodami z komercjalizacji, ale 200 pkt za publicystyczny tekst w "słusznym" czasopiśmie o marginalnym wpływie. Oczywiście, że solidne badania podstawowe są fundamentem aplikacyjnej nauki (bliskiej nam, jako służbom transferu). Chciałbym też podkreślić, że w naszej pracy staramy się pozyskiwać z rynku ambitne wyzwania, ważne dla grupy firm czy instytucji. W ten sposób inspirujemy badaczy do rozwiązywania ważnych problemów społecznych i gospodarczych w międzyuczelnianych zespołach. To potrzebny proces, ośmielam się powiedzieć, że na równi ze wzmacnianiem badań podstawowych.
      Łączę pozdrowienia

    • ~Paweł Płatek 30.01.2024 15:01

      Chcę to z całą stanowczością podkreślić, że badania podstawowe są fundamentem innowacji i w żaden sposób jako autorzy tej publikacji tego nie negujemy. Badania podstawowe to poziom gotowości technologicznej TRL 1. Na uczelniach najczęściej docieramy robiąc badania aplikacyjne do TRL 4-5, a dotarcie do poziomu TRL 9 czyli "Technologia gotowa do wdrożenia", nie odbędzie się bez udziału biznesu.

      • ~Robert Przekop 01.02.2024 20:10

        Zadam przewrotne pytanie - skoro potrzebujemy badań podstawowych do innowacji to skorzystajmy z badań które zostały wytworzone za granicą - czytamy artykuły które powstały za pieniądze podatnika z USA, GB, Francji, Niemiec i wykorzystujmy je praktycznie. Czy to nie jest prostsza droga? Czy nie możemy posłużyć się wynikami badań innych naukowców?

        • ~Marcin Przewloka 01.02.2024 20:40

          Oczywiscie, ze mozemy! I sa kraje, ktore tak robia. Lub kiedys robily, w czasie tranzycji w kierunku raczej odkrywcy, niz tylko translatora (przyklad: Chiny). Obecnie Arabia Saudyjska i inne kraje zatoki staraja sie wlasnie dokonac tej tranzycji. To jest bardzo wazne, zeby zdecydowac, w jakim miejscu widzimy Polske za lat 20 i 50 od dzisiaj. Bo byc moze, wiekszosc chcialaby widziec ja wlasnie tylko w roli panstwa korzystajacego z odkryc innych?
          Co jednak ABSOLUTNIE nie zmienia faktu, ze te odkrycia w dziedzinie nauk podstawowych musza zostac najpierw dokonane. Czy to w USA, czy w Polsce.
          Zgadza sie?

      • ~Marcin Przewloka 30.01.2024 17:16

        Szanowni Panstwo, dziekuje za odpowiedzi. Jestem jak najbardziej za probami translacji odkryc naukowych i budowanie innowacyjnego przemyslu. Tylko pamietajamy o czym dokladnie mowimy. Caly czas trzymajmy sie 'big picture' i definicji, ktore uznajemy za wartosciowe. Zeby ewaluacja badan naukowych nie przerodzila sie w ewaluacje wdrazania pomyslow komercyjnych, i zeby naukowcow nie rozliczano z ilosci pieniedzy, jako udalo sie zarobic korzystajac z ich odkryc. Niby oczywiste, ale jednak czasem latwo sie w tym pogubic (na wlasne oczy obserwuje, jak brytyjska UKRI zmierza w zlym kierunku).