Dr hab. Agnieszka Chłoń-Domińczak, dyrektor Instytutu Statystyki i Demografii Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie i prorektor SGH ds. nauki, komentuje dla „Forum Akademickiego” ujawnione przez ministra edukacji i nauki wyniki pierwszego etapu ewaluacji, w wyniku którego jej uczelnia mogłaby utracić uprawnienia do nadawania stopni naukowych w dyscyplinie ekonomia i finanse – jednej z najbardziej rozpoznawalnych w Polsce.
Duże uczelnie publiczne, takie jak SGH, czy inne uniwersytety ekonomiczne, zatrudniają duże zespoły nauczycieli akademickich. W SGH poddaliśmy ewaluacji nieco ponad 330 osób (przeliczonych według udziału) w dyscyplinie ekonomia i finanse i prawie 120 w dyscyplinie nauki o zarządzaniu i jakości. Przy tak licznych zespołach bardzo trudno nam stosować szczególne, jak się czasami mówi – „kreatywne”, rozwiązania „proewaluacyjne”; nie chcemy zresztą tego robić. Nie wykupujemy numerów specjalnych wysoko punktowanych czasopism o szybkiej ścieżce publikowania, ale przyjmujemy, że naszym celem jest dbanie o jakość nauki, o publikowanie w bardzo dobrych czasopismach, publikowanie monografii, które w tych dyscyplinach są bardzo ważne, szczególnie w prestiżowych wydawnictwach. Nie patrzymy jedynie na liczbę punktów ministerialnych, ale przede wszystkim na rzeczywistą wartość i znaczenie periodyków i wydawnictw, w których publikujemy nasz dorobek. Niemniej, jeśli spojrzymy na potencjał naukowy naszej uczelni, na to, ile nauczyciele akademiccy z SGH opublikowali, jakie monografie napisali i jaki jest ich odbiór na świecie, widać znaczenie naszego dorobku i uczelni jako ośrodka naukowego. Wysoką pozycję SGH pokazują to także różne międzynarodowe zestawienia, a poświadcza ją co najmniej dobra rozpoznawalność uczelni za granicą. To oznacza, że mamy zdolność kształcenia doktorów i nadawania kolejnych stopni awansu naukowego. W naszej pracy skupiamy się na jakości badań i publikacji, a także jakości dydaktyki, a nie zdobywaniu punktów – to nie jest główne zadanie naukowców. Smutne jest, że może to skutkować słabym wynikiem ewaluacyjnym.
Zawczasu zwracaliśmy uwagę na problemy związane z ewaluacją. Ujawniają się one szczególnie w przypadku niehomogenicznych dyscyplin, jak ekonomia i finanse czy nauki o zarządzaniu i jakości, w których na dodatek było ewaluowanych najwięcej jednostek. Są to zarówno bardzo małe, liczące kilkanaście osób wyselekcjonowane pod kątem ewaluacji zespoły, jak i bardzo duże zespoły, nawet dwudziestokrotnie większe od tych pierwszych, ogarniające całość zagadnień danej dyscypliny, ewaluowane zwykle w uczelniach publicznych. Właśnie rozległość zainteresowań naukowych i liczebność zespołów, ważna z punktu widzenia nie tylko nauki, ale i dydaktyki, stanowi problem w kontekście ewaluacji. Porównywanie tak odmiennych podmiotów jest dość karkołomne, zwłaszcza przy pomocy algorytmów, stosowanych w taki sam sposób bez uwzględnienia chociażby liczby ewaluowanych osób. Teraz przychodzi czas na to, aby dokonać nie tylko krytycznej analizy wyników ewaluacji, ale i sposobu jej prowadzenia.
Chciałam podkreślić, że nowe zasady ewaluacji przyniosły pewne pozytywne skutki – zdynamizowały środowisko naukowe, zachęciły pracowników badawczych i badawczo-dydaktycznych do prowadzenia badań i regularnego publikowania ich wyników. Uczelnie publiczne, mam takie wrażenie, skupiły się na poszukiwaniu i podnoszeniu jakości całości zespołów. Nie szukaliśmy optymalizacji przez przenoszenie części pracowników na etaty dydaktyczne i czy budowanie dla potrzeb oceny wyselekcjonowanych grupy o formalnie najwyższych parametrach mierzonych liczbą punktów za publikacje, niezależnie od tego, w jaki sposób zostały one zdobyte.
Te działania projakościowe są kontynuowane. Uniwersytet Ekonomiczny w Poznaniu już podjął decyzję, że ze środków do dyspozycji prorektora ds. nauki, czyli także z subwencji, nie finansuje publikacji w czasopismach w otwartym dostępie o szybkiej ścieżce publikacji za spore opłaty, ale nie zawsze z należytą kontrolą jakości. Rozmawiamy o podobnym ruchu na SGH, a wiem, że pozostałe uniwersytety ekonomiczne myślą o podobnych rozwiązaniach. Robimy to, bo stawiamy na jakość, a nie liczbę punktów.
SGH to uczelnia, której parę lat temu groził komisarz i utrata płynności finansowej (za dużo kasy władowali w parkingi podziemne, choć mają siedzibę tuż przy linii tramwajowej i stacji metra). LOL. Przy okazji ich kadra to Balcerowicz, którego umysł został zahibernowany w 1995. oraz najnowsze odkrycie na miarę rekordowej inflacji - Glapiński.
A może by tak zrobić ewaluację polegająca na wypisaniu przez każdego uczonego co tez on do nauki wniósł? Mogłoby to być jakieś krótkie opisanie jego osobistych dokonań i KONIECZNIE podanie jak nasz uczony w kontekście owych dokonań słowo "nauka" rozumie. Nie wydaje mi się byśmy dowiedzieli się wielu nowych, znaczących informacji, ale co się pośmiejemy, to nasze.
To nie jest tak, że ja się z - jakkolwiek rozumianej - nauki czy naukowców nabijam. Powyższa uwaga tego nie dotyczy. Rzecz w tym, ze w nauce i edukacji powiedzenie, iż "szlachectwo zobowiązuje" już dawno zostało zapomniane. A bez SAMOoczyszczenia się środowiska, żadne formalne ewaluacje nic nie zmienią..