Aktualności
Sprawy nauki
12 Października
Fot. Andrzej Romański
Opublikowano: 2023-10-12

Katharina Boguslawski: Mało kto wie, ile wysiłku kosztuje dotarcie tu, gdzie dziś jestem

Wiele musi się zmienić, jeśli chcemy, aby do akademii garnęli się młodzi ludzie. Trudno bowiem wymagać od naukowców, że będą się angażować w prowadzenie badań na światowym poziomie, kiedy ich zarobki stanowią zaledwie niewielki ułamek kwoty, jaką jest im w stanie zaoferować konkurencyjny biznes. Takie myślenie jest nierealne i nie prowadzi ani do sukcesu, ani do rozwoju technologicznego – mówi w wywiadzie dla FA dr hab. Katharina Boguslawski, laureatka Nagrody NCN w obszarze nauk ścisłych i technicznych.

Dr hab. Katharina Boguslawski specjalizuje się w chemii kwantowej, pracuje w Instytucie Fizyki na Wydziale Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. W swoich badaniach łączy chemię, fizykę, matematykę i informatykę stosowaną. Skupia się na rozwoju nowatorskich metod obliczeniowych pozwalających na modelowanie właściwości cząsteczek chemicznych o dużych rozmiarach, bez konieczności robienia badań eksperymentalnych. Jest współtwórczynią Pythonic Black-box Electronic Structure Tool (PyBEST) – niezwykle wydajnej platformy do obliczeń struktury elektronowej na styku fizyki i chemii. Z laureatką Nagrody NCN w obszarze nauk ścisłych i technicznych rozmawia Aneta Zawadzka.

Jak do mało kogo pasuje do pani określenie „pionierka”.

Rzeczywiście, jako pierwsza na UMK otrzymałam prestiżowy grant Marii Skłodowskiej-Curie Action Individual Fellowship. Byłam także pierwszą Polką i drugą osobą polskiej narodowości uhonorowaną Medalem Diraca, najważniejszym wyróżnieniem w mojej dziedzinie badawczej, które od 1988 roku jest przyznawane przez Światowe Stowarzyszenie Chemii Teoretycznej i Obliczeniowej. No i wreszcie w ubiegłym roku zostałam pierwszą badaczką z grantem ERC dla UMK, notabene wraz z Piotrem Wcisło, który – nawiasem mówiąc – był laureatem… Nagrody NCN w ubiegłym roku.

Od wczoraj ma pani na koncie kolejne pionierskie osiągnięcia. Nagrody NCN w obszarze nauk ścisłych i technicznych nie otrzymała wcześniej żadna kobieta. Dodatkowo po raz pierwszy zdarzyło się, że w jednym roku wyróżnienie to otrzymały dwie badaczki.

Przede wszystkim dla mnie to wielki zaszczyt być uhonorowaną tą nagrodą. Jednocześnie mam przekonanie, że nie powinniśmy temu nadawać jakiegoś specjalnego znaczenia. Nie chcę przez to umniejszać wyjątkowości przeżywanej chwili, ale przecież nie podlega w ogóle żadnej dyskusji, że jesteśmy równie utalentowanymi badaczami, jak mężczyźni. Dlatego nie traktujmy nagrodzenia dwóch kobiet jako czegoś zaskakującego albo precedensu, który zdarzył się ten jeden raz, właśnie w tym roku. To musiało w końcu nastąpić i, co najważniejsze, na pewno jeszcze się powtórzy.

Obie, razem z nagrodzoną w obszarze HS dr Karoliną Ćwiek-Rogalską, zdobyłyście w ostatnich latach granty ERC. Czy dostrzega pani związek między otrzymaniem takiego europejskiego grantu a większą widocznością w polskiej nauce?

Zacznijmy od tego, że uzyskanie grantu ERC jest niezwykle trudną sztuką. Spośród wielu aplikacji wybierane są bowiem wyłącznie projekty charakteryzujące się wysoką konkurencyjnością. Nie przypadkiem mottem przewodnim European Research Council jest „high risk – high gain”. Prawdą jest, że realizacja takiego grantu zapewnia liderowi międzynarodowy znak jakości. A ponieważ w ciągu roku do Polski nie trafia za wiele takich grantów, stąd ich zdobywcy z pewnością są bardziej dostrzegalni.

Ale tak się składa, że w tym gronie jest stosunkowo niewiele kobiet. Do tej pory granty ERC trafiły do 16 badaczek pracujących w Polsce. Podobnie z Nagrodą NCN – jeszcze do wczoraj otrzymało ją tylko 5 naukowczyń. Czy można zatem powiedzieć, że doskonałość naukowa w Polsce ma płeć?

Nie, nie mogę się zgodzić się z takim twierdzeniem. Owszem, da się zauważyć, że przynajmniej w niektórych dziedzinach nadal panuje coś w rodzaju uprzedzenia wobec kobiet-naukowców. I to ono właśnie, moim zdaniem, w głównej mierze sprawia, że są one mniej widoczne, a przez to też rzadziej sięgają po ważne trofea. W niektórych przypadkach na przeszkodzie stoi osobowość. Otóż uważam, że po prostu wielu utalentowanym badaczkom zwyczajnie brakuje śmiałości, jeśli chodzi o prezentowanie swoich osiągnięć. Wydaje mi się, że są po prostu zbyt skromne i pokorne, by znaleźć w sobie odwagę i chwalić się swoim dorobkiem. Dlatego tak ważne jest zachęcanie kobiet do większej przebojowości i wiary w siebie. Od dawna staram się przyciągnąć młode kobiety do nauki. Angażuję się m.in. w organizację cyklu „Zostań badaczką!” firmowanego przez Akademię Młodych Uczonych PAN. Tegoroczna edycja odbędzie się na właśnie na UMK. Może panią zaskoczę, ale w mojej dziedzinie naprawdę działa sporo polskich naukowczyń, które cieszą się międzynarodowym uznaniem. Nie będzie przesadą, jeśli powiem, że na poziomie światowym stanowimy naprawdę silną grupę.

W jednym z wywiadów powiedziała pani, że kobiety w nauce muszą mieć grubą skórę. Przebieg pani kariery nie wskazuje, by musiała się w nią kiedykolwiek uzbrajać. 

Bo niewiele osób wie, ile wysiłku kosztuje i kosztowało mnie dotarcie tu, gdzie jestem obecnie. Może niektórym trudno uwierzyć, ale umiejętność zachowania równowagi między życiem zawodowym a prywatnym wymaga poczynienia wielu skomplikowanych zabiegów na co dzień. Pewnie większość badaczek, które mają potomstwo, zgodzi się ze mną, że połączenie opieki nad dziećmi z pracą naukową stanowi nie lada wyzwanie i bywa niezwykle wyczerpujące. W pewnym momencie trzeba jednak zaakceptować fakt, że nie można pracować ponad 70 godzin tygodniowo, ale maksymalnie 50. To oznacza, że  utrzymanie tempa osiąganych wyników jest po prostu niemożliwe. I niewiele w tej sytuacji zmienia fakt, że obecnie kobiety mogą liczyć na coraz więcej równości i sprawiedliwości, jeśli chodzi o traktowanie. Nasza sytuacja jest dziś znacznie lepsza w porównaniu z tym, z czym stykały się poprzednie pokolenia.

W swojej pracy zajmuje się pani, na pierwszy rzut oka, bardzo skomplikowanymi zagadnieniami…

Obecnie skupiam się na chemii aktynowców i elektronice organicznej. To, czym się zajmuję, można opisać jako opracowywanie równań, które z racji tego, że są bardzo złożone wymagają zapisów wykorzystujących algebrę symboliczną. Kiedy tzw. równania robocze są już gotowe, implementuję je do naszego pakietu oprogramowania PyBEST. Następnym krokiem, który wykonuję już po zrobieniu intensywnych testów, jest optymalizacja kodu. Dopiero potem rozwiązuję niektóre problemy związane z chemią lub fizyką za pomocą swoich modeli obliczeniowych. Do tego, o czym mówię niezbędne są superkomputery. To sprawia, że nasze symulacje stają się bardzo kosztowne, a ich ukończenie zajmuje kilka godzin, a nawet tygodni.

Dlatego dąży pani do uproszczenia badań eksperymentalnych?

Moim celem jest ukierunkowanie syntezy eksperymentalnej oraz wspieranie analiz i rozumienia eksperymentów przy użyciu nowoczesnych narzędzi, które pomagają nam interpretować i lepiej rozumieć interakcje molekularne. Dotyczy to szczególnie aktynowców, wśród których w ciągu ostatniej dekady zaobserwowano wiele nowych i niezwykłych zjawisk. Przykładem jest pięciokrotne wiązanie między dwoma atomami uranu.

Co konkretnie ma zmienić proponowane przez panią innowacyjne podejście do chemii obliczeniowej?

Pozwoli przeprojektować paradygmat obliczeniowy, umożliwiając w ten sposób niezawodne modelowanie struktur elektronicznych i właściwości większych, bardziej realistycznych systemów. Przykładem są badania nad chemią aktynowców i ich interakcją z ligandami, w przypadku których manipulacje eksperymentalne są często bardzo trudne. Dzięki temu, że w moim pakiecie oprogramowania PyBEST używamy nowoczesnych narzędzi zakorzenionych w teorii kwantowej, łatwiej nam przychodzi zinterpretować i zrozumieć istniejące powiązania molekularne.

A czym jest czarna skrzynka?

To jest intuicyjna platforma przeznaczona dla użytkowników nie będących ekspertami. Chodzi o to, by umożliwić wszystkim, którzy nie posiadają wiedzy a priori, uzyskiwanie wyników. Obecnie bowiem istnieje wiele metod chemii obliczeniowej i kwantowej, ale dopiero dzięki opracowaniu interfejsu czarnej skrzynki można będzie myśleć o zautomatyzowaniu obliczeń.

Urodziła się pani w Bydgoszczy, a pracuje w Toruniu. Pół żartem, te miasta podobno nie przepadają za sobą. Czy w nauce te animozje też są obecne? 

Nie, nigdy ich nie doświadczyłam. Zresztą, kiedy byłam mała moja rodzina wyemigrowała do Niemiec, gdzie dorastałam. Po powrocie do Polski traktuję Bydgoszcz jak miasto, skąd się wywodzę, a Toruń – miejsce, gdzie pracuję.

Co zadecydowało, że postanowiła pani wrócić po 26 latach pobytu za granicą?

Spędziłam ten czas w różnych krajach, mieszkałam i pracowałam w wielu miejscach. Na decyzję tę złożyło się wiele przyczyn, ale jednym z głównych powodów były doskonałe warunki, jakie wówczas oferowano młodym badaczom. Moja kariera jako niezależnego naukowca i lidera grupy rozpoczęła się, kiedy otrzymałam grant Narodowego Centrum Nauki. Bez tego z całą pewnością nie brałabym pod uwagę opcji kariery zawodowej w Polsce. Poza tym jestem przekonana, że gdybym nie wróciła, nie miałabym dziś dwójki dzieci. Więc tak, mogę powiedzieć, że Polska pozwala mi się spełniać zarówno w roli naukowczyni, jak i matki.

Zatem, stając przed tym samym wyborem, decyzja byłaby dziś taka sama?

Kiedy w 2015 roku wróciłam z Kanady, znajdowałam się w zupełnie innej sytuacji rodzinnej. Łatwiej mi było wówczas decydować, bo byłam odpowiedzialna wyłącznie za siebie i mogłam swobodnie zmieniać nie tylko kraje, ale nawet kontynenty. W tamtym czasie tylko czekałam na propozycję pracy na dobrej uczelni. Stało się tak, że jako pierwszy odezwał się do mnie dyrektor Instytutu Fizyki UMK w Toruniu. Pamiętam to doskonale, bo byłam akurat na konferencji naukowej w Chinach. Propozycja wydała mi się na tyle atrakcyjna, że przyjęłam ją bez specjalnego wahania. Jednak, kiedy pyta mnie pani, czy dziś dokonałabym podobnego wyboru, by rozpocząć karierę jako lider grupy właśnie w Polsce, nie jestem już pewna, czy odpowiedź byłaby twierdząca. Obecnie bowiem polska nauka niestety jest bardzo niedofinansowana, uniwersytety pełne są absurdalnej biurokracji, a ludzie kończący studia nie są zainteresowani robieniem doktoratów. Oczywiście, nie da się ukryć, że podobne problemy występują także szerzej, na poziomie globalnym. W ogóle mam wrażenie, że naprawdę wiele musi się zmienić, jeśli chcemy, aby do akademii garnęli się młodzi ludzie. Trudno bowiem wymagać od naukowców, że będą się angażować w prowadzenie badań na światowym poziomie, kiedy ich zarobki stanowią zaledwie niewielki ułamek kwoty, jaką jest im w stanie zaoferować konkurencyjny biznes. Takie myślenie jest nierealne i nie prowadzi ani do sukcesu, ani do rozwoju technologicznego.

Czy jest jeszcze coś, co szczególnie przeszkadza pani w pracy naukowej w Polsce?

Brak dobrych, świetnie wyszkolonych i wysoce zmotywowanych doktorantów. Nie mogę zrozumieć, dlaczego, skoro mamy w Polsce wielu znakomitych studentów, większość z nich nie chce iść szczebel wyżej i rozpocząć ścieżkę naukowej kariery. Tym bardziej mnie to zastanawia, że obecnie możemy im zaoferować stosunkowo dobre warunki. Poza tym, dla osób posiadających tytuł doktora otwierają się przecież możliwości rozwoju kariery także poza środowiskiem akademickim. Ten brak zainteresowania doktoratem jest dla mnie bardzo dziwny.

Rozmawiała Aneta Zawadzka

Dyskusja (2 komentarze)
  • ~Irek G 14.10.2023 09:54

    Kasiu,
    mimo, że się trochę zastanawiasz, to i tak jestem pewien, że bym Cię namówił, tak jak 8 lat temu, na przyjazd do Instytutu Fizyki w Toruniu😉. Dzięki ogromnej pacy udało Ci się osiągnąć bardzo wiele. Oby tak dalej. Czasy dla nauki ciężkie, ale musimy walczyć. Tylko trochę czasu i sił szkoda na walkę z pozanukowymi problemami.

  • ~Hanna Lewandowska 14.10.2023 06:16

    Wcale mnie to nie dziwi. Wg ustawy (minimalna) wysokość stypendium doktoranckiego to (brutto):

    37 proc. wynagrodzenia profesora - do miesiąca, w którym została przeprowadzona ocena śródokresowa w 2023 r.  2667,7 zł
    57 proc. wynagrodzenia profesora - po miesiącu, w którym została przeprowadzona ocena śródokresowa w 2023 r.  4109,7 zł
    Słowo ' minimalna' w praktyce określa wysokość stypendium na większości (wiodących) uczelni. Żeby się utrzymać, trzeba jeszcze mieć opiekunczego profesora, który da dodatek z grantu, bogatych rodziców, albo mocne cochones żeby zdobyć własne finansowanie.