Aktualności
Sprawy nauki
24 Kwietnia
Źródło: Collegium Humanum
Opublikowano: 2024-04-24

Nierzetelny doktorat byłego rektora – reaktywacja

Złożyłem wniosek do obecnego rektora ChAT, abp. prof. Jerzego Pańkowskiego, o stwierdzenie z urzędu nieważności decyzji w sprawie nadania stopnia doktora Pawłowi Czarneckiemu. Utrzymywany wcześniej nad tym doktorantem w ChAT „parasol” religijno-polityczny nagle się zamknął… Wierzę, że tym razem doktorat zostanie skutecznie unieważniony. Zasługuje na to – pisze Marek Wroński w najnowszym odcinku cyklu „Z archiwum nieuczciwości naukowej”.

Sprawa nierzetelnych dyplomów MBA prywatnej warszawskiej uczelni Collegium Humanum – Szkoły Głównej Menadżerskiej króluje w polskich mediach od kilku miesięcy. Od połowy czerwca 2022 roku tematem tym zajmuje się red. Renata Kim wraz z red. Jakubem Korusem z „Newsweeka”. Ukazało się już wiele publikacji na temat uczelni i jej kierownictwa. Jednak pierwszy artykuł o nierzetelnej karierze naukowej głównego bohatera tej afery, opisujący plagiaty w doktoracie Pawła Czarneckiego, ówczesnego rektora Wyższej Szkoły Menedżerskiej, a potem Collegium Humanum, opublikowaliśmy na łamach „Forum Akademickiego” w lutym 2014, czyli 10 lat temu . Mimo mocnych dowodów na przepisanie ok. 140 stron tekstu oraz przedstawienia dwóch recenzji potwierdzających ewidentny plagiat, ówczesna Rada Wydziału Teologii Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej nie unieważniła stopnia doktorskiego. Dlaczego tak się stało, objaśniam poniżej.

Dysertacja doktorska pt. Geneza, przebieg i skutki rozłamu w Starokatolickim Kościele Mariawitów w Polsce w roku 1935 została napisana przez Pawła Czarneckiego jakoby pod promotorstwem ks. bp. prof. dr. hab. Wiktora Wysoczańskiego (1939–2023). Jednak jesienią 2015 r. publicznie na uczelni stwierdził on, że z gotowym tekstem doktoratu przyszedł do niego ks. prof. Michał Czajkowski z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Podkreślił, że ponieważ miał on cofniętą misję kanoniczną na nauczanie w Akademii Teologii Katolickiej (UKSW na bazie ATK powstał 3 września 1999 r. i ks. Czajkowski był tam czynnym nauczycielem akademickim, zatem ta informacja była nieprawdziwa – MW), więc formalnie zgodził się zostać promotorem.

Trzeba wiedzieć, że ks. prof. W. Wysoczański był od 1983 r. biskupem starokatolickim, zaś w 1995 r. został zwierzchnikiem Kościoła Polskokatolickiego (to niewielki odłam kościoła rzymskokatolickiego w Polsce, który nie uznaje jurysdykcji Watykanu i zezwala na małżeństwa księży.) Co więcej, wówczas gdy biegł przewód doktorski, pełnił godność rektora ChAT (2002–2008). Recenzentem doktoratu został ks. prof. Michał Czajkowki (ur. 1934), promotor pracy magisterskiej P. Czarneckiego o podobnym tytule, obronionej niecałe kilka miesięcy wcześniej na Wydziale Teologicznym UKSW w Warszawie. Był to jawny konflikt interesów, dlatego nie powinien on zostać powołany do oceny doktoratu. Drugim recenzentem został ks. prof. dr hab. Karol Karski (ur. 1940 r.), w latach 1996-2002 prorektor ChAT, a od 2009 r. przewodniczący warszawskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Ewangelickiego i znany teolog-ekumenista.

Wznowienie doktoratu

W piśmie z 20 lutego 2014 r. do przewodniczącego Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów, prof. Antoniego Tajdusia, wnioskowałem o wznowienie przewodu doktorskiego z tego powodu, iż doktorat, o którym mowa, jest ewidentnym plagiatem. Oparto go na wcześniejszych książkach: Mariawityzm. Studium historyczne Stanisława Rybaka, wydanej przez Wydawnictwo LEGE, Warszawa 1992 r. oraz Rozłam w łonie Starokatolickiego Kościoła Mariawitów w 1935 roku autorstwa Krzysztofa Łojka, której wydawcą było Europejskie Kolegium Edukacji, Warszawa 2001.

Paweł Czarnecki jako rektor był zaufanym dr. Stanisława Dawidziuka (ur. 1935 r.), prezydenta i faktycznego właściciela Wyższej Szkoły Menedżerskiej. Działa ona do dziś pod nazwą Menedżerska Akademia Nauk Stosowanych z siedzibą przy ulicy Kawęczyńskiej 36 w Warszawie. Stanowisko rektora P. Czarnecki pełnił tam pięć lat: od 1 września 2013 r. do 31 sierpnia 2018 r. Zarzut plagiatu opisany w „Forum Akademickim” mocno uderzał w wizerunek uczelni, wcześniej już nadwyrężony licznymi artykułami na temat niechlubnej przeszłości jej prezydenta.

Obrona rektora Czarneckiego

Energiczne działania w obronie jakoby „bezpodstawnie zaatakowanego” wówczas najmłodszego rektora w Polsce (ur. w 1980 r. miał wtedy 34 lata!) pojawiły się już na początku marca 2014 r. Głównym strategiem obrony w WSM był prof. dr hab. Wojciech Słomski (ur. 1969 r.). Ten socjolog, teolog, filozof i etyk doktoryzował się z filozofii religii w 1996 r. w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Habilitację uzyskał na Słowacji (25 IV 2002 r., Uniwersytet w Preszowie), podobnie jak trzy lata później profesurę prezydencką (29 XI 2005 r., również w Preszowie). Jest wieloletnim bardzo dobrym i zaufanym znajomym Czarneckiego i spiritus movens jego błyskawicznej kariery naukowej.

To właśnie prof. Słomski jako przewodniczący Senackiej Komisji ds. Organizacji Kadry Akademickiej WSM zajął się budowaniem linii obrony. Na recenzenta plagiatowych zarzutów wskazał prof. dr. hab. Henryka Bednarskiego (1934–2023), wówczas 80-letniego, byłego komunistycznego aparatczyka z Bydgoszczy, który w okresie PRL-u był sekretarzem Centralnego Komitetu PZPR, a w latach 1987–88 zajmował stanowisko ministra edukacji w rządzie Zbigniewa Messnera. Kolejnym recenzentem został dr hab. Bazyli Nazaruk, wówczas ostatni rektor Wyższej Szkoły
Menedżerskiej w Legnicy, zlikwidowanej w 2018 r. Obaj recenzenci od lat współpracowali z prof. Słomskim w radzie naukowej czasopisma „Społeczeństwo i Edukacja. Międzynarodowe Studia Humanistyczne”. Redaktorem naczelnym był wtedy dr Zdzisław Sirojć. Z kolei Paweł Czarnecki został w 2012 r. wiceprzewodniczącym rady naukowej czasopisma. Założony przez niego w czerwcu 2011 r. Instytut Studiów Międzynarodowych i Edukacji Humanum był spółką z ograniczoną odpowiedzialnością oraz z kapitałem 5 tys. zł. Początkowo służył jako wydawnictwo i przewodniczącym jego rady naukowej jest do dzisiaj prof. W. Słomski. To ISMiEH przejął w 2013 r. wydawanie czasopisma „Społeczeństwo i Edukacja”. Na redaktora naczelnego powołano wtedy P. Czarneckiego. Pismo przestało się ukazywać w 2018 r., kiedy powstało Collegium Humanum. Jego formalnym założycielem i właścicielem był i jest właśnie ISMiEH, którego 98% akcji ma P. Czarnecki. Jest tam także prokurentem.

Po otrzymaniu zamówionych recenzji, 28 kwietnia 2014 r. zebrała się Senacka Komisja ds. Organizacji Rozwoju Kadry Akademickiej WSM w Warszawie. Jej przewodniczącym był prof. W. Słomski, zaś wiceprzewodniczącym dr hab. Zdzisław Sirojć (habilitacja 2012, Uniwersytet w Preszowie, Słowacja). Z kolei doc. Kiejstut Szymański i mgr praw Bartłomiej Nowaczyński (rzecznik prasowy WSM) byli członkami komisji. Ponieważ prof. Słomski uznał, że ma konflikt interesów, formalnie wyłączył się z obrad.

Prof. Sirojć przedstawił obie opinie profesorskie, które zgodnie uznały, że bezpodstawnie i niesłusznie oskarżyłem P. Czarneckiego o plagiat. Autor doktoratu „w sposób właściwy cytuje i parafrazuje teksty w narracji swojej”, zaś „praca jest w pełni samodzielna i dobrze napisana. (…) Teza postawiona przez p. Marka Wrońskiego jest całkowicie nieuzasadniona”. Następnie odczytano oświadczenie prof. Słomskiego z 26 marca 2014 r., z którego wynikło, że książka Krzysztofa Łojka została wydana w 3 lata po obronie pracy doktorskiej, a na okładce jest błąd drukarski, gdyż ukazała się w 2007, a nie w 2001 roku. Komisja uznała, że cała sprawa została przeze mnie nagłośniona medialnie i jest przejawem mojej frustracji. Zdecydowano, że sprawa zostaje zamknięta, zaś wypracowane materiały przekazane zostaną władzom ChAT oraz Centralnej Komisji. Akurat w tym czasie (kwiecień–maj 2014 r.) w Kancelarii Prezydenta Słowacji w Bratysławie oceniany był wniosek profesorski dr. hab. Pawła Czarneckiego, złożony przez Wyższą Szkołę Zdrowia i Pracy Socjalnej im. św. Elżbiety w Bratysławie.

Wbrew logice zdarzeń ani redakcja „Forum Akademickiego”, ani niżej podpisany tego „protokołu ustaleń” od kierownictwa WSM nigdy nie dostali. Co więcej, nie zażądano od nas wydrukowania jakiegokolwiek sprostowania.
Ciekawe jest, że mgr Krzysztof Łojek swój doktorat Metropolie Ostrołęki – studium antropologiczno-historyczne, którego promotorem był ks. prof. Edward Nawrot (1947–2005), obronił na UKSW w 2004 r. Z kolei habilitację z teologii uzyskał w 2008 r. na Słowacji. W latach 2009–2019 był zatrudniony jako profesor uczelniany w Wyższej Szkole Kadr Menedżerskich w Koninie. Jednak nigdy oficjalnie nie zareagował na to, że znaczna część jego książki została przejęta do doktoratu P. Czarneckiego. Nie dziwię się, bo jego opiekunem naukowym też był prof. W. Słomski.

Opinia dla Centralnej Komisji

Po otrzymaniu wniosku o wznowienie doktoratu P. Czarneckiego Centralna Komisja ds. Stopni i Tytułów poprosiła
o ocenę sprawy prof. Iwonę Chrzanowską z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Z końcem kwietnia 2014 r. jej szczegółowa i bardzo rzetelna 11-stronicowa opinia była gotowa. Autorka potwierdziła w niej, że dysertacja P. Czarneckiego „zawiera szereg fragmentów identycznych z treścią publikacji Stanisława Rybaka, Mariawityzm. Studium historyczne, LEGE, Warszawa 1992 (…). Taki sam jest styl i język narracji analiz historycznych. (…) Zgodność treści obejmuje część rozdziału I, podrozdziały: 1.3, 1.4 niemal w całości, a także wcześniejsze i późniejsze krótsze fragmenty doktoratu. (…) Fragmenty mają najczęściej identyczną treść, czasami nieznacznie zmieniono warstwę językową wypowiedzi, co nie ma wpływu na sens informacji. Treści «zapożyczone» przeplatane są akapitami, których nie odnajduje się w publikacji S. Rybaka”. Jak stwierdziła recenzentka, P. Czarnecki „powołuje się na publikację S. Rybaka, tak w tekście podstawowym, wskazując na skorzystanie z ok. 20 stron jego publikacji, jak i w bibliografii. To właśnie rozdział I (obejmujący strony 14–87 na 230 stron dysertacji – bez wykazu skrótów, bibliografii i aneksów) wykazuje bardzo wiele podobieństw do analiz dotyczących zakresu, jak i uszczegółowienia prezentowanych wydarzeń, a również wspominanej już warstwy stylistycznej, sposobu narracji, jest «bliźniaczo» podobny do tekstu publikacji S. Rybaka”.

Z kolei odnosząc się do analizy dotyczącej identyczności doktoratu z książką Łojka: „Rozdział II w dużej (zdecydowanej) części, a także rozdział III do podrozdziału 3.4, rozdział IV niemal w całości są identyczne z treścią publikacji Krzysztofa Łojka, Rozłam w łonie Starokatolickiego Kościoła Mariawitów w 1935 roku (studium historyczne), EKE, Warszawa 2001. Analogie dotyczą treści obu rozpraw, tożsamości źródeł, treści przypisów nie tylko w nocie bibliograficznej, ale i sensie, dosłowności dopowiedzeń, wyjaśnień w nich zawartych. Analogiczna jest nie tylko treść, ale również tytuły podrozdziałów obu prac”. Zabrakło jakiegokolwiek odniesienia bibliograficznego do wyżej wymienionej książki.

W dalszej analizie prof. Chrzanowska wzięła pod uwagę przesłane do CK oświadczenie prof. W. Słomskiego z 17 kwietnia 2014 roku, że udostępnił zarówno p. Czarneckiemu, jak i p. Łojkowi swoje niewykorzystane materiały dotyczące Kościoła Mariawitów, nie informując ich o tym fakcie. Zwracam uwagę, że W. Słomski był autorem 71-stronicowej książki Polscy Starokatolicy, Warszawa 1997, Wyd. Mix. Jednak ważnym argumentem był fakt formalnego wykazania przez prof. W. Słomskiego (wydawcę książki), że ta publikacja Łojka została w rzeczywistości wydrukowana w 2007 r. a nie w 2001 r., jak wskazuje okładka. Z tego powodu biegła uznała, że nie można w tym aspekcie postawić zarzutu plagiatu dysertacji Pawła Czarneckiego, gdyż książkę Łojka wydano trzy lata później i z tego logicznie wynika, że to ten ostatni splagiatował treść doktoratu.

Mimo tego, że jeden z dwóch plagiatowych zarzutów został obroniony, ten który się ostał, był na tyle poważny, iż prof. I. Chrzanowska uznała, że dysertacja jest niesamodzielna i narusza prawa autorskie S. Rybaka i należy ją wznowić.

Wznowienie przewodu doktorskiego

Prezydium CK 26 maja 2014 r. wznowiło przewód doktorski i sprawę po dwóch miesiącach przesłało do ChAT. Tam 26 września 2014 r. powołano dwóch nowych recenzentów: ks. prof. Stanisława Nabywańca (ur. 1958 r.) z Instytutu Historii Uniwersytetu Rzeszowskiego oraz ks. prof. dr. hab. Artura Mezglewskiego (ur. 1960 r.), kierownika Katedry Prawa Administracyjnego z Uniwersytetu Opolskiego.

Opinia ks. prof. Nabywańca była pozytywna dla doktoratu P. Czarneckiego. Przedstawiono dokładnie przebieg działań Komisji Senackiej ds. Kadr WSM, nie zauważając sprzeczności. Recenzent zacytował oświadczenie P. Czarneckiego, że jego doktorat jest rzetelny, nie narusza praw autorskich innych osób, a jego osiągnięcia naukowe są „wynikiem ciężkiej i sumiennej pracy i efektem wielu wyrzeczeń”.

Przytoczył oświadczenie prof. Słomskiego, że książka K. Łojka wyszła w 2007 r. Opisał też opinie oddalające zarzuty plagiatu przedstawione przez prof. H. Bednarskiego oraz prof. B. Nazaruka. Recenzent podał też, że 22 września 2014 r. prof. Czarnecki zwrócił się do dziekana Wydziału Teologii ChAT o zawieszenie postępowania wznowieniowego. Motywował to faktem, że wystąpił jednocześnie do Centralnej Komisji „o usunięcie naruszenia prawa, jakim jest wznowienie jego przewodu doktorskiego”, gdyż plagiat uległ przedawnieniu. Oba organy nie odpowiedziały na jego wnioski. W dalszej części recenzji ks. prof. Nabywaniec skrytykował książkę Rybaka jako opatrzoną zbyt ubogą bibliografią. Podkreślił też, że zarówno jej autor, jak i doktorant, czerpali z tych samych źródeł, stąd pojawiają się liczne zbieżności tekstu. Wydaje się, że chodzi o to, iż są podawane dosłownie wypisy z dokumentów archiwalnych, źródłowych, ale p. Rybak je przytaczał 12 lat wcześniej. Jest to błąd metodologiczny, za który odpowiada promotor. W konkluzji prof. Nabywaniec uznał, „że osąd dr hab. Marka Wrońskiego opiera się na zewnętrznej płaszczyźnie podobieństw. W moim przekonaniu nie doszło do bezprawnego zawłaszczenia cudzego dorobku naukowego, czyli plagiatu, a jedynie do nieumiejętnego i niefrasobliwego korzystania ze źródeł, zarówno przez S. Rybaka jak i P. S. Czarneckiego. Co do tego ostatniego, jako pretendującego do stopnia naukowego doktora, bardziej to go obciąża odpowiedzialnością, a jak się okazuje, również przykrymi skutkami”.

Druga szczegółowa, licząca 15 stron recenzja sporządzona została przez ówczesnego profesora prawa administracyjnego i znawcy prawa wyznaniowego, ks. prof. Artura Mezglewskiego z Uniwersytetu Opolskiego (pracował tam w latach 2012–2018). Wcześniej zatrudniony był na KUL w Lublinie, a obecnie jest kierownikiem Katedry Prawa Publicznego Akademii Sztuki Wojennej w Warszawie. Recenzja była jednoznacznie negatywna (patrz PDF). Autor podkreśla, że merytoryczna część doktoratu (bez wstępu, zakończenia, bibliografii itp.) to 206 stron tekstu, w którym zaledwie 29 stron jest bez przejęć z książek Rybaka i Łojka. Na pierwszą pozycję P. Czarnecki powoływał się w przypisach dolnych zaledwie ośmiokrotnie, przy czym kilkakrotnie nieprecyzyjnie. Recenzent zamieścił aż trzy rodzaje konkordancji, które pokazują miejsce, zakres i niekiedy dosłowny obraz zapożyczeń z książki Rybaka.

Zapożyczenia z książki Łojka w doktoracie P. Czarneckiego prof. Mezglewski skomentował tak: „Różnice pomiędzy tekstem dysertacji, znajdującym się na stronach 94–103, 108–157, 159–170, 173–176, 194–219, a tekstem książki K. Łojka są tak niewielkie, iż można śmiało twierdzić, iż teksty te są bliźniacze. Identyczny jest tekst główny, ale również przypisy”. Odnosząc się do faktu, iż „udowodniono”, że książkę Łojka wydrukowano jakoby w 2007 r., recenzent uważa, iż zapewne obaj autorzy zaczerpnęli tożsamy tekst z nieznanego innego źródła, które nazwał „źródłem Q”. Sugerował, że być może to Łojek jest autorem tego nieznanego tekstu.

Odniósł się też „do oświadczenia prof. Słomskiego z 10 marca 2014 roku, zawierającego sugestię, że dwa identyczne teksty zauważone w porównywanych pracach powstały niezależnie od siebie, na podstawie materiałów (dokumentów wycinków prasowych, kserokopii oraz innych materiałów dotyczących starokatolicyzmu), które prof. Słomski zebrał i przekazał jednocześnie „zainteresowanym tematyką starokatolicką, a szczególnie tematyką mariawicką p. K. Łojkowi oraz p. P. Czarneckiemu”. W opinii recenzenta „sugestia ta jest niedorzeczna – nie jest bowiem rzeczą praktycznie możliwą, aby dwóch autorów napisało jednocześnie identyczny ponad 120-stronicowy tekst, zawierający identyczne przypisy, a w dodatku identyczne aneksy, nawet w sytuacji, gdyby dysponowali identycznym materiałem źródłowym”. Podkreślił, iż prof. Słomski nie jest wiarygodny w tej sprawie, gdyż pracuje na uczelni, gdzie rektorem jest doktorant, dlatego zachodzi „ewidentny stosunek podległości”. W podsumowaniu recenzent uznał, że praca doktorska powstała „z naruszeniem prawa autorskiego oraz dobrych obyczajów w nauce”. Z tego powodu uchwała o nadaniu stopnia doktora teologii powinna zostać uchylona.

Rada Wydziału Teologicznego ChAT w związku z otrzymaniem dwóch przeciwstawnych recenzji, powołała 3 marca 2015 r. trzeciego recenzenta, którym został ks. prof. dr hab. Paweł Bortkiewicz, były dziekan Wydziału Teologicznego UAM w Poznaniu. Ku zdziwieniu wszystkich, ten po prawie dwóch miesiącach, 29 kwietnia 2015 r., odmówił sporządzenia recenzji, powołując się na otrzymany 19 marca 2015 r. list od Pawła Czarneckiego. Motywował to tym, że jakoby „istotą sporu stają się kwestie formalnoprawne między uczelnią, p. Czarneckim i Centralną Komisją ds. Stopni i Tytułów”, co jak można się zorientować z powyższego tekstu i dokumentacji, nie było prawdą. Różne są wykręty recenzentów…

Powołano więc na recenzenta ks. prof. Zygmunta Zielińskiego (ur. 1931 r.), byłego kierownika Katedry Historii Kościoła w XIX i XX wieku w Instytucie Historii KUL w Lublinie. Jego krótka czterostronicowa opinia stwierdzała, że ze względu na wcześniejsze powstanie niż książka Łojka, doktorat nie jest plagiatem tekstu tego autora. Natomiast „poważne części pracy doktorskiej p. Czarneckiego zawierają zapożyczenia dosłowne z pracy p. Stanisława Rybaka. Znaczy to, iż występują tam duże fragmenty pracy Rybaka bez cudzysłowu i odnośnika do tejże pracy, a jedynie w 6 przypadkach autor powołuje się na pracę Rybaka. (…) Identyczne teksty zachodzą wszakże w trzech branych tu pod uwagę pracach: p. Czarneckiego, p. Rybaka i p. Łojka. Mogę tylko stwierdzić istnienie takich zależności, natomiast nie jestem w stanie wskazać na ich genezę”.

Posiedzenie Rady Wydziału Teologicznego ChAT

Posiedzenie Komisji do spraw Przewodów Doktorskich  Wydziału Teologicznego, składającej się z czterech osób: prof. prawa i teologii Tadeusza J. Zielińskiego (przewodniczącego) oraz członków: abp. dr. hab. Jeremiasza Jana Anchimiuka (1943–2017), bp. prof. Wiktora Wysoczańskiego oraz dr. hab. Jakuba Slawika, prof. ChAT i ówczesnego prodziekana, odbyło się 29 października 2015 r. Wszyscy zebrani zapoznali się z treścią trzech recenzji wznowieniowych. W głosowaniu nad projektem uchwały RW proponującej unieważnienie doktoratu p. Czarneckiego dwaj członkowie, profesorowie Anchimiuk i Wysoczański, zagłosowali za utrzymaniem stopnia, natomiast profesorowie: Zieliński i Slawik głosowali za odebraniem nierzetelnego doktoratu. Głosowanie pozostało nierozstrzygnięte.

Muszę skomentować, iż komisji z parzystą liczbą członków raczej się nie powołuje, aby głosowania nie kończyły się patem, czyli brakiem rozstrzygnięcia. Z kolei prof. Wysoczański, jako promotor plagiatowego doktoratu i z tego powodu mający konflikt interesów, powinien być wykluczony z głosowania, co się nie stało i narusza zasady rzetelności akademickiej.

Zaraz potem, o godz. 12, miało miejsce posiedzenie Rady Wydziału Teologicznego, na którym przedstawiono propozycję uchwał w sprawie odmowy przyjęcia rozprawy doktorskiej P. Czarneckiego i odmowy dopuszczenia jej do publicznej obrony oraz stwierdzenia nieważności postępowania w sprawie nadania mu 17 czerwca 2004 r. stopnia doktora. Na posiedzenie jako gość przybył ówczesny rektor ChAT, ks. prof. Bogusław Milerski. Obrady prowadził prodziekan Jakub Slawik, prof. ChAT, który przywitał przybyłych dwóch recenzentów: ks. prof. Zygmunta Zielińskiego oraz ks. prof. Artura Mezglewskiego. Trzeci recenzent, ks. prof. Stanisław Nabywaniec z Rzeszowa, mimo wcześniejszego potwierdzenia, nie przybył, informując prodziekana porannym mailem, że go nie będzie ze względów zdrowotnych.

Prof. Slawik przedstawił przebieg „tej nieprzyjemnej dla wydziału sprawy”. Obecni recenzenci omówili treść i konkluzje swych opinii. W dyskusji pierwszy zabrał głos promotor doktoratu, ks. prof. Wysoczański. Przyznał, iż otrzymał gotową już pracę doktorską p. Czarneckiego. Uważa, że należy utrzymać ten doktorat, gdyż „w innym przypadku ChAT czekają kolejne procesy”. Następnie wypowiedział się dr hab. Andrzej P. Kluczyński, iż recenzje ewidentnie potwierdzają plagiat doktoratu. Oświadczył, że nie rozumie, dlaczego komisja doktorska miała w tej kwestii jakiekolwiek wątpliwości. W dodatku jasno wynika z oświadczenia prof. Słomskiego, że „Paweł Czarnecki wykorzystał nieswoje ustalenia naukowe”. Innych głosów w dyskusji nie było. Po przedstawieniu treści uchwały odbyło się tajne głosowanie. Dziewięć osób było za odebraniem stopnia, 8 przeciwko, a jedna osoba się wstrzymała. Sprawa nie została rozstrzygnięta, ale w opinii Biura Centralnej Komisji była formalnie zamknięta.

Przyczyną takiego „obrazu głosowania” – jak usłyszałem wtedy niepotwierdzoną nigdy informację – był list od jednego z dostojników warszawskiego Kościoła do obydwu biskupów profesorów, aby w sprawie doktoratu „wybaczyć, jak i wam jest wybaczane”.

„Siedmiu wspaniałych” profesorów

Jednak takie „załatwienie” tej znanej w Warszawie i w Polsce sprawy wywołało oburzenie grupy siedmiu profesorów z Wydziału Teologicznego ChAT. Zwrócili się oni w połowie lutego 2016 r. do Centralnej Komisji o ponowne wznowienie doktoratu naruszającego prawa autorskie innych osób. Motywowali to faktem zakulisowych nacisków, w tym pism doktoranta P. Czarneckiego do recenzentów, co spowodowało rezygnację ks. prof. Pawła Bortkiewicza z recenzowania. Pismo podpisali: prof. Włodzimierz Wołosiuk (ówczesny dziekan), dr hab. Jakub Slawik (ówczesny prodziekan), prof. Janusz Maciuszko (zm. 2017 r.), bp prof. Jerzy Pańkowski, prof. Tadeusz J. Zieliński, dr hab. Andrzej Kludzyński oraz dr hab. Kalina Wojciechowska.

Prezydium Centralnej Komisji 21 marca 2016 r. przychyliło się do tego wniosku i ponownie wznowiło przewód doktorski. Zażądano od Rady Wydziału Teologicznego ChAT zbadania, „czy fragmenty dysertacji doktorskiej dr. Pawła Czarneckiego spełniają warunki oryginalnego rozwiązania problemu naukowego w rozumieniu przepisów ustawy z dnia 14 marca 2003 r. o stopniach naukowych i tytule naukowym”. Potępiono też „próby dr. P. Czarneckiego oddziaływania na członków Rady Wydziału i recenzentów, mające na celu wpływanie na ich stanowisko w sprawie oceny stawianych zarzutów plagiatowych. Działania tego typu są prawnie niedopuszczalne, stanowią też jaskrawe naruszenie dobrych obyczajów w nauce”.

Niestety z przykrością muszę napisać, że ChAT z tym wnioskiem dalej już nic nie zrobiła, gdy w latach 2016–2020 rektorem uczelni ponownie był ks. dr hab. Bogusław Milerski, prof. ChAT. Nad sprawą zawisł „szklany sufit”. O powodach nikt nie chciał ze mną rozmawiać, nawet nieoficjalnie. Uważam, że jest to spowodowane tym, iż ta chrześcijańska uczelnia założona dla kilku mniej licznych w Polsce kościołów chrześcijańskich, opiera się na trzech „skrzydłach religijnych”. Pierwsze jest ewangelicko-protestanckie, drugie prawosławne, a trzecie starokatolickie. Od lat na uczelni jest przestrzegana swoista „równowaga władzy i wpływów”. Dlatego, gdy po prośbie katolickiego dostojnika dwaj „przywódcy skrzydeł” sprzeciwili się unieważnieniu doktoratu, na uczelni nic nie można było zrobić.

Mogła w to wkroczyć Centralna Komisja, która do końca 2020 r. miała narzędzie do odbierania lub czasowego zawieszenia uprawnień do nadawania stopni naukowych. Taka sankcja zmusiłaby ChAT do działania. Jednak tak się nie stało, mimo iż Prezydium CK odmówiło w czerwcu 2019 r. umorzenia drugiego postępowania wznowieniowego, o co wystąpił Paweł Czarnecki. Zatem oba postępowania wznowieniowe są do dzisiaj formalnie otwarte, gdyż pierwszego nie umorzono ani nie zostało ono zamknięte prawomocną uchwałą CK. Jednak przepisy, na podstawie których je wszczęto, wygasły, gdy od stycznia 2021 r. zadania CK przejęła Rada Doskonałości Naukowej i ostatecznie wygasła ustawa o stopniach naukowych i tytule naukowym z 2003 r.

Nowa przesłanka unieważnienia

Na początku marca 2024 r., kiedy ponownie zająłem się sprawą tego doktoratu, odkryłem, że książka K. Łojka, którą jakoby wydano w 2007 r., to jego praca magisterska, obroniona w 2001 r. pod tym samym tytułem na Wydziale Nauk Historycznych i Społecznych UKSW. Promotorem był ks. prof. Jerzy Myszor. Znaczy to, że książka jest wtórna w stosunku do pracy magisterskiej i po prostu zawiera jej treść. Stąd zarzuty plagiatu z książki Łojka są ponownie ważne i aktualne.

Złożyłem zatem 24 marca 2024 r. wniosek do obecnego rektora ChAT, abp. prof. Jerzego Pańkowskiego, o stwierdzenie z urzędu nieważności decyzji w sprawie nadania stopnia doktora P. Czarneckiemu. Obecny rektor jest jednym z wymienionych wcześniej „siedmiu wspaniałych” profesorów, zaś uczelnia ma nowych, młodych i rzetelnych samodzielnych nauczycieli akademickich na Wydziale Teologicznym. Dodatkowo utrzymywany wcześniej nad tym doktorantem w ChAT „parasol” religijno-polityczny nagle się zamknął… Wierzę, że tym razem doktorat Pawła Czarneckiego zostanie skutecznie unieważniony. Zasługuje na to.

Komentarz

Opisana historia pokazuje, że papier wszystko zniesie. Znajomości i poplecznictwo mają się w naszym kraju nieźle. Brakuje skutecznych przepisów do walki z nierzetelnością naukową. Wykorzystując ostatnio zamknięty „parasol polityczny”, zwracam się do ministra Dariusza Wieczorka, aby wystąpił do prezydenta Andrzeja Dudy o cofnięcie odznaczenia państwowego, Srebrnego Medalu za Długoletnią Służbę, nadanego Pawłowi Czarneckiemu na wniosek poprzedniego ministra. Medal ten, przyznany przez prezydenta 12 maja 2023 r., wręczył rektorowi ówczesny dyrektor generalny ministra edukacji i nauki Stanisław Adamiec podczas inauguracji roku akademickiego w Collegium Humanum 26 października 2023 r. Ta prośba zasługuje na uwzględnienie, gdyż prawo pozwala na odebranie medalu, „gdy odznaczony dopuścił się czynu, wskutek którego stał się niegodny odznaczenia”. Wierzę, że tak się stanie.

Marek Wroński, marekwro@gmail.com

Dr hab. n. med. Marek Wroński jest emerytowanym profesorem Uniwersytetu Kaliskiego. Zajmuje się patologią nauki od 26 lat.

Dyskusja (19 komentarzy)
  • ~Podpis 14.09.2024 03:35

    Czy ktoś podchwyci pomysł śp. posła Górskiego, żeby zlikwidować habilitacje i profesury belwederskie (w USA ich nie ma, a nauka ma się dobrze)? Po co nam one, skoro z głupimi doktoratami nie dajemy sobie rady?

  • ~Stanisław Stworzony 18.06.2024 12:53

    Na marginesie sprawy warto zaznaczyć, że niedawno uchylony został – i to w tempie stachanowskim – doktorat mec. Jacka Bartosiaka, w przypadku którego mniej niż 10 procent treści stanowiło tłumaczenie cudzej pracy bez właściwego oznaczenia. Kiedy jest „wola polityczna” nie ma rzeczy niemożliwych…

  • ~Slawek Sikora 13.06.2024 10:22

    Panie Marku od lat obserwuję patologię polskiej nauki, wróć ludzi którzy uznali że i tę część Polski można zagospodarować. Pamiętamy wysp uczelni często zakładanych przez szemraną ferajnę. Każdy z tych magistrów postanowił że warto być profesorem. I tak naukowiec Dyzma pojawił się na polskiej scenie akademickiej. Ale przecież Dyzma potrzebuje wsparcia to zaczął tworzyć ten naukowy wirus kolejnych zaskarżonych. Kasa, fura i komóra zaczęła dominować i w tym, oczywiście niewolnym od patologii akademickim środowisku. Prostytucja dodatkowo pojawiła się jako pokłosie kasy, fury i komóry. Młode kobiety zaczęły zakochiwać się w starych kozłach. Robiły karierę, tworząc dodatkowy zaklęty krąg wspierający ropiejącą i tak ranę.
    Dziś jest problem, naukowi dyzmowie pełnią funkcje doradcze w różnych ważnych urzędach, ich wychowankowie od lewych doktoratów też chcą ciszy., ci co piszą na zlecenie drogie książki też potrzebują kasy fury i komóry. Stąd pewnie nałożona zmowa milczenia na Pana Osobę. Ale jestem akurat sprawnym PR i jako wolnościowiec nie podoba mi się że duch Profesora Kazimierza Twardowskiego ze szkoły lwowska-warszawskiej woła do mnie Panie Sikora masz Pan dzieci chcesz aby byli kształceni przez najlepszych. Zrób Pan coś z tym. Zacznij Pan i na tym polu działać. Miej pan w d…. Zdobywanie stopni naukowych na wzór sowieckiej nauki. I zacznij działać. To zaczynam. A i jeszcze jedno obrazem nędzy i rozpaczy że PAN to przecież nazwa powojenna. To sowieccy namiestnicy w Polsce wprowadzili nazwę Polską Akademia Nauk. I tak jak u Sowietów pojawili nam się Akademicy.
    Czas ruszyć przeciw tym „tempym” zadufanym w sobie niedowartościowanym narcyzom, co prowadzą polską naukę do dołów kloacznych. A tym samym młode pokolenia zamiast wyzwalać się ze od homo sovieticus wzrastają na mentalnych niewolników.

  • ~Qa 09.05.2024 13:10

    Szkoła Główna Służby Pożarniczej "filią" Collegium Humanum na Żoliborzu
    Druga osoba z zarządu, Renata Kozłowska skończyła studia MBA w Szkole Głównej Służby Pożarniczej na Żoliborzu, jako "filii" Collegium Humanum. Studia niemal w całości sfinansował Urząd Dzielnicy Żoliborz

    Odpowiedź na wniosek udzielona po wyborach samorządowych 2024
    24 lutego b.r. wysłaliśmy do Urzędu Dzielnicy Żoliborz wniosek o udostępnienie informacji publicznej dotyczącej posiadanych przez członków Zarządu Dzielnicy dyplomów MBA. We wniosku zadaliśmy następujące pytania:

    1. Czy któryś z członków zarządu posiada dyplom MBA w tej uczelni?
    2. Czy studia te były finansowane lub współfinansowane przez Dzielnicę?
    3. W jakim trybie odbywały się takie studia?
    4. Czy posiadanie dyplomu MBA z tej uczelni spowodowało możliwość objęcia stanowiska w jakiejś radzie nadzorczej przez członka zarządu? I o ile zmieniły się jego wynagrodzenia przed i po.


  • ~Piroman 25.04.2024 13:35

    Trzeba w pi..du zamknąć uczelnię, bo nie jest Uczelnia, tylko emanacja katotalibanu..

    • ~Pirofob 14.09.2024 03:31

      Tak, jasne -- uczelnia protestantów, prawosławnych i starokatolików. Czytanie ma przed sobą wielką przyszłość.

  • ~Redi 25.04.2024 09:08

    Hmm....Strój to bym mu zostawił z małymi poprawkami. Zepsutą facjate można schwać....nos z piłki,reszta z waty higienicznej. Na Gwiazdkę jak znalazł. A tak na poważnie.....Na myśl przychodzi mi ostatnia sekwencja z filmu Kariera Nikodema Dyzmy,kiedy Georg,w tej roli Wojciech Pokora ,obnaża prawdziwą tożsamośc uwielbianego przez wszystkich Dyzmy mówiąc....to wyście go stworzyli. Tyle,że w powieści i filmie był to trochę przypadek,trochę zbieg okoliczności. Tutaj górę wzięły powiązania partyjno kolesiowskie. Totalne dno,dna. Symbol upadku moralnego. Żal tylko uczciwych ludzi,którzy zapewne także byli i dali się temu czemuś omamić. I na zakończenie. Ostatnio słuchałem w niemieckim radiu godzinnej audycji,poświęconej temu i innym wyczynom za czasów poprzedniej władzy. Złe wiadomości szybko się rozchodzą.

    • ~a 26.04.2024 23:49

      na ChAT nie ma uczciwych ludzi

  • ~Jacek 24.04.2024 20:43

    Sądzę że ta sprawa pokazuje jeszcze inne zjawisko. W USA w istanieją całe klany absolwentów uznanych uczelni którzy się wzajemnie wspierają. Często powtarzające się tytulaturze osób uwikłanych w ta sprawę nazwy słowackich uniwersytetów powiatowych każe przypuszczać że w Polsce mamy proces odwrotny. Absolwenci miernych pseudo uczelni wspierają się i bronią nawzajem. Nie jest tajemnicą że uniwersytety w Preszowie czy Ruzemberku wybierali na swoje doktoraty, habilitację czy profesury persony które wiedzialy że nie mają szans przy swych miernych kompetencjach na uzyskanie stopni w Polsce. Inaczej rzecz biorąc doktorat z Rożemberku jest tym czym MBA z Collegium Humanizm - legitymacja że jego nosiciel ma za nic standardy i etykę.

    • ~Antykwrariusz 29.04.2024 18:57

      Panie Jacku - straszne głupoty Pan pisze. 100% recenzentów tego polskiego doktoratu było polskie. Żadnych słowackich śladów. Sami szanowani habilitowani w Polsce. Plagiat z polskiej magisterki na polskim ChAT do polskiego doktoratu.
      Wręcz odwrotnie - profesury i habilitacji ze Słowacji nie można niczego zarzucić. Słowacy mogą mieć pretensje, że w Polsce nadano doktorat z wadą. Do zaorania są więc warszawskie uczelnie. Też Lublin i Toruń nie podołał. Wina jest tylko na polskim podwórku.
      I nie byłoby problemu - gdyby Gowin nie zakończył uznawania słowackich habilitacji w Polsce. Niestety brak konkurencji jeszcze bardziej obniżył poziom polskich procedur.

    • ~Ds 25.04.2024 16:28

      Na uczelniach państwowych funkcje kierownicze powinny piastować osoby spoza listy czesko-słowacko-bułgarsko-chorwacko-rosyjskich dyplomów. Niech idą na prywatne włości lub potwierdzą zdolności przez egzaminy niezależne, w kraju wykonywania zawodu naukowca czyli w Polsce. A tymczasem już ich pozycja tak się utrwaliła i wzmacnia, że bez regulacji prawnych chroniąc się układami oraz niejawnością drogi często korupcyjnego awansu decydują o przyszłości polskich naukowców. A propo Rożemberku, tam historia ma kryminalne podłoże, ścigane mało skutecznie (likwidacja) przez czeskie władze.

      • ~Piotr 10.09.2024 18:53

        Zainteresowałem się tematem. Dziwne, że ktoś szuka sensacji "na siłę", gdy tymczasem w Polsce także możliwe jest bez WoS i Scopus zostanie profesorem, nawet belwederskim. Można prześwietlić sylwetki wielu naukowców, w tym wybitnych (oczywiście niczego nikomu nie ujmując). Po prostu zasłużyli i mają. Osobiście uważam, że najważniejsze są osiągnięcia i dorobek naukowy (tj. znaczący wkład w naukę), a gdzie zdobywa się stopień/tytuł to nie ma znaczenia. Z tego co się orientuję, w ostatnich latach w Polsce habilitacje odbywały się "zaocznie" bez kolokwium (tylko na podstawie złożonych dokumentów - w tym autoreferatu), bez możliwości zadawania pytań. Tylko czy takie podejście jest właściwe...?

        Tymczasem zagłębiając się w przepisy innych krajów, w tym kilku wymienionych tutaj, takie "zaoczne" podejście jest niedopuszczalne. Różnica pomiędzy Polską a innymi krajami jest taka, że w większości innych krajów są ściśle sprecyzowane wymagania, czego u nas brakuje... Poza tym wczytując się w wymagania, m.in. jest większa liczba recenzentów, konieczność przejścia wielu etapów z możliwością zakończenia procedury bez nadania stopnia w każdym momencie (decyduje Komisja), a realizacja procedury bez obecności doktoranta/habilitanta (czyli tak jak w Polsce), na którymkolwiek z etapów, jest niedopuszczalna. Do tego trzeba znać język obcy. Dlatego obiektywie rzecz biorąc, tam jest trudniej zdobyć stopień niż u nas.

        Swoją drogą, w ostatnim czasie nastąpił wysyp krajowych doktoratów czy habilitacji - osoby które miały otwarte przewody w Polsce, np. 10 lat temu, pospiesznie składały dokumenty w obawie, że ich procedury nie zostaną przedłużone (Ministerstwo przedłużało daty zakończenia przewodów od wielu lat). Jeśli ktoś nie wierzy, niech spojrzy w statystyki w Polsce za ubiegły rok. Ileż to osób zrobiło u nas doktoraty... ale czy to źle? Malkontenci zawsze znajdą dziurę w całym... Zapewne dziennikarze żądni awansu szukają takich tematów.

        A swoją drogą nieuznawanie szwajcarskich, włoskich, chorwackich, czeskich czy np. francuskich habilitacji wiąże się z możliwością nieuznawania naszych habilitacji w krajach UE, OECD czy EFTA. Czytając takie artykuły, odnosi się wrażenie, jakby to nasi polscy faworyzowani naukowcy byli najlepsi na świecie (naukowcy z innych krajów nie potrafili nam dorównać), a nasze Uczelnie (większe czy mniejsze) były kuźnią noblistów. Przecież wiemy, że tak nie jest. Najważniejsza jest współpraca (także ponadnarodowa), np. liczne projekty, staże, oraz dorobek. Jeśli ktoś uczestniczy w aktywnościach naukowych, posiada publikacje z obcokrajowcami, nie widzę w tym nic złego. W końcu żyjemy w globalnej międzynarodowej społeczności (UE). Ot polska mentalność, przestańmy uważać się za lepszych od innych!

      • ~a 26.04.2024 23:52

        A co czeskie władze mają do Rużomberku?

  • ~Boniak 24.04.2024 15:41

    Obrzydliwy,zepsuty ,dno moralne

  • ~Fs 24.04.2024 14:23

    Oczyścić polską naukę trzeba, choć jest szalenie trudno jednostkowo udowadniać kupowanie tytułów doktora i habilitacji. W szkołach prywatnych pierwszy poziom wykształcenia można było kupować korespondencyjnie, tylko po odbiór dyplomu przyjechać. Komercyjne, pseudo-naukowe artykuły mają nadal swoją cenę (dzięki mechanizmom sztucznej inteligencji ponad 10 tysięcy artykułów z medycyny uznano za plagiat lub o zerowej wartości) i autora powiadamia się, że zapisano go na pierwszym miejscu pracy zbiorowej.
    Wycieczki habilitacyjne wypromowały profesorów uczelni, którzy dzisiaj tworzą normy. Wystarczy unieważnić czeskie, słowackie, bułgarskie, rosyjskie doktoraty, habilitacje i zaprosić do powtórki na gruncie polskim. Wtedy się obronią ci niewinni. Wiele osób z różnych sfer korzysta nadal z mechanizmów "szybkich tytułów" w wyższych szkołach branżowych. Gdy nie można odebrać tytułu, to niech chociaż nazwa uczelni będzie kłątwą dla absolwenta a praca (książka), artykuły będą udostępnione publicznie.

    • ~a 26.04.2024 23:56

      Czechy i Słowacja wyżej stoją na wszelkich rankingach niż polskie uczelnie. Poza tym tu masz przykład POLSKIEGO doktoratu z polskiej uczelni z WARSZAWY i mimo masywnego plagiatu Warszawska uczelnia nie uchyliła go. To może unieważnić wszystkie dyplomy wydane w Warszawie? Od tego bym zaczął.
      A doktoraty i habilitacje i magisterki z CH to też Warszawa. Problem jest z Warszawą. Gdybyś był uczciwy to postulowałbyś aby wszystkie uczelnie z Warszawy zamknąć, zaorać i posypać solą.

    • ~StaryZgred2012 25.04.2024 02:41

      @Fs "Wystarczy unieważnić czeskie, słowackie, bułgarskie, rosyjskie doktoraty, habilitacje i zaprosić do powtórki na gruncie polskim. Wtedy się obronią ci niewinni" - po pierwsze byłoby to bezprawie, gdyż pozasądowa odpowiedzialność zbiorowa przy naruszeniu umów międzynarodowych.. Po drugie, wałki robione w CK/RDN w niczym nie ustępują "osiągnięciom" Rużomberka, gdyż "grunt polski" jest równie, o ile nie bardziej grząski.

    • ~Aga 24.04.2024 20:04

      Chyba widać że jego doktorat to plagiat.Pan Slomski jest w mocno zażyłych relacjach z P.Czarneckim wiadomo o co chodzi to już tvn poruszał więc wszystko zrobi jak dwóch kochanków ma się ku sobie...
      Sprawdzić doktorat P.Slomskiego to też dobry przekręt wszystko co się da kupuje i sprzedaje.Z księżmi ,politykami ,doktorami baluje ,ma mnóstwo znajomości niestety nie tych co powinien szanujący się człowiek.
      A P.Czarnecki powinien oddać wszystko co zabrał.Ustawil swoją rodzinę dzięki przekrętom.Mam nadzieję że dojciecie prawdy i zrobicie z tym wszystkim porządek.

      • ~Anna 24.04.2024 20:56

        Też mam taką nadzieję.