Aktualności
Sprawy nauki
20 Września
Źródło: www.pixabay.com
Opublikowano: 2023-09-20

Plagiat już nie hańbi?

Próbowałem przekonać kilku kolejnych ministrów do powołania Biura Rzetelności Naukowej, ale żaden nie odważył się na taki „eksperyment”. Tego typu jednostki istnieją na szczeblu centralnym w większości krajów europejskich, USA czy Kanadzie. U nas przeszkodą jest brak chęci i zrozumienia bezwzględnej konieczności walki z plagiatami – przekonuje dr hab. Marek Wroński, tropiciel akademickich patologii.

W ostatnim numerze FA opublikowaliśmy już 200 odcinek jego autorskiego cyklu „Z archiwum nieuczciwości naukowej”. Prezentuje w nim swoje ustalenia dotyczące patologii, które trawią polską akademię: przepisywanie prac, kopiowanie artykułów, fałszowanie wyników badań. W tym roku ujawnił m.in. głośne przypadki plagiatów na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu czy Uniwersytecie Warszawskim. A to tylko niewielki wycinek efektów jego działalności, bo zebranych materiałów ma znacznie więcej. Przyznaje, że pracy na najbliższe lata z pewnością mu nie zabraknie. Żałuje jedynie, że na placu boju został właściwie sam. Brakuje mu w polskim systemie jednostki z profesjonalnym biurem, której rolą byłoby rzeczowe rozpatrywanie skarg. Dopomina się o to coraz głośniej także środowisko akademików, chcąc skutecznego wyeliminowania plagiatorów ze swojego grona.

Potrzebna jest instytucja na poziomie ministerstwa, zajmująca się zgłaszanymi przypadkami nierzetelności naukowej i nieetycznym postępowaniem organów uczelnianych. Próbowałem przekonać kilku kolejnych ministrów do powołania krajowego Biura Rzetelności Naukowej, ale nikt nie odważył się na taki „eksperyment”. Tego typu jednostki istnieją na szczeblu centralnym w większości krajów europejskich, USA czy Kanadzie. Przeszkodą jest tylko to, że nie ma obecnie chęci i zrozumienia bezwzględnej konieczności walki z nierzetelnością naukową – przekonuje.

Nie bez powodu nazywany jest „łowcą plagiatów”. Ich tropieniem zajmuje się już od ćwierć wieku. Nie sposób zliczyć, z iloma przypadkami patologii przez ten czas się zetknął. Przyznaje, że w ostatnich latach zjawisko to przybrało niewyobrażalne rozmiary. W jego ocenie jedną z przyczyn jest zmuszanie wszystkich nauczycieli akademickich do publikacji naukowych.

Pod presją zwierzchników i złych przepisów wiele osób przekracza czerwoną linię. I rzadko z tego powodu ponoszą konsekwencje. Procedury są łamane, a przepisy dyscyplinarne i awansowe tak pozmieniano, że naukowi kanciarze pozostają prawie bezkarni – zauważa.

Zwraca uwagę, że system stał się przy tym niewydolny, bo brakuje właśnie instytucjonalnej chęci do walki z plagą nierzetelności. Marzy mu się organ z prawdziwego zdarzenia, który zająłby się nie tyle szukaniem plagiatów, ile poprawną reakcją na doniesienia o nich. Wskazuje: w Stanach Zjednoczonych od 1992 roku działa Office of Research Integrity, w Wielkiej Brytanii – UK Research Integrity Office, w Danii – Danish Board (dawniej Committtee) on Research  Misconduct, w Chinach sprawy te pozostają domeną Ministerstwa Nauki i Technologii.

U nas „komórka od plagiatów” już kiedyś funkcjonowała w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Za czasów, gdy resortem kierowała Barbara Kudrycka, powstał Zespół ds. Dobrych Praktyk Akademickich. Jak kąśliwie zauważa Wroński, działał on zbyt dobrze, więc równie szybko jak go powołano, został zastąpiony Konwentem Rzeczników Dyscyplinarnych. Niedługo trzeba było czekać, by ciało to stało się „martwe”.

Obecnie sprawami plagiatowymi zajmuje się niezależnie kilka organów, przy czym wszystkie w mocno ograniczonym zakresie. W Polskiej Akademii Nauk działa Komisja ds. Etyki w Nauce, do której zadań należy opiniowanie w sprawach dotyczących naruszeń zasad etyki przez pracowników uczelni, jednostek naukowych Akademii oraz instytutów badawczych (w szczególności w postępowaniach prowadzonych przez komisje dyscyplinarne). Z własnej inicjatywy może kierować sprawy do właściwych komisji dyscyplinarnych z zaleceniem przeprowadzenia postępowania wyjaśniającego.

Niestety, brakuje jej wsparcia kierownictwa PAN. Rekompensata finansowa dla członków Komisji jest niewielka, wynosi ledwie 300 zł za posiedzenie. Nie ma także odpowiedniej obsługi administracyjnej. Znamienne, że kiedy minister Kudrycka przeznaczyła ponad 400 tys. zł rocznie na działalność Komisji, to po latach – w wyniku pauperyzacji PAN – te pieniądze wykorzystano na inne cele – wskazuje Wroński.

Ze sprawozdania za ubiegły rok wynika, że na 11 posiedzeniach analizowano m.in. sprawy dotyczące ewentualnych naruszeń praw autorskich (w tym skierowane do zaopiniowania przez KEwN na wniosek Prezydenta RP), plagiaty w recenzjach, a także wnioski o rozpatrzenie zarzutów dotyczących „naruszenia rzetelności badań naukowych i wykorzystywania w publikacji danych zgromadzonych przez innego naukowca”. Cóż z tego, skoro gremium to może co najwyżej… opiniować! Wnioskami „bezzębnej” Komisji mało się więc kto przejmuje. Zdaje się dostrzegać to także i ona sama, zaznaczając w sprawozdaniu, że jej opinie – zgodnie z ustawą Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce oraz ustawą o Polskiej Akademii Nauk – są wprawdzie wiążące dla komisji dyscyplinarnych w uczelniach czy instytutach naukowych lub badawczych, ale to do tych gremiów należy już wyciągnięcie ewentualnych konsekwencji wobec osoby, której stawiane są zarzuty naruszenia zasad etyki w pracy badawczej. „Warto dodać, że KEwN nie prowadzi własnych postępowań wyjaśniających, nie powołuje i nie przesłuchuje świadków lub innych osób zaangażowanych w dane sprawy. Wydając swoje orzeczenia, Komisja opiera się na wynikach postępowań odpowiednich komisji dyscyplinarnych uczelnianych lub instytutowych oraz na wyjaśnieniach uzyskanych od władz uczelni i jednostek naukowych” – czytamy w dokumencie.

„Zęby” wyrwano także w ostatnich latach innemu organowi podejmującemu te kwestie – Radzie Doskonałości Naukowej.

Minister Jarosław Gowin uchylił całą masę przepisów, które karały nierzetelne postępowanie. W efekcie plagiatorzy i oszuści naukowi dostali przyzwolenie na awanse. Z tego powodu dziś także Rada Doskonałości Naukowej – następczyni Centralnej Komisji ds. Stopni Naukowych i Tytułów – nie ma jak walczyć o „doskonałość”. Praktycznie już nic samodzielnie nie może zrobić, nie ma prawie żadnych uprawnień do odbierania nierzetelnych stopni, bo scedowano to na organ nadający, zapominając o przysłowiu, że „kruk krukowi oka nie wykole” – mówi z goryczą Wroński.

W jego ocenie stosowane obecnie przepisy kodeksu postępowania administracyjnego w przypadku plagiatów kompletnie nie spełniają swojej roli. Znacznie lepiej, uważa, sprawdzały się specyficzne, szczegółowe zapisy, które zawierała zlikwidowana już ustawa o stopniach i tytułach naukowych. Również prof. Grzegorz Węgrzyn, przewodniczący Rady Doskonałości Naukowej, przyznaje, że aktualnie obowiązująca konstrukcja normatywna dotycząca zjawiska plagiatu w dorobku stanowiącym podstawę ubiegania się o awans naukowy nie jest optymalna (komentarz szefa RDN poniżej). Wraz z prof. Andrzejem Górskim (szef KEwN) wystosowali w kwietniu pismo do ministra Przemysława Czarnka, w którym zwrócili uwagę, że „wpisanie przeszło 30 lat temu procedury dotyczącej nadania tytułu profesora w ramy postępowania administracyjnego nastręcza daleko idące wątpliwości odnośnie zachowania prawidłowości podstaw przyznawania tej najwyższej godności naukowej”. O skali i aktualności problemu, czytamy w sprawozdaniu Komisji PAN, świadczą liczne kierowane pod jej adresem wnioski, będące często „wynikiem braku wnikliwej reakcji komisji dyscyplinarnych uczelnianych lub instytutowych na zgłaszane do nich zarzuty ewentualnego naruszenia zasad etyki przez osoby ubiegające się o tytuł profesora”.

Jest jeszcze jedno „ciało od plagiatów”. To umocowana przy Radzie Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego Komisja Dyscyplinarna, której przewodniczy prof. Hanna Paluszkiewicz. Komisja orzeka w sprawach nauczycieli akademickich podlegających odpowiedzialności dyscyplinarnej za postępowanie uchybiające obowiązkom nauczyciela akademickiego lub godności zawodu nauczycielskiego, takie jak m.in. popełnienie plagiatów.

Jeszcze kilka lat temu postępowania przed tą Komisją trwały niecałe pół roku, dziś rozciągnęło się to w czasie niekiedy nawet do 2–3 lat. To nieakceptowalne! – zauważa Wroński.

Czyżby więc rzeczywiście mało komu zależało na tropieniu i usuwaniu plagiatorów z akademickich szeregów? Dlaczego nikt nie kwapi się do tego, by robić to z większą skutecznością?

Mam głębokie przeświadczenie, że panuje niska świadomość społeczna, a oszukiwanie państwa i jego organów stało się cnotą. Co więcej, zbiorowość akademicka się boi i najczęściej milczy. Niepokorni dostają więc za swoje – mówi.

Opisywane przez niego przypadki nie zawsze kończą się „zamieceniem sprawy pod dywan”. W maju Uniwersytet Warszawski rozwiązał stosunek pracy z dr. hab. Remigiuszem Kijakiem, a rektor w oświadczeniu zaznaczył, że na uczelni nie ma tolerancji dla naruszania praw autorskich. Zdaniem Wrońskiego to jednak tylko „mydlenie oczu”, bo głównym powodem odejścia plagiatora z uczelni było upublicznienie dokumentów, ukazujących dobitnie zakres i skalę popełnionej nierzetelności naukowej. To wykluczyło możliwość obrony, a u obserwatorów wywołało zrozumiałe oburzenie. Los plagiatora został więc przesądzony. A co z pozostałymi?

Publicznie plagiat już nie hańbi. Dopuszczający się go jak gdyby nigdy nic funkcjonują w organach państwa, więc dlaczego rektor miałby ich usuwać z uczelni? – pyta retorycznie Wroński, dodając, że przykład musi iść z góry. – Rzetelność i prawość tkwi w charakterze danej osoby, a szczególnie  wymagane jest to u uczelnianych liderów. Oczywiście, można to wymusić ustawowo, ale od dawna nie ma w tym względzie woli politycznej. Rzetelność prawie wszędzie się rozmyła – nie bez żalu w głosie konstatuje.

MK

paradoksy u rawnien wegrzyn fa 07 2023 1

Źródło: Uniwersytet Gdański

Prof. Grzegorz Węgrzyn, przewodniczący Rady Doskonałości Naukowej:

Zgodnie z obowiązującymi przepisami utrata stopnia doktora lub doktora habilitowanego może nastąpić w wyniku wznowienia postępowania, którego przedmiotem było jego nadanie, albo stwierdzenia nieważności decyzji o ich nadaniu. Jak wynika z art. 194 oraz art. 225 ustawy z 20 lipca 2018 r. Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce w przypadku zaistnienia określonych w Kpa przyczyn wznowienia postępowania administracyjnego w sprawie nadania stopnia doktora albo rażącego naruszenia prawa przez podmiot doktoryzujący, RDN wydaje postanowienie o wznowieniu postępowania i wskazuje podmiot doktoryzujący, który prowadzi postępowanie. W konsekwencji uchylenie decyzji o nadaniu określonego stopnia i odmowna jego nadania może nastąpić wyłącznie w przypadku stwierdzenia zaistnienia jednej z przesłanek określonych przede wszystkim w art. 145 § 1 ustawy z 14 czerwca 1960 r. Kodeks postępowania administracyjnego.

Już sama redakcja art. 194 PSWiN może wzbudzać wątpliwości interpretacyjne, wynikające z użycia sformułowania „w przypadku zaistnienia określonych w Kpa przyczyn wznowienia”, z tej przyczyny, iż może ono wskazywać na przesądzenie, przed wydaniem postanowienia o wznowieniu danego postępowania, o zaistnieniu określonej kwalifikowanej jego wady, co stanowi znaczne odstępstwo od ogólnych zasad procesowych prawa administracyjnego, gdzie zaistnienie przedmiotowych wad bada się w toku wznowionego postępowania. Zagadnienie to może rodzić także wątpliwość odnośnie do związana podmiotu doktoryzującego lub podmiotu habilitującego postanowieniem o wznowieniu postępowania w kontekście katalogu rozstrzygnięć, które mogą zostać podjęte. Nadmienić należy także, że możliwość uchylenia decyzji w przypadku zaistnienia jednej z przesłanek określonych we wspomnianym art. 145 § 1 Kpa może nastąpić wyłącznie, jeżeli nie upłynął okres przedawniania.

Dalej idące kontrowersje wzbudzać może uregulowana w art. 195 ustawy PSWiN podstawa stwierdzenia nieważności decyzji o nadaniu danego stopnia. Zgodnie z tym przepisem, który na mocy art. 225 tej ustawy znajduje także zastosowanie do stopnia doktora habilitowanego, w przypadku gdy osoba ubiegająca się o stopień doktora przypisała sobie autorstwo istotnego fragmentu lub innych elementów cudzego utworu lub ustalenia naukowego, podmiot doktoryzujący stwierdza nieważność decyzji o nadaniu stopnia.

Przepis ten stanowi urzeczywistnienie określonej w art. 156 § 1 pkt 7 Kpa przesłanki stwierdzenia nieważności decyzji, która zawiera wadę powodującą jej nieważność z mocy prawa. Tym samym możliwość stwierdzenia na jej podstawie nieważności decyzji także obarczone jest odpowiednim okresem przedawnienia. Ponadto przyznanie kompetencji w tym zakresie podmiotom doktoryzującym oraz podmiotom habilitującym stanowi również znaczne odstępstwo od ogólnych zasad procesowych prawa administracyjnego, które przypisują właściwość w tych sprawach organowi wyższego stopnia. Co więcej, stwierdzenie nieważności decyzji rodzi ten skutek, jak gdyby decyzja nigdy nie została wydana. W tym kontekście można mieć poważne wątpliwości odnośnie do możliwości podważania czynności prawnych, które nastąpiły na skutek wykonywania uprawnień wynikających z nadanego stopnia doktora lub doktora habilitowanego, np. pełnienia funkcji promotora lub recenzenta.

Mając powyższe na uwadze, w opinii Rady Doskonałości Naukowej mieszanie w pewnym sensie przepisów ogólnego postępowania administracyjnego z przepisami szczególnymi, w zakresie dotyczącym utraty stopnia doktora lub doktora habilitowanego z powodu dopuszczenia się tzw. plagiatu, zaistniałego w dorobku stanowiącym podstawę nadania tych stopni, nie jest zjawiskiem w pełni pożądanym (pogrubienie – red.). Jednocześnie omawiane sprawy winny być w ich całokształcie prowadzone na podstawie przepisów ustawy z dnia 14 czerwca 1960 r. Kodeks postępowania administracyjnego, albo do przepisów ustawy z dnia 20 lipca 2018 r. Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce powinien zostać dodany nowy rozdział kompleksowo normujący tę materię, na kształt odpowiedzialności dyscyplinarnej nauczycieli akademickich i pracowników naukowych.

Odmiennego omówienia wymaga natomiast kwestia utraty tytułu profesora. Należy mieć bowiem na uwadze, że jest on nadawany przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Możliwość uchylenia lub stwierdzania nieważności aktu urzędowego Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej o nadaniu tytułu profesora w przypadku wykrycia, że tytuł ten został nadany na podstawie osiągnięć powstałych z naruszeniem prawa, w tym praw autorskich, wymagałoby uznania, że przedmiotowy akt ma przymiot decyzji administracyjnej. Skutecznym rozwiązaniem w tej materii nie jest w opinii Rady Doskonałości Naukowej art. 231 ust. 1 pkt 2 PSWiN, który rodzi daleko idące wątpliwości, w tym dotyczące zachowania prawa do sądu.

Zdaniem Rady Doskonałości Naukowej aktualnie obowiązująca konstrukcja normatywna dotycząca zjawiska plagiatu w dorobku stanowiącym podstawę ubiegania się o awans naukowy nie jest optymalna i wymaga pogłębionej analizy w tym zakresie, w szczególności uwzględniającej stanowiska doktryny prawa. 

Dyskusja (8 komentarzy)
  • ~JP 28.11.2023 12:59

    "wymaga pogłębionej analizy" ale my tego nie zrobimy.

  • ~emeryt 26.09.2023 14:29

    Jeżeli akt mianowania na profesora przez Prezydenta RP nie jest decyzja administracyjną, to czym jest?? Czy mianowania profesorskie przez osobę łamiącą Konstytucję są w ogóle ważne? Czy odbieranie takich nominacji jest w ogóle etyczne?

  • ~plagiat 22.09.2023 19:38

    A pan dr. hab. Remigiuszem Kijakiem jest nadal kierownikiem zakładu na Uniwersytecie Rzeszowskim
    https://www.ur.edu.pl/pl/kolegia/kolegium-nauk-spolecznych/jednostki-naukowe/instytut-pedagogiki1/struktura-organizacyjna-instytutu-pedagogiki/zaklad-badan-nad-niepelnosprawnoscia

    A tutaj kolejna sprawa zamieciona pod dywan. Warto poczytać.
    https://plus.nowiny24.pl/profesor-uniwersytetu-rzeszowskiego-zostal-przez-rosjan-posadzony-o-plagiat/ar/c5-14199985
    https://rzeszow.wyborcza.pl/rzeszow/7,34962,24875257,uniwersytet-rzeszowski-profesor-socjologii-na-rosyjskiej-liscie.html

    • ~Marek Wroński 22.09.2023 20:12

      To stara informacja, które w Rzeszowie j nie poprawiono. Profesor Kijak będzie pożegnany na URz 30 wrzesnia.
      To prawda, że zarzutów o plagiaty w rosyjskich doktorach , nikt nie chciał załatwić. Postaram się wspomnieć o tym w jednym z następnych artykułów.

      • ~plagiat 24.09.2023 16:05

        Szanowny Panie Profesorze,
        tak, dziękuję. Ale nie jestem w stanie tego zrozumieć, jak ten pan z rosyjską habilitacją prawdopodobnie kupioną może być nauczycielem akademickim i promować doktorów.
        Apropos Rzeszowa, to ciekawa sprawa w habilitacjach robionych w Bułgarii. Kierunek Słowacki został spalony, pojawił się nowy bułgarski, może Pan Profesor coś o tym napisze.
        https://radon.nauka.gov.pl/dane/profil/88C86EE367D900650BAACDABF05AEDF9DC635D50
        https://radon.nauka.gov.pl/dane/profil/A36E3EAD5B28437555367E039921775C68C9B3E2

  • ~AW 22.09.2023 10:46

    Ja sama zrezygnowałam z pracy na uczelni. Moje wynagrodzenie zawsze było na najniższym możliwym poziomie, niewiele powyżej wynagrodzenia minimalnego, bo byłam nikim. Bez nazwiska, znajomości. Tak wygląda nasza nauka.

  • ~Maciek 20.09.2023 21:40

    Należy się wielki szacunek i uznanie dr hab. Markowi Wrońskiemu za wykonaną rzetelną pracę w tropieniu plagiatorów. Niestety ten problem był, jest i będzie obecny w nieodległej przyszłości w krajowym środowisku akademickim i naukowym, które podlega systematycznej pauperyzacji na przestrzeni 34 lat istnienia demokracji parlamentarnej nad Wisłą. Rzecz niebywała, że w kraju, który liczy 37 mln mieszkańców i chce rywalizować z Niemcami nauka jest traktowana, jak piąte koło u wozu. W moim przekonaniu nędza finansowa, która na dobre zadomowiła się w Akademii, jest zasadniczą przyczyną wszelkich patologii. Nędza, to grzech pierworodny ludzkości.

  • ~007 20.09.2023 21:19

    Smutny tekst, niestety prawdziwy. Komisje ds dobrych praktyk na uczelniach – często "rozmydlają" takie sprawy. Przecież w końcu "nic takiego się nie stało” a samo pojęcie etyki staje się względne. Osoba, która zgłosi nierzetelność naukową, często ma potem większe problemy niż oszust.
    Do plagiatów, dodajmy jeszcze nowy, narastający problem - udział w fabrykach publikacji, o czym pisała Jolanta Szczepaniak w FA 4/2022. Osoby z „dorobkiem” z paper mills, ubiegają się potem o awans i oceniają innych.
    Dziękuję dr hab. Markowi Wrońskiemu za czasochłonną i upartą walkę z patologią nauki!