Aktualności
Sprawy nauki
15 Maja
Źródło: archiwum prywatne
Opublikowano: 2024-05-15

Polityka naukowa Komisji Europejskiej

Jeśli chcemy konkurować ze światem i zwiększyć nasz finansowy sukces w programach europejskich, konieczny jest długofalowy program rozwoju kadrowego sektora B+R w kraju. Mówimy o braku około 100 tysięcy pracowników. Mamy infrastrukturę badawczą, ale ogromna jej część stoi de facto bezczynnie w laboratoriach na peryferiach nauki.

Australijski Instytut Polityki Strategicznej opublikował raport o prowokacyjnym tytule: Kto przewodzi wyścigowi kluczowych technologii? Badacze przeanalizowali autorstwo „10% najczęściej cytowanych artykułów opublikowanych w ciągu ostatnich pięciu lat w każdej z 44 kluczowych technologii dla przyszłości”. Wynik jest szokujący. Od terapii genowych po obliczenia kwantowe Chiny i USA są wiodącymi krajami. Jednak Chiny przodują aż w 37 z 44 technologii, podczas gdy w pozostałych siedmiu zajmują drugie miejsce po USA. Inne kraje co najwyżej mogły aspirować do trzeciego miejsca na podium. Znowu mamy świat dwubiegunowy, ale ten drugi przemieścił się do Azji. Na dodatek największy wkład do wiedzy w tych obszarach ma nie kto inny, jak Chińska Akademia Nauk. A chińskie uczelnie szybko pną się w górę na szanghajskiej liście najlepszych uczelni świata. Ten wynik potwierdza oczywistą prawdę, że walka o przyszłość będzie toczyć się między dużymi, dobrze wykształconymi regionami, zwłaszcza w nowych obszarach, takich jak technologie cyfrowe.

A co z Europą? Przecież przez lata byliśmy głównym źródłem współczesnej wiedzy oraz innowacji. Nadal Niemcy, Francja, Skandynawia to potęgi naukowe, lecz demografia robi swoje. Przeszłość także. Ta smutna konstatacja może być nieco złagodzona, zwłaszcza w technologiach kwantowych, jeśli dokona się agregacji wyników wszystkich krajów tworzących Unię Europejską. Tak więc jedyną szansą dla Europy jest to, że będzie działać jako unia, a nie jako luźne zgromadzenie pojedynczych podmiotów. Można by powiedzieć, że tak działa demografia, ale to zbyt wielkie uproszczenie. Bowiem prawda jest taka, że Chińczycy najpierw podjęli ogromne i konsekwentne wysiłki, aby uczyć się za granicą i to w większości za chińskie pieniądze. Następnie, równolegle z rozwojem przemysłu, zainwestowali na niespotykaną skalę i w niespotykanym dotąd tempie w wysokiej jakości bazę badawczą.

Europa wciąż ma wiele dobrze wykształconych talentów. Musimy jednak szybko odbudować zaufanie młodego pokolenia. Musimy za wszelką cenę przekonać młodych, że Europa ma do zaoferowania znacznie więcej niż tylko przyzwoitą edukację.

Kluczowa rola Komisji Europejskiej

Nie mam wątpliwości, że Komisja Europejska musi i może odegrać kluczową rolę w tym procesie. Komisja ma bowiem bardzo wiele narzędzi:

  • Deklaracje polityczne i dyrektywy (np. cel lizboński na poziomie 3 proc., „zielony ład”, „otwarta nauka”);
  • Finanse – kluczowa w tym rola Parlamentu Europejskiego, a zwłaszcza komisji ITRE;
  • Instrumenty (ERC, MCSA, EIT, EIC, misje tematyczne, nagrody);
  • Agencje tworzone do realizacji konkretnych celów wspólnoty.

W sektorze B+R, co bardzo ważne, istotną rolę w tym procesie odgrywają przedstawiciele nauki. Odbywa się to za pośrednictwem eksperckich organów doradczych, rad programowych oraz recenzentów rekrutowanych wyłącznie z naszej społeczności. Jako osoba zaangażowana w tym procesie od ponad dwóch dekad mogę śmiało stwierdzić, że ich rola jest nie do przecenienia i bezwzględnie konieczny jest nasz aktywny udział w całym procesie.

Przełomem była deklaracja utworzenia Europejskiej Przestrzeni Badawczej (ERA – European Research Area) na początku XXI wieku. Pierwszą decyzją w realizacji tej śmiałej wizji było nieomal skokowe zwiększenie budżetu tzw. programu ramowego (obecnie nosi on nazwę Horyzont Europa). Jest to kluczowe narzędzie wspierania badań naukowych i innowacji i wzrósł on ponaddziesięciokrotnie do dzisiejszej kwoty około 14 mld euro rocznie, czyli około 10% całego budżetu unijnego!

Jest to tylko część funduszy pochodzących z budżetu UE. Bowiem jeszcze więcej pieniędzy trafia bezpośrednio do państw członkowskich za pośrednictwem funduszy strukturalnych. Są one trzykrotnie większe niż program Horyzont, a jego dominującą część należy przeznaczyć na wspieranie innowacyjnej gospodarki.

W lipcu 2022 roku Komisja Europejska przyjęła „Nowy europejski plan na rzecz innowacji”. Plan ten ma ułatwić rozwijanie i wprowadzanie na rynek nowych technologii, które pomogą sprostać najpilniejszym wyzwaniom społecznym, jak również pozwoli Europie odgrywać na arenie światowej wiodącą rolę w dziedzinie przełomowych innowacji technologicznych. W tym dokumencie podano przewidywaną skalę zaangażowania finansowego w ten ambitny cel w ramach funduszy strukturalnych (bardziej precyzyjnie w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego). Przewiduje się, że na rzecz badań naukowych i innowacji będzie to 56 mld euro w okresie 2021–2027. Oznacza to, że po dodaniu tej sumy do środków na program Horyzont (ponad 95 mld euro) co piąte euro przeznaczone na wsparcie badań, rozwoju i innowacji w Europie z pieniędzy podatników będzie pochodzić z budżetu UE. To więcej niż wydatki budżetowe na ten cel Niemiec albo całej Skandynawii. Pamiętać należy, że środki unijne mają charakter funduszy celowych rozdzielanych na drodze konkursowej, zaś dominującym wydatkiem pieniędzy budżetowych w krajach członkowskich są płace i wsparcie infrastruktury. To pokazuje, jak duży potencjał transformacyjny drzemie w środkach „brukselskich”. A wiedza o tym jest niestety bardzo słabo rozpowszechniana w krajach członkowskich.

Naukowcy

Najważniejszym elementem europejskiej układanki są oczywiście pracownicy sektora B+R, a zwłaszcza badacze. Prosta arytmetyczna kalkulacja oparta na demografii pokazuje, że Europie brakuje około miliona badaczy, aby dorównać Stanom Zjednoczonym. A wszyscy oni powinni pracować nad opracowaniem i wdrażaniem kluczowych technologii w przemyśle europejskim. To ogromne wyzwanie strategiczne. Po przeniesieniu powyższego rozumowania na polski grunt, pojawia się konieczność podwojenia kadry B+R w Polsce, czyli zwiększenia zatrudnienia o około 100 tys. osób i to przede wszystkim w przemyśle. Chiny oraz Indie nie są z oczywistych powodów uwzględnione w tej statystyce. To nadal są relatywnie ubogie i bardzo zaludnione kraje, i prosty rachunek demograficzny prowadzi do fałszywych konkluzji.

Komisja Europejska ma całkiem sporo możliwych instrumentów, aby sprostać temu wyzwaniu. Są to m.in.: wsparcie mobilności (program Maria Skłodowska-Curie Actions), dofinansowanie infrastrukturalne, granty na pracę zespołową, pojedyncze dotacje dla indywidualnych badawczy (PI-principal investigators), nagrody. To prowadzi mnie do trzech kluczowych instrumentów: to ERC, EIC i program mobilności MSCA, które mają na celu wspieranie młodych utalentowanych naukowców.

Program Maria Skłodowska-Curie Actions (MCSCA)

Nazwa nawiązuje do postaci Marii Skłodowskiej-Curie, która pod koniec XIX wieku musiała opuścić Polskę, kraj okupowany wówczas przez trzy imperia. Świadomie wybrała Paryż i Sorbonę jako miejsce studiowania, a potem pracy badawczej. Dziesięć lat po przybyciu do Paryża zdobyła wspólnie z mężem pierwszego Nobla w dziedzinie fizyki, a kilka lat później drugiego, już samodzielnie, w dziedzinie chemii.

Budżet utworzonego w 1996 r. programu wsparcia mobilności młodych naukowców, noszącego jej imię, wynosi obecnie miliard euro rocznie. MSCA ma setki tysięcy stypendystów, głównie powiązanych z uczelniami.

ERC – Europejska Rada ds. Badań

Jeszcze ważniejsze jest zapewnienie wsparcia finansowego dla ambitnych badań prowadzonych przez najzdolniejszych naukowców. Zaraz po deklaracji o utworzeniu Europejskiej Przestrzeni Badawczej (ERA) rozpoczęła się prawdziwa batalia o stworzenie ogólnoeuropejskiej agencji wspierającej badania podstawowe pod auspicjami KE i finansowanej z budżetu UE.

Naukowcy z całej Europy połączyli swoje siły w tej batalii. W latach 2002–2006 zorganizowano dziesiątki spotkań, interwencji parlamentarnych i innych działań wspierających ideę European Research Council. Dzięki masowemu poparciu Komisja Europejska zwróciła się do ekspertów, do których miałem zaszczyt się zaliczyć, o opracowanie dokumentów analitycznych, na podstawie których została podjęta decyzja o uruchomieniu programu ERC. I w lutym 2007 roku kanclerz Niemiec Angela Merkel z dumą ogłosiła jednogłośne poparcie rządów UE dla utworzenia tej agencji z początkowym budżetem w wysokości miliarda euro. Jednym z celów było powstrzymanie emigracji najzdolniejszych młodych naukowców. I tak też się stało. Wystarczy spojrzeć na podsumowanie 15 lat historii ERC, wspólnego dziecka polityków i społeczności naukowej, opublikowane na stronie internetowej ERC: granty otrzymało ponad 10 tys. naukowców (startowy, zaawansowany, konsolidator, synergia); ponad 12 tys. wspartych projektów; około 20 mld euro wsparcia finansowego; 12 Nagród Nobla, 6 Medali Fieldsa, 11 Nagród Wolfa; ponad 200 tys. artykułów opublikowanych w czasopismach naukowych; ponad 2,2 tys. patentów i ponad 400 nowych startupów.

Można powiedzieć, że zdarzył się więc potrójny cud, który sprawił, że ERC stała się jedną z najbardziej zaufanych i podziwianych instytucji w Europie, a otrzymanie grantu tej agencji jest przepustką do elity naukowej świata. Naukowcom udało się na coś razem zgodzić, mimo często rozbieżnych interesów. Politycy uważnie słuchali naszych argumentów i obietnic, i wreszcie podjęli ryzyko i oddali nam gigantyczną górę pieniędzy w wysokości około 1,5 miliarda euro/rok praktycznie bez żadnych zobowiązań wstępnych i uwarunkowań politycznych, z wyjątkiem jednego – doskonałości badawczej ocenianej przez samych naukowców.

Komercjalizacja

Dzisiaj przed Europą stoi znacznie trudniejsze wyzwanie – monetyzacja badań naukowych prowadzących do przełomowych innowacji. Europa jest znakomita w osiąganiu doskonałych wyników naukowych, ale znacznie gorzej jej idzie z komercjalizacją tej wiedzy. „Dolina śmierci”, czyli obszar dzielący badania naukowe i ich implementację przemysłową, stała się naszym europejskim koszmarem. A jeszcze nie tak dawno temu Europa była światowym liderem technologicznym.

Dzięki strasznej lekcji pandemii COVID-19 dowiedzieliśmy się, że nie jesteśmy tak silni, kompetentni i dobrze zorganizowani, jak nam się wydawało, natura jest wciąż o wiele silniejsza od nas, globalizacja to nie tylko kwestia gospodarcza. Doświadczenie walki z pandemią ujawniło wielki potencjał drzemiący w nauce. Pokazała ona, że możemy przezwyciężyć nawet najpoważniejsze kłopoty, jeśli tylko będziemy działać razem. Musimy być innowacyjni, aby nie stać się nieistotnymi.

EIC – Europejska Rada ds. Innowacji

To wszystko prowadzi do wniosku, że Europa potrzebuje brata bliźniaka dla ERC, który koncentrowałby się na przyszłych technologiach i innowatorach. I stała się nim Europejska Rada ds. Innowacji (European Innovation Council – EIC). W przeciwieństwie do ERC, w jej przygotowaniu rola KE była bardziej znacząca. Jednakże, podobnie jak miało to miejsce w przypadku ERC, nasza społeczność, a także wielki biznes, na długo przed ostatecznymi decyzjami KE wysłali mocne sygnały, że EIC musi powstać jako kluczowy proinnowacyjny składnik programu badawczego Horyzont.

Dwanaście lat temu Academia Europaea bardzo mocno opowiedziała się za połączeniem kilku już istniejących mniejszych instrumentów w jeden potężniejszy, stwierdzając:

Aby stymulować przedsiębiorczość i kreatywność poprzez innowacje, należy utworzyć Europejską Radę ds. Innowacji Wysokiego Ryzyka poprzez konsolidację najbardziej konkurencyjnych elementów programów B+R, które są skierowane do osób fizycznych, małych grup i innowacyjnych MŚP wysokiego ryzyka.

Drugi dokument, również pochodzący od naszej społeczności, to stanowisko opracowane przez kierowaną przeze mnie grupę doradczą ds. programu Future Emerging Technologies (FET). W dokumencie zatytułowanym PRZYSZŁOŚĆ FET: możliwe jądro Europejskiej Rady ds. Innowacji argumentowaliśmy, że część badawcza przyszłej EIC powinna opierać się na najlepszych praktykach programu FET, prowadzonego przez prawie 30 lat pod jurysdykcją dyrektoriatu pod obecną nazwą DG Connect i koncentrującego się głównie na technologiach związanych z informatyką.

I tak, po kilku latach debat i przygotowań KE, cztery lata temu zadanie utworzenia programu pilotażowego EIC powierzono Jean-Davidowi Malo, dyrektorowi w DG RTD. Pomimo utrudnień pandemicznych, faza pilotażowa zakończyła się sukcesem, łącząc w miarę płynnie wszystkie komponenty w całość. Obecnie program EIC jest w pełni operacyjny i składa się z trzech podprogramów. Każdy z nich odnosi się do innego poziomu gotowości technologicznej do wdrożenia przemysłowego w tzw. skali TRL (technology readiness level) i adresowanych do różnych grup, począwszy do badaczy po technologiczne start-upy: Pathfinder (badania wyprzedzające) (TRL 1-4), Transition (TRL 4-6) i Accelerator (TRL 6-9).

Większość budżetu w wysokości 10 mld euro jest przeznaczona na firmy i komercjalizację przedprzemysłową. Jednakże 20% przeznaczono na fazę odkrywania i weryfikacji przełomowych idei technologicznych o nazwie Pathfinder. Opiera się ona na najlepszych praktykach dawnego FET. Nowością jest instrument przejściowy (Transition), który łączy ERC z EIC. Na wzór amerykański wprowadzono również innowację operacyjną: menedżerów programu (PM) rekrutowanych ze społeczności naukowej. Każdy z nich specjalizuje się w jednej dominującej gałęzi, od nauk biologicznych po urządzenia kwantowe. Ich rolą jest udzielanie pomocy operacyjnej w dziedzinach uznawanych za fundamentalne dla odzyskania europejskiej niezależności technologicznej.

Europejska Rada ds. Innowacji zajmuje się nie tylko zaawansowanymi technologiami, ale także przyszłością całego systemu komercjalizacji. Wykracza ona znacznie poza tradycyjny i stosunkowo bezpieczny system dotacji, oferując start-upom wysokiego ryzyka partnerstwo finansowe w ramach tzw. finansowania mieszanego do 15 mln euro w akcjach. Zainteresowanie tym programem wśród startupów od samego początku było ogromne. Dzięki pomocy finansowej Europejskiego Funduszu Inwestycyjnego stworzono pierwszy w tej skali instrument publiczny porównywalny z najbogatszymi prywatnymi kapitału wysokiego ryzyka (Venture Capitals). Głównym zagrożeniem jest czas i ścieżka decyzyjna oraz oczywista awersja sektora publicznego do nadmiernego ryzyka.

Kolejnym unikalnym rozwiązaniem EIC będzie pomoc organizacyjna i doradztwo biznesowe oferowane przez EIC Business Services, która wesprze doświadczeniem biznesowym zwycięskie start-upy na drodze skalowania w górę ich operacji. Celem ostatecznym jest bowiem uzyskanie statusu Jednorożców (Unicorns), czyli firm o miliardowej wartości rynkowej. Do tej pory w tym przedsięwzięciu wzięło udział 137 firm, a kwota zaangażowanych środków jest bliska miliarda euro.

Finalistom, którzy nie mogli otrzymać finansowania ze względu na ograniczenia finansowe, EIC przyznaje znak „pieczęci doskonałości” (Seal of Excellence). Co do zasady, tytuł ten powinien ułatwić pozyskanie środków krajowych wspieranych przez unijne fundusze strukturalne bez dalszej oceny – tak jest już w Hiszpanii i wiele wskazuje na to, że tak się stanie w Polsce.

A co z Polską w tym kontekście?

Opowiadając o wielkich programach europejskich, powinniśmy się jednak zastanowić, jakie szanse na sukces ma polski sektor B+R w tym wyścigu. W końcu niebagatelna polska trzyprocentowa składka do programu Horyzont do czegoś zobowiązuje. Jak łatwo policzyć, to są ogromne środki, rzędu miliarda złotych rocznie.

Niestety, polska społeczność badawcza i innowacyjna nie może pochwalić się wielkimi sukcesami. „Odzyskujemy” bowiem tylko około jednej trzeciej polskiego wkładu finansowego do Programu Ramowego (to blisko 7 mld zł straconych szans w całym 7-letnim okresie finansowym). Oczywiście jest to w dużym stopniu rekompensowane przez fundusze strukturalne, dzięki którym nasza infrastruktura badawcza ogromnie się poprawiła.

Nie doceniamy tego, co stało się nieomal symbolem polskiej transformacji, tzn. największego w Europie skoku zainteresowania studiowaniem. Nadal co dziesiąty student w Europie jest Polakiem, a dość duża część z nich studiuje za granicą lub uczestniczy w licznych programach wymiany studenckiej. I jeden bardzo ważny sygnał: to wręcz eksplozja społeczności start-upowej w Polsce. Przykładem jest sektor gier komputerowych, w którym Polska już dorobiła się statusu jednego z czołowych graczy na rynku światowym i kilku „jednorożców”, czyli firm o wartości co najmniej miliarda euro.

Jednakże pospolite ruszenie nie jest gwarancją sukcesu. Także nie gwarantuje go politycznie stymulowana koncentracja sektora B+R, prowadzona pod państwowotwórczymi hasłami. Kluczem jest bowiem stan kadry B+R w Polsce, czyli to, ilu nas jest do „pieczenia” tego naukowego i innowacyjnego „chleba”. Porównując się z resztą Europy, powinniśmy zwiększyć stan kadry B+R prawie dwukrotnie, zwłaszcza w sektorze przedsiębiorstw, a nie w uczelniach. Jeśli chcemy konkurować ze światem i zwiększyć nasz finansowy sukces w programach europejskich, konieczny jest długofalowy program rozwoju kadrowego sektora B+R w kraju. Mówimy o braku około 100 tysięcy pracowników tego sektora. Mamy infrastrukturę badawczą, częstokroć na poziomie światowym. Ogromna jej część stoi de facto bezczynnie w laboratoriach na peryferiach nauki.

Wciąż jesteśmy daleko od Izraela, światowego lidera start-upowego, ale przykład Estonii mówi, że dobre zmiany mogą nastąpić szybko, a przykłady Chin czy Korei Południowej są jeszcze bardziej stymulujące. My, Polacy, wciąż jesteśmy bardzo głodni sukcesu. Dlatego powinniśmy spojrzeć na to supergwiazdorskie brukselskie trio: ERC, EIC i MSC Fellowship jako naszą wielką szansę. Tyle że to musi być podejście długofalowe, w którym rola państwa powinna być wyłącznie stymulacyjna, a nie polegająca na przejmowaniu wszystkiego, co się tylko da, i oddawaniu w pacht nieprzyzwoicie wysoko opłacanym nominatom partyjnym.

Bruksela to nie bankomat

Z punktu widzenia środowiska naukowego trio składające się z trzech powiązanych ze sobą działań podlegających jurysdykcji KE, a mianowicie MSCA, ERC i EIC, daje nam wyjątkową ofertę walki z wyzwaniami, które zasygnalizowałem na początku. Jednak my, naukowcy, nie możemy być tylko klientelą EIC oraz pozostałych programów Horyzontu. Musimy w nich uczestniczyć zarówno w zakresie tworzenia tych programów, jak i ich realizacji (np. w ocenie wniosków). To przesłanie musi być również rozpowszechniane wśród młodego pokolenia utalentowanych Europejczyków. „Bruksela” nie może być traktowana jako bankomat.

Europa potrzebuje impulsu i koncentracji w walce o przyszłość Europy. I tak się dzieje. Przewodnicząca KE Ursula von der Leyen zdecydowanie stwierdziła, że musimy odzyskać suwerenność. By to przyspieszyć, KE ustanowiła dwa nowatorskie i potężne mechanizmy. Pierwszy, o akronimie IPCEI (Ważne Projekty dla Wspólnego Interesu Europejskiego), pozwala na znaczną pomoc państwa dla firm, które chcą inwestować w obszarach kluczowych dla niezależności Europy. Drugi, zwany STEPS (Strategiczne Technologie dla Platformy Europejskiej), jest jeszcze bardziej proaktywny w obszarach określanych jako strategiczne. Przedsiębiorstwa inwestujące w te strategiczne branże uzyskają szybką ścieżkę do otrzymania wsparcia ze wszystkich funduszy i mechanizmów podlegających jurysdykcji WE, w tym Europejskiego Banku Inwestycyjnego.

Proces modernizacji Europy przyspiesza. Musimy w nim wziąć udział i jako duży kraj europejski, i jako społeczność naukowa. Nie ma innej możliwości.

Jerzy M. Langer

emerytowany profesor Instytutu Fizyki Polskiej Akademii Nauk

były prezes Towarzystwa Naukowego Warszawskiego

współtwórca i ambasador Europejskiej Rady Innowacji

Tekst oparty na referacie plenarnym na międzynarodowej konferencji na temat technologii kwantowych i informacyjnych, Paryż, 27–30 czerwca 2023 r.

Dyskusja (3 komentarze)
  • ~Marcin Przewloka 15.05.2024 16:36

    Do sukcesu w nauce potrzeba aby obydwie czesci skladowe, intelektualna oraz eksperymentalna, daly pozytywny efekt. Ta strona eksperymentalna wymaga duzego wysilku i poswiecenia. To przeklada sie zwyczajnie na ilosc pracy; jak duzo czasu naukowcy sa w stanie poswiecic na prace.
    Obydwa wiodace kraje znane sa z dosyc "wysrubowanej" etyki pracy. Ludzie tam pracujacy, szczegolnie w silnych, ambitnych osrodkach, pracuja naprawde bardzo duzo, bardzo dlugo. Srednio rzecz biorac, w Europie tyle sie nie pracuje, i to sie nie zmieni. Mozna oczywiscie dyskutowac, czy to jest "dobrze", czy "zle", ale takie sa fakty. Tak wiec po prostu nie ma szansy, zeby dogonic Stany czy Chiny, chocby z tego powodu.
    Dlatego tez Europa musi znalezc swoje miejsce w swiecie nauki i innowacji. Zapewne nie bedzie to rola wiodaca, ale ciagle moze byc bardzo wazna, wrecz niezbedna z punktu widzenia calej cywilizacji.

    Dziekuje Autorowi za wskazanie tych badan, sa dosyc wybiorcze ale bardzo interesujace:
    https://techtracker.aspi.org.au/
    https://techtracker.aspi.org.au/list-of-technologies/

  • ~PP 15.05.2024 14:11

    Zacznijmy od tego, że na ten moment do polskiej nauki nie idą najlepsi, tylko często odrzutki, którzy nie mają na siebie pomysłu.

    Starsi stażem pracownicy nauki może tego nie dostrzegają, ale akademia nie jest obecnie postrzegana jako dobry obszar do rozwoju dla młodych ludzi, nie tylko pod względem kariery, ale głównie finansowo. Ogromne braki w finansowaniu podstawowych instrumentów (subwencja badawcza, zarobki(!), granty, pieniądze na wyjazdy zagraniczne) na pierwszy rzut oka dla ogółu są niewidoczne, gdyż uczelnie co chwilę budują nowe budynki czy kupują drogi sprzęt (komentarz osoby spoza środowiska - myśli że uczelnie opływają w pieniądze skoro budują ogromne budynki w centrum miasta).

    Akademia oszczędza się na ludziach, co nie jest widoczne tylko w Polsce, a nawet w świecie zachodnim. Zatrudnia się post-doców za śmieciowych umowach za niskie wynagrodzenia i każe się im zmieniać miejsce zamieszkania co rok przez 10 lat. Gdzie tu czas na rodzinę czy przyjaciół? Maraton post-doców kończy się przed 40, gdzie okazuje się że najlepsze lata już są za nami. Świat się zmienił i ludzie w Europie oczekują względnej stabilizacji jak najwcześniej, więc coraz mniej ludzi decyduje się na karierę naukową. Bez zmiany w kwestii światopoglądowej (w epoce remote-work) przyszłości w nauce europejskiej, a tym bardziej polskiej, nie wróżę.

    Tak naprawdę to im wcześniej dotrzemy do ściany, tym szybciej będzie można zacząć budować naukę na nowo :)

    • ~Kydler 21.05.2024 09:00

      Ale przecież w USA zmiany instytucji naukowych to jest normalność. Rzadko kto całą karierę naukową odbywa w jednym ośrodku.
      Chińczycy wyjeżdżają robić MA/MSc i PhD na renomowanych uczelniach "Zachodu", a potem wracają do siebie budować potęgę naukową w kraju.
      To w końcu chcemy "dobrej nauki" czy "wygody"?