Wzrost finansowania nauki i szkolnictwa wyższego do poziomu przynajmniej 2,5, a nawet 3% PKB pozwoliłby całemu sektorowi stać się autentycznym kreatorem polskiej rzeczywistości – przekonuje prof. Celina Olszak, rektor Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach, komentując wyniki badań przeprowadzonych na zlecenie KRUE.
Wspólnie z dr Anną Budzanowską, ówczesną pełnomocniczką prezydenta Katowic ds. Europejskiego Miasta Nauki 2024 (obecnie dyrektor Departamentu Innowacji i Rozwoju w Ministerstwie Edukacji i Nauki), zastanawiałyśmy się, jak najlepiej pokazać, że nauka jest motorem rozwoju społeczno-gospodarczego, że to od nakładów na badania i na cały sektor szkolnictwa wyższego zależy to, czy dana gospodarka jest zdolna do samoistnego kreowania impulsów rozwojowych, czy też jest skazana na pełnienie roli pomocniczej w stosunku do wyżej rozwiniętych. Doszłyśmy do wniosku, że nic nie będzie tak wiarygodne, jak badania oparte na danych empirycznych. Z propozycją ich przeprowadzenia zwróciłam się do pozostałych rektorów uczelni ekonomicznych. Uniwersytet Ekonomiczny w Katowicach został liderem tego przedsięwzięcia, którego koordynatorem merytorycznym był prof. Jacek Pietrucha.
Chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że rola nauki we współtworzeniu produktu krajowego brutto jest ogromnie ważna, ale nie spodziewałam się aż takich wyników. Okazało się, że jedna zainwestowana w ten sektor złotówka przynosi ok. 8–13 zł w ogólnym bilansie PKB. Tak duży zwrot był dla mnie sporym zaskoczeniem. Myślę, że na Forum Ekonomicznym w Karpaczu, gdzie prezentowaliśmy raport, też najbardziej przemawiał ten fakt. Świat biznesu chyba nie do końca zdawał sobie dotąd sprawę, jak duży wkład w tworzenie PKB mają uczelnie.
Dowiedliśmy również, że wbrew obiegowym opiniom efektywność nakładów na badania jest wyższa aniżeli łącznie wszystkich wydatków publicznych. Znaczy to, że racjonalnie wykorzystujemy te środki. Co więcej, jeśli weźmiemy korelację tych pieniędzy do liczby publikacji czy cytowań, to lepszych efektów już nie osiągniemy bez znaczącego zwiększenia zasobów, zarówno finansowych, jak i ludzkich. Chcę zwrócić także uwagę na wpływ szkolnictwa wyższego na rozwój lokalny. Z badań wyszło, że miasta posiadające ośrodki akademickie rozwijają się 30% szybciej niż inne. Dajemy zatem do ręki twardy dowód, że po prostu opłaca się mieć u siebie uczelnię, bo to napędza całą lokalną społeczność.
Przez przypadek publikacja raportu zbiegła się z kampanią wyborczą, ale to dobrze, bo te badania, wykonane za pomocą bardzo dobrej metodologii, można potraktować jako plan naprawczy do zrealizowania w kolejnych latach. Kiedy prezentowałam wyniki na posiedzeniu Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich we Wrocławiu, minister Wojciech Murdzek przyznał, że właśnie takich konkretnych danych potrzeba przy konstruowaniu budżetu całej nauki. Jeśli ktoś podejmie się reformy sektora, zmian w systemie wynagradzania pracowników czy sposobie rozdziału środków, to my dajemy mu gotowe argumenty liczbowe. To świetny punkt odniesienia, tym bardziej, że pokazujemy w raporcie nie tylko dane dotyczące Polski, ale również kontekst europejski. Przy czym akcentujemy wielokrotnie to, że warunkiem sine qua non wejścia na wyższy poziom rozwoju gospodarczego jest większe wsparcie dla uczelni ze strony państwa i biznesu. Można się zastanawiać, o ile większe, ale myślę, że powinno ono być na poziomie przynajmniej 2,5, a nawet 3% PKB. Taki wzrost pozwoliłby nauce i całemu sektorowi szkolnictwa wyższego stać się autentycznym kreatorem nowej polskiej rzeczywistości.
Not. MK