Specjaliści z Poznania przeprowadzili po raz pierwszy w Polsce przełomową terapię przeciwnowotworową o nazwie CAR-T, w której wykorzystuje się zmodyfikowane genetycznie komórki odpornościowe. „Zastosowaliśmy ją u pacjenta cierpiącego na chłoniaka złośliwego” – poinformowała prof. Lidia Gil (na fot.).
CAR-T to obecnie najbardziej zaawansowana i spersonalizowana technologia, jaką stosuje się w leczeniu chorób hematoonkologicznych. Jest to tzw. leczenie ostatniej szansy, przygotowywane indywidualnie dla pacjenta, aby ponownie zaktywizować jego układ immunologiczny do walki z nowotworem. Na razie wykonują ją nieliczne ośrodki na świecie. Dołączyła do nich Klinika Hematologii i Transplantologii Szpiku Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Metodę tę po raz pierwszy w Polsce zastosowano u około 30-letniego mężczyzny cierpiącego na chłoniaka złośliwego.
– Terapia polega na tym, że lek przygotowuje się z własnych komórek pacjenta odpowiedzialnych m.in. za odporność przeciwnowotworową, które są w taki sposób modyfikowane genetycznie, żeby rozpoznawały rozwijający się u niego nowotwór. Łączą się one z komórkami nowotworowymi i niszczą je bez szkody dla zdrowych komórek – wyjaśnia prof. Lidia Gil kierownik kliniki.
Mowa o limfocytach T. To komórki odpornościowe wytwarzane w szpiku kostnym i dojrzewające w grasicy. U chorych na nowotwory przestają one odróżniać komórki zmutowane i nie atakują ich, co umożliwia rozwój choroby nowotworowej. Terapia CAR-T ma przywrócić im tę umiejętność. W tym celu po pobraniu są one zamrażane i przekazywane do laboratorium, gdzie poddawane są modyfikacji genetycznej. Modyfikację limfocytów dla polskiego pacjenta przeprowadzono w laboratorium w Santa Monica w Kalifornii. (W Polsce nie wykonuje tego jeszcze żaden ośrodek.) Modyfikacja polega na tym, że do DNA limfocytu T przy użyciu wirusa wszczepia się gen kodujący receptor rozpoznający antygen specyficzny dla nowotworu, z którym ta komórka ma walczyć. Jest to receptor CAR, stąd nazwa terapii – CAR-T.
Tak zmodyfikowane komórki przekazano do Poznania, gdzie wszczepiono je mężczyźnie choremu na chłoniaka opornego na zastosowane wcześniej leczenie. W metodzie tej są one podawane w jednorazowym wlewie dożylnym trwającym około 30 minut. To drugi najtrudniejszy etap tej terapii, dlatego do jej zastosowania wybierane są wyselekcjonowane ośrodki, które mają duże doświadczenia w przeszczepach komórek szpiku kostnego, bo sposób postępowania w obu przypadkach jest podobny. W Polsce kilka ośrodków jest w trakcie uzyskiwania certyfikacji. Równie trudny jak opisany wcześniej jest trzeci etap, po zabiegu.
– Lek podaliśmy 28 listopada, a minimalny czas obserwacji szpitalnej to dziesięć dni. Powikłania najczęściej pojawiają się w pierwszych dniach. Po tym okresie, jeśli nie ma żadnych problemów, można wypisać pacjenta do domu, ale przez co najmniej miesiąc jest on nadal pod nadzorem ambulatoryjnym – mówi prof. Gil.
Najgroźniejszym powikłaniem może być wywołany rozpadem komórek nowotworowych tzw. wyrzut cytokin, który może doprowadzić do niewydolności narządów oraz zaburzeń neurologicznych, w tym głównie encefalopatii – uszkodzenia mózgu. Hematolodzy potrafią sobie z tym radzić, ponieważ podobne powikłania mogą wystąpić po przeszczepach szpiku.
Nie wiadomo jeszcze, czy terapia CAR-T zapewnia trwałe wyleczenie, zbyt krótki jest jeszcze okres obserwacji. Metodę tę zastosowano po raz pierwszy w 2012 roku, od tamtej pory stosuje się ja coraz częściej, gdyż z dotychczasowych badań wynika, że odpowiedź na leczenie uzyskuje się u zdecydowanej większości chorych.
– Terapia ta jest zarejestrowana i stosowana w leczeniu ostrej białaczki limfoblastycznej u dzieci jak i młodych dorosłych, a w przypadku chłoniaków niezależnie od wieku – wyjaśnia prof. Gil. – Wszystko zatem jeszcze przed nami. W każdej chorobie nowotworowej trzeba poczekać na efekty zastosowanej terapii.
JK
(Źródło: PAP)