Pseudonauka skorzystała na istnieniu rynku tzw. drapieżnych czasopism, które nie przykładają wagi do rzetelnych recenzji – uważa dr Paweł Boguszewski z Instytutu Nenckiego. Według niego artykuły niemające wartości naukowej, ukazują się w czasopismach, które naukowymi jedynie się wydają.
Dr Paweł Boguszewski z Instytutu Biologii Doświadczalnej PAN im. M. Nenckiego mówił o problemach związanych z pseudonauką podczas wykładu „Naukobzdury i pseudomedycyna – jak rozpoznać wroga” w ramach Festiwalu Nauki w Warszawie.
Biolog skomentował, że nauka wychodzi z obserwacji, z opisu tego, co można namacalnie zbadać. I przypomniał, czym jest metoda naukowa: „zbierzmy fakty – nawet jeśli one nam całkowicie nie pasują i psują naszą reputację, dorobek życia – a następnie spróbujmy z nich wyciągnąć wnioski”.
Wyjaśnił, że jeśli jakiś naukowiec twierdziłby, że szczepionki szkodzą, powinien odłożyć swoją hipotezę na bok, powinien sprawdzić, jaki jest stan faktyczny i potem wyciągnąć z tego wnioski. „Gorzej jest, kiedy idzie to od drugiej strony – kiedy mamy założoną tezę i wyszukujemy elementy, które mogą nam pasować do tezy, ignorując całą resztę” – powiedział Boguszewski.
Zdaniem Boguszewskiego pseudonauce pomaga m.in. „psucie nauki”, do jakiego dochodzi na rynku publikacji naukowych.
Zwrócił uwagę, że schemat pracy naukowca to często „albo publikujesz, albo cię wyrzucą z pracy”. Tymczasem publikacja w dobrym czasopiśmie wcale nie jest łatwa. Wyjaśnił, że artykuł naukowy przed publikacją w czasopiśmie naukowym musi zostać zrecenzowany przez naukowców, którzy się na danej dziedzinie znają. Nie wszyscy naukowcy byli w stanie przejść przez to sito. Zaczęli więc szukać innej drogi.
Z czasem zaczęły więc powstawać czasopisma na zamówienie. Tam, jeśli się zapłaciło, do recenzji naukowej nie przywiązywano już tak dużo wagi. Badacze, którzy nie byli w stanie publikować w dobrych czasopismach, trafiali niekiedy do takiej „szarej strefy”.
Na to nałożyło się drugie zjawisko, które – jak zaznaczył dr Boguszewski – nie jest negatywne. Zaczął bowiem powstawać ruch Open Access. Naukowcy chcieli, żeby ich publikacje były dostępne dla każdego i by czytelnik nie musiał płacić za dostęp do ich publikacji. Praca edytorów jednak kosztuje i czasopisma Open Access – aby się utrzymać – pobierają opłaty za zgłoszenie artykułu do publikacji. Opłaty za publikację w czasopismach przestały być więc czymś dziwnym.
To, co się działo na rynku publikacji, sprawiło, że zaczęły powstawać czasopisma drapieżne, które wydrukują wszystko, jeśli się im zapłaci.
Naukowcy już nieraz przygotowywali prowokacje i pokazywali, że w czasopismach takich daje się opublikować naprawdę wszystko. W jednym z czasopism udało się opublikować publikację podpisaną przez bohaterki serialu The Simpsons. A w innym czasopiśmie ukazał się przedruk „artykułu” zawierającego same przekleństwa. Z kolei polscy naukowcy pokazali w tym roku, że nieistniejąca w rzeczywistości badaczka może stać się redaktorką – a nawet redaktor naczelną – takiego nierzetelnego czasopisma (http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,413564,fikcyjna-ekspert-redaktorem-pism-naukowych–prowokacja-polskich-naukowcow.html).
Dr Boguszewski zwrócił uwagę, że takie nierzetelne czasopisma często wyglądają bardzo profesjonalnie. „Nawet agencje rządowe się na to łapią i umieszczają je na swoich listach – dając punkty za publikacje w takim czasopiśmie” – powiedział.
„W tę lukę wcisnęli się pseudonaukowcy, którzy tworzą swoje własne czasopisma” – powiedział Boguszewski. A tam publikowane mogą być dowolne artykuły, przygotowywane niezgodnie z metodą naukową – np. pisane pod tezę. „Każdy może więc wykonać publikacje, które optycznie wyglądają tak, jak naukowe, ale nimi de facto nie są” – ostrzegł.
To już 21. edycja Festiwalu Nauki w Warszawie. Spotkania, wykłady, wycieczki i pokazy odbywają się w różnych miejscach Warszawy od 22 września do 1 października. Program festiwalu dostępny jest na jego stronie internetowej. http://festiwalnauki.edu.pl/program
Źródło: PAP – Nauka w Polsce