Mając na względzie trudną sytuację matek wracających do pracy po urlopie macierzyńskim, ustawodawca powinien wprowadzić przepisy zobowiązujące uczelnie do zmniejszenia ich pensum dydaktycznego np. o 50 procent – sygnalizuje w najnowszym FA dr Diana Dajnowicz-Piesiecka z Wydziału Prawa Uniwersytetu w Białymstoku, członkini Rady Młodych Naukowców, zauważając przy tym, że wciąż za mało jest rozwiązań wyrównujących szanse kobiet w nauce.
Jedenastego lutego obchodzony był Międzynarodowy Dzień Kobiet i Dziewcząt w Nauce, ustanowiony w 2015 roku przez Zgromadzenie Ogólne ONZ w celu podkreślenia roli kobiet w rozwoju nauki i technologii. Z jednej strony to ważna inicjatywa propagująca równość płci w nauce, z drugiej jednak zwraca uwagę na fakt, że owa równość wciąż w obszarze nauki nie została osiągnięta.
Chociaż prawo gwarantuje kobietom i mężczyznom równe szanse rozwoju pracy naukowej i kariery zawodowej, ich sytuacja się różni. Dysproporcje awansowe między kobietami i mężczyznami widoczne są np. w strukturze uzyskiwanych stopni i tytułów naukowych: o ile wśród uzyskiwanych stopni doktora dominują kobiety, pośród doktorów habilitowanych i profesorów większy udział mają mężczyźni. Przewaga mężczyzn dostrzegalna jest również w obszarze finansowania badań – składają oni więcej wniosków grantowych i na większe kwoty, są też częściej laureatami konkursów, a więc i kierownikami projektów.
W 2021 roku Narodowe Centrum Nauki przeprowadziło sondaż dotyczący funkcjonowania kobiet i mężczyzn w nauce. Biorące w badaniu panie oceniały swoje naukowe osiągnięcia gorzej niż mężczyźni, którzy wykazywali większe zadowolenie z własnego dorobku. Kobiety słabiej oceniały również swoje szanse na pozyskanie środków finansowych na pracę naukową. Ponadto częściej niż mężczyźni zgłaszały, że istotnymi barierami i spowalniaczami rozwoju zawodowego są dla nich obciążenia rodzinne, dydaktyczne i administracyjne.
Z sondażu NCN wynika, że kobiety wciąż borykają się z większymi trudnościami w rozwoju naukowym niż mężczyźni. Zasiadający w Radzie Młodych Naukowców już w poprzednich kadencjach w swoich uchwałach (a także na łamach „Forum Akademickiego”) zwracali uwagę na zróżnicowane szanse w osiąganiu sukcesów w pracy zawodowej naukowczyń i naukowców. Ze względu na pełnione role społeczne kobiety mierzą się w swoich karierach naukowych z większą ilością przeszkód niż mężczyźni. Raport NCN przypomina, że ich sytuacja w nauce wciąż wymaga działań wyrównujących.
Jednym z rozwiązań, które istotnie wsparłoby kobiety w rozwoju naukowym, jest zmniejszenie ich pensum dydaktycznego po powrocie z urlopu macierzyńskiego albo innego związanego z opieką nad dzieckiem. Dydaktyka to jedno z największych obciążeń na stanowisku badawczo-dydaktycznym, a wagę tego obowiązku odczuwają zwłaszcza młodzi pracownicy nauki, w szczególności kobiety wracające do pracy po przerwie wynikającej z opieki nad dzieckiem. Kobieta musi wówczas zorganizować się w całkiem nowej rzeczywistości zawodowo-rodzinnej.
Na macierzyństwo decydują się przeważnie młode badaczki zatrudnione na stanowiskach asystenta albo adiunkta. Stanowiska te cechuje najwyższy roczny wymiar zajęć dydaktycznych. Ponadto na zajęcia prowadzone przez młodych pracowników nauki często składają się co roku inne przedmioty, wymagające rokrocznie nowego przygotowania się, a przez to konsumujące większość czasu młodej badaczki. W początkowym okresie macierzyństwa naukowa aktywność kobiet zostaje więc istotnie ograniczona, co powoduje spowolnienie ich rozwoju naukowego – w wielu przypadkach nie mają ani czasu, ani możliwości efektywnie łączyć pracy dydaktycznej, naukowej i obowiązków rodzicielskich.
Mając na względzie tę trudną sytuację matek wracających do pracy na uczelni po urlopie macierzyńskim, ustawodawca powinien zabezpieczyć ich sytuację, wprowadzając przepisy zobowiązujące uczelnie do zmniejszenia pensum dydaktycznego np. o 50% przez okres dwóch lat od powrotu (do czasu, gdy dziecko nie osiągnie kolejnego stadium dojrzałości i nie zacznie uczęszczać do przedszkola).
Rozwiązania odciążające w obowiązkach dydaktycznych powinny wprowadzić również instytucje finansujące w Polsce badania naukowe. Cennym byłoby wdrożenie rozwiązania prorodzicielskiego, zgodnie z którym, jeśli kierownik projektu jest rodzicem dziecka młodszego niż 3 lata albo powracającym z urlopu macierzyńskiego czy innego związanego z opieką nad dzieckiem, w ramach projektu otrzymałby finansowanie jego zastępstwa w zakresie prowadzenia zajęć dydaktycznych (wsparcie analogiczne jak w konkursie Sonata NCN wobec młodych naukowców).
Ograniczony czas na pracę naukową, rezygnacja z prowadzenia badań naukowych na rzecz prowadzenia zajęć ze studentami, trudność w godzeniu obowiązków domowych i zawodowych, i w końcu frustracja związana z trudami łączenia roli matki i chcącego rozwijać się naukowca, są wzmacniane niedostatecznym wsparciem systemowym naukowczyń w Polsce. Choć zarówno instytucje finansujące naukę, jak i uczelnie, przekonują, że wspierają kobiety nauki na każdej płaszczyźnie, działania te są wciąż niewystarczające.
Diana Dajnowicz-Piesiecka
Absolutnie zgadzam się z propozycją odciążenia powracających do pracy w Akademii po urlopie macierzyńskim – 50% zajęć np. przez pierwszy rok lub do ukończenia przez dziecko 2 r.ż. (jeśli małżonek też jest aktywny zawodowo). Świetny pomysł.
Mam jednak wątpliwości co do niektórych uzasadnień tezy, że kobietom w nauce jest trudniej niż mężczyznom (choć na samą tezę się zgadzam). Wezmę dwa pierwsze argumenty z tekstu:
1. "Dysproporcje awansowe między kobietami i mężczyznami widoczne są np. w strukturze uzyskiwanych stopni i tytułów naukowych: o ile wśród uzyskiwanych stopni doktora dominują kobiety, pośród doktorów habilitowanych i profesorów większy udział mają mężczyźni. Przewaga mężczyzn dostrzegalna jest również w obszarze finansowania badań – składają oni więcej wniosków grantowych i na większe kwoty, są też częściej laureatami konkursów, a więc i kierownikami projektów"
Czy z faktu, że większy odsetek mężczyzn decyduje się kontynuować (żmudną) karierę naukową, a dokładniej by zdobywać kolejne stopnie i tytuły oznacza, że mają łatwiej niż kobiety? Lub że częściej składają wnioski grantowe lub startują w konkursach? (btw. to, że częściej składają wnioski wyjaśnia, że częściej je dostają, a nie dlatego, że mamy w nauce patriarchat.) A może da się to prościej, zgodnie z zasadą brzytwy Ockhama, wyjaśnić? Może jest tak z innych powodów – z tych samych, dla których średnio np. stosunek prezesów do prezesek najbardziej rozwiniętych spółek jest min. 10:1 (np. w UK)? To przecież tłumaczy się bardziej zasadniczymi różnicami, jak średnio większa kompetetywtość i nieugodowość mężczyzn oraz średnio większa kooperatywność i empatia u kobiet (cechy pierwsze wspierają zwycięstwo w "wyścigu szczurów", a drugie nie).
Weźmy jeszcze drugie uzasadnienie:
2. "Biorące w badaniu panie oceniały swoje naukowe osiągnięcia gorzej niż mężczyźni, którzy wykazywali większe zadowolenie z własnego dorobku. Kobiety słabiej oceniały również swoje szanse na pozyskanie środków finansowych na pracę naukową."
No kaman! Przecież to nie jest żadna wiedza tajemna, że mężczyźni średnio mają zawyżone poczucie wartości (na przeróżnych polach), podczas gdy średnio kobiety mają je znacząco obniżone (słowem, mężczyźni są bardziej pewni siebie, choć nie zawsze powinni, a kobiety są znacznie mniej pewne siebie, choć powinny być). Zatem z tego subiektywnego odczucia własnej pewności na pewno NIE MOŻEMY wyciągać wniosku o tym, że kobietom trudniej jest osiągać sukcesy naukowe.
Z kolei przekonywający jest dla mnie trzeci powód, który autora podaje ("Ponadto częściej niż mężczyźni zgłaszały, że istotnymi barierami i spowalniaczami rozwoju zawodowego są dla nich obciążenia rodzinne, dydaktyczne i administracyjne"). To jest IMO najmocniejszy z argumentów – choć (sed contra) należałoby dla uczciwości przeanalizować ankiety dot. barier w rozwoju naukowym kobiet-matek oraz mężczyzn-ojców i dopiero uzyskawszy znaczącą różnicę między tymi odpowiedziami można by wyciągać taki wniosek (sam również wymieniłbym posiadanie dzieci jako fakt, który sprawia, że pracuję mniej niż bym chciał. Aczkolwiek, rodzina daje wiele motywacji do pracy, więc pewnie miałbym też opór by określać ją "barierą").
Pozdrowienia!