Aktualności
Szkoły wyższe
25 Października
Źródło: Politechnika Lubelska
Opublikowano: 2022-10-25

Prof. Zbigniew Pater: Nie tylko „Slot”

Prof. Zbigniewa Patera, rektora Politechniki Lubelskiej, która uzyskała znakomite wyniki w ewaluacji – trzecie miejsce w „klasyfikacji medalowej” wśród uczelni technicznych, a pierwsze, gdyby policzyć wskaźniki algorytmiczne, zapytaliśmy: jak to się robi?

Odpowiedź jest prosta: tylko konsekwentna, wieloletnia praca. Tego nie da się zrobić w ciągu jednego roku, ale wystarczy jeden okres ewaluacyjny. Jeśli od samego początku włoży się dużo wysiłku, można na końcu uzyskać dobre rezultaty. W tym celu wykorzystaliśmy rozwiązania opracowane i wdrożone wcześniej na Wydziale Mechanicznym, który pięć lat temu uzyskał, co prawda z odwołania, kategorię A+ (prof. Z. Pater był wówczas dziekanem tego wydziału – red.). Przenieśliśmy je na całą uczelnię.

Pierwsze działanie, które wprowadziłem jako rektor, polegało na opracowaniu i wdrożeniu programu „Slot”. Wyliczał on każdemu pracownikowi zapełnienie jednego slotu i wystawiał ocenę z uwzględnieniem wszystkich zaleceń ministerialnych. Dorobek ewentualnie był powiększany o wartość połowy patentu. Każdy mógł zatem sprawdzić, jak realizuje wypełnianie slotu. Działanie takie obliguje pracowników do rzetelnego raportowania swoich osiągnięć. Zarządza tym nasze Centrum Informacji Naukowo-Technicznej. Musieliśmy ustalić odpowiednie progi punktowe dla poszczególnych kategorii w dyscyplinach, bo nie było przecież wówczas wartości referencyjnych. Dodawaliśmy punkty za udział w projektach i pracach na zlecenie otoczenia, co stanowiło odpowiednik drugiego kryterium ewaluacji. Osoba, która otrzymywała kategorię B+ lub wyższą, dostawała odpowiedniej wysokości finansowy dodatek motywacyjny. Opłacało się cały czas być aktywnym. Dodatek za A+ był trzy razy wyższy niż za B+. Natomiast kategoria C kwalifikowała do oceny negatywnej.

Kolejny system motywacyjny polegał na nowych dodatkach funkcyjnych dla szefów różnego szczebla jednostek uczelni. Każdy z nich ma postawione zadania na dany rok i z ich realizacji jest rozliczany. Jednostka kierowana przez daną osobę jest oceniana na podstawie wyników corocznej oceny poszczególnych pracowników. Ta ocena determinuje wysokość dodatku funkcyjnego: kierownika katedry, zakładu czy przewodniczącego rady dyscypliny.

Bazując na doświadczeniach z Regionalnej Inicjatywy Doskonałości, który realizujemy na Wydziale Mechanicznym, wprowadziliśmy także pewne programy projakościowe, np. dotyczący wysoko punktowanych publikacji, monografii czy zgłoszeń patentowych (o patentach na PL więcej w najnowszym FA), ale też granty na granty. Poszły za tym pewne programy rektorskie realizowane z projektów ministerialnych, czy też wprowadzone przez Związek Uczelni Lubelskich, jak choćby „Staż za miedzą” czy projekty interdyscyplinarne. Myślimy już o przyszłości i wdrażamy kolejne dziesięć programów związanych z siecią uczelni Via Carpatia. RID dał nam dobre rozwiązanie w zakresie inżynierii mechanicznej, która jest naszą największą dyscypliną (N wynosi ponad 120), dlatego rozwiązania funkcjonujące dla tej dyscypliny sprawdziły się w przypadkach ich implementacji w pozostałych obszarach badawczych, które reprezentowane były przez mniej liczne grupy pracowników. Gdy analizowaliśmy wyniki uzyskiwane przez duże uczelnie, wychodziło, że im większe N, tym większe pojawiały się problemy.

Chciałbym przy okazji zwrócić uwagę na fakt manipulowania liczbą N przez niektóre uczelnie. Chodzi o przesuwanie części kadry na stanowiska dydaktyczne w celu zmniejszenia tej liczby. Będzie skrajnie nieuczciwie, jeśli teraz, po ewaluacji, zaczną przywracać tych pracowników na stanowiska naukowo-dydaktyczne. Na spotkaniu KRASP padła nawet propozycja, aby uczelnie, w których mniej niż połowa kadry to pracownicy naukowi i naukowo-dydaktyczni, nie mogły mieć statusu akademickich. Oczywiście, Politechnika Lubelska też zrobiła swego czasu taki przegląd kadr – na Wydziale Mechanicznym miało to miejsce 10 lat temu, za mojej pierwszej kadencji dziekańskiej – ale to nie było związane z obecną ewaluacją. Obecnie mamy ponad 72 procent nauczycieli akademickich zaliczonych do liczby N.

Dzięki tym programom w ciągu jednego – dwóch lat wychwyciliśmy słabszych pracowników. Nastąpiła mobilizacja, żeby te wyniki poprawić, włączyć ich w zespoły naukowe odpowiadające ich zainteresowaniom, aby zaczęli lepiej pracować i publikować. Doprowadziło to do tego, że nie mieliśmy tzw. N zero. Ale to miało też taki skutek, że obniżyła się wysokość dodatków motywacyjnych, gdyż więcej osób miało wysokie kategorie, a pula środków do podziału pozostała taka sama, jak dawniej.

Powiem jeszcze o patentach, które w tej ewaluacji miały ograniczone znaczenie, gdyż można było zgłosić tylko jeden patent na osobę, a przecież są tacy, którzy mają sporo rozwiązań objętych ochroną prawną. Nie ograniczaliśmy patentowania z tego powodu. Mamy dobrze przygotowany system komercjalizacji, fundusz przeznaczony na ten cel zasilany jest z przychodów z prac zleconych. W wielu wypadkach osiągnęliśmy ten sufit wyznaczony przez zasady ewaluacji i wiele naszych patentów nie było uwzględnionych w ocenie dorobku, choćby w inżynierii środowiska czy w inżynierii mechanicznej. A przecież patenty są bardzo ważną dziedziną działalności uczelni technicznych.

Złożyliśmy dwa odwołania do kategorii B+. Dotyczyły one tylko kryterium trzeciego, czyli eksperckiego. Uważamy, że niektóre nasze osiągnięcia zostały przez ekspertów niewłaściwie ocenione. Uwzględnienie tych zastrzeżeń powinno nam podnieść kategorie w obu tych dyscyplinach.

Uważam, że system ewaluacji jest zbyt skomplikowany, a niektóre rozwiązania – choćby przypisywanie wszystkich punktów do jednego autora – są nieuczciwe i przyczyniają się do niewłaściwych zachowań. Za publikację powinniśmy przyznawać tylko taką część slota, która wynika ze stosunku liczby naszych autorów reprezentujących daną dyscyplinę do liczby wszystkich autorów. Jeśli mamy trzech autorów na ośmiu, to wypełniamy trzy ósme slota. Nie byłoby wówczas tworzenia sztucznych zespołów z różnych jednostek i dyscyplin. Może należałoby zwrócić uwagę także na efektywność badawczą. Jednostki, które świetnie wypadały w kryterium pierwszym, słabiej były oceniane w drugim i odwrotnie. Zatem ktoś, kto świetnie publikuje często nie przyciąga dużych środków z zewnątrz. W tym zakresie jest proste rozwiązanie. My, jako uczelnie, wypełniamy arkusze, gdzie podajemy wysokość środków wydanych w danym roku na prace badawczo-rozwojowe. Wszyscy są zainteresowani tym, żeby jak najwięcej środków tam zaliczyć, bo od tego zależy wysokość subwencji. Gdybyśmy podzielili te środki np. przez sumaryczny IF uczelni, otrzymalibyśmy miarę efektywności naszych działań naukowych. Po prostu brakuje mi uwzględnienia jakiejś miary efektywności w ocenie naszej działalności naukowej.

Wątpliwe jest też ograniczenie zgłaszania osiągnięć naukowych jedynie do czterech slotów. To prawda, że dla wielu i to jest trudne; stanowi wyzwanie oraz zachętę do pracy. Ale są tacy, którzy mogą te sloty wypełnić w krótszym czasie – ci najlepsi. Ich kolejnych osiągnięć w ewaluacji nie widać. System nastawiony jest na średniaków, co nijak się ma do promocji doskonałości naukowej. Ustawiając go na średnich i słabych, na przeciętność, z całą pewnością nie służymy dobrze polskiej nauce. Tylko najlepsi mogą ją pociągnąć w górę, dać dobre wyniki w międzynarodowej konkurencji. Nie wyrzucajmy z ewaluacji tych najlepszych, dajmy im szansę pokazać swój dorobek.

Notował Piotr Kieraciński

Dyskusja (0 komentarzy)