Aktualności
Szkoły wyższe
20 Października
Państwowa Akademia Nauk Stosowanych w Przemyślu
Opublikowano: 2023-10-20

Ćwierćwiecze publicznych uczelni zawodowych

W trakcie reformowania szkolnictwa wyższego w latach dziewięćdziesiątych XX wieku pojawił się pomysł utworzenia odrębnego segmentu wyższych szkół zawodowych z odrębną ustawą i własną komisją akredytacyjną. W Ministerstwie Edukacji Narodowej orędownikiem i opiekunem tego pomysłu był zmarły niedawno dr Jerzy Gąsiorowski, ówczesny dyrektor Departamentu Szkolnictwa Wyższego i Nauki MEN.

Ustawa z 26 czerwca 1997 r. o wyższych szkołach zawodowych powołująca państwowe wyższe szkoły zawodowe objęła także liczne już wówczas niepubliczne szkoły wyższe, które w tamtym okresie nie posiadały jeszcze uprawnień akademickich. Zapewne jej głównym celem było jednak tworzenie państwowych wyższych szkół zawodowych. Nowością było powołanie odrębnej, a pierwszej państwowej, umocowanej ustawowo Komisji Akredytacyjnej Wyższego Szkolnictwa Zawodowego. Większość państwowych wyższych szkół zawodowych utworzono w dawnych miastach wojewódzkich, które traciły status stolic regionów w 1999 r., co zapewne miało rekompensować im utratę stołecznego charakteru, ale także wzmocnić ich substancję intelektualną i kulturową.

W sumie na 37 państwowych wyższych szkół zawodowych, powstałych między 1998 a 2023 rokiem, aż 26 powstało w takich miastach, z tym że trzy w ośrodkach, które nadal są stolicami województw, a ponadto są (i były wówczas) w nich zlokalizowane akademickie uczelnie publiczne. To Zielona Góra (chodzi o pobliski Sulechów), Opole i Koszalin. Uczelnie w Sulechowie i Opolu zostały wchłonięte przez sąsiadujące uniwersytety, odpowiednio Zielonogórski (w 2017 roku) i Opolski (w 2020 roku). Ostała się tylko uczelnia koszalińska, najmłodsza z działających „zawodówek”. Kilka innych państwowych wyższych szkół zawodowych utworzono w miastach, w których działały (i często działają do dziś) filie lub wydziały zamiejscowe uczelni akademickich, np. Jeleniej Górze, Zamościu, Kaliszu, Gorzowie Wielkopolskim i Białej Podlaskiej.

Najwięcej w Wielkopolsce i na Podkarpaciu

Już w 1998 roku powstało pierwszych dziewięć państwowych wyższych szkół zawodowych w: Tarnowie, Koninie, Legnicy, Elblągu, Jeleniej Górze, Nowym Sączu, Gorzowie Wielkopolskim i Sulechowie oraz Jarosławiu. Wszystkie te miasta, poza Jarosławiem i Sulechowem, były jeszcze wtedy stolicami województw. W latach 1999 i 2000 powstało kolejne siedem państwowych „zawodówek” z siedzibami w dawnych stolicach województw. Potem zaczęły pojawiać się uczelnie w miejscowościach, które siedzibami władz wojewódzkich nigdy nie były. Proces ten właściwie zakończył się w 2005 roku, gdy powstały uczelnie w Wałczu, Oświęcimiu, Suwałkach, Skierniewicach, Zamościu i Sandomierzu. Ostatnią i najmłodszą działającą tego typu uczelnią jest utworzona w 2009 r. PWSZ w Koszalinie. W 2023 r. wydano decyzję o utworzeniu 37 publicznej uczelni zawodowej w Grudziądzu, która ma rozpocząć działalność w przyszłym roku.

Warto przyjrzeć się lokalizacji publicznych uczelni zawodowych. Dziesięć powstało w miastach liczących powyżej stu tysięcy mieszkańców, 15 w miastach liczących od 50 do 100 tys. mieszkańców (wraz z uczelnią w Grudziądzu), 9 w miejscowościach zamieszkanych przez 30-50 tys. osób i 3 w mniejszych miastach. Te najmniejsze to Sulechów (17 tys.), Sandomierz (24 tys.) i Wałcz (26 tys.). Żadna z tych miejscowości nie była miastem wojewódzkim. Sulechów leży tuż obok akademickiej Zielonej Góry, Sandomierz niedaleko Tarnobrzega, gdzie istniała już PWSZ, a Wałcz – 25 km od Piły, gdzie również istniała już PWSZ (choć w innym województwie). Do dziś ostała się tylko uczelnia w Wałczu. Uczelnię sandomierską wchłonął w 2017 roku Uniwersytet Jana Kochanowskiego w Kielcach. Zatem większość PWSZ-etek – 25 z 37 – powstała w miastach liczących powyżej 50 tys. mieszkańców.

Publiczne uczelnie zawodowe nie są rozłożone równomiernie w całym kraju. Najwięcej utworzono w województwach wielkopolskim i podkarpackim – po 5. W woj. dolnośląskim i małopolskim są po 4 takie uczelnie, a w lubelskim 3. Po dwie powstały w woj. zachodniopomorskim, lubuskim, opolskim, kujawsko-pomorskim, mazowieckim i podlaskim. Po jednej w woj. łódzkim, śląskim, warmińsko-mazurskim i świętokrzyskim. Nie utworzono nigdy państwowej „zawodówki” w woj. pomorskim. Obecnie, gdy część z tych uczelni została wchłonięta przez uniwersytety bądź zmieniła status na akademicki, PUZ-y istnieją w województwach: podkarpackim – 5, wielkopolskim, małopolskim i dolnośląskim – po 4, zachodniopomorskim, kujawsko-pomorskim (z tym, że jedna świeżo powołana jeszcze nie rozpoczęła działalności), mazowieckim i podlaskim – po 2, opolskim, łódzkim, śląskim, warmińsko-mazurskim – po 1. Żadnej publicznej uczelni zawodowej nie ma obecnie w województwach: lubuskim, pomorskim i świętokrzyskim. Tylko w województwach podkarpackim, wielkopolskim, małopolskim, dolnośląskim i lubelskim nasycenie tego typu uczelniami jest spore, a ich rozkład w miarę równomierny na całym terenie jednostki administracyjnej.

Studenci i wykładowcy

Publiczne uczelnie zawodowe mają różnych charakter i wielkość. RAD-on podpowiada, że w 2021 r. w PUZ-ach kształciło się niemal 52 tys. studentów, czyli ok. 4,3% ogółu studentów w Polsce. Natomiast po uwzględnieniu odejścia z tej grupy trzech uczelni, które uzyskały status akademicki i postanowiły go zrealizować, ta liczba na koniec 2022 roku wynosiła ok. 42 tys. Przy czym studentów stacjonarnych było 36 tys. (niemal 86%), a niestacjonarnych 5,9 tys. (14%). Obecnie 30 publicznych uczelni zawodowych kształci 36,1 tys. studentów (niecałe 3% ogółu studentów w Polsce), w tym 31 tys. na studiach stacjonarnych i 5,1 na niestacjonarnych. Ogromna większość – 25,8 tys. – jest na studiach I stopnia, a tylko 7,2 tys. na II stopniu i 3,1 tys. na jednolitych studiach magisterskich. Największe są uczelnie w Tarnowie (3,6 tys. studentów – dane na koniec 2022 r.), Nowym Sączu (3 tys.) i Legnicy (2,6 tys.). Przeciwległy biegun zajmują PUZ-y w Gnieźnie (417) i Wałczu (465). Sytuacja może ulec zmianie w wyniku tegorocznej rekrutacji. Warto dodać, że w szczycie naborów 36 PWSZ-ów kształciło ponad 100 tys. studentów, czyli 5% ogółu. W najlepszych latach w Jarosławiu kształciło się ponad 10 tys. studentów, w Tarnowie 6 tys., w Nowym Sączu i Nysie po 5 tys., a w kilku innych, np. Krośnie, Lesznie, Białej Podlaskiej, Elblągu i Koninie, ponad 4 tys.

Ogromnym kłopotem było stworzenie własnej kadry akademickiej. Początkowo PWSZ-y zatrudniały kary uczelni akademickich na drugi etat, z czasem dorabiając się własnej kadry m.in. poprzez politykę awansową. Dziś większość ma już własną kadrę na pierwszych etatach, z rzadka posiłkując się drugoetatowcami – jest to konieczne w przypadku wykładowców praktyków, pracujących w gospodarce lub administracji. Najliczniejszą kadrę akademicką mają (na koniec 2022 r.): Akademia Tarnowska (285,8) oraz ANS-y w Nowym Sączu (256) i Chełmie (229,9). Ogółem w publicznych „zawodówkach” pracuje 3,8 tys. wykładowców.

Prawne zawirowania

PWSZ-y przeżyły kilka gwałtownych zmian. Pierwszą przyniósł rok 2002 – powstała Państwowa Komisja Akredytacyjna, która swoim działaniem objęła także uczelnie zawodowe. Równocześnie przestała istnieć, straciła rację bytu, Komisja Akredytacyjna Wyższego Szkolnictwa Zawodowego, a uczelnie zawodowe zaczęły mieć kłopoty, które sygnalizują do dziś – ocenianie ich działalności dydaktycznej wedle kryteriów przygotowanych dla uczelni akademickich. Kolejną zmianę przyniósł rok 2005 i wejście w życie ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym, która zintegrowała krajowy system szkolnictwa wyższego w jednym akcie prawnym, ale równocześnie pozbawiła odrębności uczelnie zawodowe. Na dodatek otworzyła system, umożliwiając uczelniom „awans” na wyższą „półkę”, czyli uczelni akademickich. Skorzystały na tym natychmiast uczelnie niepubliczne. Publiczne „zawodówki” tymczasem stanęły do konkurencji o zasoby (kandydatów na studia, kadrę) i uprawnienia dydaktyczne (np. do kształcenia nauczycieli) z uczelniami akademickimi, które nie tylko wciąż były źródłem kadr, ale także dawały obowiązkowy „patronat” nad pewnymi typami kształcenia (np. nauczycielskiego).

Kolejne zmiany prawne, a zwłaszcza Ustawa 2.0 z 2018 roku, wiążąca wyniki ewaluacji z uprawnieniami akademickimi, umożliwiły kilku uczelniom zawodowym, które uzyskały kategorie naukowe B+ i wyższe, przejście do grupy uczelni akademickich. Trzy z nich skorzystały z prawa do zmiany nazwy, stając się akademiami: Bialską, Łomżyńską i Tarnowską, ale równocześnie z przepisu umożliwiającego im pozostanie w grupie publicznych uczelni zawodowych. Głównym atutem tego rozwiązania jest naliczanie subwencji z części „zawodowej”. Trudne wyzwanie podjęła Akademia Mazowiecka w Płocku i Akademia Jana z Paradyża w Gorzowie Wielkopolskim, przechodząc do grona szkół akademickich. PWSZ w Kaliszu już wcześniej uzyskała uprawnienia akademickie, a ostatnio na mocy specjalnej ustawy została Uniwersytetem Kaliskim, mimo, że nie spełnia wymagań akademickich wskazanych dla tego rodzaju uczelni w ustawie Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce (uprawnienia do nadawania stopni naukowych w 6 dyscyplinach i w 3 dziedzinach).

Od wielu lat publiczne uczelnie zawodowe kształciły kadrę medyczną: pielęgniarki, położne, ratowników medycznych i fizjoterapeutów. Wynikało to m.in. z faktu, że dla części z nich podstawą były podyplomowe studia pielęgniarskie (np. w Opolu). W tym roku przeszły na wyższy poziom, uzyskując prawo do kształcenia lekarzy. Rozpoczęły je uczelnie w Nowym Sączu i Nowym Targu, a szykuje się do tego wyzwania Akademia Tarnowska.

Rektorzy z zarzutami

W pierwszych latach istnienia rektorami PWSZ-etek byli niemal wyłącznie profesorowie uczelni akademickich z dużych miast, którzy w „swoich zawodówkach” bywali gośćmi. Ta sytuacja utrzymała się mniej więcej przez pierwsze dwie-trzy kadencje. Potem do gry weszli młodsi zarówno wiekiem, jak i stopniem – doktorzy habilitowani, a nawet doktorzy. Są mocniej związani ze swoim środowiskiem i regionami, choć bywa, że słabiej osadzeni w świecie akademickim. No i przyszedł czas kobiet, teraz sporą grupę rektorów stanowią kobiety i chyba w żadnej innej grupie uczelni nie ma ich tak wielu na tym stanowisku.

Publiczne uczelnie zawodowe borykały się z odwołaniami rektorów w trakcie trwania kadencji. W Jarosławiu rektor, odwołany z powodów kryminalnych, trafił za kratki. W Nowym Targu jednego rektora odwołano z powodu zarzutów plagiatowych, drugiego odwołało kolegium elektorów, ale sprawa jest w zawieszeniu. Nie ogłoszono nowych wyborów, a zdjęty z urzędu rektor odwołał się do sądu, wkrótce zapewne będziemy mogli przedstawić wynik tej sprawy. W Tarnowie panią rektor odwołano z powodu recenzowania postępowań awansowych, na co nie miała zgody rady uczelni. W Jeleniej Górze panią rektor także odwołało kolegium elektorów pod zarzutami niewłaściwego zarządzania uczelnią.

Pod patronatem

W ciągu krótkiej historii większość publicznych uczelni kilkakrotnie zmieniała nazwy. Najpierw były państwowe wyższe szkoły zawodowe. Już w pierwszych latach nie wystarczyła jednak identyfikacja z miastem i pojawiły się innego rodzaju wyróżniki, np. Kolegium Karkonoskie w Jeleniej Górze, Państwowa Wyższa Szkoła Wschodnioeuropejska czy Podhalańska Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Nowym Targu. Pojawili się też patroni, np. Jan Paweł II w Białej Podlaskiej, Witold Pilecki w Oświęcimiu czy Stefan Batory w Skierniewicach. Potem były, zgodnie z ustawą, publiczne uczelnie zawodowe, a wreszcie od 2020 roku akademie nauk stosowanych. I tu pojawił się problem, bowiem takie samo określenie mogą używać w nazwach uczelnie niepubliczne. Dla przeciętnego kandydata na studia to trudne do rozróżnienia.

Publiczne uczelnie zawodowe mają niewielki potencjał z kadrą i studentami porównywalnymi liczbowo z jednym tylko, choć największym uniwersytetem. Jednak w swoich środowiskach pełnią ogromną, trudną do przecenienia rolę edukacyjną i społeczną. Spotykają się też zwykle z należytą pomocą regionalnych władz i poparciem środowisk politycznych i kulturalnych. Ich kampusy i obiekty, zwykle praktyczne i reprezentacyjnej zarazem stanowią ozdoby miast i miejsca spotkań nie tylko studentów i wykładowców, ale całych lokalnych społeczności.

Piotr Kieraciński

Robert Musiałkiewicz: Powinniśmy rozwijać się wspólnie z naszymi regionami

Dyskusja (0 komentarzy)