Przez pierwsze dwadzieścia lat budowaliśmy fundamenty, a przez ostatnie dziesięć wyposażaliśmy je w niezbędne narzędzia, by móc powiedzieć, że naprawdę jesteśmy uniwersytetem, że ten projekt się sprawdził. Działamy w małym ośrodku, ale nie czujemy kompleksów wobec dużych, metropolitalnych uczelni, zdając sobie jednak sprawę, że mamy trochę inne cele i inne, mniejsze możliwości – mówi w wywiadzie dla FA prof. Marek Masnyk, rektor Uniwersytetu Opolskiego, świętującego w tym roku jubileusz 30-lecia istnienia.
Uniwersytet Opolski został utworzony 10 marca 1994 roku w wyniku połączenia działającej w Opolu od 1954 roku Wyższej Szkoły Pedagogicznej im. Powstańców Śląskich z istniejącą od trzynastu lat opolską filią Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Był dwunastym uniwersytetem klasycznym w kraju, ale pierwszym utworzonym po 1989 roku. Dziś jego strukturę tworzy 12 wydziałów, 18 instytutów pełniących funkcje naukowe oraz 12 jednostek międzyuczelnianych. Uczelnia posiada uprawnienia do nadawania stopni naukowych w 17 dyscyplinach. Zatrudnia 2011 pracowników. Aktualnie na UO kształci się ponad 8800 studentów. Z okazji jubileuszu 30-lecia z rektorem Uniwersytetu Opolskiego prof. Markiem Masnykiem rozmawia Piotr Kieraciński.
W latach dziewięćdziesiątych XX wieku rozpoczął się proces tworzenia nowych uniwersytetów. Jako pierwszy z tej grupy powstał uniwersytet w Opolu, a zaczęło się od nieudanej konsolidacji.
To prawda. Już w latach siedemdziesiątych XX wieku myślano o powołaniu w Opolu uniwersytetu w wyniku połączenia Wyższej Szkoły Inżynierskiej i Wyższej Szkoły Pedagogicznej. Do tego wówczas nie doszło, ale na początku okresu transformacji znów myślano o konsolidacji. Mądrość władz ówczesnej WSP i ks. prof. Alfonsa Nossola, ówczesnego biskupa opolskiego, sprawiła, że postanowiono połączyć z Wyższą Szkołą Pedagogiczną ówczesną Filię Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego w Opolu, która powstała trochę wcześniej z przekształcenia Wyższego Seminarium Duchownego. Wtedy stały się dwie rzeczy: nie tylko powstał Uniwersytet Opolski, ale także w jego strukturze pojawił się pierwszy uniwersytecki wydział teologiczny. To był klucz operacji, która zakończyła się sukcesem.
Jednak nie udało się wówczas włączyć do uniwersytetu Wyższej Szkoły Inżynierskiej.
W komitecie organizacyjnym, który powstał w Brzegu jeszcze w latach osiemdziesiątych i przygotował pierwszą koncepcję utworzenia uniwersytetu na bazie WSP i Instytutu Diecezjalnego, byli przedstawiciele WSI, np. profesorowie Zdzisław Kabza, Marian Kaniewski czy Włodzimierz Kotowski, późniejszy dyrektor Instytutu Ciężkiej Syntezy Organicznej w Blachowni, ale przede wszystkim tworzyły go osoby związane ze środowiskiem uczelni pedagogicznej. Wtedy, w roku 1994, WSI wybrała własną drogę ku statusowi politechniki, który uzyskała w 1996 roku.
Co dało powołanie uniwersytetu?
Impuls rozwojowy. Zaczynaliśmy w 1994 roku jako uniwersytet czterowydziałowy. W pierwszym roku działalności uczelnia zatrudniała 116 profesorów i doktorów habilitowanych, a studia zaczynało około 9 tys. studentów, w tym 5 tys. studentów stacjonarnych i 4 tys. niestacjonarnych. Po trzydziestu latach jesteśmy uniwersytetem dwunastowydziałowym, mamy nadal prawie 9 tys. studentów, ale potencjał, jakim dysponuje uczelnia, jest nieporównywalny z dawną WSP.
Bardzo wyraźnie dzielę dzieje uniwersytetu na dwie fazy: pierwsze dwie dziesiątki lat, gdy trwał proces budowania fundamentu uczelni, zarówno jej infrastruktury, jak i potencjału kadrowego, oraz kolejna dekada. Wszystkie ważniejsze obiekty uniwersytetu powstały właśnie w tym pierwszym dwudziestoleciu: Collegium Maius w zrujnowanym gmachu dawnego szpitala wojewódzkiego, obecnie siedziba Wydziału Filologicznego i władz rektorskich; Collegium Minus na terenie dawnego szpitala dziecięcego, gdzie dziś mieści się uczelniana administracja; w 2000 roku otrzymaliśmy dawną siedzibę ZSL, zalaną podczas powodzi w 1997 roku – dzisiaj jest tam ważny uniwersytecki ośrodek konferencyjny. Collegium Pedagogicum powstało na bazie tak zwanej „Reinerówki”, parterowego budynku krytego eternitem – dziś to okazały gmach, gdzie mają siedzibę kierunki pedagogiczne. Potem Collegium Biotechnologicum, Collegium Civitas, wreszcie Collegium Artium w budynku po dawnej szkole podstawowej. Oddano też do użytku trzynastopiętrowy dom studenta „Niechcic” – wówczas najwyższy budynek w Opolu – i wyremontowano Wydział Chemii. Powstało też nowoczesne Studenckie Centrum Kultury.
W ostatnich ośmiu latach wybudowaliśmy Collegium Medicum, a w 2023 roku otrzymali dyplomy pierwsi wykształceni u nas lekarze. Otrzymaliśmy też teren o powierzchni 10 hektarów po dawnej Królewskiej Akademii Rolniczej w Prószkowie. Powstało tam Międzynarodowe Centrum Badawczo-Rozwojowe Uniwersytetu Opolskiego na rzecz Rolnictwa i Przemysłu Rolno-Spożywczego. Gdy jako rektor przejmowałem uniwersytet w 2016 roku, jego pozycja była niewysoka, np. w rankingu „Perspektyw” byliśmy na 15 miejscu wśród dziewiętnastu uniwersytetów klasycznych i między 50 a 60 miejscem wśród uczelni akademickich. W ubiegłym roku zostaliśmy sklasyfikowani na 7 miejscu wśród uniwersytetów i na 24 wśród uczelni akademickich w Polsce. To pokazuje, niezależnie od tego, jak traktujemy rankingi, że dokonał się u nas ogromny skok jakościowy. To chyba dobre podsumowanie moich dwóch kadencji.
Inwestycje, o których pan wspomniał, nie sprawiły, że w Opolu powstał jeden kampus uniwersytecki.
Główny kampus mieści się na terenach dawnej siedziby Wyższej Szkoły Pedagogicznej przy ul. Oleskiej 48. Tam są także wszystkie cztery akademiki. Kilka obiektów mamy przy ulicy Katowickiej, dwa ważne budynki na placu Kopernika w samym centrum Opola. Pozostałe są rozrzucone w różnych miejscach, ale Opole nie jest rozległe. Przy ul. Strzelców Bytomskich mieści się Biblioteka Uniwersytecka i Instytut Historii. Wspominam o tym, bo to ciągle nasze niespełnione marzenia o bibliotece cyfrowej – mamy plany, mamy plac po dawnych Opolskich Zakładach Naprawy Samochodów, ale nie mamy pieniędzy na jej budowę.
Chciałem zapytać o Instytut Pomologiczny, co tam właściwie jest i czemu służy?
Pierwsza koncepcja wobec tzw. Prószkowa pojawiła się w 2015 roku, gdy dzięki środkom europejskim przejęliśmy część terenów i zrujnowane obiekty po dawnej Królewskiej Akademii Rolniczej czy też Instytucie Pomologicznym. Ale dopiero w 2020 roku powstał konkretny pomysł Międzynarodowego Centrum Badawczo-Rozwojowego na rzecz Rolnictwa i Przemysłu Rolno-Spożywczego, którego realizację zakończyliśmy w 2023 roku. Tworzą go dwa obiekty. Jeden w Opolu o powierzchni ponad 2,5 tys. metrów kwadratowych, którego jedna kondygnacja przeznaczona jest na badania komercyjne, a dwie na badania podstawowe. Prowadzone są tam badania w zakresie ochrony roślin, gospodarki odpadami, bezpieczeństwa chemicznego żywności, odnawialnych źródeł energii. W części prószkowskiej, czyli na terenie dawnej szkoły rolniczej, są laboratoria ujęte w formę Uniwersyteckiego Centrum Transferu Wiedzy i Technologii. Jak sama nazwa wskazuje, zamierzamy tam prowadzić badania w zakresie wsparcia technologicznego dla rolnictwa. Opolszczyzna jest terenem rolniczym, stąd XIX-wieczne tradycje Prószkowa. Szkoda, że nie wystarczyło środków na przejęcie większego areału ziemi. Powstał nawet pomysł zbudowania uniwersyteckiego ogrodu botanicznego, ale to nie była właściwa chwila. Nie musimy jednak z niego całkowicie rezygnować.
Medycyna w Opolu ma dziwną historię. Mimo że już istniał uniwersytet, powstała nowa medyczna zawodowa uczelnia publiczna.
Państwowa Medyczna Wyższa Szkoła Zawodowa powstała w 2003 roku i działała niezależnie od uniwersytetu. Natomiast początki naszej przygody z medycyną sięgają roku 2016. Przyjechał wówczas do Opola minister Jarosław Gowin i w opolskim ratuszu podpisano deklarację o uruchomieniu kierunku lekarskiego na Uniwersytecie Opolskim. To była decyzja polityczna. Ministerstwo powiedziało: dajemy wam zgodę, pod warunkiem że Państwowa Medyczna Wyższa Szkoła Zawodowa połączy się z Uniwersytetem Opolskim. Dr Tomasz Halski, rektor naszej medycznej zawodówki, podpisał tę deklarację. Za tym poszła decyzja finansowa o przyznaniu środków na budowę Collegium Medicum, w gruncie rzeczy chodziło o przebudowę i rozbudowę istniejącego obiektu. W 2017 roku uruchomiliśmy kierunek lekarski.
Włączenie PMWSZ przebiegało dłużej niż początkowo sądziliśmy i z pewnymi oporami ze strony tamtej uczelni. Zostało sfinalizowane dopiero w 2020 roku. Zatem obecnie nie tylko kształcimy lekarzy, ale kontynuujemy także wszystkie kierunki, które realizowała zawodowa uczelnia medyczna, jej dawni pracownicy sami prowadzą te studia, mają dużą autonomię w ramach modelu zarządzania uczelnią, jaki przyjęliśmy w 2019 roku. Już w 2018 roku, nim weszła w życie nowa ustawa Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce, pracowaliśmy nad nowym modelem, antycypując w debatach na uczelni późniejsze zmiany prawne. Wyraźnie oddzieliliśmy kompetencje dyrektorów instytutów, którzy odpowiadają za politykę naukową od kompetencji dziekanów odpowiedzialnych za dydaktykę akademicką. Pewnym wskaźnikiem sukcesu tej zmiany była ewaluacja, w której uzyskaliśmy jedną kategorię A+, sześć kategorii A i dziesięć B+. To wynik, jakiego nie mieliśmy nigdy wcześniej. Zdaję sobie sprawę z wad tej ewaluacji, ale nadal jest to sukces Uniwersytetu Opolskiego.
Czy uruchomienie kierunku lekarskiego było dużą zmianą dla uniwersytetu?
Przełomową. Medycyna to koło napędowe uczelni. Nie da się kształcić lekarzy bez szpitala klinicznego. Myśmy w 2018 roku otrzymali od władz Wojewódzkie Centrum Medyczne – największy szpital w regionie o wartości blisko 200 milionów złotych i z 1300 pracownikami. Stworzyliśmy własny model włączenia szpitala w strukturę uniwersytetu – organem prowadzącym został Uniwersytet Opolski, a więc koncepcja zupełnie inna od tej, jaką przyjęto np. w Zielonej Górze. Zadłużenie tego szpitala wynosiło ok. 5 mln złotych, ale paradoksalnie sprzyjał nam czas pandemii, gdy szpitale dostawały dodatkowo niezłe środki. Udało się nam zlikwidować to zadłużenie, choć nie byliśmy rozpieszczani przez ówczesne władze. Tak się dziwnie składało, że przy podziale środków byliśmy często pomijani. Przykładowo: przy ostatnim „rozdaniu” środków w programie Regionalna Inicjatywa Doskonałości zostaliśmy pominięci.
Jak sobie uniwersytet radzi w swoim otoczeniu, w bliskiej odległości od dużych ośrodków akademickich?
Jesteśmy między dwoma wielkimi centrami: Śląskiem i Wrocławiem, a i do Krakowa nie jest daleko. Na dodatek te metropolie są znakomicie skomunikowane z Opolem. Cała Opolszczyzna to milion mieszańców, czyli niewiele więcej niż sam Wrocław. A przecież z pewnością i Wrocław, i Kraków są niezwykle atrakcyjne jako miejsca kształcenia i późniejszej pracy. Robimy badania, kim są nasi studenci i co się dzieje z maturzystami z Opola. Otóż najlepsi maturzyści wyjeżdżają właśnie do większych ośrodków, które wspominałem, ale nie tylko tych, bo przecież i do Łodzi nie jest daleko. Spora grupa wybiera studia za granicą. U nas studiuje młodzież z powiatowej Opolszczyzny, zachodnich rubieży województwa śląskiego i wschodnich powiatów województwa dolnośląskiego, mamy trochę kandydatów z północy, z okolic Wielunia i Kępna.
Opole to spokojne miasto, na pewno bez takich atrakcji, jak wspomniane metropolie, ale za to jest tańsze. Mamy 1800 miejsc w akademikach dla naszych studentów. Na pewno medycyna jest na wysokim poziomie – jesteśmy po trzech pozytywnie zakończonych akredytacjach – i jest swego rodzaju wabikiem także dla osób spoza wymienionych obszarów. W tamtym roku wypuściliśmy pierwszych 78 młodych lekarzy, dziś na kierunku lekarskim studiuje prawie 950 osób. Na początku przyjęliśmy tylko stu studentów, dzisiaj przyjmujemy już 170. I na tym koniec, nie mamy dość dużej bazy, aby kształcić większą liczbę studentów, mimo że mamy własny szpital kliniczny, mokrą i suchą anatomię – nasi studenci nie muszą szukać anatomicum poza Opolem. Mamy dwa centra symulacji medycznej: jedno wybudowane jeszcze przez zawodową szkołę medyczną, które teraz jest na Wydziale Nauk o Zdrowiu, i drugie, wieloprofilowe, z karetką pogotowia, na Wydziale Lekarskim. Mamy w planie wybudowanie obiektu do telemedycyny, złożyliśmy odpowiedni wniosek. W obiekcie dawnej szkoły medycznej przystosowaliśmy szóste piętro dla pielęgniarstwa, aby dydaktyka akademicka odbywała się w lepszych warunkach. Jest presja, żeby otworzyć ratownictwo medyczne, ale to kwestia kolejnych inwestycji. Niewątpliwie medycyna dała też pewien impuls do rozwoju badań naukowych.
Uniwersytet Opolski zawsze kojarzył mi się z humanistyką.
Rzeczywiście, większość z naszych 9 tys. studentów kształci się na kierunkach humanistycznych i społecznych, wciąż mamy najwięcej studentów na pedagogice. Dobrze nam się rozwija prawo, świetna jest psychologia z kategorią A. Wiele ośrodków akademickich przecierało oczy ze zdumienia, gdy ją uzyskaliśmy. To dobra szkoła prof. Wiesława Łukaszewskiego. Mówi się też o opolskiej szkole językoznawstwa prof. Stanisława Gajdy i prof. Wojciecha Hlebdy, dziś kontynuowanej przez, jak u nas mówimy, „gajdówny” – to głównie panie, już z tytułami profesorskimi, uczennice prof. Gajdy.
Oprócz tego, że działacie w regionie rolniczym, to również w regionie z mniejszością niemiecką. Czy to wpływa na uniwersytet?
Jakoś szczególnie tego nie odczuwamy. Dawniej filologia germańska cieszyła się sporym powodzeniem, ale teraz zainteresowanie znacznie spadło. Tu młodzi znają niemiecki praktycznie, a studia akademickie w tym zakresie ich nie interesują. Mamy dobre relacje z mniejszością niemiecką, współpracujemy ze sobą na różnych polach.
Czy na tym etapie rozwoju środowiska akademickiego w Opolu widzi pan potrzebę dalszej konsolidacji publicznych uczelni miasta?
Kiedyś taką myśl rzucił prof. Marek Tukiendorf, wówczas rektor Politechniki Opolskiej. Nie wiem, czym się kierował. Nie widzę teraz wyraźnej potrzeby głębszej konsolidacji, bowiem każda uczelnia ma swoje plany, misję i chyba nikt nie myśli o połączeniu. Oczywiście mówi się tu i ówdzie, że takie połączenie potencjałów dałoby niezły efekt synergii. Jednak zwykle z rektorem politechniki rozmawiamy o planowanych kierunkach studiów w tym kontekście, żebyśmy nie tworzyli przestrzeni do konkurowania ze sobą w tych samych obszarach.
Kończy pan swoje dwie kadencje. Ma pan przesłanie dla potencjalnego następcy?
Amerykański pisarz i filozof Henryk Dawid Thoreau napisał kiedyś: „Nawet jeśli zbudowałeś zamek w chmurach, twoja praca nie pójdzie na marne. To idealne miejsce. Teraz tylko musisz wybudować fundamenty”. W Opolu przez trzydzieści lat budowaliśmy „gmach” uniwersytetu, jak mówili niektórzy: troszeczkę przez umiejętne połączenie megalomanii i szczypty cwaniactwa. Przez pierwsze dwadzieścia lat budowaliśmy fundamenty, a przez ostatnie dziesięć wyposażaliśmy je w niezbędne narzędzia, by móc powiedzieć, że naprawdę jesteśmy uniwersytetem, że ten projekt się sprawdził. Jesteśmy jednym z pierwszych pięciu polskich uniwersytetów, które w 2019 roku zostały członkami sojuszy europejskich. To były uniwersytety: Jagielloński, Warszawski, Gdański, im. Adama Mickiewicza i właśnie my. W naszym przypadku chodzi o uniwersytet europejski i sojusz FORTHEM, który tworzymy wraz z dziewięcioma partnerami z całej Europy. Dwa tygodnie temu dostaliśmy decyzję o przyjęciu Uniwersytetu Opolskiego w skład Europejskiego Stowarzyszenia Uniwersytetów (EUA). Działamy w małym ośrodku, ale nie czujemy kompleksów wobec dużych, metropolitalnych uczelni, zdając sobie jednak sprawę, że mamy trochę inne cele i inne, mniejsze możliwości. Jednak będziemy się starali skracać dystans, który nas dzieli od tych wielkich i najlepszych. Mam satysfakcję z miejsca, w którym jest dziś Uniwersytet Opolski.
Rozmawiał Piotr Kieraciński