Na polskich uczelniach stale przybywa studentów z Ukrainy. Pod koniec ubiegłego roku było ich ponad 39 tys. Oznacza to, że stanowią ponad połowę wszystkich obcokrajowców kształcących się w naszym kraju. Jak z napływem studentów ze Wschodu radzą sobie polskie szkoły wyższe?
W ciągu ostatnich lat kilkukrotnie zwiększyła się liczba pozwoleń na pracę i pobyt wydawanych obcokrajowcom w Polsce. Najbardziej atrakcyjnym aspektem są dla nich koszty życia, znacznie niższe niż w krajach Europy Zachodniej. Najczęściej zezwolenia wydawane są obywatelom Ukrainy, którzy stanowią 73–76% legalnie zatrudnionych obcokrajowców. Wychodząc im naprzeciw, polskie instytucje oferują liczne udogodnienia dla przyjezdnych, m.in. banki prowadzą już obsługę klienta w języku ukraińskim. Jak wygląda to na uczelniach wyższych?
– W Bydgoskiej Szkole Wyższej naukę rozpoczęli studenci pochodzący zza granicy, są to głównie osoby narodowości ukraińskiej – mówi dr Justyna Ozóg, kierownik Działu Dydaktyki BSW. – Szczególnym zainteresowaniem wśród obcokrajowców cieszą się takie kierunki jak pielęgniarstwo, kosmetologia czy zarządzanie i inżynieria produkcji. W tym zakresie przeważa jednak wybór kierunków medycznych.
Otwierając się na wschodnią granicę, Polska może zapewnić sobie napływ odpowiednio wykształconych specjalistów, ponieważ duża część ze studiujących w Polsce obywateli Ukrainy deklaruje chęć pozostania w naszym kraju i podjęcia pracy po ukończeniu edukacji. Cenią sobie wysoki poziom nauczania oraz perspektywę znalezienia pracy. W związku z dużym zainteresowaniem ze strony zagranicznych studentów, polskie uczelnie coraz częściej oferują różne formy wsparcia dla przyjezdnych. Jest to o tyle istotne, że duża część z nich zmuszona jest pracować na własne utrzymanie.
– Szkoły wyższe mogą pomóc obcokrajowcom rozpoczynającym kształcenie w adaptacji po przyjeździe ułatwiając znalezienie zakwaterowania, organizując w formie zwiedzania możliwość poznania miasta – komentuje dr Justyna Ozóg i dodaje, że istotne dla obcokrajowców, zwłaszcza narodowości ukraińskiej, jest umożliwienie im odbycia kursu językowego, który ułatwia studiowanie i pozwala na szybsze zaklimatyzowanie w Polsce.
Koszt takiego kursu zależy od szkoły wyższej oraz od programu zajęć. Za naukę samego języka trzeba zapłacić około 3 tys. zł za semestr, ale cena pełnego rocznego kursu przygotowawczego to już 2 tys. euro. Wielu młodych ludzi nie może sobie pozwolić na taki wydatek.
Przed wyzwaniem językowym stają nie tylko uczelnie, ale też dostawcy oprogramowania dla szkół wyższych i autorzy stron internetowych.
– Podobnie jak banki, kina i inni dostawcy usług, staramy się iść z duchem czasu i wyszliśmy z inicjatywą wprowadzenia dodatkowych wersji językowych – mówi Grzegorz Kaliński, prezes Kalasoft sp. z o.o. – Duża część obcokrajowców, szczególnie ze wschodu, nie porozumiewa się aż tak dobrze w języku polskim czy angielskim, dlatego dostosowaliśmy system eHMS, który dostępny jest nie tylko po polsku i angielsku, ale również po rosyjsku i ukraińsku. W zasadzie rozwiązuje to problem komunikacji studentów ze wschodu z administracją uczelni.
W obecnej sytuacji być może zostanie przywrócony pomysł utworzenia Uniwersytetu Polsko-Ukraińskiego, o którym pierwsze wzmianki pojawiały się już po roku 2000. Pierwotnie współpracować miały Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej, Katolicki Uniwersytet Lubelski, Instytut Europy Środkowo-Wschodniej, dwa uniwersytety z Kijowa i jeden ze Lwowa. Obecnie do potrzeb studentów zza wschodniej granicy dostosowały się: KUL, UMCS, Akademia Górniczo-Hutnicza im. Stanisława Staszica w Krakowie, Wyższa Szkoła Bankowa w Poznaniu, Akademia Techniczno-Humanistyczna w Bielsku-Białej, Bydgoska Szkoła Wyższa i Wyższa Szkoła Zdrowia i Urody w Poznaniu.
MK