Patrząc na NCN oczyma młodych naukowców, widzimy, że agencja ta ze swoją ofertą i kryteriami oceny daje wyjątkową szansę na utrzymanie pracy naukowej lub powrót do niej osobom bez etatu w akademii. Warto rozmawiać o korektach działania NCN, ale konieczne do tego są rzetelna argumentacja i uwzględnianie perspektywy wszystkich zainteresowanych stron.
Czy porównywanie NCN i pracowników administracji uczelnianej do głów hydry lernejskiej, z którą walczyć mają osamotnieni naukowcy, może przysłużyć się rzetelnej dyskusji o działaniu Centrum oraz o finansowaniu nauki poprzez system grantowy? Tak opisali problem profesorowie Wojciech Czakon i Ewa Bogacz-Wojtanowska. Naszym zdaniem takie postawienie sprawy jest szkodliwe i nieprawdziwe. Tego porównania trudno nie uznać za próbę dezawuowania NCN, pomimo zastrzeżeń Autorów, że nie taki był ich cel. Ich tekst bardziej zaszkodził sprawie niż przyczynił się do konstruktywnej dyskusji na temat funkcjonowania Centrum. Jest to tym bardziej smutne, że Autorzy mają cały wachlarz kompetencji, by dokonać wartościowej oceny działania NCN oraz spojrzeć szeroko na wszystkich uczestników systemu grantowego w Polsce. Miast tego jednak ograniczyli się do krytyki nieuzasadnionej, niepogłębionej, a miejscami chybionej. Co więcej, nie przedstawili konkretnych propozycji zmian, co jeszcze potęguje wrażenie, że nie było ich celem otwarcie dyskusji. Podzielamy opinie wyrażone przez prof. Michała Tomzę i polemizujemy z argumentami Autorów artykułu oraz prezentujemy spojrzenie na działanie tego systemu z bliskiej nam perspektywy młodych naukowców oraz pracowników administracji uczelnianej.
Projekty naukowe jako zło konieczne?
System finansowania nauki w Polsce nie opiera się na grantach. Według planowanego budżetu państwowego w 2022 r. finansowanie NCN miało stanowić ledwie 5,12% budżetu na naukę, na rok 2023 to już tylko niespełna 3,87%, co świadczy o tym, że badania naukowe nie są priorytetem w zakresie polityki naukowej państwa. NCN jest najważniejszą agencją finansującą badania podstawowe, ale jednocześnie jest tylko jednym z kanałów finansowania badań. W związku z tym to, że NCN nie chce lub nie może finansować jakiegoś konkretnego projektu, nie oznacza, że naukowcy mają ograniczoną swobodę pracy naukowej albo nie mogą realizować swoich badawczych marzeń, ten system jest znacznie bardziej złożony. Naszym zdaniem NCN działa dobrze, ale z powodu coraz większego niedofinansowania system grantowy w Polsce przestaje być atrakcyjny dla naukowców. Granty to tylko wycinek nauki w Polsce i uzależnianie od nich jakości polskiej nauki czy przyszłości poszczególnych dyscyplin jest ukazaniem sprawy w krzywym zwierciadle, w którym NCN urasta do roli agencji decydującej o krajowej polityce naukowej. Tak jednak nie jest: NCN ma bardzo korzystny wpływ na tę politykę, ale jest to wpływ ograniczony.
W konsekwencji nie jest również tak, że granty są wszystkim naukowcom niezbędne do życia i do rozliczania działalności. Trafniej można chyba powiedzieć, że od naukowca należy oczekiwać efektów (zwłaszcza bardzo dobrych publikacji), a za nimi – jeśli naukowiec będzie tym zainteresowany – przyjdą granty. Niestety sposób finansowania nauki w Polsce często nie zapewnia naukowcom wystarczających środków na prowadzenie innowacyjnych badań, przez co trudniej o bardzo dobre publikacje, co w punkcie wyjścia sprawia, że system jest wadliwy. Oznacza to, że badacze, pozyskując na badania środki w ramach grantów, jednocześnie zapewniają ciągłość swojej pracy naukowej i budują dorobek publikacyjny.
Wydaje się, że samo zjawisko „projektyzacji nauki” ma także wiele zalet. Formułowanie wobec naukowców precyzyjnych oczekiwań dotyczących planowania badań i ich kosztów, konieczność składania raportów i wykazywania efektów realizacji badań naukowych czy wytyczne dotyczące opisu podziału zadań i obowiązków w ramach pracy zespołowej powinny być wymogami, które dotyczą prawie każdej pracy badawczej. Naturalnie
nie zawsze i nie wszędzie możliwa jest jednakowa precyzja dotycząca harmonogramu czy kosztorysu, ale to nie zmienia faktu, że większość badań dzięki takiemu uporządkowaniu może tylko zyskać. Chyba właśnie organizacja pracy badawczej jest jednym z najcenniejszych doświadczeń wynoszonych przez polskich naukowców z badań prowadzonych za granicą. Takie są przynajmniej nasze doświadczenia.
Szereg zarzutów podniesionych przez krakowskich Autorów nie jest adresowanych w ogóle do NCN. Zarzuty dotyczące kosztów pośrednich czy procedury zamówień publicznych pokazują, że strategia Autorów polegała na zestawieniu wszelkich argumentów, które wiążą się z projektami, mogą łączyć się z NCN i budują negatywne skojarzenia. Co więcej, Autorzy słowem nie wspominają o tym, że uczelnie publiczne są zobowiązane do przestrzegania dyscypliny finansowej. Również nie pomaga to w dyskusji na temat samego NCN. Podobnie nietrafionym argumentem jest kwestia wynagrodzeń w projektach (zapewne chodziło w tym miejscu o wynagrodzenia dodatkowe, ale krytyka była nieprecyzyjna). Zwiększenie budżetu wynagrodzeń dodatkowych może w bezpośredni sposób wpłynąć negatywnie na współczynnik sukcesu, co chyba nie powinno być celem żadnej ze stron w dyskusji o NCN, zatem i ta kwestia wymaga bardziej złożonej analizy i dyskusji.
Inne wątki zostały przedstawione przez Autorów w sposób niedostatecznie precyzyjny. Tytułem przykładu: nie wiadomo, na jakich podstawach opiera się wzmianka o licznych procesach między uczelniami a NCN. Z naszych doświadczeń wynika, że Centrum jest bardzo elastyczne: nie stanowi problemu przesuwanie – zgodnie z zapisami umowy – części środków między pozycjami budżetu, wydłużanie okresu realizacji projektu, przesunięcie w czasie rozpoczęcia realizacji projektu albo oceny raportu końcowego. Są to kwestie o istotnym znaczeniu, które bardzo ułatwiają realizację projektu i jego pozytywne rozliczenie. Reguły gry są znane od samego początku i niezmienne,
zawsze bowiem w dokumentacji konkursowej znajduje się projekt umowy o dofinansowanie przyznanych w danym konkursie projektów. Oznacza to, że naukowiec przygotowujący wniosek grantowy dokładnie wie, jakie będą zasady jego realizacji i co musi uwzględnić podczas planowania działań projektowych i pozycji w kosztorysie. Podobnie ocena „sztywności”
NCN w zakresie współpracy z podmiotami realizującymi jest niepoparta dowodami. Taka opinia, nawet rzucona mimochodem, jest jednym z wielu przykładów stawiania NCN w negatywnym świetle bez poparcia tego stosownym wyjaśnieniem czy dowodami.
Kryteria oceny: szczegóły mają znaczenie
Zarzuty dotyczące kryteriów oceny można uznać za skierowane wobec właściwego adresata. Nie oznacza to, że z nimi się zgadzamy, zwłaszcza że jest to temat, który zawsze będzie kontrowersyjny. Krakowscy profesorowie chyba jednak podjęli krytykę zbyt ogólnikową. Dlaczego w swojej krytyce sięgnęli do regulaminu z marca 2021 roku? Wybierając akurat tę wersję regulaminu wzięli pod uwagę jedną z kilku eksperymentalnych edycji konkursów, w której osobną pulę punktów w ocenie za dorobek powiązano z udziałem kierownika projektu w konkursach „europejskich”. Ten eksperyment samo NCN uznało za nieudany, stąd też szybko się z niego wycofano, a ślady po dyskusji na ten temat można łatwo znaleźć w protokołach z posiedzeń Rady NCN. Same kryteria oceny też podlegają drobnym poprawkom, zatem lepiej skupić się na ostatnich aktualnych kryteriach oceny wniosków w konkursie Opus (według załącznika do uchwały Rady NCN nr 60/2022 z 9 czerwca 2022 r.) jako najbardziej typowego konkursu.
Podstawowy zarzut Autorów wobec kryteriów oceny projektu brzmi: nie spełniają one warunku rozłączności, jednoznaczności oraz kompletności. Nie jest to chyba jedyna droga do mierzenia jakości kryteriów oceny, nie
jest też być może najlepsza, ale nie ma to tak wielkiego znaczenia, zwłaszcza jeśli przyjrzeć się w szczegółach kryteriom oceny stosowanym przez NCN. Większa część oceny wniosku w konkursie Opus to ocena samego projektu (60%), która składa się z trzech elementów: poziom naukowy projektu (30%), potencjalny wpływ projektu badawczego (15%), możliwość wykonania projektu badawczego (15%). Każdy z tych elementów ma przypisaną szczegółową charakterystykę, która naszym zdaniem precyzyjnie wskazuje, jakie elementy czy cechy projektu są oceniane w danym punkcie. Naturalnie można sobie wyobrazić bardziej szczegółowe pytania i wytyczne, ale wydaje się, że byłoby to stosowanie zbyt sztywnych wymogów do krajowej procedury konkursowej, której sformalizowanie już teraz naukowcy (w tym Autorzy) krytykują. Jednocześnie wskazane w tych szczegółowych opisach elementy projektu, które podlegają ocenie, wyczerpują istotne naszym zdaniem elementy działania badawczego, choć – znów – można sobie wyobrazić pytania dotyczące także innych cech projektu. Kryteria te spełniają zatem warunki jednoznaczności i kompletności. Co zatem z rozłącznością?
Faktycznie pobieżna lektura kryteriów oceny czy recenzji wniosków mogą wskazywać na to, że dorobek kierownika
projektu jest oceniany co najmniej dwukrotnie, a oceny projektu z jednego kryterium są przenoszone na drugie, tak jak podnoszą to krakowscy profesorowie. Oczywiście należy w tym punkcie oczekiwać większej konsekwencji ze strony ekspertów czy podnoszenia wymagań im stawianych (zwłaszcza przez koordynatorów dyscyplin), ale wydaje się, że sięgając do tych szczegółowych wytycznych, można tych zagrożeń uniknąć, zwłaszcza jeśli uwzględni się fakt, że eksperci i recenzenci oceniają wniosek na podstawie całości danych w nim zawartych. W przypadku oceny kierownika projektu czym innym jednak jest ocena dorobku, a czym innym ocena kompetencji w kontekście wykonalności projektu. Trudno przy tym odmówić zasadności oceny dorobku naukowca przy ocenie wniosku o finansowanie badań. Jest to niejako rękojmia wykonalności projektu, która ma niwelować ryzyko problemów z jego realizacją. Warto przy tym dodać, że liczba punktów za ocenę dorobku kierownika projektu słusznie jest zmienna w zależności od rodzaju konkursu i etapu kariery naukowej. Co więcej, z wyjątkiem konkursu Opus, który jest otwarty dla wszystkich naukowców, poszczególne typy konkursów, począwszy od Preludium, a na Maestro kończąc, skierowane są do badaczy na różnych etapach rozwoju, co powoduje, że ich dorobek może zostać obiektywnie porównany w ramach danej dyscypliny czy dziedziny. Twierdzenie, że poprzez ocenę kompetencji kierownika procedura NCN skazana jest na wpadanie w pułapkę efektu św. Mateusza, jest według nas nietrafne.
Autorzy wskazują także, że w zakresie doboru ekspertów i recenzentów wniosków grantowych NCN również zawodzi. Nie wiadomo, dlaczego dwa wskazane modele (model czasopism i model RDN) mają być lepsze od modelu stosowanego w ERC, na którym jest wzorowany system NCN. W przypadku Centrum o doborze ekspertów i recenzentów również decydują naukowcy: to uczeni z Rady NCN decydują o doborze ekspertów do danego panelu, to oni także rozstrzygają konkursy na koordynatorów dyscyplin (naukowców co najmniej ze stopniem doktora), którzy z kolei koordynują prace zespołu ekspertów w zakresie doboru recenzentów wniosków. Na każdym etapie jedyny i decydujący głos należy do naukowców. Oczywiście koordynatorzy w ramach pracy w NCN nie wykonują pracy stricte naukowej, ale z uwagi na wymagane od nich kompetencje można uznać, że także ich naukowe doświadczenie korzystnie wpływa na cały proces oceny wniosków. Wiadomo, że pośród setek recenzji trafiają się błędne czy nietrafione, ale globalnie poziom recenzji w ocenie wniosków NCN jest coraz wyższy, co jest dobrym i obiecującym trendem.
Niejasny jest dla nas zarzut dotyczący nierównomiernej dystrybucji środków między czołowe uczelnie badawcze a mniejsze uczelnie. Miejsce realizacji projektu nie stanowi kryterium oceny i poza wyjątkowymi przypadkami nie wpływa na ocenę jego wykonalności. Zarzut ten jest raczej oceną dysproporcji w zasobach i możliwościach naukowych różnych ośrodków, co nie jest winą NCN i trudno od agencji oczekiwać systemowego wpływu na ten stan rzeczy. Niemniej niektóre aspekty działania Centrum sprzyjają decentralizacji nauki w Polsce, np. limity co do liczby realizowanych grantów czy długofalowe efekty konkursu Miniatura (zob. np. FA 1/2023).
Wreszcie zupełnie nie przekonują nas negatywne oceny działania NCN wystawione w porównaniu z ERC czy z innymi agencjami zagranicznymi. Procedura oceny wniosków w NCN jest wzorowana na ERC, jest od niej daleko bardziej szczegółowa, oddolne podejście do finansowania badań jest takie samo jak w ERC, wskazówki dotyczące kwestionariusza etycznego również są dostępne w krajowej agencji. Kwestia budowania zespołów badawczych w NCN jest otwarta, ale napotyka niekiedy na trudności (np. z powodu relacji między wielkością zespołu a ograniczonymi zasobami finansowymi). Skoro zresztą stawiamy ERC za wzór, to automatycznie rodzi się pytanie o małą liczbę projektów ERC realizowanych w Polsce. Niestety to pytanie sprowadza się do oceny polskiej nauki, a wypada zauważyć, że akurat NCN przyczynia się do coraz lepszych wyników Polaków w konkursach ERC (choćby przez trening planowania badań). Wśród laureatów ERC, którzy realizują granty w polskich jednostkach, trudno znaleźć naukowca, który wcześniej nie był kierownikiem przynajmniej jednego grantu NCN, a warto wspomnieć i o konkursie Uwertura, którego bezpośrednim celem było wzmocnienie naukowego profilu kandydatów do grantów ERC.
NCN jest również sygnatariuszem DORA, umożliwia prezentację narracyjnego CV i promuje Open Science (jak agencja luksemburska). Nie wydaje nam się również, by NCN kontrolowało szczegółowo każdy aspekt wszystkich realizowanych projektów (podobnie jak nie czyni tego agencja szwedzka). Wreszcie ze strony NCN widać duże zaufanie do aplikujących. Nie są wymagane (poza szczególnymi przypadkami) żadne certyfikaty czy dokumenty (np. w zakresie znajomości języków, ukończonych studiów, odbytych staży, przebywania na urlopach rodzicielskich itd.), co jest normą w polskim systemie nauki w innych postępowaniach. Kulturze zaufania w akademii szkodzi raczej według nas pozbawione rzetelności porównywanie Centrum do innych agencji, które nie zostało oparte na łatwych do ustalenia faktach.
Szansa dla młodych naukowców
Perspektywa ma znaczenie. Otóż, patrząc na NCN oczyma młodych naukowców, widzimy, że agencja ta ze swoją ofertą i kryteriami oceny daje wyjątkową szansę na utrzymanie pracy naukowej lub powrót do niej dla osób bez etatu w akademii. Warto rozmawiać o niwelowaniu potencjalnych skutków efektu św. Mateusza, ale nie zmienia to faktu, że w krajowych realiach często młody naukowiec prędzej ma szanse na etat badawczy w grancie niż na typowy etat dydaktyczno-badawczy. Granty są wyjątkową okazją do utrzymania zainteresowania młodych badaczy nauką,
najpierw poprzez tymczasową pracę w projekcie, ale z nadzieją na etat bez ograniczeń czasowych w dalszej perspektywie. Większość krajowych stypendiów oferowanych dla młodych badaczy uzależniona jest od tego, czy mają etat. Stypendium dla młodych naukowców MEiN, udział w programach NAWA, nie wspominając o środkach przyznanych w ramach Inicjatywy Doskonałości poszczególnym uczelniom – wszystko to jest dostępne tylko dla wybranych, którzy są już na etacie. Zasada jest prosta: wszystko albo nic. Tymczasem NCN daje nadzieję pozostałym, którzy z różnych względów nie mieli szans na etat. Dzięki systemowi grantowemu mogą mieć przynajmniej nadzieję na powrót do pracy badawczej. Warto przy tym dodać, że zatrudnienie na pełen etat do realizacji projektu, poza oczywistą wadą tymczasowości, ma szereg zalet, a zwłaszcza gwarantuje godziwą pensję.
Cenne byłoby zweryfikowanie ocen opartych na doświadczeniach jednostkowych poprzez systemowe zbadanie tego, czy efekt św. Mateusza jest faktycznie istotnym problemem. Dane z wniosków składanych do NCN i z wyników ich oceny z pewnością mogą pozwolić na zbadanie tego, w jakim zakresie np. laureaci Preludium wypadają lepiej w Sonacie albo laureaci Preludium i Sonaty w konkursie Opus. Mając dostęp do uzasadnień oceny wniosków, można by pójść o krok dalej i w razie ustalenia, że laureaci wcześniejszych konkursów cieszą się pewnymi przywilejami, można by zbadać, w jaki sposób przejawia się to w recenzjach. Wzmiankowana już wyżej analiza konkursu Miniatura pokazuje, że tego typu badania mogą pomóc w weryfikacji prawdziwości popularnych opinii. Warty zbadania w szerszej perspektywie byłby również wpływ uzyskanego finansowania na jakość publikowanych efektów badań (np. w ślad za badaniami z Wrocławia autorstwa prof. Przemysława Kazienki i Macieja Dzierżyca).
Młodzi naukowcy bez etatu naukowego, dzięki adresowanym do nich konkursom, jasnym kryteriom oceny i sprawnemu funkcjonowaniu Centrum, mogą w nim upatrywać szansy na pozostanie w akademii. Ponadto system grantowy wspiera planowanie przez młodych badaczy indywidualnej ścieżki naukowej, w którą zwykle wpisane są zarówno staże naukowe, jak i niezbędne dofinansowanie badań. Dzięki realizowaniu własnych projektów z finansowaniem zewnętrznym łatwiej można kształtować swoją drogę naukową.
O rzetelną dyskusję
Warto rozmawiać o poprawianiu różnych elementów systemu finansowania nauki przez projekty, zwłaszcza o konkretnych propozycjach korekty działania NCN. Ważne przy tym jest uwzględnianie perspektyw różnych stron zaangażowanych w działanie tego systemu. Argumenty stosowane w dyskusji powinny jednak być poważne i uzasadnione, a zbędną erystykę wypada eliminować. Wobec niejasnych planów reformy Centrum tego typu teksty mogą być bardzo szkodliwe, bo prowadzą do tego, co zwykło się malowniczo określać wylewaniem dziecka z kąpielą.
dr Piotr Alexandrowicz, Poznańskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk
dr Anna Stachowiak-Szrejbrowska, Centrum Wsparcia Projektów UAM