W środowisku akademickim coraz głośniej o próbach podważania recenzji, nie od strony merytorycznej, bo to nieskuteczne, a od strony formalnoprawnej; z zarzutami naruszenia dóbr osobistych, poświadczenia nieprawdy czy zniesławienia pod adresem recenzenta włącznie.
Niektórzy kandydaci do awansu narzekają, że nie mają instrumentów polemiki z recenzjami, które oparto na oczywiście błędnie ustalonym przywołanym stanie faktycznym (np. 5 publikacji, choć było ich 10), czy które zawierają ataki personalne, a nie wyłącznie ocenę dorobku. Z drugiej strony niektórzy recenzenci oczekują immunitetu, który miałby ich chronić w praktyce bez względu na to, co i jak napiszą, zaś każdą wzmiankę o odpowiedzialności recenzenta za słowo traktują jako atak na wolność krytyki naukowej czy odbijają twierdzeniem, że sąd nie rozstrzyga sporów świata nauki. Jak rozwiązać problem?
Zgodnie z art. 221 ust. 8 PSWiN „Recenzenci, w terminie 8 tygodni od dnia doręczenia im wniosku, oceniają, czy osiągnięcia naukowe osoby ubiegającej się o stopień doktora habilitowanego odpowiadają wymaganiom określonym w art. 219 ust. 1 pkt 2, i przygotowują recenzje”. Oceniają więc osiągnięcia naukowe osoby, nie osobę. Każdy wytyk personalny jest co najmniej poza zakresem recenzji. Zauważmy przy okazji, że nie oceniają pkt 3), czyli tzw. istotnej aktywności. Tę ocenić musi już sam organ awansowy.
Jako biegły, ale nie-biegły
Po pierwsze warto odnotować, że recenzenci „pełnią rolę podobną do biegłych” (z uzasadnienia orzeczenia w sprawie III SA/Lu 101/21), a zdaniem NSA „błędny jest wniosek, że nie może być traktowany jako biegły w rozumieniu art. 84 § 1 kpa” (z uzasadnienia orzeczenia w sprawie I OSK 1364/05). Jednak nie są oni formalnie biegłymi. Zaś art. 234 Kodeksu karnego w par. 4 stanowi: „Kto, jako biegły, rzeczoznawca lub tłumacz, przedstawia fałszywą opinię, ekspertyzę lub tłumaczenie mające służyć za dowód w postępowaniu określonym w § 1, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10”. Zaś § 4a: „Jeżeli sprawca czynu określonego w § 4 działa nieumyślnie, narażając na istotną szkodę interes publiczny, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”. Jednak recenzent nie jest biegłym. Nadto ocena spełnienia wymagań określonych w art. 219 ust. 1 pkt 2, tj. „znaczności wkładu”, być może wymaga uprzedniego zdefiniowania przez recenzenta, co pod tym wzorcem oceny rozumie. Co prawda sąd administracyjny nie rozstrzyga, czy dany wkład jest, czy nie jest znaczny, ale zdarzyło się, że strona podnosiła, iż brak punktu odniesienia stanowi o wadliwości recenzji.
Po drugie art. 271 Kodeksu karnego stanowi w par. 1: „Funkcjonariusz publiczny lub inna osoba uprawniona do wystawienia dokumentu, która poświadcza w nim nieprawdę co do okoliczności mającej znaczenie prawne, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”. W komentarzu (Marek Mozgawa (red.), Kodeks karny. Komentarz aktualizowany, opublikowano: LEX/el. 2021) znajdujemy: „Inną osobą uprawnioną do wystawiania dokumentu jest osoba fizyczna, która na mocy ściśle określonej, szczególnej delegacji o charakterze prawnym, istniejącej już w chwili popełnienia przez nią czynu zabronionego, jest upoważniona do wystawiania określonych dokumentów w imieniu lub na rzecz innej osoby (mocodawcy)” (Zawłocki [w:] Wąsek, Zawłocki II, s. 808). Do kręgu osób uprawnionych należą m.in.: lekarz, pielęgniarka wykonująca zlecenie lekarza pobrania krwi od osoby podejrzanej o popełnienie przestępstwa (uchwała SN z 29.08.1989 r., V KZP 20/89, OSNKW 1989/7–12, poz. 50); prezes spółki (wyrok SN z 24.10.1996 r., V KKN 147/96, OSNKW 1997/1–2, poz. 8); biegły sądowy lub rzeczoznawca (wyrok SN z 7.12.2001 r., IV KKN 563/97, OSNKW 2002/3–4, poz. 17)”. Choć sporne może być to, czy recenzja jest dokumentem w rozumieniu art. 271 KK (por. z uzas. wyroku NSA sygnat. I OSK 1877/16: „Należało zatem przyjąć, że opinie i recenzje uzyskane w ramach przewodu habilitacyjnego mają charakter dokumentu urzędowego w rozumieniu art. 6 ust. 2 u.d.i.p. Zawierają bowiem oświadczenie wiedzy uprawnionych osób, wyrażające się w ocenie dorobku naukowego habilitanta, która determinuje uchwałę komisji habilitacyjnej”), to chyba nie zasługuje na obronę teza, że recenzent miałby być zwolniony z odpowiedzialności za twierdzenia nieprawdziwe w recenzji co do faktów (np. co do ilości publikacji czy innych faktów łatwo matematycznie weryfikowalnych), a nie co do ocen. I to chyba poprowadzenie granicy między faktem a oceną jest kluczem do rozwiązania problemu odpowiedzialności za treść recenzji. Innymi słowy: „Czy recenzja stanowi polemikę co do faktów historycznych czy zawiera wypowiedzi odnoszące się wprost do osoby autora”. („Czy recenzja naukowa może być podstawą oskarżenia o zniesławienie?”).
Po trzecie, art. 212 Kodeksu karnego w par. 1 przewiduje: „Kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną niemającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności”. Np. recenzja, która bezpodstawnie zawiera sugestie plagiatu, może być oceniana w kategoriach zniesławienia. Tego instrumentu używali nie tylko kandydaci do awansu naukowego. Podobne sprawy toczą się nie tylko w środowisku naukowym. Jak wskazuje mec. R. Pawlikowski na przykładzie gastronomii, „Po pierwsze, recenzja musi być rzetelna, a stawiane w niej tezy muszą być prawdziwe. Jeżeli recenzent napisze nieprawdę, w dodatku na niekorzyść przedsiębiorcy, którego produkt lub usługę recenzuje, wówczas istnieją przesłanki do tego, żeby odpowiedział za zniesławienie” (http://kancelariapawlikowski.pl/restaurator-grozi-blogerowi-negatywna-recenzja/).
Dobra i zniesławienia
Art. 24 Kodeksu cywilnego przewiduje w par. 1: „Ten, czyje dobro osobiste zostaje zagrożone cudzym działaniem, może żądać zaniechania tego działania, chyba że nie jest ono bezprawne. W razie dokonanego naruszenia może on także żądać, ażeby osoba, która dopuściła się naruszenia, dopełniła czynności potrzebnych do usunięcia jego skutków, w szczególności ażeby złożyła oświadczenie odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie. Na zasadach przewidzianych w kodeksie może on również żądać zadośćuczynienia pieniężnego lub zapłaty odpowiedniej sumy pieniężnej na wskazany cel społeczny”. I w par. 2: „Jeżeli wskutek naruszenia dobra osobistego została wyrządzona szkoda majątkowa, poszkodowany może żądać jej naprawienia na zasadach ogólnych”.
W uzasadnieniu wyroku Sądu Apelacyjnego w Łodzi z 10 października 2021 r. (I ACa 707/12) czytamy: „Bezprawność działania jest bowiem wyłączona wówczas, gdy działanie zostało podjęte w ramach istniejącego porządku prawnego, a także gdy ma na celu ochronę uzasadnionego interesu społecznego (tak SN w orzecz. z 19 maja 2004 r., I CR 304/88 LEX 419643). Działanie w ramach obowiązującego porządku prawnego, by wyłączyć bezprawność, musi być dokonane w granicach określonych tym porządkiem prawnym, to jest pozostawać w zgodzie z obowiązującymi przepisami, powinno być rzeczowe, obiektywnie, podjęte z należytą ostrożnością i przez osobę uprawnioną. Nie może wykraczać poza niezbędną dla określonych prawem celów potrzebę w zakresie wyrażonych ocen (tak SN w wyroku z 13 kwietnia 2000 r., III CKN 777/98, LEX nr 51361)”.
W uzasadnieniu wyroku Sądu Apelacyjnego w Warszawie (V ACa 60/19) czytamy: „Słuszne, w ocenie Sądu Apelacyjnego, jest stanowisko Sądu I instancji, że postawienie publicznie pracownikowi naukowemu (po złożeniu przez niego wniosku habilitacyjnego) niezasadnego zarzutu, że ubiegając się o habilitację zawłaszcza on pracę innego naukowca, narusza jego dobre imię, ponieważ stanowi pomówienie człowieka o takie postępowanie, które może według odczuć powszechnie przyjmowanych w społeczeństwie, a w szczególności w środowisku pracy obu stron (grupa zawodowa pracowników naukowych prestiżowej instytucji jaką jest Polska Akademia Nauk), narazić powoda na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania zawodu pracownika naukowego. Zarzut, że naukowiec »zawłaszcza« cudzy dorobek naukowy, w ocenie Sądu Apelacyjnego, stygmatyzuje taką osobę przede wszystkim w gronie pracowników naukowych, ale również w odczuciu ogółu społeczeństwa jako osobę po prostu nieuczciwą” (por. wyroki Sądu Najwyższego: z dnia 19 września 1968 r., II CR 291/68, OSNCP 1969/11/200, z dnia 8 marca 2012 r., V CSK 109/11, OSNC 2012/10/119 i z dnia 18 stycznia 2013 r., IV CSK 270/12, OSNC 2013/7 – 8/94).
W uzasadnieniu wyroku Sądu Apelacyjnego w Warszawie (V ACa 655/18) znajdujemy: „Wypowiedzi zawierające przedstawienie opinii nie mogą podlegać weryfikacji z punktu widzenia kryterium prawdy i fałszu czy też ich zasadności merytorycznej i są uznawane za dopuszczalne, o ile mieszczą się w granicach rzeczowej i konstrukcyjnej krytyki. Oceny krytyczne naruszające dobra osobiste osoby ocenianej podlegają kontroli sądu jedynie z punktu widzenia motywów osoby je formułującej i rozpowszechniającej, ich rzetelności oraz formy krytycznej wypowiedzi” (por. wyrok Sądu Najwyższego z dnia 11 sierpnia 2016 r. I CSK 419/15, wyrok Sądu Najwyższego z dnia 28 marca 2003 r. IV CKN 1901/00, wyrok Sądu Najwyższego z dnia 20 stycznia 2011 r. I CSK 228/10).
Pozwanie a skazanie
Tak więc, abstrahując od jakiegokolwiek stanu faktycznego, nawet jeśli można zostać pozwanym (tj. w odruchu emocjonalnej reakcji niezadowolonego kandydata do awansu naukowego) za „ocenę naukową, za głoszenie prawdy” (red. Piotr Kieraciński w https://forumakademickie.pl/sprawy-nauki/recenzje-przed-sadem/), to skazanym można zostać – mam nadzieję – już tylko za dowiedzione zniesławienie, poświadczenie nieprawdy, naruszenie dóbr osobistych. A nie za ocenę opartą na rzetelnie przywołanym stanie faktycznym, prowadzoną z poszanowaniem reguł prawa. Pozywanie autorów recenzji negatywnych może być powodowane nie tyle ich negatywnością, co przypisywanymi im naruszeniami, których faktyczne zaistnienie podlega ocenie w toku procesu. W pozytywnych recenzjach takich naruszeń raczej nie będzie, więc ich autorzy nie są pozywani nie dlatego, że napisali pozytywne recenzje, a dlatego że nie dopatrzono się w nich znamion wyżej opisanych naruszeń. Przedstawianie zjawiska w kategorii „pozew za opinię naukową” nie służy zrozumieniu zjawiska, może służyć piętnowaniu dochodzenia swoich racji. Prawdą jest, że „sądy, które przecież nie są kompetentne kwestionować ekspertyzy naukowe i decydować o tym, co dziś jest prawdą naukową” (tamże), ale są kompetentne i powinny ocenić, czy dany czyn był, czy nie był zniesławieniem, poświadczeniem nieprawdy, czy naruszył dobra osobiste. Nawet jeśli ktoś stanie przed sądem „za rzetelną, ale negatywną recenzję czy ekspertyzę naukową” (tamże), to sąd od odpowiedzialności może go uwolnić. Próba wprowadzenia generalnego immunitetu, znoszącego bezprawność zniesławienia, poświadczenia nieprawdy czy naruszenia dóbr osobistych przez recenzenta, oznaczałaby w praktyce pozbawianie szans na obronę przed takimi, w imię ochrony łatwości pisania recenzji.
Art. 105 ust. 1 Konstytucji RP przewiduje: „Poseł nie może być pociągnięty do odpowiedzialności za swoją działalność wchodzącą w zakres sprawowania mandatu poselskiego ani w czasie jego trwania, ani po jego wygaśnięciu. Za taką działalność poseł odpowiada wyłącznie przed Sejmem, a w przypadku naruszenia praw osób trzecich może być pociągnięty do odpowiedzialności sądowej tylko za zgodą Sejmu”. Art. 8 ustawy o adwokaturze stanowi: „1. Adwokat przy wykonywaniu zawodu adwokackiego korzysta z wolności słowa i pisma w granicach określonych przez zadania adwokatury i przepisy prawa. 2. Nadużycie tej wolności, stanowiące ściganą z oskarżenia prywatnego zniewagę lub zniesławienie strony, jej pełnomocnika lub obrońcy, kuratora, świadka, biegłego lub tłumacza, podlega ściganiu tylko w drodze dyscyplinarnej”. Art. 135 par. 1 ustawy o prokuraturze stanowi: „Prokurator oraz Prokurator Generalny nie może być pociągnięty do odpowiedzialności karnej ani tymczasowo aresztowany bez zezwolenia sądu dyscyplinarnego, a zatrzymany – bez zgody przełożonego dyscyplinarnego. Nie dotyczy to zatrzymania na gorącym uczynku popełnienia przestępstwa”.
Z jednej strony można sobie wyobrazić konstrukcję odpowiedzialności recenzenta za słowo, tak jak adwokata. Można wyobrazić sobie także zakaz pociągania do odpowiedzialności recenzenta za wszelkie czyny popełnione w związku z rolą recenzenta (immunitet jak posła czy senatora), czy nawet zakaz pociągania do odpowiedzialności za jakiekolwiek czyny bez zezwolenia np. rektora (jak u prokuratorów). Z drugiej strony można postulować włączenie recenzentów do katalogu art. 234 KK, by ich odpowiedzialność była taka jak biegłych, rzeczoznawców lub tłumaczy. Z uwagi na rolę recenzenta w postępowaniu (raczej jak biegły czy raczej jak adwokat, prokurator lub poseł?), które rozwiązanie wydaje się bardziej zrozumiałe?
Marcin Chałupka, radca prawny
Tekst z 26.8.2021 r. Decyzje w danych stanach faktycznych powinny być konsultowane z pełnomocnikami.