Prawie co trzeci Polak przyznaje się do plagiatowania lub ściągania na egzaminach, mimo że aż 91% ankietowanych doskonale zdaje sobie sprawę z konsekwencji takiego czynu – wynika z badania SW Research przeprowadzonych na zlecenie Plagiat.pl. Polacy masowo plagiatują utwory, chociaż ¾ z nas deklaruje, że nie akceptuje tego zjawiska.
Do ściągania lub plagiatowania w czasie swojej edukacji przyznaje się 40% mieszkańców dużych miast. Co piątemu Polakowi kradzież czyjegoś utworu jest obojętna. Nie akceptuje jej tylko 66% młodych ludzi do 24 roku życia. Nieco lepiej sytuacja wygląda wśród starszych pokoleń.
– W Polsce traktuje się te zjawiska jak „małe oszustwa”, na które jest ciche społeczne przyzwolenie – komentuje Kamil Nagrodzki, prezes Plagiat.pl.
Plaga ściągania i kopiowania cudzych utworów opanowała polskie szkoły. Uczniowie przechodzą kolejne szczeble edukacji, nie zmieniając swoich nawyków. Eksperci szacują, że 20–30% wszystkich prac dyplomowych nosi znamiona plagiatu. Władze Uniwersytetu Harvarda poradziły sobie z tym, wprowadzając obowiązkowe ślubowanie, podczas którego studenci przysięgają, że nie będą oszukiwać, ściągać ani plagiatować, gdyż stoi to w sprzeczności z wartościami, jakie ma prezentować sobą student tej uczelni. W Polsce, póki co, zachowania potępiające naganne praktyki nie są jeszcze zbyt rozpowszechnione.
Zgodnie z przepisami nowelizacji ustawy o szkolnictwie wyższym z 2014 roku uczelnie od roku akademickiego 2015/2016 mają obowiązek sprawdzania prac dyplomowych oraz umieszczania ich w tzw. Ogólnopolskim Repozytorium Pisemnych Prac Dyplomowych (ORPPD). Umożliwia to wykrycie plagiatu przed przystąpieniem studenta do obrony. Niestety, nakładając ten obowiązek, pozostawiono poważne luki w przepisach. Nie podjęto między innymi decyzji, by analizować wszystkie prace za pomocą jednego programu antyplagiatowego. Uczelnie, aby wypełnić ustawowy obowiązek, wykorzystują do tego celu różnego rodzaju systemy komercyjne.
Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego dostrzegło ten problem kilka lat temu i przygotowało antyplagiatową rewolucję. Zgodnie z ustawą Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce wszystkie uczelnie mają obowiązek weryfikowania prac dyplomowych za pomocą darmowego, publicznie dostępnego Jednolitego Systemu Antyplagiatowego (JSA). Nowe narzędzie, mimo że zacznie obowiązywać z początkiem 2019 roku, jest dopiero w fazie testów na uczelniach.
– Do skutecznej analizy antyplagiatowej w szkołach wyższych potrzebne jest stale aktualizowane narzędzie, z obszerną i rzetelną bazą porównawczą. Jednolity System Antyplagiatowy na te wyzwania niestety nie odpowiada, ponieważ ograniczy się do weryfikacji prac dyplomowych tylko z Ogólnopolskim Repozytorium Pisemnych Prac Dyplomowych (ORPPD) oraz z polskojęzycznymi stronami internetowymi. Nie każda uczelnia wprowadziła już do ORPPD wszystkie swoje prace. Niektórzy wciąż mają to przed sobą, a pozyskanie finansowania na ukończenie tego procesu nie zawsze kończy się sukcesem. Niezależnie jednak od stanu Repozytorium, obowiązek stosowania Jednolitego Systemu Antyplagiatowego, i tak będzie funkcjonował. Nawet najlepszy i najbardziej nowatorski mechanizm niewiele wykaże, jeśli będzie sprawdzał prace tylko z ograniczonymi zasobami. Paradoksalnie, JSA może rozszczelnić system antyplagiatowy na uczelniach – tłumaczy Kamil Nagrodzki.
Dodaje, że kontrola antyplagiatowa to nie tylko sam system, który dostarcza raport podobieństwa, ale cały proces, którego program antyplagiatowy jest jednym z elementów. Równie ważne co narzędzia są procedury postępowania oraz umiejętność interpretowania wyników raportu podobieństwa przez osobę świadomą tego, jak ważna i wartościowa jest uczciwość akademicka. Przede wszystkim jednak zmianie ulec musi mentalność w kwestii kopiowania cudzych prac. Wtedy dopiero Polska zniknie z czarnej listy plagiatowych rajów.
MK
Źródło: Antyplagiat