10 listopada, w pięknej auli Politechniki Warszawskiej, zainaugurowano uroczyście zainicjowany przez MNiSW program „Doktoraty wdrożeniowe”.
375 młodych badaczy od października zaczęło studia doktoranckie w trybie wdrożeniowym. Głównym założeniem tego programu jest rzeczywista współpraca pomiędzy uczelnią a firmą, zaś łącznikiem w tym procesie jest doktorant. Zostaje on zatrudniony przez firmę w pełnym wymiarze pracy – to warunek przystąpienia do programu. Otrzymuje więc pensję oraz ministerialne stypendium w wysokości 2450 zł, nawet przez cztery lata. Pod okiem dwu opiekunów, naukowego z uczelni i przemysłowego z firmy, która go zatrudnia, pracuje nad zagadnieniem, które potem zostanie wdrożone.
Głównym obszarem, w którym realizuje się doktoraty wdrożeniowe, są więc nauki techniczne. To 247 doktoratów. Nie dziwi zatem, że wśród uczelni, których absolwenci realizują doktoraty wdrożeniowe, na pierwszym miejscu jest Politechnika Warszawska, na drugim Politechnika Śląska, a na trzecim Akademia Górniczo-Hutnicza. Lecz nie tylko zagadnienia techniczne są przedmiotem doktoratów: 30 dotyczy medycyny, 39 nauk społecznych, 23 nauk przyrodniczych, a 38 nauk ścisłych.
Wynagrodzenie dla doktoranta to jedna z korzyści tego programu, ale beneficjentem są także firmy, w których doktoraty wdrożeniowe są realizowane. W tej edycji to 233 przedsiębiorstwa, z których większość to małe i średnie firmy, na czele – z uwagi na ilość doktoratów – są wielcy gracze, tacy jak: Grupa Azoty, która korzysta z usług ośmiu doktorantów, jedna z największych firm informatycznych Comarch S.A. zatrudniająca siedmiu badaczy, a także Wrocławskie Centrum Badań EIT+, gdzie pracuje pięciu młodych naukowców. Firmy, także zyskują podwójnie. Zatrudniają młodych badaczy pracujących nad innowacyjnymi produktami lub usługami, ponadto – dzięki uchwalonej w roku ubiegłym pierwszej ustawie o innowacyjności – będą mogły odliczyć od podstawy opodatkowania 50% kosztów osobowych związanych z zatrudnieniem doktoranta. Druga ustawa o innowacyjności – już przyjęta przez Sejm – pozwoli odliczyć firmom każdą złotówkę wydaną na badania i rozwój. Jak sądzi MNiSW, dzięki temu w przyszłej edycji programu udział weźmie więcej firm. Zagraniczne doświadczenia, głównie duńskie, pokazują, że przedsiębiorstwa, które uczestniczyły w takich programach, wykazują wyższą aktywność patentową i szybciej zwiększają zatrudnienie w porównaniu z innymi.
Jest też trzeci beneficjent programu – uczelnia. Doktorant wprawdzie pracuje na rzecz firmy, która go zatrudnia, ale badania może, a zapewne będzie prowadzić także w oparciu o laboratoria swojej Alma Mater. Uczelnie uzyskają ryczałtowe dofinansowanie kosztów wykorzystania infrastruktury badawczej. Po za tym opieka nad doktorantem realizującym doktorat w trybie wdrożeniowym oznacza intensyfikację relacji z otoczeniem społeczno-gospodarczym, co premiuje resort nauki i będzie to miało wpływ na podział dotacji podstawowej, co oznacza kolejne pieniądze.
Czwartym beneficjentem programu jesteśmy my wszyscy. Rozwiązania uzyskane dzięki doktoratom wdrożeniowym przyczynia się do zrostu konkurencyjności naszej gospodarki na arenie międzynarodowej.
JK