Dr hab. Piotr Sankowski z Uniwersytetu Warszawskiego, prezes IDEAS NCBR, badacz w MIM Solutions, jedyny w Polsce laureat trzech grantów ERC, przewodniczący Polskiego Oddziału Association for Computing Machinery, komentuje dla FA sytuację informatyki akademickiej – kształcenia i badań – w kontekście wzrostu zapotrzebowania na specjalistów ICT i wysokości płac na uczelniach.
Informatyka i związane z nią technologie odgrywają coraz większą rolę w naszym życiu. Przyzwyczailiśmy się już do internetu, obliczeń chmurowych czy fintechu, a od jakiegoś czasu kierunek zmian wyznacza sztuczna inteligencja. Dzięki niej informatyka staje się nauką interdyscyplinarną, bo jej przełomowe osiągnięcia znajdują zastosowanie w badaniach społecznych, medycynie, chemii, biologii. Nie dziwi więc, że liczba polskich przedsiębiorstw w sektorze ICT rośnie co roku o 10%, a zatrudnienie w nim o około 6%. Oznacza to, że w ostatnich dwunastu latach liczba pracujących w Polsce informatyków zwiększyła się dwukrotnie. Co za tym idzie, wzrósł też odpowiednio wkład ICT do PKB. Na pierwszy rzut oka taki stan rzeczy powinien cieszyć. Jednak obserwując w tym samym okresie jednoczesny spadek liczby studentów kształcących się w technologiach teleinformatycznych o ponad 30%, pojawia się pewien dysonans. Co prawda, nie przekłada się to bezpośrednio na liczbę absolwentów, która od lat utrzymuje się na poziomie 10 tys., tym niemniej widać, że nasze uczelnie nie nadążają za potrzebami rynku w zakresie edukacji specjalistów ICT.
Ich brak generuje już teraz ogromne problemy. Z jednej strony coraz częściej słychać, że nowe projekty informatyczne w Polsce nie mogą zostać uruchomione, bo firmy mają problem ze skompletowaniem pracowników. Z drugiej strony, strategicznie dużo ważniejszej, uczelnie nie są w stanie zapewnić kadry do prowadzenia zajęć. Presja płacowa po stronie przemysłu sprawia, że praca na uczelni staje się coraz mniej atrakcyjna. Do tego wielu dziekanów wydziałów informatycznych obawia się, że wkrótce będzie musiało zakończyć prowadzenie studiów w tej dziedzinie, bo starsi wykładowcy odejdą, a młodzi nie palą się do kariery akademickiej. Jeśli wziąć pod uwagę niepewne awanse i wielokrotnie niższe niż w sektorze komercyjnym wynagrodzenia, sytuacja taka nie powinna dziwić. Mówimy tutaj wszak o ekstremalnej dysproporcji – doktorant pierwszego roku informatyki może liczyć na uczelni na 2371,7 zł brutto, podczas gdy absolwent informatyki w swojej pierwszej pracy dostaje nawet dziesięciokrotność tej kwoty.
Bez strategicznej decyzji zwiększającej finansowanie informatyki akademickiej czeka nas więc załamanie systemu. Musimy w bardzo krótkiej perspektywie podjąć decyzję o kształceniu co najmniej dwukrotnie większej liczby informatyków. Chętnych na te studia zawsze było wielu, a czołowe uczelnie szczycą się, że na jedno miejsce kandyduje u nich 10, a nawet 30 osób. Trzeba też pamiętać, że ten wzrost nie nastąpi bez odpowiedniego zwiększenia kadry i jej wynagrodzeń. Nie ma na to szans, jeżeli utrzymany zostanie egalitaryzm wynagrodzeń na uczelniach. Zasadny jest więc postulat dotyczący trzykrotnego zwiększenia dofinansowania informatyki. Tylko wówczas system akademicki będzie mógł nadążyć za presją rynku.
Piotr Sankowski