Aktualności
Życie akademickie
02 Grudnia
Źródło: www.pixabay.com
Opublikowano: 2021-12-02

Mamy wynalazek i co dalej? – o pracy rzeczników patentowych na uczelniach

Spośród 931 osób, które posiadają obecnie w Polsce uprawnienia rzecznika patentowego, 54 pracują w szkołach wyższych. W ostatnich latach ich rola w środowisku akademickim znacznie wzrosła.

Do zadań rzeczników patentowych należy przygotowanie wspólnie z akademikami dokumentacji zgłoszeniowej do Urzędu Patentowego RP, prowadzenie poradnictwa, opiniowanie i opracowanie umów z zakresu ochrony własności intelektualnej, udział w ocenie projektów wynalazczych i prac wdrożeniowych. Ponadto sprawują oni nadzór nad realizacją zobowiązań wynikających z umów związanych z takimi projektami oraz nad wypłacaniem wynagrodzeń z tytułu wykorzystania danej innowacji, a w końcu współpracują z innymi jednostkami, których domeną jest komercjalizacja wyników prac badawczych i transfer technologii.

W ostatnich latach ich rola w środowisku akademickim znacznie wzrosła. To wyraz proinnowacyjnego nastawienia, które znajduje odzwierciedlenie choćby w przyjmowanych przez uczelnie strategiach rozwoju. Uniwersytet Łódzki podkreślił w takim dokumencie konieczność intensyfikacji wsparcia dla wdrażania wyników badań (patenty, prawa ochronne), Uniwersytet Wrocławski za cel obrał stworzenie systemowej pomocy przy uzyskiwaniu patentów, zaś Uniwersytet Śląski w obszarze współpracy z otoczeniem wymienia zwiększenie liczby wdrożonych patentów i pomysłów wynalazczych. Ale to nie jedyne świadectwo ożywienia w uczelnianych innowacjach. Od dwóch lat, po przerwie, podmioty naukowe znów przeważają nad sektorem gospodarki w liczbie otrzymanych patentów. Oczywiście, pomysł na nowatorskie rozwiązanie to zadanie dla samych naukowców, ale także pozostający w ich cieniu rzecznicy patentowi mają niemały udział w końcowym sukcesie.

Większe zainteresowanie patentowaniem zarówno władz uczelni, jak i samych naukowców, widać po liczbie zgłoszeń, które do nas napływają. Pracy nie brakuje, bywają dni, że drzwi do biura się nie zamykają – mówi Mariusz Grzesiczak, rzecznik patentowy UŚ.

Pozycja rzecznika patentowego zawsze była kluczowa na uczelniach technicznych. W Zachodniopomorskim Uniwersytecie Technologicznym w Szczecinie (wówczas Politechnice Szczecińskiej), który należy do liderów ochrony własności intelektualnej wśród polskich uczelni, komórka, która zajmuje się wynalazczością i ochroną patentową, funkcjonuje od blisko półwiecza. Część uczelni korzysta też z usług zewnętrznych kancelarii.

Nasza uczelnia stawia na swoich rzeczników. Mamy umowy o pracę. Uniwersytet dba o to, by była ciągłość zatrudnienia, dlatego inwestuje w nowych pracowników, kierując ich na aplikację – mówi Renata Zawadzka, rzecznik patentowy ZUT.

Szczecińska uczelnia jako jedna z pierwszych już w 1995 roku uchwaliła regulamin dotyczący postępowania w sprawach własności intelektualnej. Nowelizowany i dostosowywany do zmieniających się przepisów, obowiązuje do dziś. Jak wspomina Renata Zawadzka, kiedyś nie przywiązywano aż takiej wagi, by prowadząc prace badawcze dbać o prawa własności intelektualnej. Dziś stało się to koniecznością, stąd na biurko rzecznika patentowego trafia najwięcej spraw związanych z zapisami w umowach zabezpieczającymi interesy uczelni.

Wśród kwestii, jakie ostatnimi czasy nastręczają rzecznikom patentowym kłopotów, jest przypisanie wynalazku do dyscypliny. Ustawa 2.0 wprowadziła wykaz dziedzin i dyscyplin, który nie pokrywa się z międzynarodową klasyfikacją patentową. W efekcie patenty np. z zakresu nawozów sztucznych wiązane są z… technologią żywności.

Mariusz Grzesiczak zwraca uwagę na kłopoty z opisywaniem wynalazku. Naukowcy, przyzwyczajeni do pisania publikacji, nie czują się pewnie w środowisku patentowym. Trzeba pogodzić ujawnienie nowego rozwiązania, jak w publikacji, z zakresem ochrony prawnej, jaki uczelnia chce uzyskać. Celem jest możliwie największy monopol. Tymczasem z reguły wyniki konkretnego doświadczenia mocno ograniczają ten zakres parametrów. W takiej sytuacji patent też będzie wąski, a przez to łatwy do ominięcia przez potencjalnych konkurentów na rynku.

Naciskam więc, by zrobić kilka dodatkowych eksperymentów, w mniejszej lub większej temperaturze, przy takim czy innym ciśnieniu, i sprawdzić realne granice, w jakich działa wynalazek. To wydłuża całą procedurę, ale moim zdaniem jest niezbędne – tłumaczy.

Rolą adwokata diabła niespecjalnie się przy tym przejmuje. Gdyby wartość patentu sprowadzać tylko do zdobytych zań punktów w ewaluacji, problemu by nie było. Tyle że on w każdym wynalazku stara się dostrzec potencjał komercjalizacyjny, a więc i uzyskać dla niego jak najszerszą ochronę. Skrupulatnie docieka więc granic działania innowacji, by wprowadzić je do opisu patentowego. I tak życie zweryfikuje, które z wynalazków znajdą swoje zastosowanie.

Grzesiczak zwraca uwagę, że jako rzecznik patentowy nie ocenia potencjału aplikacyjnego. Nie pracuje w firmie specjalizującej się w jakiejś konkretnej branży, przyjmuje zgłoszenia z wszelkich dziedzin nauki i oczywistym jest, że nie może być specjalistą w każdej z nich. Ocenia jedynie zdolność patentową wynalazku. Jeżeli widzi szansę na uzyskanie patentu, to rozpoczyna procedurę. W przeciwnym razie albo rezygnuje, albo daje sugestie naukowcom, co trzeba zrobić, poprawić, aby uniknąć przeszkód.

Dla sporej grupy naukowców tematyka ochrony patentowej jest niczym czarna magia, wciąż nie wiedzą, jak się za to zabrać. By przełamać ich obawy, zachęcić do aktywności w innowacjach, organizowane są szkolenia, które cieszą się coraz większym zainteresowaniem.

Wielu naukowców po takich szkoleniach wraca do mnie ze swoimi pomysłami. Zaczęliśmy się nawzajem uczyć: oni mnie swojej wizji techniki, a ja ich – tworzenia opisów patentowych. Krok po kroku przełamywaliśmy bariery. Po pierwszym zgłoszeniu każde następne jest już łatwiejsze – zauważa rzecznik patentowy Uniwersytetu Śląskiego.

Ta uczelnia w ostatnich latach okazywała się najlepsza wśród klasycznych uniwersytetów pod względem zdobytych praw wyłącznych. W ogólnym zestawieniu bezkonkurencyjny jest ZUT. Rzecznicy podkreślają jednak, że nie ilość jest w tym przypadku najważniejsza. Gdyby tak było, mogliby zgłaszać dwu-, a nawet trzykrotnie więcej. Chodzi o to, by równoważyć ją jakością i nie produkować tzw. półkowników. Czas pandemii sprzyja tylko przydatnym pomysłom. W efekcie i naukowcy, i rzecznicy patentowi mają ręce pełne roboty. W ZUT powstał m.in. robot dezynfekujący, śluza do pomiaru temperatury czy sposób zagospodarowania jednorazowych masek ochronnych.

Mariusz Karwowski

Dyskusja (0 komentarzy)