Dziekan Wydziału Prawa i Administracji UMK, prof. Zbigniew Witkowski, na kilka dni przed terminem odwołał obronę pracy doktorskiej Tymoteusza Marca, argumentując to brakiem pewności czy pojawią się na niej wszyscy członkowie komisji doktorskiej. Podobno zapowiedzieli oni bojkot obrony w proteście przeciwko wypowiedziom prof. Lecha Morawskiego, promotora rozprawy doktorskiej T. Marca, wygłoszonym podczas debaty w Oxfordzie. Trzeba jednak zauważyć, że przedstawiony doktorat, który otrzymał pozytywne recenzje, nie miał nic wspólnego z wypowiedziami promotora na oxfordzkiej konferencji. Koniunkcja tych dwóch zdarzeń ma dość dziwny, z pewnością nie akademicki charakter.
Po czasie, bo dopiero kilka dni po pojawieniu się w mediach informacji na temat odwołania obrony, Rada Wydziału Prawa i Administracji UMK wydała uchwałę, w której m.in. wyjaśniła powody decyzji dziekana. Dokument ów (uniwersytecki!) zatytułowano „W sprawie wystąpienia prof. Lecha Morawskiego podczas panelu dyskusyjnego w Oxfordzie”, jakby to było czymś istotnym z punktu widzenia uniwersytetu. Wyrażeniu dezaprobaty dla wypowiedzi L. Morawskiego poświęcono też pierwszą, większą część uchwały. Tymczasem naprawdę ważne jest to, że negatywne nastawienie niektórych członków komisji (a teraz widać, że także członków Rady Wydziału) do ich – chyba byłego – kolegi, czy też tylko do jego wypowiedzi, powoduje skutki w procedowaniu publicznej obrony doktoratu, czyli zdarzenia akademickiego, naukowego, co z pewnością nie powinno mieć miejsca. Członkowie komisji są w tym wypadku osobami publicznymi, realizują swoje obowiązki zawodowe i procedury określone w odpowiednich aktach prawnych, m.in. ustawie o tytule naukowym i stopniach naukowych oraz rozporządzeniach do tej ustawy. Nie ma w nich zapisu o możliwości „bojkotu” obrony doktoratu z powodu negatywnego nastawienia członków komisji do promotora. Wydaje się, że w tym wypadku złamano nie tylko dobre obyczaje akademickie. Min. Jarosław Gowin w swoim oświadczeniu napisał, że takie postępowanie „godzi w zasadę apolityczności uczelni”.
Rada Wydziału (pod dokumentem podpisany jest prof. Z. Witkowski, dziekan) w drugiej części uchwały wyjaśnia powody decyzji o odwołaniu obrony: „Wyłącznie w trosce o pozbawiony emocji finał przewodu doktorskiego zdecydowano o przesunięciu terminu planowanej obrony doktoratu”, bowiem „obrona w dniu 15 maja 2017 r. nie gwarantowałaby spokojnego i rzeczowego jej przebiegu”. A któż niby miał ten przebieg zakłócić? Chyba tylko sami członkowie komisji. Innych możliwości nie widać. Mogli zatem po prostu zrezygnować z zakłócania, i nie byłoby potrzeby odwoływanie obrony. Dalej napisano, że „zarysowała się możliwość braku wymaganego quroum w komisji doktorskiej”, co współbrzmi z doniesieniami medialnymi o bojkocie obrony przez członków komisji. Ale tego zagrożenia „przesunięcie terminu” nie likwiduje, bowiem na razie nie mamy informacji ani o zmianie składu komisji, ani o zmianie nastawienia jej członków do promotora (wprost przeciwnie, uchwała Rady WPiA potwierdza negatywne nastawienie do prof. Morawskiego). Nie ma też informacji o zmianie promotora – i chyba nie ma powodów, które by taką wymuszały. Dalej członkowie Rady Wydziału piszą, że wszystko to dzieje się w „porozumieniu z Doktorantem i przy Jego pełnym zrozumieniu”. Niestety, ta deklaracja nie jest wiarygodna, gdyż pojawiła się o kilka dni za późno.
Nie wiemy, którzy członkowie komisji zagrozili bojkotem obrony doktoratu, co uwiarygodniłoby informację o możliwości zaistnienia takiego zdarzenia. Także dziekan Witkowski na pytanie o nazwiska osób, które miałyby bojkotować obronę, odpisał: „Odmawiam podania informacji, których Pan oczekuje, gdyż nimi nie dysponuję”. W obecnej sytuacji można zatem całe to rzekome zagrożenie „brakiem kworum” traktować to jako wybieg, mający przykryć stosunek wykładowców WPiA UMK do swojego kolegi – promotora, który wyrazili odwołując obronę doktoratu T. Marca. Skoro nie było osób, które deklarowałby bojkot, to po co przesuwać obronę. W liście do mnie prof. Witkowski podał nowy termin obrony – 19 czerwca. W jaki sposób likwiduje on możliwość bojkotu czy braku kworum? Potwierdził też wyraźnie, że „Sprawa obrony doktoratu przed naszą Radą Wydziału jest konsekwencją postawy Pana Lecha Morawskiego, zaprezentowanej podczas panelu dyskusyjnego w Oxfordzie”.
Wicepremier Gowin, który odniósł się do tego zdarzenia, w swoim stanowisku napisał m.in.: „oceniam to postępowanie jako niedopuszczalne, gdyż wyrządza ono krzywdę młodemu naukowcowi, który stał się ofiarą sporów politycznych. (…) przygotowana praca została pozytywnie oceniona przez recenzentów, stąd nie może być mowy o jakimkolwiek merytorycznym uzasadnieniu odwołania obrony doktoratu. Sytuacja, która miała miejsce na UMK w Toruniu, kłóci się z zasadą rzetelnej oceny dorobku naukowego. Wierzę, że doktorant będzie mógł jak najszybciej podejść do obrony rozprawy doktorskiej i o to apeluję do władz uczelni”.
Sprzeciw wobec takiego traktowania doktoranta wyraziła też Krajowa Reprezentacja Doktorantów. Zdaniem KRD, „Odmówienie dopuszczenia doktoranta do obrony doktorskiej z powodu działań podjętych przez jego promotora jest sytuacją niezwykłą i niezrozumiałą, a także wysoce naganną”. Dalej napisano, że to uczelnia „powinna czuć się (…) zobligowana do naprawienia i zadośćuczynienia wszelkich szkód oraz nieprzyjemności doznanych przez jego doktoranta”. I jeszcze: „do opisanej sytuacji doszło na skutek odmówienia wykonania obowiązków zawodowych przez pracowników Uczelni”, którzy z tego tytułu „mają pobrać wynagrodzenie”. Doktoranci są zdania, że „Ignorowanie tego byłoby rażącym naruszeniem interesów i praw doktorantów oraz na stałe kładło się cieniem na wizerunku Uczelni” (stanowisko KRD w załączniku). Nie ma jeszcze stanowiska doktorantów z UMK. Czekamy też na dalsze decyzje władz uczelni w tej sprawie, bo uchwała Rady Wydziału z pewnością jej nie zamyka, choć taką opinię wyraził dziekan Witkowski w odpowiedzi na mój email.
Warto też zauważyć, że są już negatywne odniesienia innych wykładowców UMK do działalności Rady WPiA w tej sprawie. Prof. Jacek Bartyzel, historyk i politolog, w wywiadzie dla portalu wpolityce.pl zdecydowanie negatywnie ocenia zachowanie Rady Wydziału. Odnosi się też do odwołania obrony: „Mszczenie się na doktorancie. Najpierw potencjalni uczestnicy obrony rozprawy doktorskiej zapowiedzieli jej bojkot. Następnie Rada Wydziału czy dziekan zamiast przywołać ich do porządku, bo przecież uczestnictwo w obronach jest obowiązkiem członków tego grona, wydali komunikat, że jest zagrożenie, że wydarzenie będzie miało przebieg burzliwy i przenoszą obronę”.
Kilka dni temu po raz kolejny słyszałem – tym razem z ust wybitnego profesora pracującego w jednym z najlepszych europejskich uniwersytetów w Belgii – że doktoranci są najważniejszymi uczestnikami badań naukowych; to dzięki nim realizuje się granty badawcze i możliwy jest postęp w nauce. Mój rozmówca mówił nawet o ich roli w budowaniu pozycji uniwersytetu. W tym kontekście nasuwa się pytanie: czy nauka polska ma takie osiągnięcia, jakie ma (patrz rankingi międzynarodowe), gdyż traktuje doktorantów tak, jak potraktowała doktoranta T. Marca (podobno za jego zgodą)? Jeśli to sympatie bądź antypatie polityczne czy zawodowe będą decydowały o postępowaniach i awansach naukowych w Polsce, daleko nie zajedziemy.
Piotr Kieraciński
Ta sytuacja to jest jawny skandal. Dyscyplinarnie powinien zostać ukarany Dziekan Witkowski, który najwyraźniej nie dojrzał moralnie ani kompetencyjnie do pełnienia tej funkcji. Jako dziekan powinien w stosowny sposób wyegzekwować od pracowników wydziału - członków stosownej Komisji Doktorskiej - wypełnienia ich obowiązków, za które owi pracownicy pobierają ze środków publicznych wynagrodzenie. W przypadku zaś bojkotu, kiedy z braku quorum nie odbyłaby się obrona, powinien ukarać członków Komisji w odpowiedni sposób.
Szkoda, że do całej sytuacji nie doszło, bo byłoby jasne z imienia i nazwiska, którzy pracownicy naukowi zamierzali 'protestować' w tak haniebny sposób -tj. karając doktoranta, który nie jest stroną sporu.
Szanowny Panie Piotrze Kieraciński,
jest Pan zaskakująco łagodny dla pomotora doktoratu, prof. Lecha Morawskiego,
a bardzo krytyczny wobec członków Komisji Doktorskiej Wydziału Prawa UMK.
Proszę pamiętać, że na sobotnim seminarium na Uniwersytecie w Oxfordzie,
Prof. Lech Morawski, sędzia Trybunału Konstytucyjnego RP, oskarżył polskich prawników,
profesorów prawa, sędziów, o korupcję i łapówkarstwo.
Rzucanie tego typu oskarżeń, bez cienia dowodu,
uderzyło w każdego z prawników Wydziału Prawa UMK,
także wybranych członków Komisji Doktorskiej.
Jak prof. Morawski wycofa się ze swoich oskarżeń
o przekupstwo i łapówkarstwo pod adresem swoich kolegów,
przeprosi, może ktoś z Komisji Doktorskiej zdecyduje się
na promowanie doktoranta prof. Morawskiego.
Uważam, że po oskarżeniu całego środowiska prawniczego,
prof. Morawski utracił zdolność skutecznego przeprowadzenia
doktoratu w całej RP.
Gdyby nawet jego pryncypał, Prezes, prawnik z wykształcenia,
się tego podjął, to trudno mu będzie znaleźć grupę prawników,
którzy podejmą się zadania z brzemieniem bycia łapówkarzem.
Najpierw pomyśl, potem oskarżaj.
Pozdrawiam: