Większe docenianie badaczy popularyzujących naukę, stworzenie akademii komunikacji dla naukowców, włączanie w wydarzenia naukowe osób spoza środowiska akademickiego – takie między innymi pomysły pojawiły się w trakcie poniedziałkowej debaty na Politechnice Śląskiej. Jej uczestnicy dyskutowali o stanie popularyzacji nauki i komunikacji naukowej w Polsce.
Wydarzenie zorganizowano w Centrum Kultury Studenckiej Politechniki Śląskiej „Mrowisko”. Debatę podzielono na trzy panele: popularyzatorski, medialny i akademicki. W tym ostatnim udział wzięli: prof. Arkadiusz Mężyk – rektor Politechniki Śląskiej i przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich, prof. Iwona Hofman – przewodnicząca Rady Towarzystw Naukowych i dyrektor Instytutu Nauk o Komunikacji Społecznej i Mediach UMCS, prof. Paweł Golik – genetyk i biolog ewolucyjny z Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego, Instytutu Biochemii i Biofizyki PAN, członek Rady Upowszechniania Nauki PAN, a także Anna Korzekwa-Józefowicz – ekspertka ds. komunikacji, rzeczniczka Narodowego Centrum Nauki.
Zapytano ich na wstępie o to, czy popularyzacja nauki to jeszcze wybór, czy już wymóg? Prof. Iwona Hofman, opowiadając się za tą drugą opcją, argumentowała, że uczelnie oceniane są przez ich zakorzenienie w środowisku zewnętrznym, przez relacje z otoczeniem i wskazywała na konieczność przywrócenia szacunku nauce oraz traktowania jej jako narzędzia do racjonalnego wyjaśniania złożonych problemów.
W epoce fake newsów, braku narzędzi i umiejętności odczytywania przekazów medialnych, popularyzacja nauki jest po prostu niezbędna – mówiła.
Prof. Paweł Golik zwrócił uwagę, że to zakorzenienie w środowisku społeczno-gospodarczym bywa najczęściej sprowadzane do aspektu czysto utylitarnego. Tymczasem, jak przekonywał, akademia powinna być także miejscem dociekania prawdy, wymiany myśli, idei, nawet niemających bezpośredniego natychmiastowego praktycznego zastosowania. Dylemat: wybór czy wymóg należy, w jego ocenie, rozpatrywać na dwóch poziomach. Instytucjonalnie, z racji choćby finansowania nauki z publicznych pieniędzy, obowiązkiem beneficjentów powinno być przekazywanie społeczeństwu, na jakie cele te środki się wykorzystuje.
Dlatego uważam, że komponent popularyzatorski powinien być w każdym projekcie finansowanym z pieniędzy publicznych. Ale nie oznacza to przy tym obowiązku na poziomie indywidualnym, bo nie każdy się do tego nadaje. A w popularyzacji nauki nie mamy dzisiaj problemu z ilością, za to jest problem z jakością. Nie należy zmuszać do tego jakimikolwiek regulacjami – podkreślił.
Dodał, że w obecnym systemie naukowcy komunikujący na zewnątrz o swoich badaniach traktowani są jako „nieszkodliwi wariaci”, a sama popularyzacja bywa postrzegana jako hobby, które jest akceptowane o tyle, o ile nie odciąga od aktywności „za punkty”. Wspomniał, że Rada Upowszechniania Nauki PAN dąży do tego, aby działalność ta stała się bardziej doceniana, a ci, którzy poświęcają na nią swój czas, nie byli traktowani gorzej od przynoszących ewaluacyjne korzyści. Postulat taki zawarto w Karcie Popularyzatora Nauki. Inny dotyczy konferencji naukowych.
Organizując je, powinniśmy pamiętać także o osobach spoza środowiska akademickiego. Niech każdemu takiemu wydarzeniu towarzyszy przynajmniej jedna prelekcja czy impreza popularyzatorska. Jesteśmy w Gliwicach, gdzie od wielu lat organizowane są kongresy onkologiczne. Czy w programie nie mógłby znaleźć się punkt skierowany nie do specjalistów, tylko do mieszkańców miasta i regionu – pytał.
O popularyzacji jako istotnym elemencie trzeciej misji uczelni mówił prof. Arkadiusz Mężyk. To właśnie za jego kadencji przy Politechnice Śląskiej powstało Centrum Popularyzacji Nauki, jedna z najprężniej rozwijających się obecnie jednostek tego typu w całej Polsce. Zajmuje się budowaniem relacji z otoczeniem społeczno-gospodarczym, przekazywaniem wiedzy naukowej, upowszechnianiem wiedzy. Ale to nie wszystko – uczelnia zainwestowała także w swoich pracowników. Wychodząc z założenia, że przyciągnięcie akademików do tej idei przynosi korzyści nie tylko społeczeństwu, ale i im samym – poprzez rozwój kompetencji zawodowych, do oceny pracowniczej zaczęto wliczać także aktywności popularyzatorskie.
Postęp technologiczny, szczególnie w zakresie informatyki, sztucznej inteligencji, jest tak duży, że jesteśmy już w tym punkcie, w którym ludzie nie są w stanie odróżnić wiedzy faktycznej, opartej na wynikach badań naukowych, od konfabulacji. To pole do działania dla popularyzatorów. W ten sposób możemy też budować zaufanie do uczelni jako instytucji – przekonywał.
Zwrócił w tym kontekście uwagę na cele zrównoważonego rozwoju, do których osiągnięcia wiedza jest niezbędna. Odwołał się do przykładu poprzemysłowych terenów Górnego Śląska, których degradacji można przeciwdziałać tylko przy wykorzystaniu zdobyczy nauki. W związku z tym upowszechnienie tej wiedzy staje się kluczowe.
Widzę ogromną rolę popularyzacji w tym, żeby ci, do których trafiamy z przekazem, zaczęli się zastanawiać nad otaczającym nas światem. Naszym zadaniem jest pobudzenie ich ciekawości, kreatywności.
Anna Korzekwa-Józefowicz, z ramienia NCN członkini grupy komunikacyjnej Science Europe, przyznała, że już od pewnego czasu jej idée fixe jest stworzenie akademii komunikacji dla naukowców. Mogłaby ona funkcjonować przy którejś z centralnych instytucji, np. Narodowym Centrum Nauki czy Polskiej Akademii Nauk. Przywołała Szwecję, gdzie na uniwersytecie w Örebro wprowadzono dla doktorantów pilotażowy obowiązkowy program dotyczący komunikacji naukowej.
Każdy uczestnik tych studiów brał udział w regularnych kursach, które podzielono na trzy bloki: rola naukowca w społeczeństwie, planowanie komunikacji naukowej oraz ćwiczenia praktyczne. Wiele rzeczy można robić oddolnie, ale byłoby fantastycznie, gdyby pojawiły się także odgórne tego typu inicjatywy. Taka akademia mogłaby dać do ręki praktyczny zestaw narzędzi do komunikowania – przekonywała była rzeczniczka Uniwersytetu Warszawskiego.
Odwołując się do tamtych, ponad 13-letnich doświadczeń, stwierdziła, że wsparcie w zakresie popularyzacji musi płynąć także z uczelnianych wyspecjalizowanych jednostek. Wskazywała na konieczność integrowania działań komunikacyjnych w tym zakresie oraz niezbędne do tego właściwe nastawienie władz rektorskich. To o tyle ważne, że do wsparcia naukowców w komunikacji zewnętrznej potrzeba nie jednej osoby, ale całego zespołu kompetentnych pracowników.
Nawiązał do tego również prof. Golik, stawiając Politechnikę Śląską i jej Centrum Popularyzacji Nauki za wzór w kontekście pomocy instytucjonalnej. Ubolewał jednak nad brakiem ogólnokrajowych rozwiązań.
Dopóki nie żyjemy w rzeczywistości fantastyki opisującej odległą przyszłość, w której zasoby będą nieograniczone, a przyziemne rzeczy nie będą nas dotyczyły, to aby popularyzować naukę musimy mieć bardzo konkretne wsparcie. Na razie jest ono niewielkie. O ile możemy jeszcze zdobywać granty na prowadzenie badań naukowych, o tyle o wsparcie popularyzacji i to jeszcze nie na zasadzie konkursów organizowanych od czasu do czasu, ale systematycznych inicjatyw, wciąż musimy się cały czas upominać.
W dalszej części mówił o odbiorcach popularyzatorskich treści. Jego zdaniem wcale niemałą grupę tworzą osoby, które odrzucają rozum i empirię, czyli podstawy naukowego poznania. Dialog z nimi przestaje być możliwy. Jak więc nie tracić energii na jałowe dyskusje, a jednocześnie przyciągnąć do nauki jak najwięcej osób? Pogodzenie rzetelności z efektywnością nie jest łatwym zadaniem.
To nie do końca rola popularyzatorów akademickich. My raczej powinniśmy być tymi, którzy są w stanie pokazać, gdzie na tym wielkim rynku idei są rzeczy warte uwagi. Inną ważną kwestią jest wyjście poza swoje badania. Naukę uprawia się na całym świecie, więc należy pomóc ludziom zrozumieć to, co w niej się dzieje, a nie tylko mówić o swoim wkładzie w ten dorobek – podkreślał.
Nawiązując do kwestii wiarygodności tekstu publicystycznego o nauce, prof. Hofman wspomniała o koncepcji dziennikarstwa jakościowego, które oparte jest na wiarygodności autora i na szacunku dla odbiorcy. Jeśli uznajemy, że odbiorca ma pewien zasób wiedzy, kompetencji, to staramy się, aby informacja była sprawdzona, zweryfikowana, odpowiadająca kryterium rzetelności naukowej – tak powinno to wyglądać. Upomniała się także o studentów z zagranicy.
Popularyzacja ma duże znaczenie także w procesie umiędzynarodowienia nauki. Studentów z różną tożsamością kulturową jest na uczelniach coraz więcej i to duże wyzwanie, żeby wyjść poza działania rutynowe, które podejmujemy na piknikach naukowych, i włączać obcokrajowców w działania popularyzujące naukę na podstawie ich doświadczeń – dodała.
Kończąc, zwróciła się z propozycją, by rozdzielać obszary: komunikowania o nauce (jako sferę aktywności naukowców), promocji nauki (jako sferę aktywności popularyzatorów nauki, którymi powinny być osoby wykształcone właśnie w tym kierunku, np. na studiach i specjalnościach z zakresu komunikacji społecznej i mediów) oraz dystrybuowania wiedzy (w tej grupie umieściła czasopisma branżowe, których rolą powinno być przekazywanie informacji o najważniejszych wynalazkach, odkryciach, teoriach, które można wdrożyć np. w pedagogice, leśnictwie, inżynierii).
Wydaje mi się, że o rozbudzeniu szacunku do nauki i rozwiązywaniu praktycznych problemów możemy mówić dopiero wówczas, gdy społeczeństwo korzysta z wiedzy w taki właśnie sposób: sięgając w zależności od sytuacji do tych trzech przenikających się, ale jednak różnych obszarów – skonstatowała.
Debatę pt. „Popularyzacja i komunikacja nauki w Polsce – szanse i wyzwania” zorganizowały: Centrum Popularyzacji Nauki Politechniki Śląskiej i Rada Upowszechniania Nauki Polskiej Akademii Nauk. Wydarzeniu patronował przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich oraz przewodniczący Rady Doskonałości Naukowej. Patronatem medialnym debatę objęło „Forum Akademickie”.
Mariusz Karwowski