Nie do nas powinien być kierowany zarzut, że uczelnie słabo płacą swoim pracownikom. W Polsce naukowcy zarabiają bardzo mało, ale my nie rozwiążemy tego problemu. W mojej opinii wynagrodzenia dodatkowe to jest pewnego rodzaju kompromis. Na więcej nas póki co nie stać – przyznał na UMCS prof. Krzysztof Jóźwiak, dyrektor Narodowego Centrum Nauki.
Szef agencji finansującej badania podstawowe gościł na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Otwarte spotkanie poświęcone było m.in. strategii działania i planom rozwoju NCN oraz perspektywom finansowania nauki w Polsce. Jak można się było spodziewać, najwięcej emocji wywołała kwestia oceny wniosków grantowych.
Jestem przerażony tymi liczbami, które pan pokazał. Nie tak to powinno wyglądać. W żadnej agencji na świecie tak nie ma. We Francji eksperci zagraniczni to około 30%, w Belgii podobnie. Czy my jesteśmy gorsi, nie nadajemy się do oceny wniosków? – rozpoczął dyskusję jeden z uczestników.
Chodziło o prezentację ukazującą, jak na przestrzeni lat zmieniały się składy zespołów oceniających wnioski jeśli chodzi o afiliacje ich członków. Jeszcze na początku funkcjonowania agencji były one złożone tylko z polskich naukowców. W połowie poprzedniej dekady Centrum zdecydowało się jednak na internacjonalizację, która miała służyć zwiększeniu zasobu kompetentnych specjalistów. W efekcie w obszarze ST 99,35% z nich pochodziło w ub.r. z zagranicy (w NZ to 91,46%, zaś w HS 83,47%, przy czym w panelach, w których Rada NCN – odpowiadająca za dobór ekspertów – uznaje za ważny kontekst lokalny, powołuje większą ich liczbę z Polski).
Nie uważamy, by recenzenci czy eksperci z zagranicy byli lepsi od polskich, nauka jest jedna. Pozwala nam to jednak podnieść wartość takiej oceny. Niektóre panele są niewielkie, przykładem może być astronomia. Kiedy astronomowie składają wnioski do konkursu, to w Polsce nie ma ich kto oceniać, żeby nie narazić się na konflikt interesów. Warto też pamiętać, że wśród zagranicznych ekspertów są też Polacy, którzy pracują w innych krajach – ripostował K. Jóźwiak.
Przy tej okazji, padło też pytanie o dostosowanie paneli do obecnego podziału na dyscypliny i ich zakresu. Kompetencje do tego ma Rada NCN i to do niej powinny być kierowane wnioski w tej sprawie. Trzeba jednak pamiętać, że zapisy ustawowe ograniczają do 30 liczbę dyscyplin lub grup dyscyplin, w ramach których są przeprowadzane konkursy na realizację projektów badawczych (w tej chwili jest 26 paneli).
Odnosząc się do pytań o błędy w ocenie i możliwość odwołania od nierzetelnych recenzji, dyrektor NCN przyznał, że jakakolwiek polemika nie wchodzi w rachubę z uwagi na – także ustawowo regulowany – czas, w jakim musi być rozstrzygnięty dany konkurs. Wszystkie czynności z tym związane są zaplanowane na 6 miesięcy i zmieszczenie w tym okresie dodatkowych zadań jest już – w jego ocenie – nierealne. Dodał, że inne agencje, owszem, mają może mniejsze kłopoty z recepcją ocen, ale wynika to w dużej mierze z tego, że przygotowują jedynie tzw. consensus report, bez ujawniania recenzji. W NCN jest inaczej – wnioskodawca też wprawdzie dostaje końcowe uzasadnienie, ale ma jednocześnie dostęp do nieprzetworzonych recenzji swojego wniosku.
W kraju, w którym pod wieloma względami i w różnych obszarach narzeka się na brak transparentności, NCN zbiera cięgi za to, że… jest transparentny – mówił prof. Jóźwiak.
Jeden z uczestników dyskusji wskazał na problem z rozliczaniem projektów opartych o badania lokalne. Przekonywał, że zagraniczne czasopisma odrzucają takie publikacje, nie będąc w stanie ich zrecenzować. Tymczasem – znów zgodnie z ustawą – wykonawca jest zobowiązany umową do publikacji wyników w wydawnictwie o zasięgu międzynarodowym.
Wymogu umiędzynarodowienia nie możemy pominąć. Nawet jeżeli są to badania regionalne, ważne, by stymulować grantobiorców do przedstawienia ich efektów szerszej publiczności niż tylko tej krajowej. Zostawiamy to jednak zawsze do decyzji ekspertów, którzy oceniają raporty końcowe – podkreślił dyrektor NCN.
Stawił także czoła pytaniu o współpracę z ministerstwem w zakresie ujednolicenia systemów – ewaluacyjnego i grantowego – publikacji wyników badań. W tej chwili, jak przyznała jedna z biorących udział w spotkaniu, naukowcy funkcjonują niejako w dwóch równoległych rzeczywistościach. Ona sama, mając grant, publikuje w czasopiśmie „uznanym międzynarodowo”, jak chce tego NCN, ale wycenionym jedynie na 70 punktów, podczas gdy koleżanki i koledzy bez grantu – w 140- lub 200-punktowym periodyku. Nietrudno zgadnąć, na kogo władze tej jednostki patrzą bardziej przychylnym okiem.
Ocena parametryczna jest zupełnie czymś innym niż ocena merytoryczna wniosków i publikacji, które są efektem zrealizowanych grantów. Nie prowadzimy rozmów odnośnie ujednolicenia tych dwóch systemów, natomiast jeśli ministerstwo zechciałoby przyjąć nasz sposób ewaluacji, to chętnie podyskutujemy. Ale rzeczywiście, brak korelacji między tymi dwoma porządkami może nastręczać naukowcom problemów. Trzeba przy tym pamiętać, że ewaluacja nie jest dla naukowców, lecz dla urzędników. Niestety, przyjęliśmy jako środowisko, że ocena parametryczna powinna wpływać na to, co robimy. Uważam to za niewłaściwe. To nie NCN robi źle – zaznaczył szef agencji.
Dodał, że nie widzi sensu w zmuszaniu pracowników, jak to się gdzieniegdzie dzieje, do składania wniosków, po to by jedynie spełnić wymogi formalne w danej jednostce. Jego zdaniem systemy, które promują samo aplikowanie są mało skuteczne, bo nie motywują autorów do zadbania o jakość wniosku. O wiele bardziej efektywną metodą powinno być nagradzanie tych, którzy grant zdobyli. Zauważył przy tym, że – jak wynika z jego obserwacji – młodych naukowców specjalnie dopingować do tego nie trzeba.
Oni są odważni, ciągle poszukują swojej niszy w nauce i wykazują gotowość do udziału w tym grantowym wyścigu. Warto ich wtedy wspierać i naukowo, i administracyjnie. Około połowa kwoty, którą przekazujemy naukowcom, trafia w ręce młodych osób. Mówię tu o środkach na badania, ale też stypendia i staże podoktorskie – wyliczał.
Tematu pieniędzy też nie mogło zabraknąć. Postulowano m.in. urealnienie wynagrodzeń kierowników projektów i podniesienie ich przynajmniej do poziomu średniej krajowej. Jak podał dyrektor NCN, wynagrodzenia stanowią około 25–30% wartości grantu. Obecne stawki wprowadzono już jakiś czas temu i wtedy wydawały się niebotycznie wysokie.
Nie do nas powinien być kierowany zarzut, że uczelnie słabo płacą swoim pracownikom. W Polsce naukowcy zarabiają bardzo mało, ale my nie rozwiążemy tego problemu. W mojej opinii wynagrodzenia dodatkowe to jest pewnego rodzaju kompromis. Na więcej NCN póki co nie stać – przyznał.
W dyskusji poruszono również problem regulaminowych ograniczeń na zatrudnianie na stanowiskach postdoków. Sugerowano, że przy deficycie młodych badaczy, powinno się umożliwić zatrudnianie również swoich byłych doktorantów. Przypomnijmy, intencją Rady NCN w chwili ustanawiania stanowiska typu post-doc (nieznanego wcześniej w polskim systemie) było stworzenie korzystnych warunków do czasowego zatrudniania osób spoza danej instytucji.
Definicja postdoka – której zresztą nadal nie ma w ustawie i chyba czas najwyższy ją wprowadzić – mówi, że to osoba, która zrobiła doktorat i terminuje w innym laboratorium, najlepiej zajmującym się całkiem odmienną tematyką, po to, żeby zdobyć nowe doświadczenie. Kłóci się to więc z tym, żeby taką osobę zatrudnić w tym samym laboratorium i by robiła podobne rzeczy, co do tej pory. Ograniczenia mają zatem zachęcać do mobilności, której bardzo brakuje w polskiej nauce – podkreślił prof. Jóźwiak.
Na koniec zapytano, na ile NCN jest w stanie uelastycznić stanowisko w sprawie polityki otwartego dostępu. Gość lubelskiego spotkania przypomniał, że kilka miesięcy temu zapisy zostały złagodzone. Zwrócił jednocześnie uwagę, że w nauce trwa właśnie okres przejściowy z jednego modelu publikowania (paywall) do drugiego (otwarty dostęp). Tej transformacji towarzyszy wiele niepożądanych zjawisk (jak choćby wysokie koszty), ale – zdaniem dyrektora NCN – nie będą one trwały bez końca.
Tym niemniej obserwujemy sytuację i w zależności od jej rozwoju będziemy reagować – zakończył spotkanie zorganizowane przez Centrum Badań Naukowych UMCS.
Mariusz Karwowski
Bardzo pouczajaca jest lektura takich streszczen ze spotkan.
Duzo ciekawych tematow do dyskusji sie pojawia.
Skomentuje tylko to jedno zdanie z wypowiedzi Pana Jozwiaka: "Trzeba przy tym pamiętać, że ewaluacja nie jest dla naukowców, lecz dla urzędników."
Otoz nalezy ewaluacje nauki prowadzic w taki sposob, zeby oceny z tej ewaluacji dawaly jak najbardziej obiektywny odczyt poziomu nauki i progresu, jaki sie dokonal w danym okresie ewaluacyjnym. Ewaluacja nie moze byc sztuczna, tylko powinna odzwierciedlac postep. Do tego trzeba dazyc.
I wtedy bedzie przydatna rowniez dla naukowcow. Pomoze rowniez planowac osrodkom naukowym i rozwijac dlugofalowe strategie na mniejsza i na wieksza skale.
Ewaluacja jest droga i meczaca. Trzeba ja robic dobrze, a nie udawac "dla urzędników".
", naukowcy funkcjonują niejako w dwóch równoległych rzeczywistościach"
I powinni wiedzieć komu za to podziękować, bo nazwiska członków komisji, która te punkty przydzielała są jawne.
Tak jawne, jak jawnymi kpinami są niektóre kwiatki na tej liście:
Joule IF 39.8 40 PKT (SIC!)
Nature Astronomy IF 14.1 70 PKT
Nature Catalysis IF 37.8 100 PKT
Nature Reviews Chemistry IF 36.3 70 PKT
i niestety jest tego więcej
Naturalnie rodzi się pytanie, czy ktokolwiek widział listę przed opublikowaniem? Tak niska punktacja czasopism, nawet w sytuacji gdy te nie miałyIF w momencie układania listy zakrawa o celowe działanie, bo jak inaczej ten fakt uzasadnić? Nikt z komisji nie domyślił się, że będą to topowe czasopisma w dziedzinie?
I skąd tak niska punktacja Joule, skoro czasopismo powstało w 2017?
@Maciek
I dlatego wlasnie na poczatek, we wszystkich dziedzinach nauki (wlaczajac nauki humanistyczne i sociajlne!), nalezaloby polegac na Impact Factors. Impact Factors sa niezalezne od zadnych komisji i komitetow, co redukuje rowniez mozliwosc korupcji i kupomoterstwa.
Pozniej, jak nauka polska dojrzeje do odejscia od Impact Factors, zmieni sie zasady ewaluacji, ale to jeszcze nie teraz.
Natomiast dziwi mnie punkacja dla Nature Reviews Chemistry. Czy to znaczy, ze pisma przegladowe tez sa na liscie, i artykuly w nich publikowane licza sie do ewaluacji? Jesli tak, to jest to oczywisty blad, poniewaz reviews w zaden sposob nie odzwierciedlaja postepu w badaniach naukowych prowadzonych w danym laboratorium lub instytucji.
Pisma przeglądowe i artykuły przeglądowe są punktowane, a punktacja zależy od czasopisma; jeśli w danym czasopiśmie są publikowane i prace oryginalne i przeglądowe to mają taką samą punktację. Są takie zespoły, które w dużej mierze z "przeglądówek" żyją.
@M
Przedziwne.
Ten element ewaluacji nauki, ktory ma odpowiedziec na pytanie "co nowego odkryli naukowcy w danym czasie", "jak wazne sa to odkrycia", "jak bardzo naukowcy pracujacy w danej jednostce naukowej przesuneli granice naszej wiedzy", nie ma nic wspolnego z publikowaniem przegladowek.
Publikacje przegladowe w zaden sposob nie odzwierciedlaja postepu naukowego, jaki dokonal sie w danym laboratorium, instytucie, wydziale...
Tak wiec liczenie tego w ten sam sposob, jak oceniane sa publikacje oryginalne, nie ma sensu..