Tylko do 22 października w Starej Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego można obejrzeć wystawę przypominającą historię jednego ze starszych, a do dziś działających studenckich klubów turystycznych – UNIKATU, czyli Uniwersyteckiego Klubu Turystycznego, który obchodzi swoje sześćdziesięciolecie. Jego dobrym duchem, szarą eminencją, niezmordowanym animatorem i organizatorem imprez jest dr Grzegorz Rąkowski, biolog, ale i autor ponad dwudziestu przewodników turystycznych, w tym bodaj najsłynniejszego: „Polska egzotyczna”.
W bieżącym roku 60-lecie działalności obchodzi założony w 1963 r. na Uniwersytecie Warszawskim Uniwersytecki Klub Turystyczny „Unikat”. W ciągu swej historii klub działał w różnych strukturach: PTTK, ZSP, SZSP, Klubu Absolwentów UW, a obecnie funkcjonuje jako grupa przyjaciół i sympatyków, poza formalnymi strukturami. Założyciel „Unikatu” Bogdan Opowicz, jego pierwszy prezes, jeden z głównych animatorów i pomysłodawca wielu imprez, jest wciąż czynny turystycznie.
Apogeum działalności klubu przypadło na okres „boomu” turystyki studenckiej w latach 1968–1989, jednak klub przetrwał wszelkie zawieruchy dziejowe, ciągle istnieje i działa, choć już nie z takim rozmachem, jak w tamtych czasach. Na początku okresu świetności aktywność turystycznego środowiska studenckiego koncentrowała się niemal wyłącznie na działalności krajowej. Choć trudno to sobie dzisiaj wyobrazić, wtedy praktycznie nie jeździło się turystycznie za granicę, bo było to prawie niemożliwe. Klubów turystycznych było sporo, rajdów pieszych i obozów krajowych także. Jednak oferta była mało zróżnicowana. W turystyce studenckiej obowiązywała wtedy moda na wyjazdy niemal wyłącznie w góry. Inna turystyka się nie liczyła, a jeśli się już wyjeżdżało się na jakiś krótszy wyjazd weekendowy, to z reguły była to po prostu piesza wędrówka zakończona spotkaniem przy ognisku. Na tym tle oferta imprez „Unikatu”, obecna na licznych, rzucających się w oczy pomysłowych plakatach rozwieszanych na Uniwersytecie Warszawskim, fascynowała bogactwem i różnorodnością. Bowiem w klubie, zgodnie z jego nazwą, robiono rzeczy niekonwencjonalne. Gdy wszyscy jeździli w góry – w „Unikacie” jeździło się na zupełnie wówczas nieznaną „ścianę wschodnią” – fascynujący region zamieszkany przez przedstawicieli „egzotycznych” mniejszości narodowych i religijnych: Ukraińców, Białorusinów, Tatrów, Litwinów i rosyjskich staroobrzędowców. Na Mazury wszyscy jeździli latem na letniska i żagle, a „Unikat” jeździł tam zimą na obozy z cyklu „Tundra”, podczas których po zamarzniętych jeziorach i ich okolicach wędrowało się pieszo lub na nartach. Nade wszystko jednak każdy wyjazd, każda impreza „Unikatu”, to nie była tylko zwykła wędrówka z plecakiem. Wyjazdy te prawie zawsze kryły w sobie jakiś oryginalny pomysł i ciekawe elementy „programu kulturalnego”, jak to wówczas nazywano, a jakich były zupełnie pozbawione propozycje innych klubów. Były także, zupełnie nowatorskie w tamtych czasach, nurty turystyki eksploracyjnej i przyrodniczej.
Czegóż bowiem nie było w ofertach klubowych wyjazdów? Były tradycyjne rajdy piesze – wiosenny rajd „Marzanna” podczas którego topiono tradycyjne kukły wykonane przez uczestników na rajdowych trasach. Był najstarszy, organizowany od 1963 r., majowy rajd „Wigry” na Suwalszczyźnie, z licznymi trasami pieszymi, kajakowymi, żeglarskimi, rowerowymi i zakończeniem tradycyjnie odbywającym się nad jeziorem Wigry. Był czerwcowy „Orient Rajd” na terenach zamieszkanych przez białostockich Tatarów, z tradycyjnym przejazdem kolejką leśną przez Puszczę Knyszyńską. Był jesienny rajd „Polesie” na Polesiu Lubelskim. Były wspomniane już zimowe obozy z cyklu „Tundra” i liczne ciekawe letnie obozy wędrowne, głównie na Wschodnich Mazurach – cykl „Galindia” i na Suwalszczyźnie – cykl „Sudawia”. Był „Prawosławny Sylwester” pozwalający świętować Nowy Rok po raz drugi, tym razem według kalendarza prawosławnego. Były imprezy wielkanocne, podczas których odwiedzało się miejsca, gdzie kultywowane były barwne zwyczaje ludowe związane z tym okresem, jak choćby Turki Wielkanocne w Kotlinie Sandomierskiej, czy konkursy palm w Łysem na Kurpiach. Był staropolski rajd „Kurdesz”, którego uczestnicy występowali w kontuszach. Była barwna „Noc Wagantów”, podczas której uczestnicy przebrani w historyczne stroje bawili się przy muzyce dawnej na zamku w Oporowie koło Kutna, odgrywając parateatralne scenki, według precyzyjnie opracowanego scenariusza. Później w podobnym stylu organizowani byli „Arystokraci” i kilka innych okazjonalnych imprez kostiumowych w historycznych wnętrzach. Były również kostiumowe „Unikat Bale”, co roku organizowane w innej konwencji, oraz „Wigilie Unikatu” i spotkania wielkanocne. Było „Tokowisko” – czyli wyprawa na podglądanie tokujących głuszców i cietrzewi. Były wiosenne i jesienne „Przeloty”, gdzie obserwowano przelotne ptaki. Był narciarski rajdzik „Eskimos” z noclegami w namiotach na śniegu. Były eskapady z cyklu „Przemytnik”, w których penetrowano tereny przygraniczne w różnych częściach kraju, trudno wówczas dostępne i pilnie strzeżone, co dodawało uczestnikom dodatkowego dreszczyku emocji. I było jeszcze dziesiątki imprez ułożonych w krótsze lub dłuższe cykle, a często jednorazowych, zawsze jednak opartych na oryginalnym pomyśle i gromadzących ludzi niekonwencjonalnych i spragnionych przygód.
Klub posiadał własny lokal na Uniwersytecie Warszawskim, w którym w każdy czwartek odbywały się spotkania członków i sympatyków. W okresie wakacyjnym działały klubowe bazy namiotowe: założona w 1976 r. baza „Spod Mostu” pod słynnymi wiaduktami w Stańczykach na skraju Puszczy Rominckiej, powstała w dwa lata później baza nad jeziorem Szelment na Suwalszczyźnie i działająca tyko przez kilka lat baza „Na Granicy”, usytuowana wśród jezior na przedwojennej granicy polsko-niemieckiej na południe od wsi Dubeninki. Całoroczną bazą różnego rodzaju kameralnych na ogół klubowych wyjazdów pobytowych i wędrownych była przedwojenna chatka myśliwska ukryta w środku lasu w Puszczy Boreckiej, odkryta podczas jednej z eksploracyjnych wypraw w 1975 r., wyremontowana i zaadaptowana dla potrzeb turystycznych przez „unikatowców” i użytkowana przez nich za porozumieniem z nadleśnictwem Borki, którego własnością pozostawała. Przez kilkanaście lat działała także filia „Unikatu” w Gdańsku. Ważnym elementem działalności klubu był kurs organizatorów turystyki, a przez kilka lat także kursu terenowych przewodników białostockich, a później suwalskich.
W imprezach „Unikatu” brało udział od kilku do kilkuset osób. Na początku lat 70. bywało, że na największe klubowe rajdy – „Marzannę” i „Wigry” przyjeżdżało po od 300 do nawet 800 osób. Rekord padł jednak podczas rajdu „Kurdesz” w 1971 r., organizowanym wtedy wspólnie z białostockim klubem turystycznym „Powsinoga” w Mielniku nad Bugiem. Na rajdowych trasach zjawiło się aż 1200 uczestników, podzielonych na „Koronę”, czyli studentów z Warszawy i „Litwę”, czyli studentów z Białegostoku. W celu ich pomieszczenia na noclegi wynajęto wówczas 10 stodół… Były to zupełnie inne czasy, wystarczyło, że ktoś przyszedł na uniwersytecki wydział z hasłem „jedziemy na rajd!” i już spontanicznie niemal cały wydział zapisywał się na rajdową trasę, która mogła liczyć i ponad 100 osób. Osobny rozdział to grupowe wyjazdy i powroty z rajdów. Jeździło się pociągiem, z reguły „na gapę”, ze śpiewem przy akompaniamencie gitar i we wspanialej atmosferze. Ileż to razy było tak, że po całonocnej podróży w nieprawdopodobnym ścisku, prosto z pociągu szliśmy na poranne zajęcia… Warto też dodać, że „unikatowcy” nie ograniczali się do imprez własnych, ale jeździli na rajdy i różne imprezy organizowane przez inne kluby i koła turystyczne, zarówno na te organizowanych przez środowisko warszawskie, jak i na te organizowane przez inne środowiska akademickie, w tym na giełdy piosenki turystycznej w Szklarskiej Porębie (środowisko wrocławskie), „Bazuna” (środowisko gdańskie) i „Yapa” (środowisko łódzkie). Z kolei przedstawiciele innych klubów i środowisk często bywali uczestnikami imprez „Unikatu”, a niektóre z nich były organizowane wspólnie.
W połowie lat 70-tych dla turystyki studenckiej otworzyły się możliwości wyjazdów zagranicznych. „Unikat” natychmiast to wykorzystał. Początkowo wakacyjna oferta wyjazdowa obejmowała kraje socjalistyczne, czyli tzw. demoludy. Rozpoczęły się więc regularne akcje obozów „Arkan” w Rumunii i „Tokaj” na Węgrzech, organizowano też obozy w NRD, Czechosłowacji, Bułgarii i Jugosławii. Nieco później rozpoczęto akcję obozów trampingowych „Lewant” na Bliskim Wschodzie, która z czasem powiększała swój zasięg terytorialny i objęła łącznie kilka krajów: Turcję, Syrię, Cypr, Liban, Izrael, Jordanię i Iran. Później zaczęła się akcja obozów w Skandynawii, obejmująca Finlandię, Norwegię i Szwecję. Jeszcze później zorganizowano wyprawy w rejony egzotyczne, m.in. do krajów Maghrebu, do Ameryki Południowej, do Chin i do Afryki Wschodniej.
Klub stale ewoluował. Zmieniały się czasy, zmieniali się też ludzie. Przemiany ustrojowe i ekonomiczne w 1989 r. przyniosły głęboki kryzys turystyki studenckiej, bo skoro każdy już miał paszport w kieszeni, a cały Zachód stanął otworem, to wszyscy woleli jeździć indywidualnie. W tym okresie upadło wiele studenckich klubów turystycznych. „Unikat” wykorzystał jednak swoją szansę i jeszcze raz okazał się klubem oryginalnym, bo gdy wszyscy rzucili się do wyjazdów na Zachód, „unikatowcy” wyruszyli na nieznany do niedawna „dziki” Wschód, czyli za wschodnią granicę. Już w 1990 roku, czyli jeszcze gdy istniał ZSRR, wyruszyły pierwsze obozy wędrowne i zimowe na Białorusi i Litwie. W ciągu następnych lat podczas kilkudziesięciu różnych imprez spenetrowane zostały najciekawsze zakątki dawnych Kresów i ziem przyległych. Bywano w Kurlandii i Inflantach, czyli na Łotwie i w Estonii, w Prusach Wschodnich, czyli w Obwodzie Kaliningradzkim, na Żmudzi i Wileńszczyźnie, w litewskich puszczach, nad Jeziorami Brasławskimi, w dolinach Niemna, Dźwiny i Dniepru, na bagnach Polesia, na Wołyniu i Podolu, w jarze Dniestru, na Huculszczyźnie i połoninach Karpat Wschodnich, na Zakarpaciu, na dawnych Dzikich Polach, w ukraińskich stepach, w Odessie i na Krymie. Odwiedzano historyczne miasta, wsie, zaścianki, zamki, dwory i pałace, świątynie, klasztory i cmentarze różnych wyznań. Spotykano przedstawicieli różnych narodowości, grup etnicznych i oczywiście kresowych Polaków. Smakowano specjały regionalnych kuchni i regionalne napitki. Brano udział w uroczystościach religijnych, imprezach kulturalnych i folklorystycznych. Ile przy tym wszystkim przeżyto wspaniałych przygód i niezapomnianych wrażeń – nie da się opisać.
Wielu członków i sympatyków klubu zaczęło wyjeżdżać indywidualnie lub w mniejszych grupach. Wyjazdy te miały różnorodny charakter (wędrówki piesze po terenach nizinnych i górskich, spływy kajakowe, objazdy autokarowe i samochodowe, trampingi, wyprawy) oraz zasięg (krajowe, kresowe, europejskie i do krajów egzotycznych na różnych kontynentach) i właściwie trudno by znaleźć zakątek naszego globu, dokąd „unikatowcy” by nie dotarli. Choć część z tych wyjazdów (czy nawet większość) nie odbywała się już się pod szyldem klubu, to bez wątpienia jednym z głównych motorów ich organizatorów był zaszczepiony w „Unikacie” bakcyl szukania przygód i eksploracji mało znanych miejsc.
Tym niemniej, masowa turystyka studencka po 1989 się skończyła, co znalazło swe odbicie w stopniowo ograniczanej działalności klubowej. Po tej dacie w „Unikacie” nie organizowano już kursów organizatorów turystyki, ze względu na znikome zainteresowanie. Na krajowych i zagranicznych obozach letnich bywało coraz mniej uczestników i z czasem zaprzestano ich organizacji. Coraz mniej osób uczestniczyło także w rajdach i innych imprezach klubowych i z czasem część z nich również przestano organizować lub organizowano je nieregularnie. Utracono lokal na UW, przestały działać letnie bazy namiotowe, a chatka w Puszczy Boreckiej przestała istnieć fizycznie, uszkodzona przez huragan i rozebrana. Ciągle jednak odbywały się tradycyjne rajdy „Marzanna” i „Polesie”, „Prawosławny Sylwester”, zimowe obozy z cyklu „Tundra” i wyjazdy na Kresy.
Nowa epoka w dziejach klubu zaczęła się w 2003 r. Wówczas to na rajdzie „Marzanna” pojawiła się Asia Zarzecka, mieszkanka Warszawy, ale silnie związana ze środowiskiem turystycznym i miłośnikami folku w Lublinie, gdzie studiowała. To za jej przyczyną na imprezach „Unikatu” coraz liczniej zaczęli się pojawiać jej przyjaciele i znajomi ze środowisk turystycznych Lublina, „unikatowcy” zaczęli natomiast jeździć na imprezy organizowane przez środowisko lubelskie, a w klubie pojawiły się żywe tam zainteresowania folkiem oraz wiejską muzyką tradycyjną i tańcami ludowymi. Do dziś na rajdach „Unikatu”, wiosennej „Marzannie” i jesiennym „Polesiu”, a także na zimowym „Prawosławnym Sylwestrze”, znaczą część uczestników, a nierzadko większość, stanowią właśnie lubliniacy. To m.in. dzięki nim imprezy te uzyskały nowy blask i energię, a liczby biorących w nich udział uczestników, choć oczywiście nie dorównują tym z lat 70-tych i 80-tych, znacznie wzrosły, sięgając nierzadko 50–100 uczestników, a więc znacznie więcej niż jeszcze 20 lat temu.
Dziś działalność „Unikatu” opiera się głównie na organizowaniu mających już ponad 50-letnią tradycje cyklicznych imprez, wspomnianych rajdów „Marzanna” i „Polesie” oraz „Prawosławnego Sylwestra”. Regularnie odbywają się także „Wigilie Unikatu” oraz klubowe wyjazdy na giełdę piosenki turystycznej do Szklarskiej Poręby. Inne imprezy, dawniej cykliczne, organizuje się nieregularnie i okazjonalnie, w nawiązaniu do starych tradycji, jak rajdy „Orient” i „Wigry” oraz przygraniczny „Przemytnik”. Nieregularnie, choć dość często, odbywają się także czwartkowe spotkania klubowe, na które zazwyczaj „unikatowcy” umawiają się w różnych warszawskich lokalach gastronomicznych. Są również imprezy jednorazowe, wymyślane ad hoc, gdy komuś przyjdzie do głowy jakiś ciekawy pomysł.
Ważnym elementem podtrzymującym klubową tradycję są też uroczystości i imprezy organizowane podczas kolejnych okrągłych rocznic założenia klubu, jak np. podczas hucznie obchodzonego 50-lecia „Unikatu” w 2013 r. Także w bieżącym roku, z okazji jego 60-lecia, w galerii „Więzy” we Wiązownej odbyła się wystawa starego sprzętu turystycznego „Zaglądamy do starych plecaków” (kwiecień–maj 2023). Ukazały się także jubileuszowe wydawnictwa: cenna publikacja Tomasz Krzywickiego „Wędrowanie – 50 lat temu i dziś – z mojej perspektywy” oraz „Śpiewnik 60-lecia” opracowany przez Grzegorza Rąkowskiego i Magdę Fiutowską. Wydarzeniem, które zgromadziło rekordową liczbę ok. 120 obecnych i dawnych „unikatowców” oraz sympatyków klubu była obrazująca historię klubu duża wystawa „UNIKAT – Uniwersytecki Klub Turystyczny, 60 lat, 1963–2023” w Starej Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego, zorganizowana przy współudziale Muzeum Uniwersytetu Warszawskiego, uroczyście otwarta w dniu 29 września 2023 r. przez dyrektora tego muzeum prof. Huberta Kowalskiego i prorektorkę UW, prof. Ewę Krogulec (wystawa potrwa do 22 października).
Grzegorz Rąkowski
Unikat to nie tylko klub, to sposób na życie, hierarchia wartości, umiłowanie przyrody, chęć pomocy towarzyszowi podróży i wiele innych aspektów socjologicznych i psychologicznych. Świetny materiał na prace magisterską a nawet doktorską !