Internet oferuje możliwość upowszechniania kultury i literatury polskiej w skali, Marek Adamiec Z ogromnej sali wyniesiono śmiecie AKADEMICY, INTERNET...Przywołanie Norwidowskiej fraszki Posiedzenie nie ma charakteru ozdobnika, podporządkowanego topice "jak bieda - to do Norwida". Rzecz nawet nie w tym, by skonstatować: "Norwid wiecznie żywy". Bo to nie jest prawda. Przynajmniej w odniesieniu do tej "fraszki" - gdyby "akademie", mniej czy bardziej poważne instytucje, wreszcie "mężowie uczeni" ograniczali się do milczenia w sprawach, o których nie mają pojęcia, nie byłoby najgorzej. Jednak zawsze pamiętać należy o prawach Murphy,ego. Jedno z nich powiada: "Nie można uchronić się przed idiotami, bowiem idioci są nieprzewidywalni". ... I DOWOLNY KLAWISZWłócząc się (słowo: "surfując" chwilowo sobie daruję) onego czasu po Internecie, gdym po raz kolejny wpadł na stronę "Szalone małolaty w akcji", gdy strona ładowała się do przeglądarki (zwanej pieszczotliwie "netszkapą") zadumałem się głęboko. Zaduma zaś tyczyła kwestii następującej: Literackie spacery po Internecie to książeczka sympatyczna, chociaż mocno już zdezaktualizowana. By przedłużyć moment zadumy, postanowiłem po raz kolejny spróbować posłuchać sobie Czesława Miłosza, czytającego swe wiersze w języku angielskim. Po raz kolejny po kilku minutach odczytałem komunikat, że mój serwer sobie z tym intelektualnie nie poradzi, po prostu serwer to uczelniany, więc mocno wysłużony i niewydolny. Ale nie w tym rzecz. Samodzielna praca myślowa trwała nadal i to bez względu na koszty połączenia modemowego. A oto jej skutki. "BRAK SYGNAŁU WYBIERANIA"Internet, przynajmniej dla mnie, nie jest miejscem do odbywania dłuższych czy krótszych spacerków. To jest po prostu forma komunikacji. Praktycznie poczta elektroniczna stała się moim narzędziem pracy. Pewne jest jedno: pod względem szybkości góruje zdecydowanie nad pocztą konwencjonalną. Od pewnego czasu, mniej czy bardziej kompetentnie, o Internecie wypowiada się niemal każdy. Dla jednych jest on kolejnym cudem świata, dla innych zaś uosobieniem wszelkiego zła. Takie wypowiedzi towarzyszyły wprowadzeniu elektryczności, telefonów, telewizji, domofonów czy wszelkich innych wynalazków techniki. Śmiem przypuszczać, że takie wypowiedzi towarzyszyły wynalazkowi zapałki, a nieco wcześniej nowatorskiej technologii łupania kamienia. Internet w swoich początkach był siecią łączącą komputery uniwersyteckie. Ta historia (pomijam prehistorię militarną) sięga roku 1984. W swych początkach służyć miał wymianie informacji, także komunikacji między ośrodkami uniwersyteckimi. Od dwu z górą lat Internet przeżywa burzliwy rozwój w Polsce. Ale tutaj rozwój sieci komputerowej niewiele ma już wspólnego ze światem nauki. Co więcej, świat ten znajduje się na marginesie rozwoju tej formy komunikacji. Zaczynają dominować pieniądze. I to wielkie pieniądze. Zresztą nie inaczej sprawy mają się w reszcie świata. W pogoni za pieniędzmi zaprzepaszczono pewne istotne szanse, jakie niesie ze sobą sieć Internetu, szanse na - proszę darować patos - upowszechnienie kultury i literatury polskiej. W eseju z roku 1948 pod tytułem O możliwościach rozpowszechniania kultury i literatury polskiej - zaczynającym się od raczej pesymistycznej konstatacji: Temat nasz może się wydawać tak beznadziejny, że aż jałowy - Stanisław Vincenz pisał: Ważniejsze niż zachwalanie swego jest poznanie, zrozumienie, a nawet umiłowanie obcego, oczywiście tego, co najlepsze. Wydaje mi się, że jest to pierwszy, nieodzowny krok dla wymiany. Słyszeliśmy i powtarzaliśmy często: nie damy Lwowa, nie damy Wilna, a także nie damy Cieszyna. Weźmy coś i dajmy równocześnie. Bo wymiana to oddech duszy. Wdychanie łączy się z wytchnieniem. Nie jest nieporozumieniem przywoływanie słów autora Dialogów z Sowietami czy cyklu Na wysokiej połoninie przy okazji refleksji o Internecie, ostatecznie chodzi tutaj o sprawę elementarną - o porozumienie i dialog, o wymianę myśli, o poznawanie cudzego systemu wartości. "PROGRAM WYKONAŁ NIEWŁAŚCIWĄ OPERACJĘ I TERAZ NASTĄPI JEGO ZAMKNIĘCIE"Mając na względzie wszystkie negatywne opinie na temat Internetu (przyznaję, plugastwa tam nawet więcej niż w przeciętnym punkcie kolportażu czasopism czy w większej wypożyczalni kaset wideo), o jednym warto pamiętać. Właścicielami Internetu są jego użytkownicy. Tylko ode mnie zależy, co umieszczę na swojej stronie domowej, tak samo jak to, czego będę szukał w punkcie kolportażu czasopism czy w wypożyczalni kaset wideo. Ale w przypadku Internetu, każdy jego użytkownik jest odpowiedzialny za treści, które decyduje się upowszechnić. Pewne jest dla mnie jedno: jakiekolwiek ograniczenia natury cenzorskiej na wiele się nie zdadzą. Przeciętnie zdolny nastolatek potrafi obejść wszelkie zabezpieczenia, by znaleźć się na stronie, o jaką mu chodzi. Jeżeli nie uda mu się tego dokonać na terenie Polski, zrobi to w jakimkolwiek innym kraju. Na dobrą sprawę maniaków tu nie brakuje. Podobnie jak nie brakuje ich w świecie filatelistyki, filumenistyki czy hodowców kaktusów. Mnie nie interesuje Internet jako hobby, jako sposób na spędzanie przed monitorem komputera 24 godzin na dobę z zachowaniem pozorów pozytywnej aktywności (gromadzenie bezcennych informacji to przecież niezła wymówka). Internet to przede wszystkim narzędzie pracy - także humanisty, także polonisty. To także możliwość upowszechnienia literatury i kultury polskiej praktycznie na całym świecie. I to bez przesady. "SERWER NIE ODPOWIADA, SKONTAKTUJ SIĘ ZE SWOIM DOSTAWCĄ USŁUG INTERNETOWYCH"Sprawa jest bajecznie prosta. Internet może być także źródłem informacji o literaturze i kulturze. Jak ma to miejsce w przypadku projektu Gutenberga czy kontynuacji tego pomysłu na świecie, literatura polska powinna - wraz z odpowiednimi komentarzami - być dostępna w sieci. I to nie tylko Pan Tadeusz, ale także wiersze Norwida, wraz z podobizną autografu Vademecum czy Mikołaja Hussowczyka Pieśń o żubrze, która wcale nie tak dawno przypisana została, przez pewnego polonistę młodszej generacji, publicznie i w druku... Janickiemu. Jak w przypadku innych tego typu projektów na świecie, dostępne powinny być teksty, których nie obejmuje już prawo autorskie. Tutaj pojawia się jeden dość istotny element: od kilku wieków język polski nie jest językiem powszechnie używanym w Europie. Posiadając ciekawą literaturę mamy pretensje do świata, że tej literatury nie ceni równie wysoko, jak my sami. No cóż, nie ceni, bo jej po prostu nie zna. Utwory prezentowane w sieci powinny być opatrzone komentarzem, a także filologicznym tłumaczeniem fragmentów. Utworom może towarzyszyć komentarz historyczny dotyczący konkretnej epoki, komentarzowi historycznemu towarzyszyć mogą mapy. Pomijam już takie drobiazgi jak to, że strony literatury mogą przemówić, może zabrzmieć muzyka, np. kończąca Wesele, zabrzmieć może melodia Bogurodzicy - najdawniejszego arcydzieła literatury polskiej. EUROBANAN I KULTURAProszę nie mówić, że to są mrzonki, to wszystko jest do zrobienia przy pomocy techniki komputerowej. Na pytanie: kto to zrobi? istnieje tylko jedna odpowiedź: uniwersytety. Nie zrobią tego przecież żadne ministerstwa do spraw integracji europejskiej, obarczone fundamentalnym problemem euro-ziemniaka i euro-ogórka. To uniwersytety jeszcze dysponują odpowiednim potencjałem intelektualnym, oczywiście do czasu kolejnej reformy szkolnictwa wyższego. Sprawy zdecydowanie gorzej mają się ze sprzętem komputerowym, który w większości ośrodków okres świetności przeżywał dziesięć lat temu, oraz w przypadku administrowania sieciami uniwersyteckimi (łączenie się z moim serwerem uczelnianym za pomocą modemu to spora udręka i niemałe koszty). Obawiam się, że tzw. władze uczelni nie zawsze orientują się, do czego służy komputer, zaś napęd CD-Romu bywa wykorzystywany w skrajnych przypadkach jako... podstawka pod filiżankę. Ale darujmy sobie te zgryźliwości. Władze uczelni też ludzie. Rozwój Internetu w Polsce postawił nas wszystkich w zupełnie nowej sytuacji. Tutaj ukłon w stronę władz mojej uczelni - Uniwersytetu Gdańskiego. Znalazły się pieniądze na zakup sprzętu i podłączenie sprzętu do sieci. W najbliższym czasie pojawi się - początkowo bardzo skromna - prezentacja literatury polskiej w Internecie. Nie muszę chyba dodawać, że będzie to możliwe mimo szczerego zainteresowania projektem ze strony ludzi dobrej woli, którzy starali się (i starają nadal) dać wyraz swojemu niezadowoleniu. O szczegółach projektu pozwolę sobie poinformować w najbliższym czasie. Obecnie o kilku istotnych sprawach. Pierwsza z nich tyczy kwestii prawnych. Pomijam tu już problem dostawców usług internetowych, a przede wszystkim kwestie praktyk monopolistycznych. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie TP S.A. znajdzie godnych siebie konkurentów. Mam też nadzieję, że w najbliższym czasie uregulowania doczeka się sprawa praw autorskich w Internecie. To prawda, że zgodnie z koncepcją Michaela S. Harta, twórcy projektu Gutenberg, wszystko ma być w sieci za darmo, ale warto się zastanowić nad pewnymi granicami. Chociażby w przypadku opracowania systemu. Zdaję sobie sprawę, że wkraczając na teren prawa, wchodzę na wyjątkowo grzązki teren (przecież ktoś nieźle z tego żyje, że prawa autorskie w odniesieniu do programów komputerowych nie są respektowane), a na pytanie: dlaczego tak jest? istnieje jedyna sensowna odpowiedź: pieniądze. "BRAK DOSTĘPU DO DOMENY"Pora zmierzać do końca. Powinny więc pojawić się wnioski. Wnioskiem pierwszym będzie apel: maniacy komputerowi - łączmy się. Nie tylko przy pomocy tzw. linków. Wniosek drugi - obecna sytuacja wymaga odpowiedzi na kilka fundamentalnych pytań, w tym: Na co, po co i dlaczego Internet? Wniosek trzeci - rozmowy o Internecie są konieczne, chociażby dlatego, by wyjaśnić, co to jest takiego. Wniosek czwarty - Internet oferuje możliwość upowszechniania kultury i literatury polskiej w skali, o jakiej się nie śniło i nie śni ludziom za to odpowiedzialnym. Czy wiersze Norwida pojawią się na serwerze Uniwersytetu Gdańskiego - czas pokaże. Wszystko teraz zależy od kompetentnych ludzi pełnych dobrej woli. Ci zaś, - jako się rzekło, "są nieprzewidywalni". Dr Marek Adamiec, historyk i krytyk literatury; obecnie organizator projektu badawczo-naukowego "Biblioteka literatury polskiej w Internecie"; Instytut Filologii Polskiej UG; e-mail: fpoma@univ.gda.pl; http://monika.univ. gda.pl/~fpoma/index.html |