Strona główna „Forum Akademickiego”

Archiwum z roku 1998

Spis treści numeru 1/1998

Czytelnia czasopism
Poprzedni Następny

W poprzednim numerze "Forum" zamieściliśmy blok materiałów na temat karier absolwentów wyższych uczelni. Pojawił się tam również wątek oferty pracodawców dla młodych pracowników i sposobów ich pozyskiwania. Także w czasopismach uczelnianych kwestia ta zaczyna być poruszana.

STUDENT WŚRÓD ŁOWCÓW GŁÓW

"Biuletyn Informacyjny ATR" z Bydgoszczy - w numerze 1(3) z 1997 r., ale pierwszym wychodzącym poza uczelnię, w nowej szacie graficznej - zamieszcza tekst Jak Lucent Technologies szuka absolwentów? Firma telekomunikacyjna, powstała w wyniku przekształceń w łonie koncernu AT&T, prowadzi rekrutację przyszłych pracowników na różne sposoby: merytorycznie (wykłady, prace dyplomowe, praktyki studenckie, aplikacje softwarowe), poprzez prezentację form rozwoju, perspektyw (wówczas pracownicy [...] jadą do uczelni [...], gdziekolwiek by ona była) lub sami organizują "drzwi otwarte". Zdarza się również, że firma funduje uczelni nowoczesny sprzęt lub popularyzuje światowe trendy w telekomunikacji. Ogłasza też konkurs na najlepszą aplikację softwarową. W ten sposób chcemy pobudzić do inwencji lub pozyskać (...) te pomysły, które być może spoczęłyby w szufladach. (...) Stawiamy na człowieka, jego zdolności, motywację do pracy, umiejętności pracy w grupie - mówi Krystyna Nowak, kierowniczka działu rozwoju oprogramowania LT. Mimo że absolwenci polskich uczelni miewają problemy ze znajomością języków obcych (nadal?!), to w ogólnym rozrachunku nie wypadają gorzej niż ich koledzy z innych krajów europejskich (staże, elitarne tytuły honorowe).

Instytucja head huntera nie jest jeszcze pospolitym elementem pejzażu naszego rynku pracy, toteż każdy szanujący się absolwent powinien wyostrzyć wzrok, by nie przegapić zastawianych sieci.

ZAWÓD: LEKARZ

"Łowcy głów" wśród absolwentów medycyny nie są jeszcze konieczni - lekarzy ciągle brak, szczególnie w małych miejscowościach i na wsi. Ale pracownicy tej sfery nauki, a także praktykujący lekarze widzą potrzebę podniesienia społecznej rangi swego zawodu. Jedną z dróg wiodących do tego celu stanowi reforma kształcenia w uczelniach medycznych. Prof. Jan Tatoń, redaktor naczelny biuletynu "Z Życia Akademii Medycznej w Warszawie", publikuje w swej gazecie (nr 12/97) obszerne Refleksje dotyczące konieczności zmian w nauczaniu medycyny. Według autora, najważniejszy zarzut, jaki można postawić dzisiejszej medycynie to niedostateczne stosowanie zasad naukowej medycyny w praktyce lekarskiej, w systemach ochrony zdrowia. Świadczyć to ma o błędnym określeniu celów i metod nauczania w akademiach medycznych, a co za tym idzie - o niedobrych programach i nieprawidłowej strukturze samych uczelni. To powinno implikować rozwój i zakres stosowania oceny jakości studiów medycznych. Sądzę, że i o akredytacji warto pomyśleć.

Studia medyczne nie powinny specjalizować, przeciwnie - mają one ukazać medycynę w jej zintegrowanej strukturze, przy czym ważniejsze jest wpojenie posługiwania się metodą naukową, (...) aniżeli sama objętość wiadomości, jaką lekarz przyswoił sobie podczas studiów - pisze prof. Tatoń. Studentom powinno się to podobać, od zawsze bowiem zatruwa im życie konieczność pamięciowego opanowania ogromnych ilości encyklopedycznej wiedzy. Studia nie tylko uczą medycyny - czytamy dalej - ale przygotowują do zawodu. I to niełatwego. Ale z powyższego zdania wynika, że akademie medyczne są uczelniami zawodowymi. Czy w związku z tym ich pracownicy poddaliby się chętnie nowej ustawie o wyższym szkolnictwie zawodowym? Myślę, że nie. Na szczęście prof. Tatoń podaje w artykule pewne środki zaradcze, mające na celu reformę studiów medycznych, a funkcjonujące już od pięciu lat w warszawskiej AM.

PO SUMIE

O tym, jak zmieniają się metody nauczania medycyny świadczyć może fragment przemówienia Stanisława Lema podczas uroczystości wręczenia mu tytułu doktora honoris causa Uniwersytetu Opolskiego: Studiowałem na Wydziale Medycznym Uniwersytetu Jana Kazimierza. Na anatomii mieliśmy zajęcia z prof. Markowskim, który miał ten srogi zwyczaj, że rzucał w powietrze kości nadgarstka, a egzaminowany student miał je rozpoznawać w locie. Zapewne i dziś można spotkać uczonych stosujących równie niestereotypowe metody, ale - jak już wiemy - tendencje są inne.

Pismo UO "Indeks", zamieszcza (nr 6/97) wywiad z Lemem. Mój swego czasu ulubiony pisarz stał się ostatnio dyżurnym autorytetem, ale jednak nie na wszystkim się zna. Autor Dialogów, Summy technologiae, Golema XIV i felietonów w komputerowym czasopiśmie nie umie posługiwać się komputerem, co bierze się w dużej mierze z przyzwyczajenia, jak mówi. Od dwunastego roku życia piszę na maszynie, to ponad 60 lat, tego się już nie zmieni - kończy. W ogóle niewiele już, jak sądzę, zmieni się w życiu i twórczości Lema. A szkoda...

Mimo to, w dużej mierze zgadzam się z jego wypowiedzią na temat sztuki współczesnej. (...) nie znoszę współczesnej sztuki - mówi Lem. Ktoś maźnie coś na papierze i już jest obraz. (...) W moich oczach nie ma różnicy między współczesną sztuką a śmieciem. Za sto albo dwieście lat archeolog trafi na szambo albo śmietnisko i będzie myślał, że to ślady sztuki. Bezlitosny to osąd, ale jakże boleśnie prawdziwy... Dobrze, że jednak mamy Lema, który może już sobie pozwolić na publiczne wypowiedzi w tym stylu.

VADE MECUM

Z własną gazetą wystartowała kolejna uczelnia. "Politechnika Częstochowska", pismo środowiska akdemickiego, po raz pierwszy ukazało się pod koniec ubiegłego roku akademickiego, w formie przewodnika dla przyszłych studentów PCz. Zaprezentowano tu poszczególne wydziały uczelni, kierunki kształcenia oraz sylwetki absolwentów każdego kierunku. Zamieszczono opis struktury uczelni, fotografie budynków szkoły oraz plan ich rozmieszczenia na terenie miasta. A poza tym: informacje dotyczące Samorządu Studenckiego, Biblioteki Głównej, AZS oraz Akademickiego Centrum Kultury. Numer zamyka zestawienie podręczników i skryptów możliwych do nabycia w siedzibie uczelnianego wydawnictwa. Trzeba przyznać, że koncepcja pierwszego numeru została gruntownie przemyślana - stanowi kompendium wiedzy o uczelni dla nowych członków akademickiej społeczności - i zapewne rozszedł się on do ostatniego egzemplarza.

Numer drugi przyniósł natomiast blok materiałów historycznych na temat uczelni i jej władz. Pojawiła się rownież na jego łamach kronika najważniejszych aktualnych wydarzeń, a także pierwsze teksty publicystyczne.

Witamy w gronie czasopism akademickich! Jak zwykle będziemy z dużą dozą życzliwości śledzić dalsze poczynania zespołu redakcyjnego. To mogę obiecać.

(rama)

Uwagi.