W gronie studentów znalazło się dwóch prorektorów szkół prywatnych, kilkunastu dyrektorów administracyjnych,
kierownicy biur rektorów i działów nauczania oraz kwestorzy.
Barbara Zaliwska
Rozpoczęły się zajęcia kolejnego, drugiego kursu studiów podyplomowych z zakresu zarządzania
szkolnictwem wyższym, zorganizowanych w Instytucie Spraw Publicznych Uniwersytetu
Jagiellońskiego. Przy tej okazji podzielę się paroma refleksami, po pierwsze - z powodu samej
specjalności, która jest nietypowa i jak dotąd nie doczekała się naśladowców, po drugie - dla
podsumowania doświadczeń, które organizatorzy studiów zebrali w czasie trwającego rok kursu.
ADMINISTRACJA NA LEKCJE!
Warto wiedzieć, że decyzja o zorganizowaniu tego typu studiów wzięła się z głębokiego
przekonania, iż są bardzo potrzebne i spotykają się z odzewem środowiska. Dynamiczny wzrost
liczby studentów oraz udział uczelni prywatnych sprawił, że pracownicy wyższego szczebla
administracji uczelnianych stanęli przed problemami, których rozwiązywanie wymaga rzetelnej
wiedzy i nowych umiejętności, zwłaszcza w dziedzinie zarządzania. W środowisku akademickim
mówi się o tym od dawna, a przymiarki do nowej ustawy o szkolnictwie wyższym nastrojów wcale
nie poprawiają. Zrozumiałe więc, że tak postrzegana luka edukacyjna wydała się być na tyle
duża, by starać się ją wypełnić i pomysł zrealizować; tym bardziej, że podobnego zdania było
MEN, które projekt studiów zaopiniowało.
Drogę od pomysłu do realizacji, czasami daleką i krętą, Instytutowi Spraw Publicznych udało
się pokonać bez większych perturbacji organizacyjnych czy merytorycznych, w czym pomogło
kierownictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego - z prof. Aleksandrem Kojem, rektorem i prof.
Franciszkiem Ziejką, prorektorem oraz prof. Emilem Orzechowskim, dziekanem wydziału
Zarządzania i Komunikacji Społecznej - otwarte na sam pomysł i wszelkie sugestie związane z
jego realizacją. Całą resztę, jeśli tak można powiedzieć, wziął na swoje barki pomysłodawca i
spiritus movens przedsięwzięcia prof. Kazimierz Z. Sowa, socjolog i praktyk w zakresie
zarządzania szkołami wyższymi, i jemu tylko można zawdzięczać, że w konsekwencji studia
zyskały opinię potrzebnych i atrakcyjnych pod wieloma względami.
Prof. Sowa, były wieloletni rektor Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Rzeszowie a także animator
różnych form życia akademickiego i naukowego twierdzi, że na własnej skórze odczuł wagę i
złożoność problemów, jakie urzędnicy wyższego szczebla administracji szkół wyższych napotykają
w swojej codziennej pracy. W wielu przypadkach metody zarządzania nie przystają do
dzisiejszych czasów, wymagających aktywnego uczestnictwa w procesie transformacji, co ma nas
gładko wprowadzić w XXI wiek. Dla profesora taka ocena sytuacji, wsparta doskonałą znajomością
polskich a także zagranicznych realiów akademickich, stała się punktem zaczepienia i posłużyła
niejako za źródło inspiracji dla samego pomysłu, który szybko nabrał konkretnych kształtów w
postaci programu studiów; dodajmy - programu bogatego, wszechstronnego, nadającego się do
zaprezentowania słuchaczom.
INTERESUJĄCA FORMUŁA
Mówiąc o programie warto zwrócić uwagę, że z 200 godzin zajęć większość stanowiły przedmioty
kierunkowe - a więc zaznajamiające studentów z różnymi aspektami zarządzania, które prowadzili
specjalnie dobrani, najlepsi w swoich dziedzinach wykładowcy z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Wśród przedmiotów tych były: zarządzanie psychologiczne, socjologiczne, zarządzanie czasem,
finansami, zasobami ludzkimi, ale też public relations, stres organizacyjny, marketing oraz
wiele innych, być może z pozoru mniej ważnych, a jednak skutecznie - zdaniem organizatorów
- uzupełniających podstawowy kanon wiedzy, niezbędnej współczesnemu urzędnikowi akademickiemu
(np. "szkoła wyższa jako podmiot publiczny" czy "zadania i funkcje szkół wyższych we
współczesnych społeczeństwach a procesy transformacji ustrojowej").
Jednak atutem programu studiów była nie tyle jego wszechstronność, co interesująca formuła,
którą tworzył cykl wykładów, zajęcia praktyczne z udziałem wysokich gremiów uczelnianych z
Akademii Górniczo-Hutniczej i UJ (AGH, jako gospodarz zajęć z restrukturyzacji i modernizacji
szkoły wyższej, wspaniale przygotowała się do spotkania z naszymi studentami), wreszcie
- seminaria problemowe, będące nieodłącznym elementem każdego zjazdu i cieszące się dużą
popularnością wśród słuchaczy.
CAŁA MIZERIA
Owe seminaria to właściwie osobny rozdział całego kursu. Na zaproszenie prof. Sowy przyjechali
do Krakowa wybitni eksperci, resortowi przedstawiciele urzędów państwowych, naukowcy i
praktycy z kraju i zagranicy, którzy mówili o sprawach związanych mniej lub bardziej z głównym
nurtem zajęć, ale zawsze nieobojętnych dla słuchaczy, skoro prowokowały do interesujących
dyskusji. Dla przykładu, od dr. Józefa Lepiecha, dyrektora Departamentu Nauki i Szkolnictwa
Wyższego MEN, studenci mogli dowiedzieć się, jak resort widzi problem zarządzania uczelniami i
co należałoby zrobić, aby proces przemian skrócić bądź przyspieszyć. Prof. Andrzej Pelczar,
przewodniczący Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego mówił o nowelizacji prawa o szkolnictwie
wyższym, prof. Marek Dietrich, dyrektor Instytutu Problemów Współczesnej Cywilizacji,
koncentrował uwagę na kwestiach dotyczących zarządzania uczelnią wyższą, zaś prof. Jerzy
Mikułowski - Pomorski dzielił się swoimi refleksjami na temat postępów restrukturyzacji szkół
wyższych w Polsce.
Jak już powiedziano wyżej, spotkania były ciekawe, choć niekiedy nie nastrajały
optymistycznie. Jednym z takich wystąpień był referat prof. Anny Buchner-Jeziorskiej z Zakładu
Badań nad Szkolnictwem Wyższym Instytutu Socjologii w Uniwersytecie Łódzkim "Rynek pracy
absolwentów szkół wyższych w Polsce lat 90." Wynika z niego cała mizeria naszej dotychczasowej
polityki edukacyjnej, która nie reagując na szybki wzrost liczby studentów, wiążący się ze
wzrostem aspiracji zawodowych młodzieży, może doprowadzić do nadprodukcji ludzi z wyższym
wykształceniem. Za parę lat może się powtórzyć sytuacja, z którą dziś mamy do czynienia w
większości krajów europejskich: rynek pracy "zatkał się" absolwentami szkół wyższych i nie
jest w stanie przyjąć nowych, przez co powiększają oni liczbę bezrobotnych. Mamy przed sobą
podobną perspektywę, bo coraz więcej dzisiejszych nastolatków widzi swoją szansę zawodową czy
życiową w zdobywaniu wiedzy. I to bardzo dobrze, tyle że ich aspiracje należałoby powiązać z
potrzebami pracodawców. Brak analiz rynku pracy świadczy nie tylko o braku polityki
edukacyjnej państwa, ale przede wszystkim o braku zainteresowania problematyką rynku pracy
- podsumowała prof. Buchner-Jeziorska. A my dodajmy od siebie, że wraz z kolejnymi rocznikami
opuszczającymi mury naszych uczelni mogą się pojawić problemy, których skutków nie sposób
dzisiaj przewidzieć.
DOŚWIADCZENIA ZAGRANICZNE
Seminaria problemowe z udziałem gości z zagranicy zostały wyjątkowo życzliwe przyjęte przez
studentów. Odbyło się pięć seminariów, w których uczestniczyli przedstawiciele najwyższych
władz uczelni ze Słowacji, Ukrainy, Węgier, Niemiec i USA. Co prawda, prorektorzy szkół
politechnicznych z krajów należących do byłego bloku sowieckiego prezentowali problemy podobne
do naszych, ale i one dały studentom możliwość dokonywania porównań z doświadczeniami, jakie
zebrali na własnych uczelnianych podwórkach. Natomiast sprawy poruszane przez byłego
wieloletniego rektora Uniwersytetu w Bielefeld w Niemczech czy prezydenta St. Mary`s College w
USA dały okazję do uświadomienia sobie, co należy zrobić w naszym systemie edukacyjnym, aby
zaczął funkcjonować zgodnie z ogólnoświatowymi tendencjami, obowiązującymi na przełomie
wieków.
Prof. Helmut Skowronek z Uniwersytetu w Bielefeld skupił się na uczelniach niemieckich w
Nadrenii-Westfalii, analizując zwłaszcza stosunki rektor - kanclerze oraz kładąc nacisk na
istotne zmiany, które zachodzą w tamtejszym szkolnictwie wyższym w tworzeniu warunków dla
większej autonomii uniwersytetów, szczególnie w dysponowaniu środkami finansowymi bądź
wprowadzaniu w szkołach wyższych metod zarządzania na różnych poziomach, tj. zarówno
centralnym, rektorskim, jak i dziekanatów. Z kolei prof. Thaddeus Radzilowski, historyk z
wykształcenia, zajmujący się dziejami Rosji i Europy Środkowowschodniej, postać świetnie znana
w wielu uczelniach amerykańskich, jak również w środowisku polonijnym, dał popis znajomości
zasad funkcjonowania prywatnego i państwowego szkolnictwa wyższego w Stanach Zjednoczonych,
czym wzbudził ogólny podziw. Najwięcej uwagi poświęcił Uniwersytetowi stanu Minnesota, którego
był wieloletnim wiceprezydentem oraz swojej obecnej, ponadstuletniej uczelni katolickiej,
założonej przez polskich księży dla dzieci polskich emigrantów. Dzisiaj w college`u kształci
się młodzież z wielu krajów wszystkich kontynentów, w tym Polacy, Słowacy, Ukraińcy,
Białorusini, Macedończycy. Mimo iż St. Mary`s College jest uczelnią prywatną, w której za
kształcenie trzeba płacić, nie narzeka na brak chętnych do ubiegania się o status studenta,
mając opinię szkoły otwartej na nowe kierunki i nowe metody nauczania, w czym największa
zasługa profesora Radzilowskiego. Amerykanin z polskim rodowodem, intelektualista-gawędziarz
urodzony za Oceanem i nie znający czynnie języka polskiego, posiada ogromną wiedzę o Polsce i
Polakach, a żarliwość, z jaką o nas mówi, czyni zeń prawdziwego ambasadora spraw Polski i
Polaków.
BYŁO MIŁO I TOWARZYSKO
Jeszcze parę słów o studentach. Reprezentowali uczelnie niemal wszystkich typów z całej Polski
- nie wyłączając Akademii Teologii Katolickiej z Warszawy czy Akademii Marynarki Wojennej z
Gdyni, przy czym zdecydowana większość była pracownikami uczelni państwowych. W gronie
studentów znalazło się dwóch prorektorów szkół prywatnych, kilkunastu dyrektorów
administracyjnych, kierownicy biur rektorów i działów nauczania, kwestorzy. Sądząc po aktywnym
uczestnictwie w zjazdach, słuchacze chętnie odwiedzali Kraków, by uczestniczyć w programie
zajęć. Natomiast o szczegółach towarzyskich spotkań (takie również organizowano - w ośrodku UJ
w Modlnicy koło Krakowa i ośrodku rzeszowskiej WSP w Solinie) mogą opowiedzieć ci, którzy
brali w nich udział. Wiadomo tylko, że było miło i bardzo towarzysko.
Dla mnie studia okazały się pożyteczne z paru względów - mówi Janusz Jakubas, dyrektor
administracyjny Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Krakowie. Przede wszystkim otrzymaliśmy sporą
dawkę wiedzy, a to za sprawą znakomitych wykładowców, poprzez niezwykle atrakcyjne formy
prowadzonych przez nich zajęć. Bardzo pouczające i interesujące były wykłady profesorów:
Kazimierza Sowy, Tadeusza Marka, Zbigniewa Nęckiego, Franciszka Ziejki, Tomasza Gobana-Klasa,
Stanisławy Surdykowskiej, Tadeusza Borkowskiego. Wymieniam tylko niektóre nazwiska, ale
uznanie należy się większości wykładowców, jak również pomysłodawcom tej cennej inicjatywy.
Dzięki studiom miałem też okazję do naturalnej wymiany poglądów i doświadczeń z koleżankami i
kolegami z innych uczelni, co nie mniej sobie cenię. Ze studiami, uniwersytetem, zespołem
koleżanek i kolegów rozstawałem się z uczuciem żalu i nostalgii.
Organizatorzy rekrutacji na drugi kurs studiów podyplomowych zarządzania szkolnictwem wyższym
w Instytucie Spraw Publicznych Uniwersytetu Jagiellońskiego wierzą, że dla nowej grupy
studentów zajęcia jeszcze raz okażą się atrakcyjne zarówno z punktu widzenia ich codziennych
obowiązków, jak i wymogów, stawianych polskiemu szkolnictwu wyższemu u progu XXI wieku. Można
się spodziewać, że jest to wiara uzasadniona.
-------
Mgr Barbara Zaliwska, dziennikarka, pracuje w Instytucie Spraw Publicznych UJ w Krakowie.
|