Wojciech Chudy
Co jakiś czas wybucha na nowo wojna intelektualna o pojęcie wolności. W imię wolności dokonuje
się dziś przewrotów politycznych i obyczajowych. W imię wolności broni się Kościoła i
występuje przeciwko Kościołowi. Na wolność powołuje się dziennikarz broniący swego zawodu,
żona zdradzająca męża i dziewczyna, która chce móc legalnie zabić swoje nie narodzone dziecko.
Cóż się stało z naszą wolnością? Cóż się stało z naszym pojęciem wolności?
W dziejach myśli ludzkiej, ogólnie rzecz ujmując, istnieją "od zawsze" dwie koncepcje
wolności. Erich Fromm trafnie je określił.
Pierwszą można nazwać koncepcją wolności negatywnej; Fromm mówi o niej "wolność - od". Jej
definicja akcentuje odrzucenie wszelkich więzów i ograniczeń. Podstawowe przeżycie tej
wolności jest właśnie negatywne. Jest to przeżycie: "mogę nie" lub inaczej: "nie muszę".
Zwolennicy tego pojęcia wolności zauważyli, że człowiek w większości sytuacji swego życia może
powiedzieć "nie" i zanegować przymus, odmówić jakiejś przymuszającej go instancji. Może się
biernie lub czynnie uwolnić od obciążającej go konieczności. Jest w ten sposób wolny - od.
Na mocy tej wolności dokonało się w historii wiele zmian na lepsze. Naród mówił "nie"
najeźdźcy lub tyranowi. Człowiek zbuntowany podnosił głowę. Jednak sprawa okazywała się
niejednoznaczna. Polacy np. mówili "nie" okupantowi a potem komunistycznemu systemowi.
Rysowali na murach żółwia, szmuglowali, "olewali" pracę, wynosili z zakładu różne nie należące
do nich dobra. Gdy jednak znikło uciemiężenie odkryliśmy, że negując zanegowaliśmy trochę
siebie.
Druga definicja i koncepcja są pozytywne. O wolności w tym rozumieniu mówi się: "wolność -
do". To pojęcie wolności bowiem zawiera w sobie nastawienie na jakąś
wartość. Wolność w tym znaczeniu "najwłaściwiej unaocznia się każdemu człowiekowi w przeżyciu «mogę - nie muszę».(...) Między «mogę» a «nie muszę» kształtuje się bowiem ludzkie «chcę» - ono zaś stanowi
zdynamizowanie właściwe woli" (K. Wojtyła: "Osoba i czyn"). W tym ujęciu to, co istotne dla
wolności ludzkiej, to nastawienie woli człowieka na wartość. Moment negatywny wolności ("nie
muszę") jest w tej koncepcji także obecny, lecz tylko jako dopełnienie i warunek niezbędny
owej potencjalnej wolności pozytywnej ("mogę"). "Mogę poślubić tego człowieka", "mogę wstąpić
do partii X", "mogę sobie kupić ostatnią książkę Williama Whartona" itd. Ale - "nie muszę".
"Mogę - nie muszę". Czy "chcę", to już inna sprawa. Jestem wolny.
Na pewno w życiu każdego człowieka obydwa nastawienia "wolnościowe" odgrywają pewną rolę.
Współgrają ze sobą. Są okresy, kiedy żyjemy "na nie", aby z kolei znaleźć się na etapie życia
rozsmakowanego w wartościach pozytywnych. Jednak prawdziwy spór toczy się o to,
co jest ważniejsze i co jest pierwsze dla człowieka. Czy uwalnianie się od ograniczeń, przymusów i
powinności, czy odkrywanie wartości i pójście za nią?
Myśl chrześcijańska zawsze akcentowała wyższość strony pozytywnej ludzkiej wolności. Również
Jan Paweł II podnosząc na nowo sprawę wolności prawdziwej - czyli takiej, która kieruje się
prawdą - wskazywał na jej niezbędność w życiu jednostek i społeczeństw. Nawet "odwieczny
liberał" Kisiel napisał ("TP", nr 2/87), że "wolność musi czemuś służyć, wolność traktowana
jako absolut poderżnąć może gałąź, na której siedzi". Człowiek "wolny - do" jest istotą już w
punkcie wyjścia otwartą na (jakieś) wartości. Stoi wobec jakiejś prawdy.
Jednak w ciągu ostatnich wieków w świadomości ludzkiej coraz bardziej prymat zdobywała
"wolność - od", wolność negatywna. Korzenie tego zwrotu tkwią w Oświeceniu, a może jeszcze
wcześniej. Sprzeciw, bunt, zakwestionowanie tego, co zastane, rewizja, wreszcie rewolucja i
anarchia - to powiązany ze sobą ciąg odruchów społecznych prowadzących do naszych czasów.
Wewnętrznym stereotypem emocjonalno-moralnym, utrwalonym także u nas, Polaków, przez
długotrwałe niewole, zagrożenia i ucisk - jest sprzeciw będący prostym wyrazem "wolności -
od". Siły przemocy i przymusu, stale obecne przez ostatnie dziesięciolecia panowania
komunizmu, utrwaliły w nas gotowość do postawy wolności negatywnej. Dziś, gdy bez obaw można
ją wyrazić, chętniej zdobywamy się na "nie" wobec autorytetu (etyki, Kościoła czy
poszczególnych osób) niż na dopatrywaniu się w jego nakazach wartości cennych lub niezbędnych
dla nas.
Szkopuł w tym, że człowiek dziś coraz mniej rozumie siebie, przez to zaś coraz rzadziej
potrafi ocenić właściwie stan prawdziwej wolności. Nie wiedząc dobrze, kim jest sam, jaka jest
naprawdę jego natura, człowiek traci poczucie sensu wolności. Mówi: "Wolność - no to co?"
albo: "Wolność - po co?" Zagubiony w sprzeciwie i negacji nie widzi, że wpada w pułapkę
najgorszego zniewolenia: życia bez oparcia w wartościach.
|