Strona główna „Forum Akademickiego”

Archiwum z roku 1998

Spis treści numeru 6/1998

Któredy do Kalifornii?
Następny

Czerwiec 6/98 Byłem niedawno na obronie pracy doktorskiej pewnej bliskiej mi osoby. Przyszedłem wcześniej. Patrzę, idzie obładowana. W siatach rzutnik do przezroczy, kable, pod pachą ekran. W sali senatu Akademii Medycznej jest wprawdzie klimatyzacja, ale na rzutnik i ekran nie wystarczyło. Każdy sobie sam skądś pożyczy i przyniesie.

"W ciągu dwóch tygodni wydaliśmy na probówki i inne drobiazgi kilka miliardów. Poszły całe pieniądze przeznaczone dla zakładu na rok. To wszystko tyle kosztuje" - mówi mi znajomy biolog. W latach dwudziestych oszałamiające badania nad zjawiskami jądrowymi robiono za półdarmo. Dzisiaj każdy zakład, każda pracownia potrzebuje ogromnych pieniędzy na aparaturę i odczynniki, by w przeważającej większości osiągnąć efekty, które niewiele wnoszą do skarbnicy wiedzy, raczej tworzą w niej potężne warstwy zamulającego szlamu.

Po poprzednim felietonie, w którym pisałem o nieprzygotowaniu naszych uczelni do udzielania informacji kandydatom na studia, otrzymałem list z Biura Rektora Uniwersytetu Śląskiego wraz z informatorem dla kandydatów na studia w UŚ. Za przesyłkę dziękuję. Informator pokaźnych rozmiarów, ale żeby ocenić jego wartość, trzeba by mieć konkretną sprawę do załatwienia. Nie miałem jej w Katowicach - znalazła się w Krakowie, więc pyszna anegdota sprzed kilku dni. W Uniwersytecie Jagiellońskim informacji o magisterskich studiach uzupełniających z dziedziny anglistyki można zasięgnąć raz w tygodniu, we wtorki, od 12 do 13.30! Tyle czasu po prostu dyżuruje pod telefonem pani, która pracuje tam na umowę-zlecenie, udzielając potrzebnych informacji. Zapytana o numer konta, na które wpłaca się pieniądze za egzamin, pani powiedziała: "Ten numer jest tak długi, że nie nadaje się do podania przez telefon. Proszę przyjechać i go sobie spisać". Bardzo chętnie to zrobię, proszę Pani, ale już raczej w następny wtorek, jeśli tylko znajdzie się jakiś pracujący maszynista, który dowiezie mnie do Krakowa na dwunastą.

Marek Hołyński ogłasza z entuzjazmem w "Świecie Nauki" lata 90. dekadą Internetu. Może tak to wygląda z Kalifornii. U nas, niestety, dziadostwo.

Grzegorz Filip

Uwagi.