Strona główna „Forum Akademickiego”

Archiwum z roku 1998

Spis treści numeru 7-8/1998

Umysly przygotowane
Poprzedni Następny

Jako chemik od wielu lat obserwuję
z wielkim zaniepokojeniem ograniczanie nauczania chemii.

Andrzej Sobkowiak

W dziedzinie obserwacji szczęście
sprzyja tym umysłom,
które są dobrze przygotowane.
Louis Pasteur

Fot. Stefan CiechanPowyższe motto, będące często cytowaną myślą Pasteura, sprawdziło się doskonale, kiedy odkrył on, że cząsteczki soli sodowo-amonowej racemicznego kwasu dl-winowego (gronowego) - związku nazywanego przez chemików winianem sodowo-amonowym - składają się z dwóch odmian, będących lustrzanymi odbiciami. Odkrycie to, które 26-letni Pasteur przedstawił Paryskiej Akademii Nauk w dniu św. Zofii równo 150 lat, przybladło początkowo wobec jego następnych wielkich dokonań. Jednak w ostatnich 50 latach, głównie za sprawą przemysłu farmaceutycznego, który przewiduje, że do 2000 roku 75 proc. leków będzie związkami enancjomerycznie czystymi (tylko jedno "odbicie lustrzane"), problem ten staje w centrum zainteresowań chemików. Praca Pasteura to nie tylko suma jego wielkich odkryć. Zrewolucjonizował on także metodologię badań naukowych i wprowadził ich kanon - twórcza wyobraźnia poddana kontroli rygorystycznie przeprowadzonego doświadczenia.

ROZUMIEĆ CHEMIĘ

Czy jednak my, spadkobiercy Pasteura, realizujemy jego testament i dobrze przygotowujemy młode umysły? Jako chemik od wielu lat obserwuję z wielkim zaniepokojeniem ograniczanie nauczania chemii. W szkołach średnich, nawet w klasach biologiczno-chemicznych, zostało ono zredukowane do poziomu minimalnego. Chemia została praktycznie wyeliminowana z niechemicznych wydziałów politechnik, do czego przyczyniły się również opracowane przez Radę Główną Szkolnictwa Wyższego minima programowe. Tymczasem problemy związane z chemią są bardzo często obecne na pierwszych stronach gazet. Można tu wymienić sprawy dotyczące ochrony środowiska, narkotyków, nowych rodzajów leków, nowych materiałów czy wykorzystania energii jądrowej. Sprawy te nie są przez znakomitą większość społeczeństwa rozumiane. Pytania: dlaczego dziura ozonowa tworzy się właśnie nad Antarktydą? jaki silnik wykorzystuje elektrownia jądrowa? - bardzo często pozostają bez odpowiedzi. Niewiedza społeczeństwa sprzyja działalności różnych grup, które w sposób demagogiczny wyolbrzymiają fakty dalekie od naukowej ścisłości po to, aby realizować własne cele.

Chemicy obarczani są skutkami zanieczyszczenia środowiska, a tymczasem - znając skalę zagrożeń - są oni bardzo wyczuleni na powyższe problemy. Niebezpieczne dla środowiska substancje chemiczne bardzo często są używane przez niechemików, nie zdających sobie sprawy z ich potencjalnego niebezpieczeństwa. Czy należy się potem dziwić, że niefrasobliwe poczynania z rtęcią w jednym z byłych podrzeszowskich zakładów doprowadziły do skażenia dużego obszaru?

WYKSZTAŁCIĆ EMPIRYKA

Rolą wyższej uczelni jest nie tylko bezpośrednie przygotowanie do wykonywania przyszłego, konkretnego zawodu, lecz także zapewnienie odpowiednio wysokiego poziomu kształcenia, zdobycia ogólnej wiedzy i ogólnie przydatnych umiejętności. Sądzę, że koledzy nauczający innych przedmiotów podstawowych mają podobne odczucia.

Dalsze ograniczenia funduszy przeznaczonych na szkolnictwo wyższe wymusza kolejne cięcia w programach nauczania. Koledzy z kierunków mniej materiałochłonnych (ceny odczynników chemicznych rosną niewiarygodnie i dawno już przekroczyły ceny stosowane w USA) potrafią unikać deficytu, ich żądania ograniczenia wydatków przez eksperymentatorów gwałtownie rosną.

Obserwuje się też niebezpieczną ucieczkę przedstawicieli dziedzin tradycyjnie eksperymentalnych w stronę działań teoretycznych i symulacyjnych. Nikt nie neguje znaczenia teorii, ale czy np. obliczenia profesora Włodzimierza Kołosa dotyczące cząsteczki wodoru przyniosłyby mu sławę, gdyby nie zostały potwierdzone eksperymentalnie? Czy z powodu ciągłego ograniczania nakładów na szkolnictwo mamy zrezygnować z kształcenia eksperymentatorów? Okrojony już w znacznym stopniu czas przeznaczony na ćwiczenia laboratoryjne, w wielu przypadkach sprowadza nauczyciela do roli poganiacza pilnującego, by ćwiczenia odbyły się w czasie na nie przeznaczonym. Nie ma miejsca na omówienie wyników i dyskusje czy też przeprowadzenie rozmowy, która będzie nie tylko odpytywaniem z instrukcji do ćwiczeń, ale obejmie również inne problemy z dziedzin pokrewnych. Obserwujemy pogłębiające się zjawisko braku umiejętności wykorzystania wiadomości nabytych wcześniej. Po zaliczeniu, zdaniu egzaminu, zapada żelazna kurtyna.

Być może dla wielu studentów skrócenie czasu zajęć wydawać się będzie korzystne. Ale czy nie boimy się, że za kilka lat wystawią nam za to rachunek?

SZCZEGÓLNA ODPOWIEDZIALNOŚĆ

W ostatnich latach miałem okazję odwiedzić kilkanaście ośrodków akademickich w Europie. Przedstawię trzy scenki.
Tuluza, lunch w uniwersyteckiej stołówce z trzema doktorami chemii - dwóch z nich to Francuzi, trzeci Anglik, absolwent Oxfordu, odbywający staż po doktoracie w grupie, w której również przebywałem. Dyskusja na temat możliwości zatrudnienia w krajach Unii Europejskiej. Zgodne narzekania na chemików niemieckich: dobrze wykształceni i przygotowani do zawodu, znający dobrze dwa języki obce (angielski i francuski), a nierzadko również trzeci. Jakże często na naszym podwórku pierwszym odzewem na ograniczenia funduszy jest zmniejszenie liczby godzin nauczania języków obcych.

Bonn, staż w Instytucie Chemii Organicznej i Biochemii Uniwersytetu, gdzie codziennie rano dojeżdżam autobusem z G?stehaus der Universit?t, położonego w Ippendorf. Niejednokrotnie spotykam młodzież dyskutującą o zadaniach domowych, przy czym chodzi o zrozumienie problemu a nie zwykłe odpisywanie. Czy my potrafimy zainteresować uczniów problemami szkolnymi?

Florencja - kawa z dyrektorem jednego z instytutów CNR. Opowiada o wrażeniach z niedawnego pobytu w Bułgarii i nie może zrozumieć, że tam znany naukowiec, dyrektor instytutu jest nierozumiany przez syna, który jako pracownik McDonalda ma pensję większą od pensji ojca.

Czy zatem akces do Unii Europejskiej nie pozostawi naszych absolwentów daleko w tyle za ich kolegami z innych krajów? Czy bezprecedensowa decyzja Komisji Europejskiej o obcięciu nam tegorocznej pomocy PHARE bez podania kryteriów (?!) nie jest próbką poszukiwania łatwiejszego partnera w Polsce, która na naukę przeznacza znikomy ułamek dochodu narodowego?

Środowisko akademickie powinno dać wyraźny sygnał, że sytuacja taka nie może być akceptowana. Szczególna odpowiedzialność spada na samodzielnych pracowników nauki. Od tych bowiem, którym więcej dano, będzie się więcej wymagać.

SZEROKI WACHLARZ

Nie bez powodu napisałem, że na praktyczne zastosowanie pierwszego odkrycia Pascala trzeba było czekać ponad 100 lat. Jakże bowiem często lansowane są poglądy, że należy wspierać tylko wybrane kierunki badań naukowych, dające możliwie do przewidzenia w najbliższym czasie rezultaty o praktycznym zastosowaniu, że badania naukowe należy skupić w wybranych, nielicznych ośrodkach naukowych.

Propagatorom tych poglądów należy polecić esej noblisty Charlesa H. Towensa Nieprzewidywalność w nauce i technice, opublikowany w książce Czy nauka jest dobra? (red. M. Moskovits, Wyd. CiS, W-wa 1997). Autor, analizując odkrycia naukowe naszego stulecia, dochodzi do jednoznacznej konkluzji w jakich warunkach można liczyć na sukcesy naukowe. Należy rozwijać możliwie szeroki wachlarz koncepcji, finansować wiele instytucji i wspierać uczonych wywodzących się z różnych ośrodków oraz stworzyć warunki sprzyjające możliwie licznym kontaktom między nimi.

Dr hab. inż. Andrzej Sobkowiak, prof. Politechniki Rzeszowskiej, chemik, pracuje na Wydziale Chemicznym Politechniki Rzeszowskiej.

Uwagi.