Strona główna „Forum Akademickiego”

Archiwum z roku 1998

Spis treści numeru 7-8/1998

Moda w nauce
Poprzedni

Leszek Szaruga

Fot. Stefan CiechanJest rzeczą zastanawiającą, szczególnie w naukach humanistycznych, ale także przecież i w przyrodniczych czy ścisłych, poddawanie się uczonym modom. Czy będą to mody ideologiczne, jak marksizm (nie wypadało wszak nie być "postępowym"), strukturalizm czy postmodernizm (nie wypada wszak nie wiedzieć, że się jest ponowoczesnym), czy mody tematyczne narzucane przez aktualne odkrycia. Trzeba się przecież podobać - to szansa na zdobycie pieniędzy na badania. A podobać można się tylko będąc "po linii". Z rzadka zdarzają się uczeni, których te mody i linie nie obchodzą - oni zajmują się swymi pasjami, bywa, że dokładają przy tym do interesu. Z modą w nauce jest wszakże tak samo, jak z modą w ubiorze: modne jest mini i co druga madame zasuwa w spódniczce kusej, dziwne widoki światu odsłaniającej; modne są obcisłe rajtuzy i już wszystkie je wdziewają, nie zdając sobie sprawy z tego, że nawet - co zobaczyły w lustrze - wyglądając z przodu do rzeczy, z tyłu pokazują figury zgoła zdumiewające. Nagle moda się zmienia i wszyscy nagle porzucają wczorajsze zamiłowania przekonani, że z dawnymi im nie do twarzy. Rzecz w tym, że nie do twarzy im zarówno w dawnym, jak i w nowym.

Nieliczni, jako się rzekło, modami się nie przejmują. W nauce każdemu do twarzy przede wszystkim z własną pasją. Lecz i tutaj, jak w większości obszarów ludzkiego współżycia, trzeba niemało uporu, a czasem i odwagi, by pozostać przy swoim. Lęk przed "wypadnięciem z gry" jest zaiste wielki, zaś uwagę zwraca raczej to, co modne, niż pozostawanie poza doraźnymi wpływami i układami. Nadto, by trwać przy swoim, trzeba mieć odrobinę siły charakteru i cierpliwości, o co szczególnie w początkach drogi twórczej, jaką jest praca naukowa, trudno. Naokoło oto wszyscy już mają dyskutowane wyniki, czasem sukcesy, a ten niemodny nawet nie ma jak zaprezentować tego, co dotychczas dokonał - nie pasuje do żadnych kongresów i konferencji, nie mieści się w "profilu" aktualnych inicjatyw wydawniczych, krój jego garnituru, fason jej sukienki wyglądają na tych rautach jakoś staromodnie czy śmiesznie, a tym samym skazują na pozostawanie na boku, w cieniu. Potem moda się zmienia, niedawne sukcesy idą w zapomniane, zaś ich autorzy w pośpiechu zmieniają przyodziewek, by nadal utrzymywać się w kręgu towarzyskim - bal trwa przecież zawsze i "trza być w butach na weselu". Nowi ludzie i nowe sukcesy, nowe dyskusje i konferencje, a nasze szare myszki trwające przy swoim nadal spychane są do kąta, poza blask reflektorów, w mrok.

Rzecz w tym, że myszki się tym nie przejmują i robią swoje przekonane, że istotne jest nie brylowanie na parkietach i pozowanie w błyskach fleszy dziennikarskich, lecz zaspokajanie głodu prawdy, odpowiedź na własne, nie cudze pytania. Im w ich ubiorach, być może i niemodnych, jest wygodnie. Oni myślą zupełnie innymi kategoriami niż ta ubolewająca nad ich losem większość. Nie jest im potrzebne niczyje współczucie, gdyż przecież w swym własnym mniemaniu zajmują się sprawami pasjonującymi, są w centrum kosmosu, a zatem po co im jakieś bankiety i narady, tańce lub artykuły na pierwszych stronach gazet.

Dopiero po latach, gdy blask sław przygasa i nikt już nie wie, kim byli ci znani i podziwiani niegdyś ludzie, gdy młodzi, którzy właśnie wkroczyli w naukowe życie, zaśmiewają się patrząc na fotografie dawnych idoli w modnych niegdyś, a dziś przerażająco śmiesznych strojach, otóż właśnie wtedy okazuje się, że w dorobku twórczym danej dyscypliny liczą się naprawdę te powstające niegdyś w cieniu, a nawet wstydliwie usuwane w mrok dokonania owych pozornie bezimiennych szarych myszek. Dziś, gdy imiona niegdysiejszych gwiazd wypadły z obiegu, nazwiska tych, co z uporem choć bez rozgłosu robili swoje, odnajduje się w indeksach wszystkich najpoważniejszych prac. Żadna to dla nich satysfakcja, gdyż trudno mieć satysfakcję po śmierci. Nie cieszy to też na ogół ich uczniów, gdyż uczniów miewali raczej ci opromienieni sukcesami, które to sukcesy, jak się później okazało - nietrwałe, skupiały wokół nich grono wyznawców i, jak to się dziś mówi, fanów.

Ale też nie ten typ satysfakcji potrzebny jest szarym myszkom. Ich satysfakcje są głębsze i pełniejsze niż te, które przynosi chwilowy sukces i przejściowe znalezienie się w centrum salonowego zainteresowania. Ich satysfakcją jest odpowiedź na sformułowane przez siebie pytania, osiągnięcie wyznaczonego sobie celu, wykonanie założonego zadania. To jest satysfakcja podobna tej, jaką daje w alpinizmie dojście do szczytu, pokonanie jakiejś przez nikogo jeszcze nie wytyczonej drogi. Taki człowiek sam wie, co zrobił, nikt mu nie musi uświadamiać znaczenia jego odkrycia, jego wysiłku, jego - właśnie! - sukcesu.

Czy zatem wszystko to, co napisałem, wymierzone jest w mody pojawiające się w naszym życiu naukowym? A niech mnie przed tym ręka Boska broni! Mody są potrzebne, nawet niezbędne. Właśnie mody stają się często magnesem przyciągającym młodych, a niezdecydowanych jeszcze ludzi do danej dyscypliny. Mody tworzą też dynamikę życia naukowego, a bywa, że z ich właśnie powodu udaje się pozyskać dla jakichś projektów bogatego sponsora.

Jednakże byłoby rzeczą słuszną i ze wszech miar pożądaną zadbanie o to, by nieodłączny takim pokazom mód harmider ze zagłuszał głosów ludzi mniej widocznych, nie traktujących swej pracy jako wyścigu po rozgłos i laury. Innymi słowy: potrzebne są w nauce - jak zresztą w każdej dziedzinie ludzkiej działalności - instytucje nie podległe aktualnym trendom i modom, trzeźwo oceniające to, co jest jedynie doraźnym, choć spektakularnym sukcesem, a co, choć powstaje "w mroku gwiazd" (by posłużyć się oksymoronem stanowiącym tytuł tomu wierszy Tadeusza Micińskiego), stanowi trwały i nieusuwalny wkład we wspólny dorobek naszej wiedzy. Chodziłoby więc o to, abyśmy umieli wypracować takie kryteria ocen, by dawały szanse nie tylko tym, którzy zachwycają widowiskową karierą i mają tzw. "siłę przebicia", lecz także tym, którzy nie zwracając uwagi na blichtr świata tego po prostu robią swoje przekonani, że warto to czynić po prostu dlatego, że znalazło się do rozwiązania ważny i interesujący problem.

Uwagi.