Strona główna „Forum Akademickiego”

Archiwum z roku 1998

Spis treści numeru 9/1998

Prostowanie kręgosłupa
Poprzedni Następny

W świecie ortopedycznym utarło się stwierdzenie,
że tę dziedzinę wiedzy stworzył Ireneusz Wierzejewski,
a rozwinął ją do tak wspaniałej formy profesor Wiktor Dega.

Artur Wolski

Klinika Ortopedii Akademii Medycznej w PoznaniuQuod Deus Bene Cernat! – Oby Bóg nad tym czuwał. Tak w latach Drugiej Rzeczypospolitej profesor Ireneusz Wierzejewski kończył swoje sprawozdanie z dziesięcioletniej działalności poznańskiego Zakładu Ortopedycznego, utworzonego 3 kwietnia 1913 roku. W tym roku mija 85 lat od powstania w Poznaniu pierwszej w Polsce placówki ortopedycznej, a także 75 lat od powołania pierwszej w kraju kliniki ortopedycznej. Pragnąc uczcić te jubileusze Zarząd Oddziału Poznańskiego Towarzystwa Ortopedycznego i Traumatologicznego zorganizował 27 czerwca uroczyste spotkanie dla miłośników tej dziedziny wiedzy.

OJCIEC ORTOPEDII

Ale zacznijmy od początku – mówi doktor Andrzej Łempicki. Istnieje kilka wzmianek średniowiecznych o działalności chirurgicznej na terenie Wielkopolski. Według Galla Anonima, przyboczny medyk Bolesława Krzywoustego dokonał skutecznej trepanacji czaszki u ciężko rannego cześnika Wojsława. Kilka wieków później, za najznakomitszego polskiego lekarza doby odrodzenia uznawany był Józef Struś vel Strutius (1510-1568), urodzony w Poznaniu. Tu pobierał swoje pierwsze nauki a następnie specjalizował się w Krakowie i Padwie. Jego tłumaczenia zagranicznych prac o złamaniach i o stawach są dowodem na zainteresowania „ortopedyczne” ówczesnych lekarzy. Ogromny rozwój tej gałęzi chirurgii przynosi wiek XIX. To już nie tylko teoria i nieporadna praktyka, ale dość skomplikowane metody operacyjne. W 1840 roku Teofil Matecki zakłada w Poznaniu zakład gimnastyczno-ortopedyczny. Była to pierwsza w Wielkopolsce placówka ukierunkowana ściśle na leczenie narządu ruchu. Specjalnie dobranymi zestawami ćwiczeń przez 9 miesięcy usuwano wady układu kostnego. Ćwiczeniom towarzyszyły także zabiegi fizykoterapeutyczne, takie jak: kąpiele, elektryczne masaże itp.

Ogromny postęp w technikach operacyjnych wniósł w tym samym czasie Tomasz Drobnik. Wyspecjalizował się w przenoszeniu przeszczepów ścięgien oraz leczeniu stóp końsko-szpotawych, a także w zwichniętych biodrach i ranach postrzałowych.

Mówiąc o historii polskiej ortopedii nie sposób nie wspomnieć o Ireneuszu Wierzejewskim. To jemu przypisuje się miano „ojca” wielkopolskiej ortopedii. Studia lekarskie pobierał i ukończył w uniwersytetach niemieckich. Kiedy w 1908 roku odbierał dyplom od jednego z najlepszych wtedy specjalistów, prof. Fritza Langego w Monachium, znalazł tam taką adnotację: Pan ma specjalny talent do ortopedii i radzę, aby przy tym fachu Pan pozostał. Rady tej Wierzejewski posłuchał i swojej decyzji nigdy nie żałował. Już w kwietniu 1913 otwiera Zakład Ortopedyczny w Poznaniu i przyjmuje pierwszych chorych. Pełna nazwa Zakładu brzmiała: Poznański Zakład Ortopedyczny im. Bronisława Saturnina Gęsiorowskiego na Bytyniu w Poznaniu. Skąd nazwisko Gęsiorowskiego? Otóż, już wtedy bez wsparcia finansowego niewiele można było zdziałać. Helena Gęsiorowska, bogata właścicielka dóbr na Bytyniu pod Poznaniem i w Szamotułach, a córka Saturnina, ofiarowała 2 miliony marek niemieckich w złocie na budowę szpitala. Oczywiście, sumę tę doktor Wierzejewski przyjął i tak zrealizował swoje marzenie. Były to na ówczesne czasy pieniądze ogromne. Dla porównania warto podać, że koszt budowy zamku poznańskiego wyniósł 3 miliony 350 tysięcy marek. Oprócz funkcji leczniczo-rehabilitacyjnych, szpital spełniał także, nieoficjalnie, rolę szkoły, w której małych pacjentów uczono języka polskiego. A pamiętajmy, że były to czasy zaborów.

Kilkanaście lat później, uczeń Wierzejewskiego, prof. Wiktor Dega, tak charakteryzuje sylwetkę swojego mistrza: Porywał swoją osobowością, znakomitym poczuciem humoru, bezpośredniością i wyrozumiałością. Był świetnym operatorem, lubował się w pracach doświadczalnych m.in. nad przeszczepianiem ścięgien, nerwów i kości.

NOWY ROZDZIAŁ

Po śmierci Ireneusza Wierzejewskiego w 1930 roku Klinika Ortopedyczna została zlikwidowana i odrodziła się dopiero w 1935 za sprawą prof. Franciszka Raszei. Natomiast Zakład Gęsiorowskiego działał nieprzerwanie do 1939 roku. Po wojnie wraca z Bydgoszczy do Poznania prof. Wiktor Dega i otwiera nowy rozdział w historii ortopedii poznańskiej.

Nawiązując do starych, przedwojennych tradycji, w Poznaniu dużą wagę przywiązuje się do leczenia dzieci. Często zabiegami rehabilitacyjnymi nie da się usunąć poważnych zmian i wad w układzie kostno-motorycznym. Konieczna jest interwencja chirurgiczna. W czasie długoletniej praktyki i szeroko zakrojonej profilaktyki udało się nam opanować często występujące u dzieci zwichnięcia stawu biodrowego – mówi prof. Witold Marciniak, kierownik Kliniki Ortopedii Dziecięcej. Schorzenie to pojawia się już w czasie ciąży i rozwija się tak dalece, że uniemożliwia dziecku chodzenie w późniejszym okresie. Dziś, dzięki nowej wiedzy, leczymy już tę wadę zachowawczo. Poważnym problemem, nad którym teraz pracujemy, jest zespół wad występujących u małych pacjentów z mózgowym porażeniem dziecięcym. Dziecko potrafi klęczeć, chodzić na kolanach, ale nie może stanąć, bo ma przykurcze stawów biodrowych. W takich sytuacjach wkracza lekarz ortopeda. Innym ważnym kierunkiem naszej działalności jest umiejętność wydłużania kończyn. To ogromnie ważna pomoc dla osób, które urodziły się z nierównymi kończynami lub zmiany ich długości były następstwem przebytych chorób. Pomagamy też dzieciom, które nie rosną. Możemy metodami operacyjnymi „powiększyć” wzrost nawet o 30 cm.

Dokonuje się tego przy zastosowaniu specjalnej aparatury, którą mocuje się do kości poddawanej wydłużaniu. Kość trzeba przeciąć i codziennie, milimetr po milimetrze, używając odpowiednich śrub i kluczy – rozciągać. Wydłużenie kości o centymetr zabiera ponad miesiąc, bo razem z kością muszą także „urosnąć” tkanki miękkie. Cały proces jest tak skonstruowany, że większą część czasu po operacji dziecko przebywa w domu i to rodzice, już przeszkoleni przez lekarza, podkręcają codziennie śruby, regulując wzrost kości.

TRÓJPŁASZCZYZNOWA KOREKCJA KRĘGOSŁUPA

Klinika poznańska słynie także z leczenia nowotworów kości. W stanach zaawansowanych chorobowo zamiast amputacji kończyny dokonuje się miejscowej resekcji kości i wstawia specjalnie wymodelowane endoprotezy. Zabiegi, z punktu widzenia medycznego i techniczno-operacyjnego, przeprowadzane są z dobrym skutkiem, ale jest jeden poważny problem. Koszty takiej operacji są bardzo wysokie i pacjent musi, niestety, sam zapłacić za endoprotezę. Jest to wydatek około 20-30 tysięcy złotych.

Ośrodek Wielkopolski znany jest też w kraju z dobrych wyników leczenia wad wrodzonych stopy i skrzywień bocznych kręgosłupa. Duży procent tych wad występuje u dzieci. Spontaniczne, boczne skrzywienie kręgosłupa jest groźną chorobą, która nie leczona prowadzi do trwałego kalectwa. Leczenie odbywa się operacyjnie, z cięciem przez cały tułów, aby odsłonić skrzywione partie kręgosłupa. Dr Maciej Głowacki, jeden z chirurgów operatorów, tak opisał ten zabieg: Nasza czternastoletnia pacjentka po zaaplikowaniu znieczulenia przez anestezjologów jest gotowa do zabiegu. Wszystkie fizjologiczne czynności organizmu przebiegają prawidłowo. W ogromnym skupieniu, po dokładnej analizie zdjęć rentgenowskich, zaczynamy ciąć. Rana operacyjna jest ogromna, jedna z większych znanych w chirurgii. Po kilku godzinach mamy już odpreparowany kręgosłup. Pojawiają się wyraźne krzywizny. Teraz trzeba to naprawić. Do istniejących krzywizn domodelowujemy odpowiednie pręty metalowe, przymocowujemy je specjalnymi łącznikami a następnie dokonujemy trójpłaszczyznowej korekcji kręgosłupa. W efekcie otrzymujemy zbliżenie istniejących krzywizn do prawidłowych wartości, jakie wyznaczyła anatomia. Równocześnie robimy element dystrakcji, czyli rozciągamy kręgosłup, dzięki czemu on się prostuje.

BEZ NAS NIC SIĘ NIE DZIEJE

W świecie medycznym Poznań od lat słynie z chirurgii ręki. Lata sześćdziesiąte to początek rozwoju tej dziedziny wiedzy – mówi prof. Władysław Manikowski, kierownik Katedry Traumatologii i Chirurgii Ręki Akademii Medycznej w Poznaniu. Po 28. latach ciężkiej pracy i nauki zostaliśmy zauważeni i uznani na świecie. Ostatnie 10 lat to ciągłe spotkania i wspólne kongresy z zakresu mikrochirurgii ręki. Nic bez nas w świecie się nie dzieje. Ale pamiętajmy, że chirurgia ręki to nie tylko urazy. Jest to ramię, przedramię, a także sploty nerwowe i to właśnie jest kompleksowe leczenie. Głównie jednak zajmujemy się leczeniem wad wrodzonych, których jest bardzo dużo. Mamy w tym ogromną praktykę i podejmujemy się nawet leczenia beznadziejnych przypadków. Robimy także zabiegi kosmetyczne, poprawiające funkcjonalność ręki, np. przy zrośniętych palcach czy ich braku. Innym ważnym kierunkiem naszej działalności jest pomoc w ciężkich urazach rąk z uszkodzeniem naczyń, nerwów, ścięgien i kości. Bez naszej pomocy pacjent na pewno pozostałby kaleką.

KOŚĆ MROŻONA

Poznańska chirurgia słynie także z wymiany wszczepionych kiedyś edoprotez. To jest problem, który występuje po 10-15 latach – mówi doc. Małgorzata Wierusz-Kozłowska, przewodnicząca Polskiego Towarzystwa Ortopedycznego i Traumatologicznego. Na skutek upływu czasu i ciągłej pracy następuje naturalne zmęczenie i zniszczenie materiału, z którego wykonany jest sztuczny staw. Dołącza się do tego problem immunologiczny. Pod wpływem zużywanych cząstek endoprotezy: polietylenu, metalu, cementu kostnego, następuje rozpuszczanie, czyli liza tkanki kostnej. Skutkiem tego jest obluzowanie protezy, bo kość się wykrusza. W laboratoriach trwają badania nad uniwersalnym rodzajem materiału, który byłby obojętny na tkankę kostną i nie doprowadzał do jej ubytku.

Dopóki jednak nauka nie znajdzie odpowiedzi na to pytanie, „spracowane” protezy wymienia się na nowe a ubytki w tkance uzupełnia się kością mrożoną. Jest ona pozyskiwana z głów kości udowych, które – niepotrzebne, po zabiegu wstawiania sztucznego stawu – po prostu się wycina. Następnie głowy przesyłane są do Katowic, gdzie w specjalnym ośrodku kość jest cięta w cienkie plastry i zamrażana. Powstał więc tam specyficzny bank kości mrożonej, bez zapasów którego takie operacje nie byłyby możliwe. Nie wykonanoby ich też bez ogromnej wiedzy i tradycji ortopedycznej, jaką z pokolenia na pokolenie przekazywano w poznańskich rodzinach. Ireneusz Wierzejewski, który w 1913 roku założył w tym mieście pierwszą ortopedyczną placówkę, był dziadkiem pani doc. Małgorzaty Wierusz-Kozłowskiej. Jej ojciec także całe życie poświęcił medycynie i przez wiele lat kierował Ośrodkiem Ortopedyczno-Rehabilitacyjnym w Świebodzinie. Przypomnijmy, że uczniami Ireneusza Wierzejewskiego byli wybitni lekarze polscy: prof. Franciszek Raszeja, który zginął w 1942 r. w getcie warszawskim, niosąc pomoc lekarską i prof. Wiktor Dega.

Artur Wolski, dziennikarz Programu I Polskiego Radia, jest autorem audycji „Mapa nauki Polskiej”, sponsorowanej przez KBN.

Uwagi.